Nienawiść wypisana na twarzy Nikoli przerażała herosów. Ta niepozorna dziewczynka nagle okazała się kimś silnym. Kimś silniejszym niż oni wszyscy razem wzięci. Moc promieniała od niej mocniej niż od któregokolwiek boga, jakiego kiedykolwiek spotkali.
Nagle Strażniczka złożyła skrzydła, nurkując w dół. Wylądowała na jednym kolanie, całą siłę upadku wkładając w uderzenie pięścią w ziemię. Grunt zatrząsł się i nagle pomiędzy ową trójką herosów, a pozostałymi wyrosła ogromna ściana lodu.
- Każdy, kto podnosi rękę na Królową Śniegu, by ją zabić, ponosi karę - po całym klifie, a może i nawet Obozie rozniósł się władczy, lecz przesiąknięty nutką gniewu głos Elsy
Obozowicze jakby wybudzili się z jakiegoś transu. Spanikowani rozbiegli się, część, z Chejronem na czele, usiłowała rozbić tarczę, niektórzy biegli po broń, a jeszcze inni po prostu uciekali.
Ale Frozenchild miała to gdzieś. Nienawidziła, kiedy ktoś usiłował ją zabić i to na dodatek już kolejny raz. I tym razem pozwoliła się ponieść gniewowi i postanowiła się za to odegrać. Nie musi być ofiarą przez wieki.
W końcu ma tę moc.
Anka na ten widok cofnęła się o kilka kroków, zszokowana. To nie była Nikola, którą znała. To była jakaś jej mroczna wersja. Czy to był powód, dla którego uciekała? Ten potwór w jej wnętrzu?
Elsa wstała, wyprostowała się z godnością, odgarniając z twarzy kosmyk jaśniutko czerwonych włosów. Uniosła dumnie podbródek i ze skrzydłami złożonymi na plecach podeszła do lodowego bloku, w którym wciąż tkwiła strzała. Strażniczka przesunęła palcem po drzewcu, pokrywając go warstwą lodu i szronu.
- O, herosi... nie wiecie kiedy przerwać zabawę. Pozwólcie, że dokończę ją za was - uśmiechnęła się, ale nie wyglądało to przyjemnie, raczej strasznie. Nagle uniosła dłoń z rozcapierzonymi palcami i gwałtownie zacisnęła ją. Strzała roztrzaskała się na miliony kawałeczków. Frozenchild zachichotała, zasłaniając dłonią usta. W jej ręku pojawiła się kopia owego przedmiotu, ale zrobiona z lodu barwy krwi - Kto strzałami wojuje, od strzał ginie
Strażniczka ze śmiechem machnęła dłonią, posyłając grot w stronę Kayli. Lód, który utrzymywał nogi półbogini w jednym miejscu, zniknął nagle, ale dziewczyna i tak nie zdołała uchylić się przed ciosem. Strzała trafiła ją prosto w serce, jednak zamiast wbić się w jej pierś, wniknęła w nią, z błyskiem krwawego światła. Rudowłosa otworzyła usta jak do krzyku, chwytając się za miejsce, w które oberwała. Upadła na ziemię, zwijając się w kulkę i drżąc.
Elsa podeszła do niej z uśmiechem.
- Och, biedna heroska, czyżby było ci zimno? - zaśmiała się, spoglądając na nią z góry. Nagle uniosła rękę, na której zatrzymała się kula ognia i jednym ruchem nadgarstka ją zgasiła - Oj, synu Hefajstosa, naprawdę myślałeś, że twój ogień może mnie skrzywdzić? - spojrzała na uwięzionego Valdeza z politowaniem. Ni z tego ni z owego klasnęła w dłonie - Zagrajmy w grę! Uwielbiam się bawić! - zanuciła, tanecznym krokiem oddalając się od córki Apolla i stając naprzeciw Annabeth i Leo - Ja was wypuszczę, a wy zapewnicie mi rozrywkę! - roześmiała się, klaszcząc w podekscytowanie jak małe dziecko - Tylko coś lepszego niż ten numer z mieczem i ogniem, to jest słabe - dodała i machnięciem ręki uwolniła dwójkę półbogów.
Anka z przerażeniem przypatrywała się poczynaniom dziewczyny, która niegdyś była jej przyjaciółką. Miała wątpliwości, czy to w ogóle jest ta sama osoba. Przecież Nikola taka nie była! Ona nie skrzywdziłaby nikogo!
Polka wbiła się w tłum, który usiłował rozbić ścianę i wyciągnęła z niego Travisa.
