poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rozdział 31 - To jest głupi pomysł

 - Sprzeciw! - zaprotestował Zając. Pomysł, jaki przedstawił im Mrok, zdecydowanie nie przypadł mu do gustu - Księżyc zabronił nam odwiedzać tamten wymiar!
 - A kogo obchodzi co ma do powiedzenia Pan Srebrna Tarcza?! - krzyknął Pitch - Jakoś nie obeszło go, że z Elsą coś się dzieje! Nie powstrzymał jej przed odejściem!
 - Ale to nie zmienia faktu, że to łamanie zasad. Zasad starszych niż my czy nawet ty! - pieklił się dalej Szarak - Nie możemy ich tak po prostu złamać!
 Pozostali Strażnicy, którzy nie brali udziału w tej kłótni, siedzieli cicho, mierząc się niepewnymi spojrzeniami. Nie byli pewni jaką decyzję podjąć.
 Zaledwie kwadrans wcześniej Jack i Mrok wrócili do Bazy. Duch zimy zwołał zebranie, bo nie wiedział co robić. Strażnik Odwagi zaproponował mu rozwiązanie - wysłałby go cieniami do Obozu, gdzie ten mógłby nakłonić Elsę do powrotu. Jednak mimo to się wahał. Chciał odzyskać ukochaną, ale... szczerze martwił się co by się stało, gdyby złamał reguły ustalone przez Księżyc. W końcu wypowiadając przysięgę Strażnika, zobowiązywał się do przestrzegania ich.
 Jednak Mrok widocznie nie miał takich oporów. Ale jednocześnie wiedział, że jeśli nie uda mu się przekonać pozostałych, istnieje możliwość, że Jack się wycofa z ich umowy. A potrzebował go do ściągnięcia swojej wnuczki. Za nim przecież by nie poszła, nie miała do tego żadnych powodów, zaś co innego za swoim ukochanym.
 Musiał tylko ostrożniej dobierać słowa, by przedstawić swoje racje w lepszym świetle. Szybko ocenił swoje możliwości. Rozgniewany Strażnik Nadziei nie stanowił dla niego praktycznie żadnej konkurencji. Nie myślał jasno i poza tym nie był zbyt bystry. Wystarczyło popchnąć ich we właściwym kierunku...
 - Księżyc nie zatrzymał Elsy, gdy odchodziła - powiedział spokojniejszym głosem, przyciągając uwagę zebranych - A teraz zesłał mi i Jackowi sen, w którym zdradził miejsce jej pobytu. Pokazał ją w dniu przybycia i w późniejszym czasie. Czy to nie wystarczający argument, Aster? Pozwolił jej odejść, by mogła odpocząć, a teraz, kiedy już się jej poprawiło, daje nam możliwość sprowadzenia naszej najmłodszej członkini. Po uwięzieniu przez samego Lorda zasługiwała na rekonwalescencję. - po tych słowach zapadła cisza. Sam Pitch musiał przyznać, że brzmiało to logicznie i było nawet całkiem prawdopodobne, iż to była prawda.
 - Muszę ją chociaż zobaczyć... - wyszeptał Frost łamiącym się głosem. Ząbek spojrzała na niego z troską. Duch zimy od tygodni przesiadywał samotnie w pokoju Frozenchild, zamrażając wszystkie możliwe wejścia, tak by nikt nie mógł się tam dostać. Izolował się od wszystkich, by w pojedynkę opłakiwać odejście platynowowłosej. Kolibrzyca westchnęła cicho i spojrzała prosząco na Northa. Może i Strażnicy nie mieli swojej wewnętrznej hierarchii oficjalnie ustanowionej, jednakże to właśnie Mikołaj miał najwięcej do powiedzenia w takich kwestiach.
 - Ale zgarnij ją jak najszybciej - powiedział w końcu brodaty mężczyzna.
 - Kiedy zawołasz, cienie zgarną cię z powrotem - oznajmił Jackowi Pitch - Ale najpierw doprowadź się do porządku, bo nie chcemy by Elsa zemdlała na twój widok.
 Chociaż Mrok mówił to złośliwie, kąciki ust Frosta uniosły się, a Zębuszka poczuła jak robi się jej ciepło na sercu. Ten uśmieszek, choć maleńki był szczery. I był pierwszym, jaki kobieta zobaczyła na jego twarzy od miesięcy.
***
 - To jest głupi pomysł. Bardzo głupi. Bardzo głupi nawet jak na mnie. I właśnie dlatego jest taki zarąbisty! - wykrzyknęła Anka, wyrzucając ręce w górę. Obok niej stała Lucy, dziś jako hinduska, czarnowłosa piękność z kryształowym headpiece, do którego była przymocowany półprzezroczysty materiał i wzorowany na sari komplet granatowego topu i spódnicy do ziemi w tej samej barwie, obowiązkowo z ogromną ilością złotych krążków i biżuterią, która dźwięczała przy każdym jej ruchu. Natomiast na przeciwko nich stała oniemiała Elsa.
 - Chyba żartujesz... - wykrztusiła córa zimy. Polka pokręciła głową z szerokim uśmiechem, ale nie odezwała się. Zamiast niej zabrała głos Lucy.
 - No weź, Nic... Lorenzo potrzebuje pomocy przy piosence! - mieszkanka domu Afrodyty dostrzegła coś ponad ramieniem Strażniczki Wiary - Lorenzo! Lorenzo! Chodź tu na chwilę! - czarnowłosa zaczęła machać ręka na kogoś za plecami Arendellki. Nikola odwróciła się i zobaczyła jak w ich kierunku zmierza jakiś chłopak, który wyglądał, jakby urwał się z jakiejś plaży na Karaibach.
 Lorenzo, a przynajmniej tak go nazwała Lucy, był mniej więcej wzrostu Elsy. Miał ten typ urody, który z łatwością otworzyłby mu drzwi do kariery w modelingu. Wilk wątpiła, by którakolwiek wolna dziewczyna byłaby w stanie mu się oprzeć. Na nią nie oddziaływał jego urok - gustowała raczej w bardziej chłodnych klimatach. On miał owszem, wspaniałą sylwetkę, wyraźnie, ale bez przesady zarysowane mięśnie, opaloną, oliwkową skórę, ciemne, lśniące włosy, długawe, ale nie sięgające ramion, soczysto zielone oczy i pociągłą twarz z zarysowaną szczęką i łagodnymi, choć nieujmującymi mu nic z jego męskości rysami. Był przystojny, i to bardzo, ale nie w typie Frozenchild.
 A poza tym w jej sercu wciąż miał miejsce kto inny.
 - Witam drogie panie, a ciebie to chyba nie znam - podszedł do nich z szerokim uśmiechem, machając ręką. Ostatnie słowa wypowiedział, spoglądając zaciekawiony na nieznaną mu dziewczynę. Wrócił do Obozu dopiero niedawno, więc ominęło go przedstawienie ze Strażniczką w roli głównej - Lorenzo Mori, syn Apolla - chłopak wyciągnął do niej rękę. Córa zimy zawahała się na chwilę, nie będąc pewna co zrobić. Którego imienia miała użyć? Prawdziwego, czy tego pod którym tu się skryła?
 W końcu zdecydowała się na kompromis.
 - Elsa Frozenchild, ale tu jestem jako Nikola Wilk - powiedziała, ujmując jego dłoń. Miał ciepłą skórę, zbyt delikatną jak na wojownika - Nie-heroska - dodała po krótkiej chwilce namysłu, w lekkim podenerwowaniu nawijając kosmyk brązowych włosów na palec. Anka tak jak obiecała, oddała jej pierścień wieczorem jeszcze tego samego dnia w nienaruszonym stanie, dlatego złotooka mogła przyjąć ludzką postać.
 - Nimfa czy boginka? A może muza? - spytał ciekawsko chłopak
 - Żadne - mruknęła nieco zażenowana dziewczyna - Nietutejsza jestem...
 - Pogaduszki i flirty odłóżcie na później - przerwała im Lucy. Oboje spojrzeli na nią jak na idiotkę - Lorenzo, Nic może zaśpiewać z tobą w duecie. Anka twierdzi, że ma niezły głos i powinniście dobrze razem wypaść. To kiedy próba? - Elsa "przypadkiem" uderzyła ją lekko łokciem, z miną wyraźnie mówiącą "ty chyba nie mówisz serio". Czarnowłosa odpowiedziała jej słodkim uśmieszkiem. Złotooka zacisnęła usta. Samula chichotała cichutko z tyłu, widząc ich niemą kłótnię.
 - Jak dla mnie, to możemy to sprawdzić nawet teraz - odparł chłopak, taktownie udając, że tego nie zauważył.
 - Koli też to pasuje - tym razem odezwała się Anka. Wraz z córką Afrodyty złapały Strażniczkę za ręce, żeby nie uciekła - Nie mamy na razie żadnych zajęć
 Nie-heroska spojrzała na nie morderczym wzrokiem, jednak nie opierała się. I tak to nie miałoby sensu.
***
 - A teraz spokojnie, przed sobą masz tekst piosenki. Najpierw puszczę ją raz, żebyś zapoznała się z melodią, a potem zaśpiewasz sama, dobrze? - Elsa kiwnęła głową, przygryzając wargę i nerwowo poprawiając słuchawki. Znajdowała się w czymś, co wyglądało jak studio nagraniowe. Z tego co powiedział Lorenzo, zrobiły to dzieci Hefajstosa i tylko one poza domkiem Apolla wiedziały o istnieniu tego miejsca.
 Widać każdy domek lubi mieć swoje sekrety.
 W słuchawkach rozbrzmiały pierwsze nuty utworu. Był on żywiołowy, ale nie zbyt szybki. Tekst też się dziewczynie spodobał. Owszem, miała obiekcje, w końcu to było praktycznie wyznanie miłosne, jednak... spodobał się jej.
 Musiała zapomnieć o tych niebieskich jak lód oczach. A czy był lepszy na to sposób niż wpatrywanie się w inne, aż wyryje je sobie w pamięci mocniej niż tamte?
 - Pierwszy pocałunek jak narkotyk - zaczęła śpiewać swój fragment utworu, który miała zaznaczony na kartce, przymykając oczy, by lepiej się skupić - Pod twoim wpływem, zabierz mnie, ty jesteś magią w moich żyłach. To musi być miłość!*
 Jeśli istniało dla niej coś, co sprawiało, iż czuła się wolna nawet gdy była zamknięta w odosobnieniu i ikryta przed ludźmi, to był to śpiew. Kiedy rodzice odcięli ją od świata to właśnie śpiewanie zajmowało jej większość czasu. Bardzo pomagało jej to w wyrażaniu emocji. Dlatego to właśnie śpiew był pierwszą rzeczą, którą uczyniła, gdy dotarła na Lodowy Wierch.
 Z tego niemal transu wyrwał ją dotyk na ramieniu. Otworzyła oczy i od razu napotkała spojrzenie chłopaka, który wpatrywał się w nią w niemałym szoku. Pierwsze co przyszło jej na myśl to to, że oczy chłopaka jednak nie były tak jednolite jak się jej zdawało. Z bliska było widać, iż są ciemniejsze, ale żółte plamki z odległości nadają im jasności.
 Lorenzo zsunął z jej uszu słuchawki.
 - Masz przepiękny głos - powiedział zaskoczony. Podziw w jego oczach sprawił, że Elsa delikatnie się zarumieniła. Mimo wszystko jednak była kobietą i lubiła komplementy.
 - Dziękuję - mruknęła, poprawiając niesforny kosmyk włosów. Ten nieco dziwny moment przerwała Anka, wbiegając do pokoiku nagrań i klaszcząc radośnie.
 - Loo! - Polka miała swoją niezbyt zrozumiałą dla innych metodę zdrabniania imion - To kiedy jest ten występ?! Nie mogę się doczekać! - nie dała mu jednak dojść do słowa i pociągnęła go do drugiego mikrofonu i niemal rzuciła mu w twarz słuchawkami - Teraz lecicie z duecikiem. Nagram to i zobaczycie sami jak wspaniale brzmicie! - zaszczebiotała radośnie, wybiegając z pokoju z trzaśnięciem drzwi. Usiadła za szklaną taflą, kliknęła coś na pulpicie i pokazała im uniesionego kciuka.
 Mori i Frozenchild spojrzeli po sobie z uśmiechami rozbawienia. Samula była naprawdę zabawna, kiedy była czymś podekscytowana. W słuchawkach owej dwójki rozbrzmiały pierwsze nuty utworu, a dziewczyna uświadomiła sobie, że życie w tym miejscu mogło być naprawdę wspaniałe. Z takimi ludźmi mogła naprawdę zapomnieć o tamtym świecie i stać się kimś nowym.
 Elsa ze szczerą radością w głosie zaczęła śpiewać swoją część, w końcu mając prawdziwą nadzieję na lepsze jutro.