- Anka, co ty wyrabiasz?! Trzeba im pomóc! Ona ich zabije! - krzyknął na nią syn Hermesa
- Ściągnij Connora i spotkamy się przy krawędzi klifu. Mam pomysł jak to skończyć - stwierdziła z mocą blondynka. Chłopak nie miał innego wyjścia, tylko pobiec po brata.
Samula podbiegła do końca ściany, z rozpędu omal nie spadając. Przejechała dłonią po lodzie, w myślach szacując, czy jej plan w ogóle ma jakieś szanse powodzenia. Zamarznięta woda wybiegała trochę za krawędź klifu, więc przekroczenie jej tak po prostu nie było możliwe. Dodatkowo jej powierzchnia była idealnie gładka i nie dająca się zarysować, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę.
Dlatego właśnie Polka potrzebowała pomocy bliźniaków od Hermesa. Sama w żaden sposób nie dałaby rady się tam dostać, zaś z pomocą miała jakieś szanse.
Jej rozmyślania przerwało przybycie dwójki chłopaków.
- Co wymyśliłaś? - zapytał bez wstępów Connor. Nie znał tej blondynki jakoś świetnie, ale byli przez kilka miesięcy w jednym domku, więc zdążył się zorientować, że jej pomysły albo były niemożliwie głupie, albo bardzo dobre, mimo swej prostoty.
- Będziecie czymś w rodzaj obciążnika. Ja będę trzymać się jednego z was, drugi będzie nas ubezpieczał, a przeskoczę na drugą stronę ściany - stwierdziła dziewczyna, przygładzając sterczące włosy w nerwowym odruchu. Palce jej drugiej dłoni powędrowały do zawieszki łańcuszka, który miała schowany pod bluzką. Do jej jedynej nadziei przemówienia Wilk do rozumu.
- Jak ty masz zamiar tam doskoczyć? - zdziwił się Travis.
- Zobaczycie - warknęła nieco przestraszona i zestresowana Polka - Nie mamy czasu! Connor, trzymaj Travis, byle mocno. Stoicie tu - zakomenderowała, ustawiając ich w odpowiednich miejscach. Złapała tego, który stał bliżej krawędzi za nadgarstek - Waszym zadaniem jest nie spaść, jasne?
Chłopcy skinęli głowami. Anka nie przedłużając już cofnęła się i ustawiła tak, że w linii prostej miała przed sobą morze przed lodem. Odetchnęła głęboko, skupiając się. Wystarczyłby jeden zły krok albo, żeby hermesiątka poleciały za bardzo do przodu i spadłaby na ostre kamienie w dole. Pobiegła na przód, wybijając się w górę w ostatniej chwili. Wzięła nieco zbyt duży rozbieg, co boleśnie odczuła, kiedy jej wewnętrzna strona łokcia spotkała się z krawędzią lodu, sprawiając, że dziewczyna niekontrolowanie puściła rękę Travisa. Na swoje szczęście udało się jej dolecieć na drugą stronę. Stęknęła z bólu, podnosząc się z trawy. Nie była przygotowana na tak mocny upadek i nieco źle wylądowała.
Polka potrząsnęła głową i szybko spojrzała co się dzieje. To co zobaczyła, wstrząsnęło nią do głębi.
Annabeth była uwięziona po samą szyję w lodzie, Kayla kuliła się na trawie, zmarznięta, zaś Leo... jego nogi dyndały kilka centymetrów nad ziemią, ale dziewczyna nie do końca rozumiała dlaczego, bo Elsa zasłaniała jej widok. Dopiero kiedy Valdez kolejny raz rzucił się w bok, Samula zobaczyła co się działo.
Frozenchild trzymała go za gardło, a dłoń, którą to robiła była pokryta lodem. Od jej palców po szyi syna Hefajstosa rozchodził się szron, zaś sam chłopak zaciskał coraz słabiej tlące się ręce na jej nadgarstku, usiłując się uwolnić.
- Nikola! - krzyknęła przerażona Anka. Strażniczka niemal z warknięciem zwróciła ku niej rozwścieczone oczy. Córka Ateny prawie czuła, jak krew jej zamarza od tego spojrzenia.
Polka nie potrafiła wydać z siebie głosu, dlatego wyciągnęła naszyjnik spod bluzki, wyciągając lekko dłoń z zawieszką w stronę Elsy.
- Kazałaś mi to wyrzucić, pamiętasz? - wyszeptała, ale jej poprzedni krzyk, sprawił, że wszyscy zamilkli a zaskoczenia, więc dawna królowa Arendell bez trudu to usłyszała - Nikola, proszę... - głos się jej załamał
~*~
Jest tu kto? Jeśli ktoś tu jest, to niech zostawi jakiś znak w komentarzu, bo nie wiem czy dalej to tu publikować....
Nagle Strażniczka złożyła skrzydła, nurkując w dół. Wylądowała na jednym kolanie, całą siłę upadku wkładając w uderzenie pięścią w ziemię. Grunt zatrząsł się i nagle pomiędzy ową trójką herosów, a pozostałymi wyrosła ogromna ściana lodu.
- Każdy, kto podnosi rękę na Królową Śniegu, by ją zabić, ponosi karę - po całym klifie, a może i nawet Obozie rozniósł się władczy, lecz przesiąknięty nutką gniewu głos Elsy
Obozowicze jakby wybudzili się z jakiegoś transu. Spanikowani rozbiegli się, część, z Chejronem na czele, usiłowała rozbić tarczę, niektórzy biegli po broń, a jeszcze inni po prostu uciekali.
Ale Frozenchild miała to gdzieś. Nienawidziła, kiedy ktoś usiłował ją zabić i to na dodatek już kolejny raz. I tym razem pozwoliła się ponieść gniewowi i postanowiła się za to odegrać. Nie musi być ofiarą przez wieki.
W końcu ma tę moc.
Anka na ten widok cofnęła się o kilka kroków, zszokowana. To nie była Nikola, którą znała. To była jakaś jej mroczna wersja. Czy to był powód, dla którego uciekała? Ten potwór w jej wnętrzu?
Elsa wstała, wyprostowała się z godnością, odgarniając z twarzy kosmyk jaśniutko czerwonych włosów. Uniosła dumnie podbródek i ze skrzydłami złożonymi na plecach podeszła do lodowego bloku, w którym wciąż tkwiła strzała. Strażniczka przesunęła palcem po drzewcu, pokrywając go warstwą lodu i szronu.
- O, herosi... nie wiecie kiedy przerwać zabawę. Pozwólcie, że dokończę ją za was - uśmiechnęła się, ale nie wyglądało to przyjemnie, raczej strasznie. Nagle uniosła dłoń z rozcapierzonymi palcami i gwałtownie zacisnęła ją. Strzała roztrzaskała się na miliony kawałeczków. Frozenchild zachichotała, zasłaniając dłonią usta. W jej ręku pojawiła się kopia owego przedmiotu, ale zrobiona z lodu barwy krwi - Kto strzałami wojuje, od strzał ginie
Strażniczka ze śmiechem machnęła dłonią, posyłając grot w stronę Kayli. Lód, który utrzymywał nogi półbogini w jednym miejscu, zniknął nagle, ale dziewczyna i tak nie zdołała uchylić się przed ciosem. Strzała trafiła ją prosto w serce, jednak zamiast wbić się w jej pierś, wniknęła w nią, z błyskiem krwawego światła. Rudowłosa otworzyła usta jak do krzyku, chwytając się za miejsce, w które oberwała. Upadła na ziemię, zwijając się w kulkę i drżąc.
Elsa podeszła do niej z uśmiechem.
- Och, biedna heroska, czyżby było ci zimno? - zaśmiała się, spoglądając na nią z góry. Nagle uniosła rękę, na której zatrzymała się kula ognia i jednym ruchem nadgarstka ją zgasiła - Oj, synu Hefajstosa, naprawdę myślałeś, że twój ogień może mnie skrzywdzić? - spojrzała na uwięzionego Valdeza z politowaniem. Ni z tego ni z owego klasnęła w dłonie - Zagrajmy w grę! Uwielbiam się bawić! - zanuciła, tanecznym krokiem oddalając się od córki Apolla i stając naprzeciw Annabeth i Leo - Ja was wypuszczę, a wy zapewnicie mi rozrywkę! - roześmiała się, klaszcząc w podekscytowanie jak małe dziecko - Tylko coś lepszego niż ten numer z mieczem i ogniem, to jest słabe - dodała i machnięciem ręki uwolniła dwójkę półbogów.
Anka z przerażeniem przypatrywała się poczynaniom dziewczyny, która niegdyś była jej przyjaciółką. Miała wątpliwości, czy to w ogóle jest ta sama osoba. Przecież Nikola taka nie była! Ona nie skrzywdziłaby nikogo!
Polka wbiła się w tłum, który usiłował rozbić ścianę i wyciągnęła z niego Travisa.
- Anka, co ty wyrabiasz?! Trzeba im pomóc! Ona ich zabije! - krzyknął na nią syn Hermesa
- Ściągnij Connora i spotkamy się przy krawędzi klifu. Mam pomysł jak to skończyć - stwierdziła z mocą blondynka. Chłopak nie miał innego wyjścia, tylko pobiec po brata.