_____________________________
* - Lennon and Maisy "Boom Clap"

sobota, 19 listopada 2016

Rozdział 30 - Tu jej nie ma

 - Boję się - mruknęła Elsa. Anka położyła jej dłoń na ramieniu i wygięła usta w czymś, co chyba miało być uśmiechem, ale wyszedł z tego grymas. W jej oczach czaiło się błaganie, by Strażniczka była silna, bo heroska nie potrafiła jej pocieszyć. Po prostu nie umiała znaleźć odpowiednich słów, bo wszystkie wydawały się nieznaczące albo bezsensowne.
 - Wiem - powiedziała tylko cicho
 - Jeśli każe mi odejść, nic nie będziecie mogli zrobić
 - Wiem - wyszeptała Polka przez ściśnięte gardło. Przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech, a jej twarz powoli się odprężyła. Kiedy je otworzyła, wyglądała na spokojną, nawet trochę obojętną - Nie musisz mi tego uświadamiać, bo wiem. - jej głos był pozbawiony uczuć, zimny
 - Jakim cudem potrafisz być tak spokojna? - spytała z niedowierzaniem Frozenchild. Usta heroski wygięły się w grymasie, ale twarz nadal pozostała pusta, a oczy nawet nieco nieobecne.
 - Oglądałam bajkę o dziewczynie, która robiła tak samo. Jej mottem było "ukrywaj, nie czuj" - odparła okularnica. Maska obojętności spadła z jej twarzy, kiedy zaczęła gestykulować - Oczywiście potem był wielki szczęśliwy koniec, ocaliła siostrę siłą prawdziwej miłości - końcówkę powiedziała tak dramatycznym i przesadzonym tonem, że Strażniczka nie potrafiła się nie uśmiechnąć, mimo obaw o rozmowę z Chejronem i o to, o jakiej bajce mówiła jej towarzyszka. Była praktycznie pewna, że wie, co to była za historyjka.
 - Kraina Lodu? - rzuciła tytuł, mając nadzieję, że dziewczyna zaprzeczy. Jednak ta pokiwała głową
 - Yup. Wiesz co? Przypominasz mi Elsę - córka Ateny przekrzywiła nieco głowę - Gdyby brać pod uwagę opis słowny jej wyglądu, to się zgadza. Jasny blond, lodowe tęczówki, ogromne oczy, drobny nos, wąskie usta - wymieniała - Moc strzelania lodem na wszystkie strony... twoja moc ocaliła cię tak samo jak ją na filmie. Zablokowała strzałę - uświadomiła sobie półbogini, otwierając szeroko oczy, a potem mrużąc je i przyglądając się rozmówczyni - Może to głupie, ale wydaje mi się, że jesteś Elsą. Tylko co cię tak zmieniło? Tamta Elsa nigdy by się tak nie zachowała, nie cięłaby się...
 - Śmierć i złamane serce zmieniają wszystko - odparła pusto Frozenchild, odwracając wzrok.
 Anka zatrzymała się gwałtownie. Najpierw zmarszczyła brwi w skupieniu, potem lekko machnęła głową, jak to miała w zwyczaju, kiedy coś rozwiązała. Następnie wbiła czujny wzrok w Strażniczkę i otworzyła usta by coś powiedzieć, ale nagle zamarła i zacisnęła zęby, zirytowana.
 - Ty to robisz z prememedytacją! - zawołała, tupnięciem dając upust swojej złości. Elsa zauważyła, że dziewczyna nawet w takich sytuacjach zachowywała swój zwyczaj zmieniania słów. Może to zabrzmi dziwnie, ale ta "prememedytacja" ją uspokoiła. Polka mimo wszystko pozostawała sobą, będąc czymś w rodzaju "kotwicy" dla Arendellki - Mówisz takie rzeczy, które proszą się o pytanie, podczas gdy obiecałam sobie, że tego nie będę robić! Tak się nie robi dzieciom Sowy! - przy ostatnim słowie złapała córę zimy za nadgarstek i zaczęła ciągnąć szybko w stronę Wielkiego Domu - Idziemy tam w trybie natychmiastowym i bez dyskusji! Albo jak rodziców kocham wydębię od ciebie wszystkie informacje tu i teraz!
 Strażniczka Wiary nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Samula potrafiła być naprawdę komiczną postacią. I upartą jak osioł. Chociaż sama twierdziła, że ma dosyć słabą wolę, bo miała ogromne problemy z opieraniem się pokusom, to jednak jak już przy czymś obstawiała, to potrzeba było naprawdę wiele wysiłku by ją od tego odwieść, a i tak rzadko to się udawało.
 Zanim weszły do Wielkiego Domu, Anka zatrzymała się na chwilę i puściła nadgarstek towarzyszki. Jej wzrok mówił jasno: "jeśli chcesz możesz się wycofać".
 Dawna królowa Arendell poczuła jak robi się jej ciepło na sercu. Po okularnicy było bardzo dobrze widać, że chciałaby poznać odpowiedzi na swoje pytania, ale mimo to pozostawiała jej wybór. Pozwalała jej zawrócić czy odejść, gdyby tamta tego chciała. Ale córka zimy przekroczyła próg.
 - Czekałem na ciebie, panno Frozenchild - odezwał się Chejron. Siedział na wózku inwalidzkim, w którym kryła się końska część jego ciała - Usiądź proszę - Strażniczka odetchnęła głęboko, usiłując zapanować nad nerwami i spoczęła na krześle - Ania, czy mogłabyś przekazać Annabeth, że dzisiaj grekę będzie musiała prowadzić gdzieś indziej? - heroska zmrużyła oczy
 - Nie nabiorę się na takie wybiegi. Nie interesuje mnie, że to "poważna rozmowa dorosłych" i tak mam zamiar zostać - stwierdziła, splatając ramiona po piersiami - Poza tym powiedziałam jej o tym już wczoraj - centaur westchnął.
 - Anno, - używał tej wersji imienia Polki tylko, gdy był bardzo poważny - do tej rozmowy nawet nie powinno dojść, nie mówiąc już o tym, że panna Frozenchild nie powinna tu być. Jest istotą, z którą nikt z naszego świata nie powinien się stykać. A na dodatek twoja matka nie pochwala tego, żebyś się przy niej kręciła - na to ostatnie półbogini zacisnęła pięści.
 - Atena nie będzie mi mówić, co mam robić - warknęła - Na polecenie Hebe opiekuję się Nikolą i czuję się zobowiązana tu być. Nie obchodzi mnie, że to jakieś tajemnice miliona światów, bo niby z Egipcjanami, Rzymianami i tymi gośćmi od Thora i jego bandy też nie powinnyśmy się spotykać i co? I tak niektórzy sobie swobodnie nawiązują przyjaźnie.
 - To inna sytuacja - zaprzeczył wicedyrektor - Oni w jakiś sposób należą do naszego świata, a panna Frozenchild nie - Samula otworzyła usta, by zaprotestować kolejny raz, ale centaur ją uprzedził - Dobrze, zostań. Ale o rzeczach, o których tu rozmawiamy wie niewielkie grono i niech tak lepiej pozostanie.
 - Odeślesz mnie, prawda? - spytała cichutko Elsa. Wpatrywała się w swoje dłonie ze spuszczoną głową. Chejron i Anka spojrzeli na nią z zaskoczeniem, bo podczas kłótni niemal zapomnieli, że tu jest. Jasne kosmyki spadały jej na twarz, a ona się kuliła. Samula dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak bardzo jej towarzyszce zależało pozostaniu tu. Córa zimy jeszcze nigdy, nawet przy swoich najgorszych atakach paniki, nie wyglądała tak krucho - Nigdzie nie ma dla mnie miejsca...
 - Panno Frozenchild, proszę się uspokoić - stwierdził centaur najdelikatniej jak potrafił - Zdołałaś przekonać bogów, więc nie widzę przeszkód, żebyś tu została - Elsa podniosła na niego swoje pełne zaskoczenia, błękitne oczy. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała - Jesteś wyjątkowym przypadkiem, dlatego nasza rozmowa nie będzie taka jak w przypadku herosa, ale nie wyklucza twojego pozostania.
 - Czyli... mogę tu zostać? - zapytała zdziwiona - Nie wydacie mnie Strażnikom?
 - Wydajesz się być dobrą dziewczyną, chociaż może to być mylne wrażenie, skoro masz na pieńku ze Strażnikami - oznajmił mężczyzna - Niemniej jednak póki nie będziesz sprawiać większych problemów niż pozostali, póty będzie tu mile widziana - Anka nachyliła się do Frozenchild i zasłaniając dłonią usta, jakby chciała powiedzieć jej coś na ucho, wyszeptała teatralnie na tyle głośno, że i tak obydwoje ją usłyszeli:
 - Spoko, Percy i Luke rozpętali po końcu świata, a Annabeth wybrała się ze swoim chłopakiem na wycieczkę do Tartaru, więc ciężko będzie to przebić - na koniec wypowiedzi zachichotała. Jej towarzyszka z trudem zachowała powagę. Ta wypowiedź, choć żartobliwa, uspokoiła ją. Jej drobne problemy z kontrolą mocy były niczym w porównaniu z końcem świata.
 Chejron uśmiechnął się dobrotliwie. Widział w jaki sposób córka Ateny zachowywała się wobec starszej dziewczyny. Jakby chciała ją ochronić przed całym światem. Niejednokrotnie już to zauważał w kontaktach Samuli z przyjaciółmi - to samo robiła przy Ricie i Valdezie. Pod tym względem Polka była podobna do Percy'ego - choćby miała spalić świat, uratowałaby przyjaciół. Chociaż działało to też w drugą stronę, wroga by zniszczyła, nawet gdyby to oznaczało pogrążenie samej siebie.
 A to oznaczało, że nawet gdyby chciał wygnać Elsę, musiałby liczyć się z faktem, iż Anka podążyłaby za nią, najpewniej zabierając ze sobą Ritę i Leo. Nie żeby miał zamiar to zrobić, duchy z innego wymiaru były dnia niego naprawdę interesującymi postaciami, jednak dotychczas nie miał z nimi dużej styczności. Osobiście poznał jedynie Pitcha Blacka.
 - Pozwól, że zapytam, czy skoro jesteś przeciwko Strażnikom, służysz Lordowi? - spytał wicedyrektor. Frozenchild rozchyliła usta i otworzyła szeroko oczy, zaskoczona pytaniem.
 - Nie jestem przeciwko Strażnikom - odezwała się po chwili. Centaur zmarszczył brwi. Coś mu się tu nie zgadzało... dlaczego więc nie chciała ich spotkać? Ba, wręcz się tego bała! - Prawdę mówiąc przez pewien okres byłam jedną z nich.
 Teraz mężczyzna już całkiem się pogubił.
 - Mogłabyś wyjaśnić? - poprosił, mając nadzieję, że to rozwieje jego wątpliwości
 - To dosyć skomplikowane... - mruknęła dawna władczyni, poprawiając kosmyk włosów - Jak już mówiłam, jestem Elsa Frozenchild, córa zimy wskrzeszona przez Księżyc. Do niedawna byłam Strażniczką Wiary... jednak ze względu na swoją moc i niestabilność emocjonalną jaką spowodowało przebywanie z pozostałymi, postanowiłam odejść, żeby Lord nie mógł mnie wykorzystać.
 - Zmarłaś w heroicznych okolicznościach, ratując swoją siostrę i Jacka Frosta, odrodziłaś się i zostałaś Strażnikiem i zakochałaś się w Froście, który złamał ci serce wiążąc się z Anną, przez co straciłaś kontrolę nad mocą i potem uciekłaś - powiedziała na jednym wydechu Polka. Jej towarzyszka rozchyliła usta, zaskoczona.
 - Skąd ty to...
 - Historia, którą opowiedziałaś Mel i Ricie - wcięła się jej w słowo heroska - Z faktów, które teraz przedstawiłaś wynika, że oparłaś ją na faktach, ale dostosowałaś do niemagicznych realiów. Wystarczyło wziąć poprawkę na magiczne elementy, które pominęłaś i można łatwo to wywnioskować - uśmiechnęła się - Nie posiadam jednak żadnych informacji, które mogłyby wyjaśnić dokładnie co się działo dalej... na internetach znalazłam kilka teorii dotyczących Krainy Lodu i jedna częściowo wyjaśnia twój wygląd, chociaż nie wiem skąd ci się wzięły złote paczałki.
 - Co miałaś na myśli, mówiąc o niestabilności mocy? - wtrącił się Chejron, ucinając wykład Samuli, na co ta prychnęła cicho, urażona.
 - Moja moc jest ogromna, praktycznie nieograniczona - oznajmiła dawna władczyni Arendell - Już za życia byłam potężna ze swoją mocą lodu, zaś po wskrzeszeniu zostałam obdarowana dodatkowo magią wiary. Jednak to jest tak ściśle ze mną połączone, że wielokrotnie zdarza mi się używać jej odruchowo bądź niezamierzenie. Często podczas silnych emocji tak się dzieje. Obawiałam się, że przez tą sytuację sercową Lord znajdzie sposób, by wykorzystać mnie i moją moc. Poza tym nie potrafiłabym spojrzeć w oczy Annie, Jackowi czy pozostały Strażnikom...
***
 - Niby mam komplet informacji, a jednak dalej mam taki niedosyt... - mruknęła Polka, kładąc się w poprzek trzech łóżek. Elsa siedziała naprzeciwko niej, na łóżku Samuli.
 - A co byś chciała jeszcze wiedzieć? - teraz Strażniczka nie miała już takich oporów przy rozmawianiu na temat swojej przeszłości. Naprawdę jej ulżyło, kiedy w końcu podzieliła się z kimś tą tajemnicą.
 - Nah, nic - stwierdziła okularnica, przekręcając się na plecy i zwieszając głowę za granicę posłania tak, żeby móc dalej patrzyć na swoją towarzyszkę - Ty, a wiesz co stwierdziłam?
 - Co takiego?
 - W sumie mam gdzieś jak się nazywasz. I tak będę cię nazywać Nikolą - wyszczerzyła się córka Ateny - I nie masz co protestować, i tak cię przekonam do tego.
 Platynowowłosa zaśmiała się szczerze. Już dawno zdążyła się zorientować, że z tą dziewczyną ciężko dyskutować. Uparła się, to uparła i trzeba mieć niezłe argumenty, żeby sobie z tym poradzić.
 Nagle Strażniczka przypomniała sobie o pewnej bardzo ważnej kwestii.
 - Anka, musimy wrócić na klif - powiedziała. Polka na te słowa znowu się przekręciła i podniosła do siadu. Jak to zrobiła bez spadnięcia z tych łóżek, pozostało dla dawnej władczyni Arendell zagadką. Okularnica pociągnęła swój warkocz, jak to miała w zwyczaju, kiedy spadał jej na plecy.
 - Co się stało? - po jej minie można się było domyśleć, że domyśla się, o co może chodzić
 - Muszę znaleźć swój pierścionek - oznajmiła Strażniczka. Samula jęknęła bezgłośnie i rzuciła się w tył. Tym razem jednak nie miała tyle szczęścia i rąbnęła tyłem głowy w krawędź jednego z łóżek. Jęk, jaki wyrwał się z jej ust, tym razem był nawet głośny - Nic ci się nie stało? Boli cię głowa? - zaniepokoiła się jej towarzyszka. Anka podniosła się do siadu, masując tył głowy ze skwaszoną miną.
 - Nie, łaskocze, wiesz? - sarknęła, krzywiąc się, gdy nacisnęła za mocno na bolące miejsce. Córa zimy wyczarowała szybko kawałek lodu i podała do herosce. Półbogini natychmiast przyłożyła go do tyłu głowy, z niemałą ulgą - Dzięki - westchnęła - A co do twojej biżuterii, to odzyskasz ją jeszcze dzisiaj. Zajmę się tym.
 - Gdzie on jest?
 - Pewnie zwinął go jakiś dzieciak od Hermesa... - zaczęła snuć domysły Samula, ale platynowowłosa przerwała jej wywód, domyślając się co on tak na prawdę miał na celu.
 - Gdzie. Jest. Mój. Pierścień. - powtórzyła twardo Frozenchild, wbijając spojrzenie w swoją rozmówczynię, która uśmiechnęła się głupawo.
 - Istnieje cień szansy, że właśnie bada go Lou i Malcolm...
 - Anka...
***
 Jack leciał nad lasem, usiłując znaleźć miejsce ze swojego snu. Wiedział, że szuka w odpowiednim zakątku ziemi - przeczesywał Long Island w Ameryce Północnej. Namierzył już miejsce niedaleko wzgórza, gdzie widział zabiedzoną i niemagiczną wersję Elsy. Jednak nigdzie nie było tego domku, w którym widział ją później...
 Wylądował w końcu na jednej z większych polanek. Czuł, iż to właśnie jest miejsce, którego szukał, lecz ta logicznie myśląca część jego umysłu twierdziła, że to nie możliwe. Tu przecież była tylko łąka, parę krzaczków i ogromny las.
 - Tu jej nie ma - rozległ się głos. Frost odwrócił się szybko w stronę jego źródła. Jego oczom ukazał się nie kto inny jak Pitch Black we własnej osobie. Chociaż mężczyzna zawsze był wysoki i smukły, to teraz wyglądał o wiele straszniej niż wcześniej - niczym uosobienie śmierci o zapadniętej twarzy i szarych oczach.
 - To gdzie jest? - spytał zachrypniętym głosem duch zimy. Mrok zacisnął lekko usta.
 - W miejscu poza twoim zasięgiem. Gdzie starożytne mity stają się prawdą - odparł - Uciekła do zakazanego miejsca. Do Obozu Herosów.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Rozdział 29 - Co ja z tobą mam...

 Na początku przyszło oszołomienie. Światła, kolory... nie widział kolorów tylu kolorów od dawna. Pokój Jej był w utrzymany w bieli i błękicie. Teraz widział zieleń i brąz, i niebieskie niebo...
 Potem wszystko nabrało ostrości i zobaczył wiśniowe drzwi, które pojawiły się znikąd w powietrzu. Ich klamka poruszyła się, a wtedy...
 Nie tak ją zapamiętał. Dziewczyna z jego wspomnień miała platynowe włosy, zaokrągloną twarzyczkę i radosne, błękitne oczy. Tej zaś fryzura tej była ciemna i oklapnięta, twarz zapadnięta, a oczy złotoszare i zgaszone. Była tak zagubiona, że Jack poczuł jak łzy gromadzą się w jego oczach, po raz pierwszy od kilku miesięcy. A myślał już, że nie ma więcej słonej cieczy.
 Potem rozbłysnęło jasne światło. Jack zasłonił twarz rękami, nie potrafiąc znieść tyle jasności. Dopiero chwilę po tym jak zniknęła, otworzył oczy. Sceneria się zmieniła.
 Był w jakimś pokoju. Przez zasłonięte zasłonki przebijało się niewiele światła. Widać było jedynie zarysy mebli. Uwagę chłopaka przyciągnęło jednak łóżko. Leżała na nim dziewczyna. Jej oczy były zamknięte, na twarzy gościł delikatny uśmiech. Jasne włosy rozsypały się wokół jej głowy, kontrastując z ciemną poduszką. Duch zimy od razu ją rozpoznał. Elsa.
 Frost wyciągnął w jej stronę rękę, chcąc dotknąć jej, jednak odskoczył w tył, słysząc ciche skrzypnięcie drzwi. Do pokoju wsunęła się po cichu jakaś dziewczyna. Miała blond włosy związane w wysokiego koczka. Poprawiła okulary na nosie i przyjrzała się śpiącemu kształtowi. Za to Strażnik uważnie lustrował ją wzrokiem. Ubrana była w prawdopodobnie pomarańczową koszulkę z czarnym napisem "Obóz Herosów" i skrzydlatym koniem tej samej barwy oraz krótkie spodenki z wieloma kieszeniami. W ręku miała telefon, przy którym coś majstrowała.
 W końcu z diabelskim uśmieszkiem podeszła do Frozenchild i wsunęła urządzonko pod jej poduszkę, po czym najszybciej jak mogła, zachowując jednocześnie ciszę, śmignęła w stronę drzwi. Schowała się za nimi, zakrywając dłonią usta.
 Nagle rozległ się cichy dźwięk, brzmiący trochę podobnie do bomby. Elsa mruknęła coś pod nosem i przewróciła się na drugą stronę. A potem nastąpiła gwałtowna eksplozja głośnej muzyki, a jasnowłosa poderwała się z łóżka z piskiem. Okularnica schowana za drzwiami roześmiała się głośno.
 - Anka! - krzyknęła z uśmiechem Strażniczka Wiary.
 Jack poczuł jak ten uśmiech rozgrzewa coś w jego wnętrzu. Coś, co zdawało się być martwe od miesięcy. Jego Elsa jest bezpieczna i ma się dobrze. Wstąpiła w niego nowa nadzieja.
 Odnajdzie ją.
 I wtedy nadeszła ciemność, a Frost po raz pierwszy nie był radosny z tego powodu.
***
 - To było silniejsze ode mnie - córka Ateny uniosła ręce w obronnym geście, ale dalej się szczerzyła.
 - Co ja z tobą mam... - westchnęła Strażniczka, jednak wciąż jej kąciki ust były uniesione. Zdążyła już się przyzwyczaić do drobnych złośliwości, jakimi częstowała ją Polka. Heroska po prostu tak miała - Która godzina? - Samula zaczęła pogwizdywać pod nosem z niewinną minką - Ankaaa
 - Piąta... - mruknęła cicho
 - Anka... - jęknęła platynowowłosa - Idź spać...
 - Kiedy nie mogę! - zawołała półbogini, rzucając się na łóżko wybranki Księżyca, która wydała z siebie zduszony okrzyk, kiedy ta na nią padła - Nuuudaaaam...
 - Dlaczego w ogóle Chejron wpuścił cię do Wielkiego Domu? - Frozenchild podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy. Jej rozmówczyni wygięła usta w podkówkę.
 - Już masz mnie dosyć? - spytała smutnym głosikiem, siadając - A tak serio to mnie nie wpuścił. Sama weszłam - wzruszyła ramionami - Wielki Dom nigdy nie jest zamykany - przez chwilę obie siedziały w ciszy
 - Myślałam, że po tym wszystkim będziesz zamęczać mnie pytaniami - odezwała się w końcu Elsa. Anka uniosła brew.
 - Oczywiście, że będę. Ale nie teraz. Po śniadaniu będziesz miała prywatną rozmowę z Chejronem. - oznajmiła jej heroska - Znaczy prawie prywatną. Mam zamiar się wkręcić.
 - Zasługujesz na prawdę - westchnęła Strażniczka - Tak jak Rita, Melanie, Lisabelle... Leo... - ostatnie imię ledwo przeszło jej przez gardło. Poczuła jak łzy gromadzą się w jej oczach, a oddech grzęźnie w gardle - Czy on... co z nim? - zapytała trzęsącym się głosem.
 - Nie jestem pewna - mruknęła heroska - Cały dzień go nie widziałam, ale podobno szukał mnie, ciebie, powodu dla którego odwołana pogrzeb... ale nikt nie potrafił mu udzielić odpowiedzi, więc zamknął się w Bunkrze Dziewiątym i prawdopodobnie wciąż tam siedzi.
 Dolna warga córy zimy zadrżała, a po policzkach spłynęło kilka słonych kropli. Nie potrafiła powstrzymać myśli, które krążyły po jej głowie. Jeśli ten chłopak, który niemal jej nie znał, cały dzień wytrwale jej poszukiwał, to co musiał robić chłopak, który ją znał o wiele dłużej? Co musiała robić jej siostra, na wieść o jej zniknięciu? Co musiał robić Mrok? Strażnicy? Wiktoria? Kinga?
 Platynowłosa zaszlochała. Zostawiła tyle osób, a pożegnała się tylko z Wiktorią... I najgorsze było to, że miała świadomość, że już ich nie zobaczy. Nie wróci tam, a tu jej nie znajdą. Straciła ich przez tą decyzję, a mimo to nie chciała jej zmieniać.
 Elsa poczuła ciepłą dłoń na ramieniu.
 - Nikola, nie płacz - powiedziała cicho Samula - Chodź, pokażę ci coś
***
 Frozenchild nie była pewna, czego się spodziewać po tej córce Ateny. Ale o tym nigdy by nie pomyślała. Polka zaciągnęła ją do lasu, a potem skierowała do Bunkra.
 - Anka, to głupi pomysł. - odezwała się Strażniczka, starając się, żeby jej głos zabrzmiał stanowczo - Omal go nie zabiłam, myślisz, że chciałby mnie widzieć?
 - Błagam cię, kobieto, dla córki Aresa to byłby świetny sposób na podryw - wyszczerzyła się półbogini. Podbiegła w podskokach do skały i wystukała rytm. Już po chwili ogromne, kamienne wrota otworzyły się, ukazując Valdeza. Wiecznie pełen energii chłopak teraz patrzył się smętnie, zgarbiony, jakby zmęczony.
 Frozenchild poczuła okropne wyrzuty sumienia, kiedy zobaczyła, że cała jego szyja jest owinięta bandażami, a u podstawy szyi, tam, gdzie już nie było opatrunków, widać było fragment sinej plamy, obejmującej cały obszar, jaki Elsa zamroziła mu podczas ataku furii.
 Nagle syn Hefajstosa wyprostował się, wytrzeszczył oczy i rzucił się na Strażniczkę. Przestraszona dziewczyna zrobiła krok w tył, jednak zamiast ciosu, którego oczekiwała, została zamknięta w ciepłym uścisku.
 - Żyjesz... - ulga w głosie herosa była tak ogromna, że dawna władczyni Arendell nie wytrzymała i objęła go. Po jej policzkach spływały łzy. Po chwili odsunęła go lekko od siebie, przyglądając mu się uważnie i pociągając nosem.
 - Omal cię nie zabiłam... dlaczego... - nie potrafiła sformułować pytania - Dlaczego...
 - Hielo, nie przesadzaj - zaśmiał się półbóg - Żyję i jest okej - Elsa z  trudem przełknęła ślinę i ostrożnie dotknęła opatrunków Latynosa.
 - Co... co ci zrobiłam? - spytała głosem przesiąkniętym poczuciem winy. Skrzywdziła go, a on przecież nic jej nie zrobił... przecież to nie jego wina, że bogini przejęła władzę nad nim. Miał po prostu pecha i tyle, a ona na nim się odegrała.
 - Ta... - mruknął Leo, nieco niechętnie - Można powiedzieć, że już na zawsze będę miał twoją rękę na sobie
 - Co? - spytała Strażniczka. Nie za bardzo wiedziała, co chłopak miał na myśli. Valdez przygryzł wargę i powoli zdjął bandaże. Oczom dziewczyn ukazał się ogromny kawał sinej skóry, gdzieniegdzie pokryty pęcherzami, a gdzieś w centrum tego był czarny ślad smukłej dłoni.
 - Ożesz ty! - zawołała Anka, cofając się o krok - Wiedziałam, że nieźle oberwałeś, ale aż tak? Przecież to martwica jest!
 Frozenchild ledwo słyszała słowa swojej przyjaciółki. Nie potrafiła nawet się poruszyć, tak bardzo zaszokowało ją to co zrobiła. To wyglądało tak strasznie...
 Valdez zaczął zabandażowywać to z powrotem z krzywą miną.
 - Nie - zatrzymała go Elsa, delikatnie łapiąc jego rękę. Poczuła jak chłopak delikatnie się wzdryga pod jej dotykiem, ale starała się nie zwracać na to uwagi - Pozwól mi... - syn Hefajstosa spojrzał na nią z lekką nieufnością, jednak odkrył odmrożenia. Wybranka Księżyca nie była w stanie zmusić się, żeby tego dotknąć, lecz wiedziała, że jest też inna możliwość pomocy mu. Zacisnęła na chwilkę pięść i posłała mu śnieżynkę.
 Heros nawet nie drgnął, kiedy zimny płatek zetknął się z jego obrażeniami, pewnie dlatego, że w tamtym miejscu w ogóle nie miał czucia. Jednak właśnie wtedy cała ta siność i martwica zaczęły znikać, jakby zapadać się pod skórę.
 Zaskoczony Latynos podniósł powoli rękę do gardła, dotykając wcześniej zniszczonej skóry. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zrozumiał, że dziewczyna go uleczyła.
 - Przepraszam... - wyszeptała cicho Strażniczka
 - Nie masz za co, Hielo
 - Valdez, masz może jakieś nowe zabawki? - Polka przerwała niezręczną ciszę
 - Przecież ja zawsze coś mam! - zaśmiał się syn Hefajstosa - Chodźcie!
***
 Podczas śniadania w pawilonie jadalnym Elsa siedziała na końcu stoły Hefajstosa. Herosów nie było zbyt wielu przy tym stole, a Leo nalegał, żeby z nim usiadła. Dodatkowo po złożeniu ofiar bogom, przekradła się do nich Anka. W trójkę dużo rozmawiali i się śmiali, czym nieźle zadziwili pozostałych Obozowiczów.
 Wszyscy pamiętali przedstawienie, jakie urządziła Strażniczka zaledwie dzień temu, kiedy to omal nie zamordowała trójki z nich. A teraz siedziała przy jednym stole z herosem, którego wcześniej chciała udusić.
 Strażniczka roześmiała się głośno, kiedy chłopak wsadził sobie do ust kawałki paluszków i udawał wampira. Anka wychyliła się, wyszarpnęła mu jeden z "kłów", po czym szybko go zjadła, uśmiechając się z satysfakcją. Leo udał mdlenie z teatralną przesadą, czym wywołał kolejną salwę śmiechu dziewcząt.
 Elsa z uśmiechem wzięła kubek z gorącą czekoladą i zaczęła powoli ją sączyć. Po tym jak się uleczyła, jej wygląd wrócił całkowicie do normy. Nie musiała się też martwić więcej o swoją figurę, bo w nieśmiertelnej postaci nie mogła tak łatwo przytyć. Co oznaczało, że mogła wrócić do picia swoich ulubionych napoi i naleśników.
 Frozenchild zatraciła się w myślach. Nie czuła się tak szczęśliwa od wielu miesięcy. Owszem, wciąż czuła pustkę w sercu, jednak potrafiła ją znieść. W końcu wytrzymała trzynaście lat bez kontaktu z siostrą, która była jej najbliższą osobą. A poza tym Anka wiedziała jak utrzymywać ją przez większość czasu zajętą. Drobne psikusy, gry, dobre książki, zajęcia w Obozie - córka Ateny wiedziała jak ustawić plan, żeby Strażniczka nie miała zbyt wiele czasu na rozmyślania.
 - Gul gul gul gul - dobiegł ją głos Samuli. Strażniczka zachłysnęła się piciem, ściągnięta gwałtownie do rzeczywistości. Fakt, że trochę napoju poszło jej nosem, sprawił, że jej towarzysze zaczęli pokładać się ze śmiechu.
 - Anka! - pisnęła platynowowłosa, odstawiając kubek i usiłując się jakoś ogarnąć oraz zetrzeć z twarzy czekoladę. Ale kiedy tylko już chociaż częściowo się opanowała, sama też zaczęła chichotać. Nie potrafiła tego opanować. Ta dwójka tak na nią działała.
 - Ludu! Zaraz spotkanie z Chejronem - obwieściła Polka, teatralnym gestem spoglądając na lewy nadgarstek. Niby nic niezwykłego, ale ona nie miała zegarka. Jednak nawet jej wygłupy nie potrafiły powstrzymać Strażniczki przed sposępnieniem - Ej, co jest?
 - A jeśli... a jeśli każe mi odejść? - spytała cicho córa zimy. Heroska położyła jej dłoń na ramieniu.
 - Nie martw się, nie pozwolimy mu na to - powiedziała łagodnie
 - A nawet jeśli i tak to zrobi, to zamieszkasz w Bunkrze Dziewiątym i już. To w końcu już nie Obóz, a las, nie? - dodał Valdez, szczerząc się. Dawna władczyni Arendell posłała mu smutny uśmiech. I tak wiedziała swoje. Gdyby wicedyrektor podjął taką decyzję, nie mieliby nic do gadania.
 - No dobra - córka Ateny klasnęła w dłonie - Nie dowiemy się, dopóki z nim nie pogadasz, co nie? Więc idziemy! - powiedziała sztucznie optymistycznym głosem, z przesadnie radosną miną. Wyglądało to tak nienaturalnie, że tym razem Elsa nie potrafiła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.

środa, 26 października 2016

Rozdział 28 - Nie!

 - Ania, przecież wiesz, co on powie. Nie wolno mi tu zostać - Nikola wciąż starała się przekonać córkę Ateny, żeby odpuściła. Ta jednak nie miała najmniejszego zamiaru tego zrobić i trzymając nadgarstek Strażniczki w stalowym uścisku, szła w stronę Wielkiego Domu.
 - Cichaj - stwierdziła heroska, zatrzymując się. Zmieniła rękę, którą trzymała Frozenchild i potrząsnęła tą pierwszą
 - Co ty robisz? - zdziwiła się Elsa. Samula uniosła brew.
 - Masz lodowatą skórę. I to mówię ja, człowiek, którego łapki są zawsze zimne - odparła dziewczyna, dalej ciągnąc ją w stronę Wielkiego Domu.
 - Ale żeby potem nie było, że nie mówiłam - westchnęła Nikola, poddając się. Już dalej nie oponowała, kiedy półbogini zaciągała ją do Chejrona. Anka była uparta jak jej siostra. Jeśli uważała, że coś tak jest, to bardzo trudno było jej to wyperswadować.
 Im bliżej były, tym bardziej niepokój wybranki Księżyca rósł. A kiedy tylko przekroczyły drzwi, dawna władczyni Arendell poczuła przypływ paniki. Potrzebowała chwili, żeby zrozumieć co jest jej źródłem.
 Wicedyrektor Obozu nie był sam. Towarzyszył mu przystojny mężczyzna z czarnymi włosami i brodą przyprószoną siwizną. Miał na sobie garnitur. Obok nich stała wysoka, chuda kobieta o tym samym kolorze tęczówek i fryzury, ubrana w białą suknię. Oboje roztaczali aurę potęgi i starożytności.
 Heroska zamarła zaskoczona, jednak zaraz zrobiła krok w przód, częściowo zasłaniając swoją sylwetką Strażniczkę. Wciąż trzymała jej nadgarstek. Obozowiczka zacisnęła usta i posłała nieco im wojownicze spojrzenie.
 - Zeusie... - skłoniła się delikatnie mężczyźnie - ...Ateno - dodała niechętnie kiwając tylko nieznacznie kobiecie.
 - Czy tak, Anno, powinnaś traktować swoją matkę? - zapytała bogini, przeszywając ją wzrokiem ze swoich stalowych oczu.
 - Mam już jedną matkę. Ty mnie urodziłaś i porzuciłaś, a potem jeszcze próbowałaś zabić moją przyjaciółkę. - odparła lodowato półbogini.
 - Panno Samula - centaur wtrącił się w ich rozmowę - byłoby lepiej, gdybyś opuściła Wielki Dom. Musimy porozmawiać z panną Wilk. Na osobności.
 - Chejronie, chyba żartujesz! - oburzyła się - Nikola omal nie została zamordowana przez nią, a ja mam jej tak po prostu pozwolić z nią przebywać?!
 - Mogę ci obiecać, że w Wielkim Domu będzie nietykalna - stwierdził wicedyrektor Obozu. Polka już otworzyła usta, żeby kolejny raz zaprotestować, ale poczuła zimną dłoń przyjaciółki, która delikatnie rozginały jej coraz bardziej kurczowo zaciskające się palce. Spojrzała na nią z zaskoczeniem. Córa zimy uśmiechnęła się smutno.
 - Nie. Nie! - sprzeciwiła się półbogini, wyrywając rękę z jej uścisku - Nawet o tym nie myśl!
 - Ania, przecież wiedziałaś, że tak będzie - powiedziała cicho Wilk - To musiało się stać. Nie mogłam przecież ukrywać się przez wieczność
 - Nie - powtórzyła okularnica, kręcąc głową. Nawet nie miała zamiaru dopuścić do siebie takiej myśli. Przecież musiało być jakieś inne wyjście!
 - Ania, wyjdź, proszę cię...
 - Nie!
 - Anno - głos Strażniczki stwardniał. Jego ton niemal zmroził krew w żyłach obozowiczki - wyjdziesz stąd teraz albo cię do tego zmuszę.
 Córka Ateny rozchyliła usta, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Potem jej mina powoli zaczęła się zmieniać. Z lekkim ociąganiem zacisnęła wargi w wąską kreskę, mrużąc nieco oczy, w których widać było złość. Ta groźba sprawiła, że Polka poczuła się zdradzona. Poświęciła tyle czasu, żeby pomóc tej dziwnej dziewczynie, a ta teraz miała zamiar to wszystko zaprzepaścić, jak ostatnia idiotka oddając się w ręce bogów, którzy ją ścigali.
 Półbogini pokręciła delikatnie głową, posyłając Nikoli rozczarowane spojrzenie. Następnie bez słowa obróciła się na pięcie i wymijając wybrankę Księżyca, wyszła z Wielkiego Domu, trzaskając drzwiami.
 Dawna władczyni Arendell nawet nie zauważyła, kiedy jej ubrania zmieniły się w lodową suknię. Złapała delikatnie za spódnicę i skłoniła się im. Przez chwilę trwała w takiej pozycji, niepewna czy wolno jej na nich spojrzeć, jednak potem wyprostowała się. Czuła na sobie badawczy wzrok bogini mądrości.
 - Co robisz w naszym świecie, duchu? - spytał Zeus
 - Nie znalazłam się tu celowo, nie wiedziałam, że te drzwi tu prowadzą - oznajmiła dziewczyna, dumna z siebie, iż głos jej nie zadrżał - Chciałam tylko znaleźć się tak daleko, jak tylko się da od miejsca, z którego pochodzę
 - Miewaliśmy wizyty już takich jak ty, ale żadne z nich nie było na tyle nieroztropne, by podnosić rękę na nasze dzieci - odezwała się Atena.
 - Nie przybyłam tutaj, by walczyć - powiedziała Frozenchild. Dłonie zaczynały się jej powoli trząść, dlatego przycisnęła je do serca - Zazwyczaj to kontroluję, ale wtedy, na granicy śmierci, straciłam panowanie nad mocą...
 - Jesteś zagrożeniem - stwierdziła bogini mądrości - Trzeba cię usunąć - z twarzy centaura na te słowa odpłynęła cała krew. Podszedł do Elsy
 - Ateno z całym szacunkiem, ale obiecałem twojej córce... - więcej nie zdołał powiedzieć. Sylwetka kobiety zaczęła rosnąć i promieniować energią, będącą w stanie spalić setki potworów, gdyby znalazły się za blisko.
 Pierwsze uderzenie tej moc powaliło Chejrona i Nikolę na ziemię. Strażniczka skuliła się, czując, jak skóra zaczyna ją palić. Ale potem nagle przyszła ulga. Frozenchild nieśmiało uchyliła oczy. Atena dalej promieniała niczym supernowa, jej sylwetka miała kilka metrów, jednak na platynowowłosą już to nie działało. Jakby się uodporniła na ten ogrom energii.
 Nagle koło siebie usłyszała przepełniony cierpieniem jęk. Odwróciła głowę w stronę odgłosu i zamarła. Wicedyrektor Obozu leżał na podłodze, drżąc. Jego skóra miała dziwny, nienaturalny jaskrawo czerwony kolor. Gdzieniegdzie zaczynały już tworzyć się krwawiące rany.
 Energia, którą uwalniała bogini, powoli go spalała.
 Strażniczka pod wpływem impulsu złapała go za rękę. Nie była pewna co chciała zrobić - podnieść go na duchu, wesprzeć? - ale wiedziała co potem się stało. Ciało centaura pokryło... coś. Jakby lód, ale płynny, oblepiający dokładnie ciało i poruszający się z nim. Chejron nadal był obolały - co do tego nie miała wątpliwości, jednak już był bezpieczny.
 Człowiek, a raczej półczłowiek, który stanął w jej obronie. Szczerze mówiąc, ona sama nigdy by go o to nie podejrzewała. Przecież już jak pierwszy raz się spotkali, dziwnie na nią spoglądał. Wiedział już wtedy, że coś jest nie tak. A jednak teraz usiłował powstrzymać boginię i mimo że to nic nie dało, Elsa była mu naprawdę wdzięczna.
 Rany mężczyzny powoli zaczęły się zamykać. Oszołomiony mężczyzna uniósł wzrok, spoglądając w twarz Frozenchild ze zdumieniem. Dziewczyna posłała mu delikatny, zmęczony uśmiech.
 Nikola nie wiedziała ile czasu minęło, zanim to wszystko się skończyło. Pamiętała tylko szok bogini, kiedy wstała z podłogi bez nawet najmniejszego znaku, że ją to ruszyła. Nawet włosy się jej nie rozsypały. Tylko ten płynny lód, który ją pokrywał, był jedyną widzialną zmianą.
 No i może większa pewność siebie w jej postawie. Stała wyprostowana, z godnością, ale nie przesadną. Prezentowała się tak, jak powinna wyglądać królowa w odwiedzinach na obcym dworze. Tak jak ją uczono w Arendell. Ta wczorajsza walka i ten lód, przypomniały jej dlaczego nie powinna się ich bać. Przecież nie mogli jej zabić. Cokolwiek by nie wymyślili, jej moc jest w stanie temu zapobiec i ją ocalić.
 - Bogowie - skłoniła się z szacunkiem - Nie przybyłam tu walczyć. Chciałabym raczej zawrzeć z wami rozejm - Atena przyjrzała się jej uważnie - Jestem dla was zagrożeniem, to prawda. Ale mogę przysiąc na moją moc, iż nie będę usiłowała was obalić, jeśli wy przysięgniecie na Styks, że nie będziecie mnie atakować. W ten sposób obie strony będą zadowolone - Elsa rozłożyła lekko ręce, obracając dłonie wewnętrzną stroną do góry.
 - Chcesz pozostać wśród naszych dzieci - bardziej stwierdziła niż zapytała bogini mądrości
 - Zaiste, pani. To herosi ocalili mnie od szaleństwa, pomogli mi, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Mam wśród nich przyjaciół. Czy to dziwne, że chcę z nimi zostać?
 - Mnie taki układ satysfakcjonuje - stwierdził Zeus, gładząc dłonią swoją brodę - W imieniu wszystkich bogów przyrzekam na Styks, iż nie będziemy atakować ciebie... - popatrzył na nią pytająco
 - Elsa Frozenchild - powiedziała szybko Strażniczka
 - ... Elso Frozenchild, o ile ty nie zrobisz tego pierwsza.
 - Ja, Elsa Frozenchild, przysięgam na moją moc, że nie zaatakuję was, bogów, o ile wy nie zrobicie tego pierwsi
***
 Nieśmiertelni nie musieli jeść, pić czy spać. Byli niczym zamrożeni w czasie.
 Jednak ich wygląd mógł się zmieniać w niewielkim zakresie. Mogli też się zmęczyć, mogli potrzebować odpoczynku.
 Jack był tego dobrym przykładem. Przez ostatnie pół roku nie miał nic w ustach, a nawet jak już Strażnicy zmusili go, by coś przełknął, wymiotował. Po prostu nie potrafił nic zjeść. Nawet nie pił. Policzki miał zapadnięte, wszystkie kości w jego ciele rysowały się pod skórą wystarczająco, żeby je zobaczyć. Oczy już dawno straciły swój blask. Był zaledwie cieniem siebie samego.
 Leżał skulony na pokrytej warstwą śniegu podłodze. Dłonie miał tak mocno zaciśnięte na drewnianym kiju, że kostki mu zbielały, a skóra opinała jeszcze mocniej każdy staw i kość. Trzymał się jej, jakby to była ostatnia jego nadzieja, jakby to byłą ostatnia deska jego ratunku.
 Leżał tak, będąc zbyt otępiałym by się poruszać, zbyt zmęczonym, żeby cokolwiek zrobić. Nie spał, nie był nieprzytomny, ale jednocześnie nie myślał o niczym. Jego niemal martwe oczy wpatrywały się w lodowy posąg, u którego stóp leżał.
 Figura przedstawiała dziewczynę o smukłej sylwetce ze szczupłą talią i niewielkimi krągłościami. Ubrana była w suknię z błyszczącym gorsetem oraz rozcięciem z boku, mniej więcej od kolana w dół. Ręce miała opuszczone luźno po bokach. Włosy splecione w luźny warkocz, zarzucony na ramię, przetykany śnieżynkami.
 Jej twarz była jakby zamyślona. Delikatny uśmiech igrał na jej wąskich wargach, a odrobinkę zmrużone oczy patrzyły przed siebie z radością. Z wiarą. Z ufnością.
 Dokładnie tak jak ją zapamiętał.
 Tyle mu zostało po miłości jego życia. Lodowy posąg o jej twarzy, o jej oczach i uśmiechu i ta pustka w sercu, której nic nie potrafiło zapełnić, i ten ból, którego nic nie mogło powstrzymać.
 Był na tym świecie. Żył. Ale nic więcej. Nie miał już w sobie tej dawnej radości. Zniknęła wraz z Nią. Kiedy już zrozumiał, że jej nie znajdzie, kiedy po czterech miesiącach odkąd została wyciągnięta z pozytywki i trzech odkąd uciekła od Wiktorii, nie trafił na żaden jej ślad, poddał się. Po prostu zamknął się w jej pokoju, ignorując wszystko wokół. Stworzył tylko figurę, żeby złagodzić ten ból. Jednak odniósł całkowicie odwrotny efekt. Statua przypominała mu, że jej nie ma. Że nie wróci. Że ją stracił.
 Zaczęło mu się robić ciemno przed oczami, ale nie bał się. Jako duch nie mógł spać, więc z ulgą witał każdą utratę przytomności. Żeby chociaż na chwilę wyrwać się z tego świata i uciec od bólu i pustki, której nic nie mogło zapełnić.
 Jednak tym razem coś było inaczej.
 Tym razem w tej ciemności pojawiło się światełko.

wtorek, 25 października 2016

Rozdział 27 - Pogrzebem?

 Elsa otworzyła powoli oczy. Czuła się, jakby spała przez wieki. Nie wiedzieć czemu była w obozowych ubraniach, a nie swojej sukni. Czyżby to wszystko było snem?
 Strażniczka spróbowała usiąść, ale coś ją przed tym powstrzymało. Jakiś dziwny, luźny materiał wbił się jej w twarz, zmuszając do opadnięcia z powrotem na łóżko. Dziewczyna zrozumiała, że nie może się zbytnio poruszać. Czyżby wiedzieli, iż była w transie i dla swojego bezpieczeństwa ją unieruchomili?
 Nikola naparła rękami na metal, chcąc się uwolnić, ale nic to nie dało. A musiała stąd odejść. Tylko w ten sposób mogła zapewnić bezpieczeństwo ludziom, którzy ją ukryli. Mogła ochronić ich przed sobą i jej własną mocą.
 Z cichym westchnieniem zaczęła pokrywać więzy lodem. Już miała je strzaskać, kiedy nagle trafiła ręką w jakiś haczyk, który się odczepił i materiał opadł, uwalniając ją.
 Frozenchild usiadła na łóżku, rozglądając się. Była w szpitaliku. Na krześle obok niej siedziała, a właściwie spała Anka. Wyglądała jakby przepłakała dobre kilka godzin. Zaś łóżko obok leżała... Kayla.
 Córka Apolla nie wyglądała zbyt dobrze. Kilka kosmyków z jej rudych włosów było białych jak śnieg. Dziewczyna kuliła się na łóżku, przykryta kilkoma kocami. Jej usta drżały delikatnie.
 Elsa wstała i podeszła do niej. Kiedy tak na nią patrzyła, czuła się winna. Może i ta heroska usiłowała ją zabić, jednak i tak nie potrafiła odegnać tego uczucia. Chociaż ona, Annabeth i Leo wydawali się być tylko marionetkami w czyichś rękach...
 Na stoliku obok łóżka stała szklanka, wypełniona zapewne nektarem. A koło niej leżała karteczka. Nikola podniosła ją i przeczytała.
 "Przyczyna stanu nieznana. Szklanka nektaru co 3h"
 
Strażniczka się wzdrygnęła. "Przyczyna stanu nieznana". Cóż, sama przyczyna raczej znana, raczej problem z wyleczeniem tego. Była pewna, że nawet ich boski pokarm nie potrafi tego wyleczyć. Tylko prawdziwa miłość może rozpuścić lód w sercu...
 Albo ona. W końcu to jej magia, prawda? A to oznacza, iż ona musi móc cofnąć to zaklęcie. Może uleczyć ją i wtedy nie zostawi za sobą trupa po ucieczce. Nigdy nie chciała nikogo zranić... Samej Kayli nie znała zbyt dobrze, jedynie z widzenia, jednak była ona przyrodnią siostrą Lisabelli, dziewczyny, która ją uratowała i opatrzyła.
 Frozenchild nie wiedziała za bardzo jak jej pomóc. Z lekkim wahaniem położyła dłoń na policzku córki Apolla, tak jak lata temu Baltazar położył rękę na czole Anny. Nagle na ciele heroski pojawiła się czerwona siateczka. Wilk dopiero po chwili się zorientowała, że to jej lodowa magia, która płynęła w żyłach półbogini, odpowiada na wezwanie pierwotnej właścicielki. Moc nie była kompatybilna z tutejszym światem i jego mieszkańcami, dlatego pewnie obozowiczka nie stała się jeszcze rzeźbą z lodu, i chciała do niej wrócić.
 Elsa zawsze uważała, że jej magia jest częściowo odrębną istotą, że ma własną świadomość. Teraz miała na to kolejne potwierdzenie. Niemal czuła jej radość, kiedy odebrała ją z powrotem, uleczając heroskę.
 - Ni-nikola? - za Strażniczką rozległ się cichy szept. Odwróciła się zaskoczona i ujrzała Ankę, która się obudziła. Polka z szokiem wymalowanym na twarzy powoli wstawała z krzesła. Kąciki jej rozchylonych ust z wolna się uniosły - Nikola - Samula wskoczyła na łóżko, które je rozdzielało - Nikola! - pisnęła radośnie. Jedna z jej nóg zaplątała się w metalowy materiał. Przed upadkiem na podłogę uratowała ją tylko Elsa. Heroska przyciągnęła ją do siebie i zamknęła w żelaznym uścisku - Bogowie, Nikola, ty żyjesz! - Polka rozpłakała się ze szczęścia
 - Hej, spokojnie - Frozenchild poklepała ją delikatnie po plecach - No już... myślałam, że wiecie, że żyję...
 - Spokojnie?! Kobieto, widziałam jak spadasz z klifu, a potem wykrwawiasz się na moich rękach i mam być spokojna?! - Samula puściła Strażniczkę i usiadła na łóżku - I niby skąd mieliśmy wiedzieć?! Kobieto, zmartwychwstałaś na kilka godzin przed swoim pogrzebem!
 - Pogrzebem? - zdziwiła się Wilk - To po co był ten metal, jeśli nie po to, by nie powstrzymać?
 - Powstrzymać? - córka Ateny uniosła brew - Kola, to całun pogrzebowy! W Obozie mamy tradycję, że zawijamy ciała zmarłych w całuny i spalamy. Te zwykle robi rodzeństwo zmarłego, bądź w przypadku nieuznanych Jedenastka lub ich przyjaciele. Ten zrobił Leo. Mnie niestety po ataku histerii nafaszerowali lekami i obudziłam się kilka godzin temu.
 - Leo? - spytała cicho Elsa. Polka skrzywiła się lekko
 - Ma straszne wyrzuty sumienia po tym co się stało - westchnęła - A przecież to nie jego wina! To wszystko przez moją matkę, która postanowiła wyeliminować zagrożenie ergo ciebie - Samula zamachała rękami, usiłując wyrazić gestami, jak bardzo ją to wścieka
 - Szkoda, że się jej nie udało... - mruknęła Strażniczka. Jednak heroska dosłyszała te słowa i zachłysnęła się powietrzem
 - Że co?! - zawołała oburzona - Pozwól, że zapytam wprost: czy ty do cholery chcesz zginąć?!
 - Ania, zrozum, że tak by było lepiej dla wszystkich... - córa zimy nie wiedziała jak jej to wytłumaczyć, żeby zrozumiała - Jestem zagrożeniem...
 - Nie. Koniec. Stop. Koniec - wcięła się jej w słowo Samula - Żadnego umierania czy uciekania. Nawet sobie nie myśl, że zwiejesz. Pójdę za tobą, będę cię szukać i najpewniej zeżrą mnie jakieś potwory po drodze i to będzie twoja wina! Chcesz mnie mieć na sumieniu?! - obozowiczka zaczęła się awanturować
 - Ania, ale...
 - Żadnych "ale"! - uciszyła ją córka Ateny - Pójdziemy do Chejrona i to on zadecyduje co zrobić.
 - Anka, ja muszę zniknąć! - krzyknęła Strażniczka - Wasi bogowie mnie szukają, a przy kolejnym napadzie furii mogę tym razem kogoś zabić. Omal nie zabiłam ich, pamiętasz?! Wbiłam Kayli lodowy grot w serce. Gdyby nie fakt, że teraz to cofnęłam, zamarzłaby na śmierć! A Leo? Dusiłam go! Jego też chciałam zmienić w lodowy posąg! Jestem niebezpieczna i temu nie zaprzeczysz!
 Samula popatrzyła na nią ze skrzywioną miną. Nie potrafiła podważyć jej słów, mimo swoich najszczerszych chęci.
 - A my, herosi, niby nie? Mamy gostka, który potrafi wezwać armię zombie, facia który jak się wkurza to wysadza kanalizacje i może spowodować sztormy oraz trzęsienia ziemi, mamy bandę dzieciaków, które są w stanie podbić stan albo i całe państwo, gdyby tylko je odpowiednio pokierować, gości od Hefajstosa, którym jak dasz puszkę i gumę do żucia to zrobią ci z tego miotacz ognia... - wyliczała na palcach - Tu każdy jest niebezpieczny. Ale my, tak jak i ty, nie chcemy być źli, dlatego tacy nie jesteśmy. Jesteś taka jak my, zrozum to

~*~
Tak jak obiecałam, jeden komentarz i rozdział praktycznie od ręki ^^
Przepraszam, że tak to wymuszam, ale serio tracę motywację, kiedy nie widzę żadnego odzewu :/
Kolejny rozdział jutro, bo mam go już napisanego ;)

sobota, 22 października 2016

Is anyone here?

Tytuł mówi wszystko. Czy jest tu kto?
 Napisałam już dwa rozdziały, ale czy jest sens je publikować? Tu już nie ma nikogo...
  A jeśli nawet jest, to nie pozostawia po sobie nic.
   Jeden komentarz. Czy o tak dużo proszę? Jeśli ktokolwiek jeszcze tu jest, niech wstawi jakiś komentarz. Żebym wiedziała, że jest po co tu publikować cokolwiek.
    Do tego czasu nie ukaże się żaden rozdział, ale będę je pisać dalej. Tylko nic nie opublikuję, jeśli nie będzie tu nikogo.
     Bo po co mam zajmować miejsce, skoro nikogo to nie interesuje?

niedziela, 9 października 2016

Rozdział 26 - Czy Nikola by nam wybaczyła?

 Anka niemal czuła, jak wszelki ruch na klifie zamiera. Nikt nie uderzał o lód, nikt nie krzyczał; nastała śmiertelna cisza.
 - Proszę... - wyszeptała ledwo słyszalnie Polka. Kilka łez, które czaiło się w kącika jej oczu, znalazło ujście i spłynęło po jej policzkach.
 W oczach Elsy pojawił się dziwny błysk. Strażniczka przeniosła powoli wzrok na syna Hefajstosa, którego wciąż trzymała w górze.
 Potem kilka rzeczy stało się jednocześnie. Skrzydła Frozenchild rozpadły się na pojedyncze pióra, jej suknia, włosy i tęczówki zmieniły kolor na błękit i blond. Przerażona Strażniczka puściła Valdeza, odskakując. Chłopak upadł ciężko na trawę, charcząc i dławiąc się powietrzem. Elsa odwróciła się do Anki, przyciskając dłonie do serca; miała wzrok zaszczutego zwierzęcia.
 Herosi jakby wyczuwając jej słabość, zdołali przebić się przez ścianę lodu. Nikola krzyknęła ze strachu. Pobiegła, potykając się o własne nogi w stronę krawędzi klifu; trawa pod jej butami z kryształu pokrywała się śniegiem i szronem.
 Samula nie była pewna co dokładnie stało się później. Pamiętała świst, wrzask, a potem Wilk spadającą, a właściwie sturliwującą* się z klifu po lodowej zjeżdżalni. Zostawiała za sobą ścieżkę rozmazanej krwi.
 - Nikola! - krzyknęła po raz kolejny tego dnia Polka. Wskoczyła na lód, zjeżdżając z takim rozpędem, że omal nie ześlizgnęła się do morza.
 Strażniczka leżała na małej patforemce zamarzniętej wody, w z wolna powiększającej się kałuży szkarłatu. Obok niej był nóż, który widocznie wysunął się z jej rany, kiedy się turlała.
 Anka zadrżała od zimna, które promieniało od lodu i przewróciła Elsę na brzuch, żeby zobaczyć co się stało. Niemal cały tył jej sukni był w krwi, która sączyła się z głębokiego dźgnięcia w jej plecach. Ktoś musiał rzucić w nią sztyletem, kiedy usiłowała uciec. Samula poczuła jak robi się jej gorąco. Nie była medykiem - jej zdolności w tym zakresie nie były zbyt duże, znała zaledwie podstawy pierwszej pomocy.
 Jedną ręką zaczęła uciskać ranę. Gdzieś czytała, że to właśnie należało robić w przypadku krwotoków. Zaś drugą zaczęła szukać pulsu na szyi Strażniczki. Ręce trzęsły się jej tak bardzo, że potrzebowała dobrej minuty, żeby znaleźć odpowiednie miejsce. Nie pamiętała ile powinno być uderzeń na minutę, czy nawet ile czasu to sprawdzała, ale wiedziała jedno - serce Frozenchild zwalniało.
 A to oznaczało jedno - dziewczyna umierała.
 - Trzymaj się - jęknęła Polka - Nie umieraj, zaraz coś wymyślę... - powieki Wilk uniosły się minimalnie.
 - A... nia? - wyszeptała córa zimy z trudem. Chwilę później jej ciało zwiotczało.
 - Nikola! Nikola! - wołała ją przerażona heroska - Nikola, obudź się! Nikola... - głos się jej załamał.  Puls Strażniczki już zanikł. Niby mogła zacząć ją resuscytować, ale jaki był tego sens, skoro Frozenchild straciła już za dużo krwi? Było już za późno na pomoc.
 Anka wtuliła twarz w plecy Elsy, szlochając i wyklinając bogów i Mojry. Jak mogli być tak okrutni i kazać patrzeć jej na śmierć przyjaciółki dwukrotnie tego samego dnia? Nie obchodziło ją nawet to, że Olimpijczycy mogli się odegrać na niej za te zniewagi. W sumie nie miałaby im za złe, gdyby ją za to zabili na miejscu. Patrzenie jak ktoś umiera, dwa razy, i dodatkowo świadomość, że się tą osobę zawiodło... to był o wiele gorsze.
 Nie pamiętała, co się działo później. Widziała znajome twarze, słyszała głosy, które o coś pytały, czuła dłonie, które ostrożnie jej dotykały, rozginały jej palce, zaciśnięte na ręku Nikoli... Rozpoznała tylko Lisabelle, która nie będąc w stanie zmusić jej do połknięcia tabletek, wbiła jej w ramię igłę z jakimś środkiem.
 Potem była tylko ciemność.
***
 Blondynka nie spała zbyt długo. Zaledwie dwie czy trzy godziny. Kiedy się obudziła, zobaczyła Valdeza, który stał nad łóżkiem, na którym leżała martwa Nikola. Majstrował coś przy czymś metalowym, bo Polka słyszała ciche brzęczenie.
 - Co robisz? - spytała zachrypniętym od krzyków i płaczu głosem. Leo odwrócił się gwałtownie, jakby myślał, że był tu sam. Odwrócił się do Samuli.
 - Hej, Loca - mruknął przygaszony. To już samo w sobie było dziwne, bo był najbardziej rozrywkową i pełną energii osobą w całym Obozie - Zrobiłem całun dla niej. Jutro rano będzie jej pogrzeb.
 Do oczu Polki napłynęły łzy. Pogrzeb... to brzmiało tak ostatecznie. Wiedziała, że jej przyjaciółka jest martwa, ale to... to dopiero uświadomiło jej, iż nigdy z nią nie porozmawia. Że to koniec. Pożegnanie na zawsze.
 Blondynka powoli usiadła, a potem wstała. Otępiała podeszła do łóżka, gdzie leżała Frozenchild. Była otulona cieniutkim materiałem, utkanym z metalowych nitek w zimowe wzory. Syn Hefajstosa wcześniej majstrował przy zapięciu, żeby całun się trzymał.
 Anka słyszała o tradycji Obozu Herosów, jaką było spalanie zmarłych. Podobno po wojnie z Gają płonęło wiele ciał. Wcześniej jednak nie wyobrażała sobie, co musieli czuć bliscy zmarłych, ich znajomi.
 Ale na swoje nieszczęście tego ranka się dowie. Bo tym razem w ogniu stanie jej przyjaciółka.
 - Loca, jak myślisz... czy Nikola by nam wybaczyła? - spytał cicho Valdez - Mi, Kayli i Ann?
 - Nikola była dobrą osobą - powiedziała pustym głosem córka Ateny - Na pewno by wam wybaczyła. Ale to nie wy ją zabiliście. To żaden heros. Bogowie chcieli jej śmierci
 - Ale dlaczego? Przecież nikomu nic wcześniej nie zrobiła...
 - Nie była taka jak my... - wyszeptała Samula - Bogowie bali się jej. Uważali ją za zagrożenie. A oni zagrożenia eliminują...

----------
* - nie wiem czy to jest dobrze napisane, ale chodzi o to, że się sturlała. Polska język trudna język :<

sobota, 8 października 2016

Rozdział 25 - O, herosi...

 Nienawiść wypisana na twarzy Nikoli przerażała herosów. Ta niepozorna dziewczynka nagle okazała się kimś silnym. Kimś silniejszym niż oni wszyscy razem wzięci. Moc promieniała od niej mocniej niż od któregokolwiek boga, jakiego kiedykolwiek spotkali.
 Nagle Strażniczka złożyła skrzydła, nurkując w dół. Wylądowała na jednym kolanie, całą siłę upadku wkładając w uderzenie pięścią w ziemię. Grunt zatrząsł się i nagle pomiędzy ową trójką herosów, a pozostałymi wyrosła ogromna ściana lodu.
 - Każdy, kto podnosi rękę na Królową Śniegu, by ją zabić, ponosi karę - po całym klifie, a może i nawet Obozie rozniósł się władczy, lecz przesiąknięty nutką gniewu głos Elsy
 Obozowicze jakby wybudzili się z jakiegoś transu. Spanikowani rozbiegli się, część, z Chejronem na czele, usiłowała rozbić tarczę, niektórzy biegli po broń, a jeszcze inni po prostu uciekali.
 Ale Frozenchild miała to gdzieś. Nienawidziła, kiedy ktoś usiłował ją zabić i to na dodatek już kolejny raz. I tym razem pozwoliła się ponieść gniewowi i postanowiła się za to odegrać. Nie musi być ofiarą przez wieki.
 W końcu ma tę moc.
 Anka na ten widok cofnęła się o kilka kroków, zszokowana. To nie była Nikola, którą znała. To była jakaś jej mroczna wersja. Czy to był powód, dla którego uciekała? Ten potwór w jej wnętrzu?
 Elsa wstała, wyprostowała się z godnością, odgarniając z twarzy kosmyk jaśniutko czerwonych włosów. Uniosła dumnie podbródek i ze skrzydłami złożonymi na plecach podeszła do lodowego bloku, w którym wciąż tkwiła strzała. Strażniczka przesunęła palcem po drzewcu, pokrywając go warstwą lodu i szronu.
 - O, herosi... nie wiecie kiedy przerwać zabawę. Pozwólcie, że dokończę ją za was - uśmiechnęła się, ale nie wyglądało to przyjemnie, raczej strasznie. Nagle uniosła dłoń z rozcapierzonymi palcami i gwałtownie zacisnęła ją. Strzała roztrzaskała się na miliony kawałeczków. Frozenchild zachichotała, zasłaniając dłonią usta. W jej ręku pojawiła się kopia owego przedmiotu, ale zrobiona z lodu barwy krwi - Kto strzałami wojuje, od strzał ginie
 Strażniczka ze śmiechem machnęła dłonią, posyłając grot w stronę Kayli. Lód, który utrzymywał nogi półbogini w jednym miejscu, zniknął nagle, ale dziewczyna i tak nie zdołała uchylić się przed ciosem. Strzała trafiła ją prosto w serce, jednak zamiast wbić się w jej pierś, wniknęła w nią, z błyskiem krwawego światła. Rudowłosa otworzyła usta jak do krzyku, chwytając się za miejsce, w które oberwała. Upadła na ziemię, zwijając się w kulkę i drżąc.
 Elsa podeszła do niej z uśmiechem.
 - Och, biedna heroska, czyżby było ci zimno? - zaśmiała się, spoglądając na nią z góry. Nagle uniosła rękę, na której zatrzymała się kula ognia i jednym ruchem nadgarstka ją zgasiła - Oj, synu Hefajstosa, naprawdę myślałeś, że twój ogień może mnie skrzywdzić? - spojrzała na uwięzionego Valdeza z politowaniem. Ni z tego ni z owego klasnęła w dłonie - Zagrajmy w grę! Uwielbiam się bawić! - zanuciła, tanecznym krokiem oddalając się od córki Apolla i stając naprzeciw Annabeth i Leo - Ja was wypuszczę, a wy zapewnicie mi rozrywkę! - roześmiała się, klaszcząc w podekscytowanie jak małe dziecko - Tylko coś lepszego niż ten numer z mieczem i ogniem, to jest słabe - dodała i machnięciem ręki uwolniła dwójkę półbogów.
 Anka z przerażeniem przypatrywała się poczynaniom dziewczyny, która niegdyś była jej przyjaciółką. Miała wątpliwości, czy to w ogóle jest ta sama osoba. Przecież Nikola taka nie była! Ona nie skrzywdziłaby nikogo!
 Polka wbiła się w tłum, który usiłował rozbić ścianę i wyciągnęła z niego Travisa.
 - Anka, co ty wyrabiasz?! Trzeba im pomóc! Ona ich zabije! - krzyknął na nią syn Hermesa
 - Ściągnij Connora i spotkamy się przy krawędzi klifu. Mam pomysł jak to skończyć - stwierdziła z mocą blondynka. Chłopak nie miał innego wyjścia, tylko pobiec po brata.
 Samula podbiegła do końca ściany, z rozpędu omal nie spadając. Przejechała dłonią po lodzie, w myślach szacując, czy jej plan w ogóle ma jakieś szanse powodzenia. Zamarznięta woda wybiegała trochę za krawędź klifu, więc przekroczenie jej tak po prostu nie było możliwe. Dodatkowo jej powierzchnia była idealnie gładka i nie dająca się zarysować, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę.
 Dlatego właśnie Polka potrzebowała pomocy bliźniaków od Hermesa. Sama w żaden sposób nie dałaby rady się tam dostać, zaś z pomocą miała jakieś szanse.
 Jej rozmyślania przerwało przybycie dwójki chłopaków.
 - Co wymyśliłaś? - zapytał bez wstępów Connor. Nie znał tej blondynki jakoś świetnie, ale byli przez kilka miesięcy w jednym domku, więc zdążył się zorientować, że jej pomysły albo były niemożliwie głupie, albo bardzo dobre, mimo swej prostoty.
 - Będziecie czymś w rodzaj obciążnika. Ja będę trzymać się jednego z was, drugi będzie nas ubezpieczał, a przeskoczę na drugą stronę ściany - stwierdziła dziewczyna, przygładzając sterczące włosy w nerwowym odruchu. Palce jej drugiej dłoni powędrowały do zawieszki łańcuszka, który miała schowany pod bluzką. Do jej jedynej nadziei przemówienia Wilk do rozumu.
 - Jak ty masz zamiar tam doskoczyć? - zdziwił się Travis.
 - Zobaczycie - warknęła nieco przestraszona i zestresowana Polka - Nie mamy czasu! Connor, trzymaj Travis, byle mocno. Stoicie tu - zakomenderowała, ustawiając ich w odpowiednich miejscach. Złapała tego, który stał bliżej krawędzi za nadgarstek - Waszym zadaniem jest nie spaść, jasne?
 Chłopcy skinęli głowami. Anka nie przedłużając już cofnęła się i ustawiła tak, że w linii prostej miała przed sobą morze przed lodem. Odetchnęła głęboko, skupiając się. Wystarczyłby jeden zły krok albo, żeby hermesiątka poleciały za bardzo do przodu i spadłaby na ostre kamienie w dole. Pobiegła na przód, wybijając się w górę w ostatniej chwili. Wzięła nieco zbyt duży rozbieg, co boleśnie odczuła, kiedy jej wewnętrzna strona łokcia spotkała się z krawędzią lodu, sprawiając, że dziewczyna niekontrolowanie puściła rękę Travisa. Na swoje szczęście udało się jej dolecieć na drugą stronę. Stęknęła z bólu, podnosząc się z trawy. Nie była przygotowana na tak mocny upadek i nieco źle wylądowała.
 Polka potrząsnęła głową i szybko spojrzała co się dzieje. To co zobaczyła, wstrząsnęło nią do głębi.
 Annabeth była uwięziona po samą szyję w lodzie, Kayla kuliła się na trawie, zmarznięta, zaś Leo... jego nogi dyndały kilka centymetrów nad ziemią, ale dziewczyna nie do końca rozumiała dlaczego, bo Elsa zasłaniała jej widok. Dopiero kiedy Valdez kolejny raz rzucił się w bok, Samula zobaczyła co się działo.
 Frozenchild trzymała go za gardło, a dłoń, którą to robiła była pokryta lodem. Od jej palców po szyi syna Hefajstosa rozchodził się szron, zaś sam chłopak zaciskał coraz słabiej tlące się ręce na jej nadgarstku, usiłując się uwolnić.
 - Nikola! - krzyknęła przerażona Anka. Strażniczka niemal z warknięciem zwróciła ku niej rozwścieczone oczy. Córka Ateny prawie czuła, jak krew jej zamarza od tego spojrzenia.
 Polka nie potrafiła wydać z siebie głosu, dlatego wyciągnęła naszyjnik spod bluzki, wyciągając lekko dłoń z zawieszką w stronę Elsy.
 - Kazałaś mi to wyrzucić, pamiętasz? - wyszeptała, ale jej poprzedni krzyk, sprawił, że wszyscy zamilkli a zaskoczenia, więc dawna królowa Arendell bez trudu to usłyszała - Nikola, proszę... - głos się jej załamał

~*~
Jest tu kto? Jeśli ktoś tu jest, to niech zostawi jakiś znak w komentarzu, bo nie wiem czy dalej to tu publikować....

niedziela, 2 października 2016

Rozdział 24 - NIE!

 - NIKOLA!!! - krzyczała zapłakana Anka, wciąż klęcząc nad przepaścią. Wbijała paznokcie w krawędź klifu z całej siły i uparcie wpatrywała się w ostre skały poniżej. Nadal miała nadzieję, że to jeden wielki żart i jej przyjaciółka zaraz się pokaże i będą się śmiały...
 Ale wiedziała, że to stało się naprawdę. W końcu Wilk była inna niż wszyscy i na dodatek bogowie uważali ją za zagrożenie, więc niemożliwe było ukrywanie tego faktu w nieskończoność. Chociaż dalej nie potrafiła zrozumieć, co się stało z Nikolą, kiedy padło na nią światło tego drugiego księżyca, który się pojawił znikąd na niebie.
 "Włosy nie mogą być ani platynowe, ani ciemnobrązowe, a oczy niebieskie czy złote"
 To zdarzenie nadawało więcej sensu tym słowom. Ciemnobrązowe włosy i złote oczy, to był wygląd, który prezentowała na początku. A platynowa fryzura i niebieskie tęczówki, to to czym się stała, kiedy padło na nią to światło.
 To był zapewne jej prawdziwy wygląd. W końcu kiedy zorientowała się, co się dzieje, załamała się.
 Anka widziała przerażenie w jej oczach. Nieme błaganie o pomoc, na które nikt, włącznie z jej przyjaciółką, nie odpowiedział.
 Samula nie miała pojęcia kim Nikola była w przeszłości. Nie wiedziała co ta robiła, czy z kim się zadawała. Ale widziała cały ten żal i ból, który dziewczyna tak desperacko starała się ukryć. Jeśli Wilk zrobiła coś złego, z pewnością tego żałowała.
 I na pewno nie zasłużyła na taki los.
 Gdzieś z tyłu rozległ się chrzęst rozbijanego lodu; to Chejron uwolnił Kaylę z zimnych kajdan. Rudowłosa z ulgą roztarła zmarznięte dłonie, wymieniając zszokowane i nieco przestraszone spojrzenia z Valdezem i Annabeth. Byli wstrząśnięci tym co przed chwilą zostało uczynione ich rękami.
 Kimkolwiek nie była ta dziewczyna, oni ją zabili. Zabili. Ona nie żyje. Mieli na rękach jej krew.
 Najgorsze dla córki Apolla było to, że pamiętała to. Aż zbyt dobrze. Każdą sekundę, każde przerażone spojrzenie, które rzuciła im Nikola. Dosłownie każde. Nie miała pojęcia jak to się stało, ale wtedy widziała wszystko także oczami Annabeth i Valdeza.
 Dodatkowo Anka sprawiała, że owa trójka czuła się jeszcze gorzej. Blondynka klęczała na krawędzi klifu, obejmując się ramionami i wciąż krzyczała, błagając swoją przyjaciółkę, by wróciła. Inni obawiali się do niej podejść, widząc ogrom jej bólu i smutku.
 Dopiero kiedy zgięła się wpół, wbijając paznokcie w ciało tak mocno, że po skórze zaczęły spływać jej pojedyncze kropelki krwi, Lisabelle zdołała wykrzesać z siebie wystarczająco siły i podejść do niej. Córka Apolla pogłaskała ją lekko po plecach.
 - Ona nie jest martwa - załkała Anka - Nie może. Nie może być martwa!
 - Ania...
 - NIE! - wrzasnęła Polka, ale głos się jej załamał i przeszedł z powrotem w szloch - Ona nie jest taka jak my, może, może wcale tam nie spadła, może się uratowała, może wciąż żyje, może nic jej nie jest...
- Aniu, spójrz tam w dół - powiedziała na tyle spokojnym głosem, na ile ją było stać, Lisa. Blondynka pociągnęła nosem i przetarła oczy, po czym po krótkiej chwili wahania wykonała jej polecenie - Widzisz te skały? - córka Ateny pokiwała powoli głową - Wiesz czym grozi spadnięcie na nie z takiej wysokości?
 - Ale Nikola... - oczy Polki znowu zaszły łzami
 - Nikt nie jest w stanie tego przeżyć - w głosie Belle było słychać wielki smutek.
 Twarz Samuli wykrzywiła się, kiedy ta walczyła z łzami. Ale w końcu się poddała, zwijając się w kulkę na ziemi, tuż obok krawędzi klifu. Lisabelle z niepokojem spojrzała na wodę rozbryzgującą się na ostrych kamieniach u jego podnóża. Bała się, że załamana Polka przez przypadek albo i rozmyślnie spadnie na nie. Nigdy nie wiadomo co jej strzeli do głowy.
 - Ania, może odsunęłabyś się od krawędzi, proszę? - zapytała nieco zaniepokojonym tonem.
 Córka Ateny podniosła się na rękach, wciąż szlochając. Kolejny raz spojrzała na spienione morze, pociągając nosem. Tak bardzo chciała zobaczyć coś, co potwierdziłoby, iż Nikola żyje. Albo chociaż, że jest martwa! Cokolwiek!
 Nagle coś szkarłatnego mignęło się jej pomiędzy grzbietami spienionych fal. Blondynka wychyliła się gwałtownie do przodu, tracąc równowagę. W ostatniej chwili od spadnięcia uratowała ją spanikowana Lisabella, która chwyciła ją za rękę.
 - Anka, co ty robisz?! Oszalałaś?! - pisnęła przerażona córka Apolla - Tak ci śpieszno do spotkania się z bogiem śmierci?!
 - J-ja... widziałam coś! - zawołała Polka. Wyszarpała ramię z uścisku heroski i znowu wychyliła się za krawędź, chociaż tym razem nieco ostrożniej - Tam, w dole! - jedną ręką podpierała się, drugą zaś wskazywała jakieś miejsce nieco oddalone od skał - Coś tam było!
 - Anka, uważaj, bo spadniesz! - panikowała Lisa, łapiąc ją za tył koszulki
 - Tam coś było! Widziałam to!
 - Ania, rozumiem, że jesteś w szoku, to normalne, właśnie straciłaś przyjaciółkę. Ale musisz zrozumieć, że to niemożliwe, żeby ona wciąż żyła... - Belle starała się użyć najłagodniejszego i najbardziej przekonywującego głosu, jaki tylko mogła. Po chwili wstała, otrzepując się z trawy - Chodź, zrobię ci ciepłego picia, pośpisz sobie troszkę...
 Nagle rozległ się głośny plusk i wszyscy poczuli ogromne uderzenie niezwykle silnej magii. Coś szkarłatnego wystrzeliło z morza z wielką prędkością.
 Pierwszy podmuch powietrza powalił wszystkich na ziemię. Zszokowani herosi poprzewracali się na siebie jak kostki domino.
 Drugi odrzucił ich kilkanaście metrów w tył, jedynie trójka pozostała na swoich miejscach. Annabeth, Kayla i Leo. Oni wciąż byli w jednym miejscu i nawet stali. Ich nogi do kolan pokrywał krwawoczerwony lód.
 Anka potrząsnęła głową i spojrzała w górę, na postać osoby, która to zrobiła.
 Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy, to czerwień. Cała postać była w odcieniach tej barwy. Pąsowe włosy, karmazynowe, ogromne skrzydła, szkarłatna suknia, która w zestawieniu z niemal białą skórą, wyglądała jak świeża krew. I oczy. Te burgundowe oczy, pełne gniewu i nienawiści.
 Polka z przerażeniem zdała sobie sprawę, że mimo tak ogromnych zmian, rozpoznaje tą osobę.
 To była Nikola. Nikola z czerwonymi oczami, w sukni, która zdawała się być stworzona lśniącego w świetle Artemidowego księżyca lodu, który ostro kontrastował z jej skórą, włosami zebranymi w warkocz, z którego kilka kosmyków się wymknęło i skrzydłami, które rozpiętością chyba były od niej ze dwa razy większe.
 Samula nigdy jeszcze nie widziała kogokolwiek tak bardzo wściekłego jak ta dziewczyna. A już szczególnie jej. Smutnej, nieco podłamanej i zranionej nie-heroski. Osoby dla której zerwanie kwiatu wydawało się być zbyt brutalne.
 Ale chyba jednak się pomyliła.
~*~
*wcale nie skacze ze szczęścia, że ktoś tu jeszcze został XD*

poniedziałek, 26 września 2016

Rozdział 23 - Zostawcie mnie!

 Na polanę wyszła trójka herosów. Dwie dziewczyny, jedna szarooka blondynka, druga ruda, farbowana na wściekłą zieleń o niebieskich oczach i latynoski elf. Anka rozpoznała ich bez trudu. To byli Annabeth, grupowa domku Ateny, Kayla, jedna z najlepszych łuczniczek od Apolla i Leo, czyli jedyny władający ogniem półbóg. Tylko dlaczego wykrzyczeli te słowa jednocześnie i ich spojrzenia były tak nieobecne? Na dodatek nie były to ich głosy.
 Annabeth podeszła do Elsy, która uniosła na nią przerażone, zapłakane oczy. Z tej odległości Strażniczka mogła stwierdzić, iż z jakiegoś powodu źrenice dziewczyny znikły. Blondynka złapała ją za dłoń i brutalnie zerwała z jej palca pierścionek z łzy Księżyca. Frozenchild krzyknęła z bólu, przewracając się na trawę. Szybko poderwała się na równe nogi i cofnęła o kilka kroków.
 Pozostała dwójka herosów dołączyła do córki Ateny. Dłonie Leo płonęły, a Kayla miała w rękach naszykowany do strzału łuk.
 - Nie zbliżajcie się do mnie, proszę! - zawołała przestraszonym głosem córka zimy. Jakby w odpowiedzi rozległ się świst. Dziewczyna odruchowo osłoniła się rękami, jednak cios nie nastąpił. Ostrożnie otworzyła oczy. Wyprostowała się gwałtownie, widząc utkwioną w lodowym bloku przed nią strzałę, która jeszcze chwilę temu znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy - Zostawcie mnie! - krzyknęła z bólem Strażniczka, wystrzeliwując promień w stronę rudowłosej. Ręce córki Apolla wraz z łukiem zostały uwięzione w bryle lodu.
 - Nie masz prawa tu przebywać! - krzyknęli wszyscy troje na raz, co jeszcze bardziej przeraziło platynowowłosą. Ich głosy były identyczne-kobiece i starożytne, jakby ich właścicielka miała tysiące lat.
 Anka z szokiem wpatrywała się w to, co wyprawiało się przed jej oczami. Nie spodziewała się, iż jej matka posunie się tak daleko. Polka nie miała wątpliwości, że to Atena -  co prawda nigdy jej nie spotkała, ale właśnie tak opisywała jej głos Annabeth, a ona spędziła praktycznie cały semestr na Olimpie.
 Blondynka wiedziała, że bogini mądrości ma powód, dla którego to robi, jednak nie wierzyła w jego słuszność. W końcu nawet Atena może się mylić! Chciała zabić Percy'ego dla pewności, że nie obali Olimpu, a chłopak go ocalił i to kilka razy.
 Ale tu nie było boga, który wstawiłby się za Nikolą, tak jak Posejdon wstawił się za swoim synem. Platynowowłosa była zdana na siebie.
 To nie tak, że Anka nie chciała jej pomóc - ona nie mogła. Miała wrażenie, jakby jej nogi wrosły w grunt, a usta coś zakneblowało. Wiedziała, że to nie wina szoku, to samo było ze wszystkimi wokół, nawet Chejronem. Centaur usiłował coś powiedzieć, zwrócić na siebie uwagę trójki opętanych herosów, ale żaden odgłos nie opuszczał jego warg. Jakby bogini nie chciała dopuścić, żeby ktokolwiek jej przeszkodził w usunięciu zagrożenia.
 Samula na swoje nieszczęście zrozumiała już o co chodziło z tym jej przeczuciem. Miało stać się coś strasznego. Po policzku dziewczyny potoczyła się słona kropla.
 Najpotężniejszym herosom udawało się wychodzić cało ze starć z bogami. Ale nikt nigdy nie wygrał z tą Olimpijką. Nawet Percy, który był przecież jednym z najlepszych półbogów z ich generacji, nie chciał mieć wroga w tej bogini. Bo nawet najsilniejsi, obdarzeni największą mocą ludzie czy inne istoty, nie mogli równać się z mądrością Ateny.
 Kayla wciąż szarpała się z lodem, który nie chciał jej puścić, tak samo jak Leo - chwilę wcześniej posłał w stronę Strażniczki kulę ognia, więc Elsa była zmuszona go unieszkodliwić w, jej zdaniem, najlepszy sposób, czyli zamrażając mu ręce. Przynajmniej wtedy jej sumienie nie dręczyło jej aż tak bardzo, bo tylko się broniła i to w najmniej szkodliwy dla przeciwnika sposób, w jaki potrafiła.
 Za to większym problemem była córka Ateny, która ciągle na nią nacierała mieczem. Frozenchild stworzyła sobie własną broń, żeby mieć czym się bronić i blokowała jej ataki. Jednak mimo to ciągle musiała się cofać, bo sama nie atakowała. Nie mogła ustać długo w jednym miejscu; Annabeth ciosami zmuszała ją do wykonywania kolejnych kroków w tył.
 Przy kolejnym cofnięciu, Elsa poczuła jak kamyk obsuwa się spod jej trampek. Zachwiała się, co bezzwłocznie wykorzystała córka Ateny, wytrącając z jej dłoni broń. Strażniczka z trudem utrzymała równowagę, ale bogini, która opętała ową heroskę nie miała zamiaru dać jej czasu na odpoczynek. Kolejny cios padł z góry.
 Strażniczka Wiary wiedziała, że jeśli owy atak ją dosięgnie, jego siła rozpłata jej czaszkę albo jeśli przy odrobinie szczęścia uda się jej choć trochę ruszyć się w bok, praktycznie straci rękę. Miała tylko ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Spanikowana zrobiła jedyną rzecz, która zdawała się jej być słuszna - skrzyżowała uniesione przedramiona, osłaniając głowę i czekała na cud.
 Można powiedzieć, że się doczekała. Siła uderzenia omal nie wbiła ją w ziemię, jednak miecz zatrzymał się tuż nad jej rękami, jakby była tam niewidzialna tarcza. Platynowowłosa otworzyła lekko oczy, wciąż walcząc z heroską, która z nieludzką siłą napierała na nią i zobaczyła prześwitującą, delikatnie niebieskawą taflę, pomiędzy swoimi przedramionami, a ostrzem.
 Ciało półbogini zaczynało jaśnieć, jednak mimo to blondynka dalej naciskała, a jej siła wręcz wzrastała z każdą sekundą.
 Natomiast u Wilk było odwrotnie - czuła jakby jej ciało zmieniło się w kamień, niemal słyszała zgrzyty w stawach. Była praktycznie sparaliżowana, ale nie tylko przez fakt, że fizycznie cierpiała, usiłując się nie dać się zabić. Tu chodziło o coś całkiem innego. Nikola walczyła w dwóch bitwach jednocześnie i powoli zaczynała przegrywać. Nie tylko miecz na nią napierał, ale też jakaś nieznana jej starożytna moc. Coś czego nawet nie potrafiła nazwać.
 Elsa wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem, a jękiem, kiedy, wciąż opierając się zwielokrotnionej sile heroski, upadła na jedno kolano. Nadal z uporem maniaka walczyła.
 W końcu w akcie desperacji sięgnęła po swoją moc. Poczuła jak znajome, przyjemne zimno ogarnia jej ciała, wzmacniając je i dodając dziewczynie sił. Platynowowłosa powoli, ale bez zatrzymania, zaczęła się podnosić, milimetr po milimetrze. Gniew bogini stał się niemal namacalny. Heroska zaczynała jaśnieć coraz bardziej i Frozenchild już wiedziała, że musi to zakończyć jak najszybciej. Półbogini nie wyglądała na zdolną do wytrzymania magii istoty, która ją opętała dużo dłużej.
 Nikola już prawie stała i właśnie zbierała siły, żeby odepchnąć napastniczkę, kiedy stało się coś, czego nawet nie wzięła wcześniej pod uwagę. Valdez uwolnił się z oków lodu, topiąc go. I właśnie rzucał ogromną kulą ognia prosto w Wilk.
 Strażniczka nie miała możliwości obronienia się. Całą swoją siłę skupiała na Annabeth, przez co nie zdążyła nawet zareagować na ten atak. Skumulowane płomienie uderzyły ją prosto w pierś. Córka Ateny odskoczyła, unikając niewielkiego wybuchu.
 A Elsa pod wpływem takiej siły poleciała w tył, za krawędź klifu. Prosto w objęcia ostrych skał i spienionej, morskiej wody.
 Anka wyrwała się spod moc zaklęcia i podbiegła do brzegu urwiska z krzykiem. Przerażona usiłowała wypatrzyć gdzieś swoją przyjaciółkę, jednak nigdzie nie było widać jej pomarańczowej koszulki, czy jasnych szortów. Po policzkach heroski popłynęły łzy
 - Ni-nikola... - wyszeptała wstrząśnięta

wtorek, 20 września 2016

Rozdział 22 - Mam złe przeczucia...

 - Oj przestań! - roześmiała się Anka, ciągnąc Nikolę w stronę lasu. Strażniczka opierała się lekko, bo z opowiadań, które wcześniej słyszała, nie wolno było herosom wchodzić do lasu.
 Co i tak połowa obozowiczów oczywiście ignorowała. No bo czy istnieje wspanialsza śmierć niż bycie rozerwanym na strzępy przez potwory? Dla niektórych widocznie nie. Wilk podczas drogi zdążyła przyuważyć dwójkę herosów i jednego samego krążących w poszukiwaniu wyzwań.
 - Anka, to nie jest najlepszy pomysł, żeby się tu tak szwendać... tu są potwory - argumentowała kolorowowłosa, rozglądając się niepewnie
 - Dlatego nie powinnaś robić scen w środku lasu, tylko iść ze mną, żeby się stąd szybko wydostać - heroska pokazała jej język i pociągnęła mocniej, przyśpieszając. Ta dziewczyna większość słów potrafiła obrócić na swoją korzyść.
 Nagle Polka zatrzymała się przed ogromną skałą z wapienia. Elsa przyjrzała się jej sceptycznie.
 - Przyprowadziłaś mnie tu po to, żebym zobaczyła jakąś skałę? - westchnęła, kręcąc głową. Jednak blondynka zaklaskała podekscytowana w dłonie i zbliżyła się do kamienia. Zapukała w niego rytmicznie.
 Strażniczka z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, że wie co oznacza to stukanie. Widocznie jej zdolności językowe obejmowały też alfabet Morse'a.
 - Bóg Leo? - spytała zdziwiona.
 - Cichaj, to on wymyślił to hasło - towarzyszka machnęła na nią ręką. Dziewczyna była tak podekscytowana, że Frozenchild dziwiła się, iż jeszcze nie zaczęła podskakiwać jak mała piłeczka. W tym momencie była tak bardzo podobna do Anna, że zakuło ją to w serce.
 "Zapomnij o tym. Po prostu zapomnij. I tak już nigdy jej nie zobaczysz", pomyślała. Cokolwiek by się nie działo, nie miała zamiaru wracać do Arendell.
 Nagle w kamieniu pojawiła się sylwetka ogromnych drzwi, których skrzydła rozwarły się powoli. Za nimi stał Latynos, którego Nikola spotkała podczas jednego ze swoich napadów paniki.
 - Witam drogie panie w Bunkrze dziewiątym - wyszczerzył się chłopak.
 - No chodź! - zawołała Anka, wciągając ją do wnętrza. Tam Strażniczka nie zdołała powstrzymać pełnego zachwytu "łał" na widok tego co tam się znajdowało. Był to ogromniasty warsztat, pełen narzędzi, różnorakich planów, schematów, broni i map.
 - To wygląda jak jakieś centrum dowodzenia... - stwierdziła wciąż nieco oszołomiona. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Od razu przyszło jej na myśl, że North zzieleniałby z zazdrości na widok owego Bunkra, ale zaraz odepchnęła to od siebie. Mikołaj nie jest już dla niej ważny. Ani jakiekolwiek inny Strażnik. To tylko przeszłość.
 - Loca, mam dla ciebie niespodziankę - brązowowłosy zatarł ręce w uciesze. Wyciągnął ze swojego pasa wisiorek z zawieszką w kształcie sowy.
 - Dzięki! Uwielbiam takie sówki - ucieszyła się Polka, wyciągając do niego rękę. Jednak w tej samej sekundzie, w której jej palce zetknęły się z biżuterią, nad jej głową zajaśniał symbol bogini mądrości - głowa sowy.
 - Witaj w Obozie Herosów, córko Ateny - uśmiech Latynosa stał się jeszcze szerszy, choć wydawało się to niemożliwe.
 - Jak ty to... - zszokowana Polka urwała wpół zdania.
 - Ma się swoje sposoby, Loca - syn Hefajstosa poruszył zabawnie brwiami, wywołując u dziewczyny napad śmiechu. Blondynka w przypływie emocji objęła chłopaka, omal nie łamiąc mu żeber - Dusisz - stęknął brązowowłosy. Nowouznana córka Ateny błyskawicznie od niego odskoczyła, chowając ręce za plecami - A ty, Nik? Gotowa poznać swojego boskiego rodzica? - Wilk z trudem powstrzymała się od panicznego krzyku. Nie miała pojęcia jak działał ten wisior, ale nie chciała zwracać na siebie uwagi bogów. Szczególnie, że Anka ostrzegała ją, iż ci jej poszukują.
 - Nie, dzięki - uśmiechnęła się krzywo - Wolę poczekać
***
 Chejron uderzył trzy razy kopytem o beton. Wszyscy obecni w pawilonie zamilkli, spoglądając na wicedyrektora Obozu. Obok niego stała Rachel.
 - Herosi! Dziś kolacja odbędzie się o godzinie dziewiętnastej na klifie - ogłosił centaur - Więcej może powiedzieć wam nasza Wyrocznia
 - Dlaczego nie tu? - krzyknął jakiś syn Aresa. Rudowłosa śmiertelniczka wystąpiła krok do przodu i powiodła wzrokiem po herosach. Miała minę profesjonalisty, mimo że nie była do końca pewna co robi.
 - Duch Pytii przemówił. Dziś wydarzy się coś bardzo ważnego na klifie i wszyscy musimy być przy tym obecni - oznajmiła spokojnie
 - Co takiego? - zawołała jedna z córek Demeter, wstając. Miała włosy barwy pszenicy i oczy w odcieniu zachmurzonego nieba. Zmarszczyła swój odrobinę zadarty nosek
 - Dowiemy się tego dziś wieczorem - oczy Rachel błysnęły gadzią zielenią, kiedy usiłowała wyciągnąć więcej informacji od ducha Pytii, ale nie udało się jej uzyskać żadnej odpowiedzi. Zacisnęła odrobinkę usta, zirytowana. Jak chciała się czegoś dowiedzieć, to nie mogła, a kiedy nie chciała to zaraz pluła zielonym dymem i przepowiadała przepowiednie, które zmieniały bieg historii. Gdzie tu sens?
 - Co ci tak mina zrzedła? - szepnęłam Anka do Nikoli
 - Dziś pełnia - mruknęła Strażniczka
 - Co, może jesteś wilkołakiem? - zachichotała Polka, ale zaraz spoważniała - Chwila, czy one istnieją? Dobra, nieważne. - zamachała rękami - Powiedz, że nie jesteś, po prostu to powiedz - córka zimy zaśmiała się, widząc jej podenerwowanie
 - U was ich nie ma i nie, nie jestem - pokręciła głową z szerokim uśmiechem, wciąż odrobinkę się podśmiewając. No cóż, Samula wiedziała jak ją rozśmieszyć kilkoma słowami czy minami. Jak zdążyła zauważyć przez ostatnie tygodnie, Polka często się zgrywała co albo denerwowało ludzi, bo się z nimi drażniła, albo ich śmieszyło. A jednocześnie w razie potrzeby potrafiła pomóc.
 To jak wiele oblicz miała ta dziewczyna, nie przestawało jej zadziwiać. Jakby była kilkorgiem ludzi jednocześnie. Elsa chciała dodać coś jeszcze, ale przeszkodził jej głos Chejrona
 - Koniec ogłoszeń, herosi, czas na posiłek!
***
 Nikola była zmuszona przyznać, że polubiła Valdeza. Chłopak był podobny do Jacka i mimo że czuła ból w sercu za każdym razem jak na niego spoglądała, nie potrafiła nie śmiać się z jego dowcipów.
 Gdyby ktoś jej kazał porównać Leo z Frostem, bez wahania stwierdziłaby, iż wyglądu są do siebie podobni. Zawadiackie uśmieszki, radosny błysk w oku, psikusiarze... a jednak różnili się od siebie jak ogień i lód. Syn Hefajstosa miał ciemne włosy oraz czarne oczy. No i zdolność samozapłonu. Za to Strażnik Zabawy był białowłosy i miał te hipnotyzująco niebieskie tęczówki.
 - Ciekawe o co chodzi - rozmyślania Elsy przerwał głos Anki. Kolorowowłosa potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się niechcianych myśli - Jak myślisz?
 - Nie wiem - mruknęła nieco nieprzytomnie córka zimy.
 - Mam złe przeczucia... - wymamrotała cicho Samula, ale Strażniczka i tak to usłyszała. Zadrżała lekko, słysząc, iż heroska też to czuje. Tego wieczora miało stać się coś złego.
 - Czy to już wszyscy?! - krzyknęła Rachel, ściągając na siebie uwagę obozowiczów. Nie słysząc zaprzeczeń, odeszła od stołu, przy którym siedziała wraz z Chejronem i zaczęła przechadzać się pomiędzy dziećmi bogów. Jej oczy błyszczały jadowitą zielenią. Nagle zatrzymała się na przeciwko Wilk. Złapała ją za rękę, po czym, mimo jej protestów, wyciągnęła ją na sam środek polanki na klifie, którą otaczali półkolem półbogowie.
 Kiedy Strażniczce udało się już wyrwać z jej uścisku, znajdowała się w miejscu, gdzie każdy dobrze ją widział. Dziewczyna rozglądała się gorączkowo, jak zwierze zagonione w kąt. Nie miała jak uciec przed ich ciekawskimi spojrzeniami, które zdawały się przewiercać ją na wylot.
 Anka poderwała się z ziemi, chcąc zabrać stamtąd koleżankę, jednak nim zdążyła zrobić chociażby krok w jej stronę, stało się coś niezwykłego.
 Na niebie znikąd pojawił się drugi księżyc w pełni. Jego blask skupił się w jednym miejscu, na Elsie. Strażniczka wydała z siebie krzyk, ni to bólu, ni to zaskoczenia. Herosi zamarli, widząc, co się z nią działo.
 Skóra Frozenchild straciła jakiekolwiek ślady opalenizny, nabierając jaśniutkiego koloru, włosy wydłużyły się aż do talii i zbielały, zaś jej oczy, na które Samula miała bardzo dobry widok, gdyż Nikola była zwrócona akurat w jej stronę, zmieniły swoją barwę na lodową.
 Elsa z przerażeniem spojrzała na swoje dłonie. Były blade, takie jak wcześniej, w jej nieśmiertelnej formie. Księżyc ją zdemaskował... w momencie kiedy nadprogramowy satelita zniknął z nieba, dawna władczyni Arendell upadła na kolana, chowając twarz w dłoniach i szlochając.
 - Duchu! Jak śmiesz przebywać w Obozie z naszymi dziećmi!

piątek, 9 września 2016

Rozdział 21 - Anka, co ty wyprawiasz?!

 Anka zdążyła już zacząć panikować i już chciała pobiec do Chejrona, jednak w ostatniej chwili mignęła jej niebiesko-czarna czupryna wśród drzew. Odetchnęła z ulgą i już uspokojona poszła w stronę dziewczyny. Nikola siedziała na małej polance w środku lasu, z kolanami przyciśniętymi do klatki piersiowej.
  Polka usiadła powoli obok niej, odchylając się w tył i podpierając rękami. Światło słońca, które docierało tu przez korony drzew było niezbyt mocne i rozproszone, dlatego mogła utkwić wzrok w górze.
  - Nie jesteś z Polski. Nie jesteś taka jak my. I nie powinno cię tu być. - powiedziała jakby do siebie Polka. Po policzkach kolorowowłosej spłynęły świeże łzy - Więc dlaczego tu przybyłaś? - Strażniczka nie odpowiedziała, szlochając z twarzą ukrytą w dłoniach. Anka położyła jej dłoń na ramieniu - Musisz uważać. Bogowie cię szukają - dodała, patrząc na towarzyszkę z troską. Nikola odjęła ręce od zapłakanej twarzy, spoglądając na nią z niezrozumieniem - Będzie dobrze - Wilk rozpłakała się jeszcze bardziej, wtulając się w Polkę.
  Blondynka nieco niezręcznie pogłaskała ją po plecach. Nie za bardzo umiała zajmować się osobami, które płaczą. Wiedziała tylko jedno.
  Jeśli Melanie się o tym dowie, to będzie koniec dla Nikoli.
***
  Anka mruknęła nieprzytomnie i zaczęła macać pod poduszką w poszukiwaniu telefonu. Były one co prawda zakazane, ale dziewczyna nie za bardzo się tym przejmowała. Nigdzie nie dzwoniła, ani nie pisała, wszelką łączność ze światem miała wyłączoną. Nawet poprosiła Leo, żeby usunął z niego wszelkie gadżety, które umożliwiały namierzanie go.
  Blondynka ziewnęła przeciągle i odblokowała go, spoglądając na godzinę. Była ledwo czwarta nad ranem. Opadła z powrotem na posłanie, wzdychając z irytacją. Po co obudziła się o tej godzinie?
  Nagle tknięta przeczuciem obróciła się w stronę, gdzie spała, a przynajmniej powinna spać Nikola. Z zaskoczeniem stwierdziła, że Strażniczki tam nie ma. Wyplątała się szybko z koca i dotknęła pościeli swojej towarzyszki. Była jeszcze ciepła, co oznaczało, że dziewczyna zniknęła całkiem niedawno.
Polka czym prędzej wstała, poprawiając bluzkę, która zawinęła jej się odkrywając brzuch i cicho podeszła do drzwi. Były lekko uchylone, więc pewnie tędy córka zimy opuściła domek.
  Heroska powoli wyszła, nasłuchując. Gdzieś z góry dobiegło ją ciche szlochanie. I coś jakby jęknięcie? Zaniepokojona Anka niemal pobiegła, wciąż starając się zrobić jak najmniej hałasu, do drabinki, która była na tyłach domku i wspięła się po niej na dach.
  Księżycowi było niedaleko do pełni. Dodatkowo na środku polany z domkami było nigdy nie gaszone ognisko. Dlatego Polka widziała dziewczęcą postać, która siedziała na jednej z przybitych płasko do dachu drabin. I jej włosy do ramion, które falowały na delikatnym wietrze, i jej trzęsące się od płaczu ramiona.
  I błysk ostrego metalu w jej dłoni.
  Na początku blondynkę wmurowało na ten widok. Nie spodziewała się, że Nikola wciąż się tnie. Ale potem szok zastąpiła złość. Dziewczyna ruszyła w stronę Strażniczki tak gwałtownie, że omal nie spadła z dachu i wyrwała jej z dłoni zakrwawioną żyletkę, kalecząc sobie przypadkowo palce, kiedy zacisnęła je nieco za mocno wokół ostrego przedmiotu.
  - Czy ciebie już do końca popiendyliło?! - krzyknęła na nią wkurzona - Ciąć się?! Miałam cię za mądrą dziewczynę, a nie jakąś piendyloną masochistkę! - Wilk skuliła się, co z lekka ocuciło Samulę. Polka wzięła głęboki wdech i kontynuowała - Dlaczego to robisz? - spytała już ciszej i spokojniej
  - T-ta pust-tka... to j-ją zapełn-nia - wyszeptała córka zimy. Jej towarzyszka zacisnęła usta, po czym ostrożnie wzięła rękę dawnej królowej Arendell. Starła rąbkiem koszulki krew, która wypływała z świeżych ran i niemal warknęła. Na nadgarstku Wilk były trzy kreski, które wciąż krwawiły. Puściła ją z westchnieniem.
  - Spójrz na mnie - powiedziała. Strażniczka niepewnie uniosła na nią wzrok. Polka miała zdecydowaną minę - Może to cię oduczy cięcia się - stwierdziła i jednym szybkim ruchem przejechała żyletką po swoim ręku, sycząc z bólu. Elsa wciągnęła gwałtownie powietrze, przerażona tym co robiła jej koleżanka.
  - Anka, co ty wyprawiasz?! - krzyknęła. Blondynka przeciągnęła ostrzem kolejny raz, tworząc na nadgarstku kolejną krwawiącą kreskę. Wilk chciała ją powstrzymać, jednak Samula odepchnęła ją i z niemałym trudem, zrobiła sobie trzecią ranę, po czym zrzuciła żyletkę z dachu. - Oszalałaś?! Co ty robisz?!
  - Mam zamiar nauczyć cię, że tak się nie robi - Polka walczyła z łzami, które napływały jej do oczu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiła i nie była przyzwyczajona do tego bólu. Kiedy udało się jej już odgonić słone krople, wzięła rąbek koszulki i przyłożyła go do ran - Za każdym razem, kiedy zobaczę u ciebie tego typu rany, zrobię sobie identyczne - powiedziała z pewnością w głosie - Więc pamiętaj, jeśli zranisz siebie, to i mnie jednocześnie. Chodź, trzeba to opatrzyć, bo ja nie mam zamiaru mieć blizn jak jakaś masochistka
***
  - Cześć, Rachel - zza fioletowej zasłony wyjrzała Anka, trzymając w ręku dwa małe, płaskie pudełka. Słysząc jej głos, rudowłosa odwróciła się - Co robisz? - spytała, wchodzą do środka.
  - Staram się określić o co tu chodzi - westchnęła wyrocznia, machnięciem ręki wskazując na obraz, przedstawiający jakąś zamazaną postać na tle lasku, który rósł na klifie - Ale duch Delf milknie...
  - To trochę słabo... - mruknęła Polka - Nieważne. Załóżmy, że mam pewne podejrzenia co do tej całej sytuacji z tajemniczą osobą. Czy mogłabyś mi powiedzieć coś więcej? Mam tu małe wspomożenie - dziewczyna zaśmiała się lekko, grzechocząc pudełkami. Podała je Rachel. Dare przeczytała tytuł.
  - Historyjkowe kostki? Naprawdę? - uniosła brwi. Blondynka pokiwała głową - Cóż, mogę spróbować, ale niczego nie obiecuję. Pytia nie chce wyjawić zbyt dużo informacji...
  Śmiertelniczka usiadła po turecku na podłodze, rozsypując małe sześcianiki przed sobą. Kości było łącznie dwadzieścia jeden, a każda miała na wyryte na ściankach po sześć obrazków. Anka przykucnęła obok niej, przyglądając się, jak rudowłosa układa kostki. Nie obracała ich, tylko przekładała w jakby sznur, w którym raz miał dwa sześciany szerokości, a innym razem jeden.
  - No dobra, spróbujmy - mruknęła Wyrocznia, kładąc palec na pierwszych dwóch kostkach, które przedstawiały kielich i koronę. Jej oczy rozbłysły jadowitą zielenią - Pochodzi z wysokiego rodu - głos Rachel brzmiał, jakby mówiły trzy dziewczyny jednocześnie. Przełożyła palec na wizerunek Ziemi - Nie jest stąd. To niewyszkolona, ale niebezpieczna wojowniczka. To co widać, to maska, która skrywa jej prawdziwe oblicze - musnęła kostkę z ogniem, hełmem, okiem, dwoma maskami z starożytnego greckiego teatru i człowieczkiem, którego cień wyglądał jak potwór - Prawda jest ukryta - kraty i znak zapytania - Ale Księżyc wydobędzie śmiertelną magię - sierp księżyca, piorun, kocioł i czaszka - Strach przed ciosem, który zepchnie tą osobę w toń... - przesuwała palcem dalej, po przestraszonej minie, ludziku, który osłaniał się rękami, strzałą, tarczą i falami. Zatrzymała się dopiero nad zdenerwowaną minką. Zamrugała, a jej oczy i głos wróciły do pierwotnego stanu - Jest jeszcze śmiercionośny gniew, ale nie wiem do kogo należy... - westchnęła - To nie ma sensu. Dlaczego Artemida miałaby coś ujawniać?
  - Może chodzi o jedną z jej Łowczyń? - zaproponowała Anka, mimo że znała prawidłową odpowiedź. To wszystko było o Nikoli. Ale wiedziała, że gdyby Rachel dowiedziała się, iż to Wilk jest tą osobą, powiedziałaby Chejronowi, a wtedy kolorowowłosa musiałaby uciekać.
  A Polka nie potrafiła ją na to skazać