Samula podbiegła do końca ściany, z rozpędu omal nie spadając. Przejechała dłonią po lodzie, w myślach szacując, czy jej plan w ogóle ma jakieś szanse powodzenia. Zamarznięta woda wybiegała trochę za krawędź klifu, więc przekroczenie jej tak po prostu nie było możliwe. Dodatkowo jej powierzchnia była idealnie gładka i nie dająca się zarysować, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę.
Dlatego właśnie Polka potrzebowała pomocy bliźniaków od Hermesa. Sama w żaden sposób nie dałaby rady się tam dostać, zaś z pomocą miała jakieś szanse.
Jej rozmyślania przerwało przybycie dwójki chłopaków.
- Co wymyśliłaś? - zapytał bez wstępów Connor. Nie znał tej blondynki jakoś świetnie, ale byli przez kilka miesięcy w jednym domku, więc zdążył się zorientować, że jej pomysły albo były niemożliwie głupie, albo bardzo dobre, mimo swej prostoty.
- Będziecie czymś w rodzaj obciążnika. Ja będę trzymać się jednego z was, drugi będzie nas ubezpieczał, a przeskoczę na drugą stronę ściany - stwierdziła dziewczyna, przygładzając sterczące włosy w nerwowym odruchu. Palce jej drugiej dłoni powędrowały do zawieszki łańcuszka, który miała schowany pod bluzką. Do jej jedynej nadziei przemówienia Wilk do rozumu.
- Jak ty masz zamiar tam doskoczyć? - zdziwił się Travis.
- Zobaczycie - warknęła nieco przestraszona i zestresowana Polka - Nie mamy czasu! Connor, trzymaj Travis, byle mocno. Stoicie tu - zakomenderowała, ustawiając ich w odpowiednich miejscach. Złapała tego, który stał bliżej krawędzi za nadgarstek - Waszym zadaniem jest nie spaść, jasne?
Chłopcy skinęli głowami. Anka nie przedłużając już cofnęła się i ustawiła tak, że w linii prostej miała przed sobą morze przed lodem. Odetchnęła głęboko, skupiając się. Wystarczyłby jeden zły krok albo, żeby hermesiątka poleciały za bardzo do przodu i spadłaby na ostre kamienie w dole. Pobiegła na przód, wybijając się w górę w ostatniej chwili. Wzięła nieco zbyt duży rozbieg, co boleśnie odczuła, kiedy jej wewnętrzna strona łokcia spotkała się z krawędzią lodu, sprawiając, że dziewczyna niekontrolowanie puściła rękę Travisa. Na swoje szczęście udało się jej dolecieć na drugą stronę. Stęknęła z bólu, podnosząc się z trawy. Nie była przygotowana na tak mocny upadek i nieco źle wylądowała.
Polka potrząsnęła głową i szybko spojrzała co się dzieje. To co zobaczyła, wstrząsnęło nią do głębi.
Annabeth była uwięziona po samą szyję w lodzie, Kayla kuliła się na trawie, zmarznięta, zaś Leo... jego nogi dyndały kilka centymetrów nad ziemią, ale dziewczyna nie do końca rozumiała dlaczego, bo Elsa zasłaniała jej widok. Dopiero kiedy Valdez kolejny raz rzucił się w bok, Samula zobaczyła co się działo.
Frozenchild trzymała go za gardło, a dłoń, którą to robiła była pokryta lodem. Od jej palców po szyi syna Hefajstosa rozchodził się szron, zaś sam chłopak zaciskał coraz słabiej tlące się ręce na jej nadgarstku, usiłując się uwolnić.
- Nikola! - krzyknęła przerażona Anka. Strażniczka niemal z warknięciem zwróciła ku niej rozwścieczone oczy. Córka Ateny prawie czuła, jak krew jej zamarza od tego spojrzenia.
Polka nie potrafiła wydać z siebie głosu, dlatego wyciągnęła naszyjnik spod bluzki, wyciągając lekko dłoń z zawieszką w stronę Elsy.
- Kazałaś mi to wyrzucić, pamiętasz? - wyszeptała, ale jej poprzedni krzyk, sprawił, że wszyscy zamilkli a zaskoczenia, więc dawna królowa Arendell bez trudu to usłyszała - Nikola, proszę... - głos się jej załamał
~*~
Jest tu kto? Jeśli ktoś tu jest, to niech zostawi jakiś znak w komentarzu, bo nie wiem czy dalej to tu publikować....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz