poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 17 - Chodź!

 - Dziwne... - mruknęła pod nosem Lisa, badając Nikolę, która po blisko dziesięciu godzinach snu w końcu się obudziła - Jak na osobę, która dostała zabójczą ilość neuroleptyków, to trzymasz się wspaniale. Wszystkie odruchy prawidłowe, żadnych niepożądanych efektów ubocznych po tej dawce nie miałaś... tylko sobie pospałaś, ale z słów Mel wynika, że cokolwiek podziałało to dopiero, jak cię obezwładniły i rąbnęły.
 - Co to "neuroleptyki"? - zapytała marszcząc brwi Strażniczka
 - Leki działające na układ nerwowy i/lub hormonalny - odparła zamyślona. Elsa zmarszczyła niepewnie brwi, nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi. W Arendell jej nauki nie zawierały czegoś takiego, a w liceum o tym nie miała.
 - Nie wmawiaj mi, że nie wiesz o co chodzi. To materiał drugiej gimnazjum - odezwał się obcy głos. Ciemnowłosa obróciła się gwałtownie. Nie zauważyła wcześniej dziewczyny siedzącej na łóżku obok. Nieznajoma miała blond włosy zebrane w warkocz, którego jedno pasemko lekko odstawało od reszty nieco jaśniejszym kolorem. Zaś skryte za okularami oczy miały ciemną barwę, zapewne brązową - Ania Samula jestem. Rita ci coś wspominała, że chwilowo ją i Mel zastąpię, prawda?
 - Nikola Wilk. Dlaczego Melanie też? - spytała zdziwiona córa zimy - Przecież to Rita wyjeżdża...
 - A, to ty jeszcze nie wiesz? Obie mają zakaz zbliżania się do ciebie, za tą ostatnią akcję - poinformowała ją Polka - A myślisz, że dlaczego wylądowałaś w szpitaliku i mówią coś o neuroleptykach?
 - Miałam napad paniki... to nie o to chodzi?
 - Ty serio pytasz? - uniosła brwi Anka. Elsa zagryzła wargę i kiwnęła lekko głową - Podczas tego ataku Rita i Mel podały ci środki uspokajające, które nie zadziałały. Spanikowały i podały ci większą dawkę, zabójczą. Co prawda wtedy o tym nie wiedziały, ale jednak. A teraz jesteś na obserwacji, bo szczerze, to po takiej ilości leków nie powinnaś nawet się obudzić. Albo jak się obudzisz, mieć ciężkie zaburzenia układu nerwowego, podczas gdy tobie kompletnie nic nie jest. Nie jesteś przypadkiem córką Apolla? - Nikola uciekła spojrzeniem gdzieś w bok
 - Nie wiem... - Ania przyjrzała się jej uważniej. To dziewczyny można było zinterpretować na dwa sposoby: jako smutny albo... winny. Jakby wiedziała więcej niż się przyznawała.
 - Dobra, dziewczęta! - przerwała im Lisa - Koniec szeleszczenia w tym... jaki to język?
 - Polski - powiedziała zirytowana Anka
 - Koniec szeleszczenia po Narnijsku. Trzeba czasem coś zjeść, a ty - wycelowała palcem w Elsę - Coś lekko strawnego, bo twój organizm jeszcze się nie zregenerował do końca.
 - Ło bu e le!* - jęknęła Samula
 - Ale ja nie chcę tam iść - powiedziała cichutko Strażniczka. Obydwie jej towarzyszki jak na komendę zmarszczyły brwi - Co?
 - Znasz chiński? - zapytała nieuznana heroska. Ciemnowłosa rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie. Spuściła głowę, wyrzucając sobie w myślach nie kontrolowanie swoich zdolności. Bo nawet jako człowiek rozumiała i władała każdym językiem.
 - Trochę - mruknęła - W każdym razie nie chcę tam iść...
 - Spokojnie, nie stresuj się, nie musisz - uśmiechnęła się Anka - Mam zaświadczenie lekarskie od Willa, które zwalnia cię z wspólnych posiłków i zajęć grupowych. W wersji oficjalnej jestem twoją mentorką i opiekunką - uśmiechnęła się zawadiacko, przygryzając lekko dolną wargę
 - Dzięki - Elsa spojrzała na nią z wdzięcznością, wzdychając z ulgą. Naprawdę nie chciała przebywać z dużą ilością osób, czuła się wtedy bardzo nieswojo, a dodatkowo to prowokowało wspomnienia, a wspomnienia - lęki. Nie chciała się bać. Nie chciała pamiętać. Nie chciała już widzieć Jego.
 Potrzebowała pomocy.
***
 Powietrze przeszył głośny gwizd uznania jakiegoś blondyn. Elsa odwróciła się odruchowo w jego stronę, ale zaraz tego pożałowała. Chłopak owszem, był zabójczo przystojny, jednak widocznie chciał ją poderwać.
 - Twoja matka była saperem? Bo figurę masz bombową! - roześmiał się i posłał jej flirciarski uśmiech, na co ona odwróciła szybko wzrok, rumieniąc się lekko.
 - Ej, wszystko okej? - zapytała z troską Anka, zauważając błyszczące w jej oczach łzy - Nie zwracaj uwagi na Clemensa, to zwykły podrywacz. Nie wart uwagi, chyba że szukasz kogoś na max tydzień. Weź nie płacz - jęknęła - Nie umiem pocieszać, nooo!
 - To nic, po prostu jestem przewrażliwiona trochę - wychrypiała Nikola, ocierając łzę wierzchem dłoni
 - Twój były też lubił flirtować?
 - Nie, nie był zbyt dobry w te klocki. Poznaliśmy się jak mnie stalkował, a potem porwał - Strażniczka wykrzywiła usta w grymasie dezaprobaty
 - Fakt, nie najlepszy początek związku - przyznała Samula z miną znawcy. Elsa co prawda nie roześmiała się, ale przestała płakać i nawet kąciki jej ust delikatnie uniosły się ku górze. To nawet dobry wynik - Chodźmy nad wybrzeże trochę pogadać. Musimy cośkolwiek o sobie wiedzieć, skoro mamy spędzać razem czas, prawda?
 Nikola pokiwała powoli głową. Dla niej oznaczało to coraz więcej kłamstw i bajeczek, które co gorsza musiały pasować do tego co powiedziała wcześniej - nie miała wątpliwości, że Rita wszystko Ani przekazała. A to znacznie utrudniało sprawę
***
 Wybrzeże było naprawdę piękne. Miękki, złocisty piasek, rozległy ocean... widok niczym z pocztówki. Jednak mimo to, Elsa nie potrafiła rozkoszować się pięknem natury. Musiała wymyślić co powie swojej towarzyszce, nie mogła się przecież wymigiwać od odpowiedzi...
 - Nie chcesz o sobie mówić, prawda? - powiedziała cicho Ania - Ale chcę ci zadać tylko kilka drobnych pytań, bo chciałabym jedynie upewnić się w jednej kwestii. Ile lat ma twoja siostra?
 - Dwadzieścia dwa - odparła Nikola z lekką konsternacją - O co ci chodzi?
 - A ty?
 - Siedemnaście. Jaki masz cel w tych pytaniach? - dopytywała się brązowowłosa
 - O ile jest od ciebie starsza twoja siostra? - spytała z kamienną miną Polka
 - O siedem, ale o co ci do jasnej cholery chodzi?!
 - O to, że dwadzieścia dwa odjąć siedemnaście, to nie siedem, a pięć** - powiedziała neutralnym głosem - Liczyłam wiek, który wychodził z twojej historii. Gdyby to była prawda, byłabyś młodsza ode mnie. A jedyny polski polityk z nazwiskiem Wilk nadal żyje. - Elsa poczuła jak w jej żołądek związuje się w ciasny supeł. Ona przejrzała jej kłamstwa. Złotooka poderwała się i cofnęła o kilka kroków, wyciągając przed siebie ręce w obronnym geście, jakby dziewczyna wymierzyła do niej z broni, a nie powiedziała kilka zdań.
 - J-ja... - głos się jej łamał z przerażenia; czuła się jak osaczone zwierze. Świadomość, że jej plan może rozpaść się na kawałki i zmusić ją do kolejnej ucieczki...
 - Ej, spokojnie - odezwała się uspokajająco Ania - Nikomu o tym nie powiem. Nawet nie mam zamiaru pytać co takiego ukrywasz. Nie panikuj.
 - D-dlaczego... - Strażniczka nawet nie potrafiła się wysłowić z tego stresu
 - Wybacz, to było silniejsze ode mnie - uśmiechnęła się przepraszająco heroska
 - Ale skąd... jak... czemu w ogóle zwróciłaś na to uwagę? - Elsie w końcu udało się sklecić zdanie.
 - Znam tą minę, to spojrzenie. Widzę je codziennie w lustrze - Polka lekko posmutniała - Uważaj z kłamstwami. Jeśli zabrniesz za daleko, nigdy już nie wyciągniesz się z tego bagna. Nie popełniaj tego błędu...
 - Ty... też wszystkich okłamujesz? Dlaczego? - zdziwiła się Nikola, stojąc już normalnie
 - Kiedy moi rodzice się rozwiedli nauczyłam się mówić im to co chcą usłyszeć. Że wszystko ze mną dobrze, w szkole też okej... - Samula spuściła głowę - A teraz... teraz sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Tak długo okłamywałam wszystkich wokół, że sama w końcu przestałam odróżniać fałsz od prawdy. Czasem czuję dziwny ciężar na sercu. Ale nie wiem od czego. Tak długo kłamałam i udawałam kogoś innego, że sama nie wiem już kim jestem - wymamrotała. Strażniczka z wahaniem usiadła obok niej. Dopiero po dłuższej chwili nieuznana na nią spojrzała - Nie pozwól sobie tak skończyć. Jeśli nie chcesz o tym mówić, to okej, uszanuję to. Ale nie zapomnij kim jesteś, to najgorsze co może być.
 - A co jeśli chcę zapomnieć? - zapytała Elsa - Jeśli chcę pogrzebać bolesną przeszłość i stać się kimś innym? - Anka uśmiechnęła się krzywo
 - To głupie z twojej strony. Sorry, taka prawda. Nasze przeżycia nas kreują. Ale to twój wybór - wzruszyła ramionami - Jeśli naprawdę tego chcesz, to mogę nawet ci pomóc.
 - Chcę - pokiwała gorliwie głową dziewczyna. Polka zaśmiała się cicho, unosząc jeden kącik ust.
 - To bardzo głupie. - pokręciła głową z dezaprobatą - Ale dobra. Co dadzą próby zapomnienia, jeśli twoja własna twarz będzie żywym kluczem do tych wspomnień? Ale spoko, da się to załatwić. Mam układy z dzieciakami od Hermesa i Afrodyty, bo miałam w planach zafarbować włosy. Tobie przydałaby się kompletna odmiana... Lucy nam pomoże - wyszczerzyła się radośnie, łapiąc ją za rękę i podrywając z piasku - Chodź!

___________
* - "nie jestem głodny/-a" po chińsku
** - ale głowy nie dam za ten wynik! To, że mam 6 z matmy nie oznacza, że umiem dodawać/odejmować...

wtorek, 14 czerwca 2016

Rozdział 16 - Widzisz?

 Rita podeszła do domku Hermesa, ale zawahała się przed przekroczeniem progu. Czy na pewno to dobry pomysł? A może Anka tylko pogorszy sprawę?
 Chociaż w sumie to już i tak nie miała żadnego wyjścia. Wraz z Melanie wymogły na Willu i Lisie, że przydzielą ją do niej. Dlatego córka Hebe czuła się odpowiedzialna za porozmawianie ze Słowianką. Dziewczyna musiała wiedzieć, jakie będzie jej zadanie.
 Podeszła do Travisa, jednego z bardziej swawolnych dzieciaków boga Złodziei, który wręcz kochał robić wraz ze swym bliźniakiem innym kawały. Rita też kiedyś padła ich ofiarą. Co prawda ją potraktowali łagodniej, bo, jak to ujęli, niepełnosprawnym przysługuje ulga, a to podmienienie tuszu w długopisie na sztuczną krew, to tylko element rytuału inicjacyjnego. Po raz pierwszy Watson nie dyskutowała na temat tej "niepełnosprawności".
 - Hej, mała. Bolało jak spadałaś z nieba? - uśmiechnął się zawadiacko. Rita podparła się pod boki i wymówiła bezgłośnie "A co?" - Bo masz mordę jak pers - Czarnowłosa była już przyzwyczajona do jego chamskich zaczepek, nieraz wyskakiwał z tekstami tego typu i to nie do jednej dziewczyny, dlatego też jej jedyną reakcją było pokazanie mu języka.
 "Szukam Anki, tej Polki", napisała mu szybko na kartce
 - Zrobiła sobie "LB", czyli dzień "Leżenia Bykiem", jak to ujęła - stwierdził, wzruszając ramionami - Nie zwlekła się ze swojego posłania nawet na śniadanie.
 "Nie powinieneś jej pogonić do zajęć? No wiesz, w końcu jesteś jej grupowym"
 - Jeszcze mi życie miłe, mała - powiedział, kręcąc lekko głową - Od kilku dni jest strasznie drażliwa.
 "Ilu?"
 - Coś koło pięciu? Chyba - podrapał się po głowie - Lepiej z nią pogadaj, tobie nic nie zrobi, reaguje alergicznie tylko na chłopaków.
 "Przecież jest taka tylko w te dni"
 - Wiem - zaśmiał się Travis - Dobra, leć do niej, ja muszę spadać na trening z nowymi - zawołał i wybiegł z budynku.
 Rita wzruszyła ramionami na jego zachowanie i rozejrzała się po domku. Cała podłoga jak zwykle była zawalona dodatkowymi posłaniami i rzeczami obozowiczów. Ci określeni, którzy byli dziećmi Hermesa, mieli łóżka. Natomiast pozostali zajmowali albo wolne kanadyjki, albo materace. To był zazwyczaj najliczniejszy domek. Ale w te wakacje bogowie wyjątkowo zebrali się w sobie i pouznawali swoje dzieci. Pozostało tylko dwanaścioro Hermesiątek i dwie nieuznane. Jedną była Nikola, a drugą właśnie Anka.
 Córka Hebe znalazła już wzrokiem swój cel, a mianowicie siedzącą w kącie dziewczynę. W jej dłoni jak zwykle była książka, tym razem dosyć gruba, jednak Rita nie była wstanie dostrzec tytułu. Jedyne co zauważyła to odcienie błękitu na okładce.
 Sama właścicielka książki na pierwszy rzut oka nie miała w sobie nic nadzwyczajnego. Była jedną z tych osób, które widząc na ulicy minęłabyś  bez żadnego wahania. Wyglądała zwyczajnie i to właśnie wyróżniało ją w Obozie Herosów. Miejscu, gdzie zdecydowana większość osób jest niezwykle piękna, z wspaniałą sylwetką albo chociaż jedną charakterystyczną cechą, która wyróżnia ich z tłumu, tak jak na przykład niezwykłe wręcz oczy Lou Ellen, córki Hekate, które raziły swą jadowitą zielenią.
 Anka nie była ani wysoka, ani niska, mierzyła coś koło metra sześćdziesięciu siedmiu centymetrów, jej włosy nie miały pszenicznej barwy, a jej oczy nie były błękitne jak niebo, czego wielu by się spodziewało po Słowiance. Owszem była blondynką, ale raczej ciemną, z przejaśnieniami od słońca i suszarki. Nie dbała o nie za bardzo, dlatego wiele kosmyków było krótszych o połowę i więcej od reszty, bo urywały się, kiedy usiłowała je rozczesywać. Charakterystyczne dla niej było to, że zawsze sterczały niczym rzadka lwia grzywa. Dziewczyna nie lubiła swoich włosów, zawsze narzekała, że nie potrafią się zdecydować, czy są lokami, czy falami, czy są po prostu proste. Wielokrotnie po wysuszeniu Julia śmiała się, że gdyby ją przefarbować na czarno, wyglądałaby jak Bellatrix z Harry'ego Potter'a. Jej oczy miały dziwny kolor, jakby poszarzały błękit, choć wielu zarzekało się, że są brązowe, co niezmiernie irytowało Polkę. Twarz miała trochę zbyt kwadratową, a na nosie zawsze gościły okulary w ciemnych oprawkach. Wyglądała na szesnaście, siedemnaście lat, choć tak naprawdę była zaledwie czternastolatką. Co i tak było nieco niepokojące, bo bogowie obiecali uznawać swoje dzieci najpóźniej w dniu trzynastych urodzin. Ale znając życie po prostu zapomnieli o tej przysiędze.
 Rita pomachała do niej, ale dziewczyna tylko uniosła palec, dalej wodząc oczami po kartkach. Oderwała się od lektury dopiero po dobrej minucie.
 - Hej - powiedziała przeciągając ostatnią głoskę, jak to miała w zwyczaju, wyciągając słuchawkę z ucha. Polka była wręcz uzależniona od muzyki, ciągle jej słuchała - Co tam?
 "Co czytasz?", napisała
 - Dotyk Julii, Tehereh Mafi, cały cykl - Rita zmarszczyła brwi. Kojarzyła autorkę, ale nie pamiętała, żeby napisała dzieło pod takim tytułem - Ale u was to chyba Shatter Me - Watson od razu przypomniała sobie tą książkę. Opowiadała o historii dziewczyny, która przez siedemnaście lat praktycznie nikogo nie dotykała, a kiedy to zrobiła, chłopczyk, którego dotknęła, zginął. Właśnie to było jej mocą, zabijanie dotykiem. Dlatego kiedy miała czternaście lat odseparowano ją od ludzi i zamknięto w psychiatryku. Córka Hebe lubiła tą opowieść, bo główna bohaterka, Julia, w końcu uczy się walczyć o swoje prawa.
 "Dobra książka. Do którego momentu doszłaś?"
 - Jak dostaje ten kostium. W sumie to już skończyłam - Czarnowłosa pokręciła głową. Anka zaczęła tą książkę zaledwie wczoraj, a już zdążyła skończyć pierwszą jej część. To dosyć szybko, gdy się weźmie pod uwagę, że ta historia mia trzysta trzydzieści stron - Znam tą minę. Czym tym razem się martwisz? - Watson dopiero zorientowała się, że zagryza wargę. Westchnęła cicho
 "Pamiętasz Nikolę, o której ci opowiadałam?"
 - Trudno żebym nie pamiętała - stwierdziła Anka - Zapisałaś mi trzy strony drobnym maczkiem, żeby wytłumaczyć czemu nie rozmawiałaś ze mną od kilku tygodni - zaśmiała się cicho na samo wspomnienie tej sytuacji.
 "Chodzi o to, że w wyniku pewnego zdarzenia, ani ja, ani Melanie nie możemy się do niej zbliżać przez tydzień. A wiesz, że wyjeżdżam wcześniej. Pomyślałyśmy, że ty mogłabyś się nią zająć"
 - Ale jesteście pewne? - dziewczyna nie wydawała się być przekonana do tego pomysłu - Wiesz, że nie potrafię pocieszać ludzi, tylko ich bardziej dobijać, a ona jest w delikatnej sytuacji...
 "Mel twierdzi, że Nikola potrzebuje bardziej kopa w trzy* litery, niż obchodzenia się jak z porcelany. I zmuś ją po jakimś czasie do przebywania z Leo. On jest według niej podobny do jej byłego, dlatego zdaniem Mel powinna się z nim zaprzyjaźnić"
 - Ma się przekonać do ludzi jego pokroju? - Rita pokiwała energicznie głową, zadowolona, że blondynka tak szybko załapała o co jej chodzi - Jakieś dodatkowe wytyczne?
 "Na widok tłumu może dostać ataku paniki"
 - Mi tam pasuje, nie lubię zamieszania, a przy stoliku Hermesa zawsze jest tłoczno - powiedziała zamyślona. Nagle klasnęła w dłonie, szczerząc się jak idiotka - YES! Zamiast siedzieć z tymi idiotami Hoodami, będę mogła jeść w lesie albo nad jeziorem, albo przy zatoce... tylko załatwię odpowiednie zaświadczenia od Lissy albo Willa...
 "Z tym mogą być małe problemy..."
 Anka spojrzała na nią znad okularów, unosząc brew.
 - We mnie wątpisz? We mnie? - zapytała tonem z serii "Reeeaaally?" - Ja go nie przekonam? Chodź, jak mi nie wierzysz.  Pokażę ci, jak przekonuje miszczu - splotła palce i wyprostowała ręce w łokciach, strzelając kostkami. Złapała niemowę za dłoń, po czym zaciągnęła ją do domku Apolla. Zastukała w drzwi i przybrała spokojną minę.
 Otworzyła jej dziewczyna ubrana cała w strój moro, jednak jej płomiennorude włosy przefarbowane gdzieniegdzie na jaskrawą zieleń przeczyły idei maskowania.
 - Hej, Kayla. Jest może Will? Mam do niego sprawę - powiedziała Anka z lekkim uśmiechem. Cóż, Polka na pierwszy rzut oka zdawała się być spokojną, ułożoną osobą, czemu przeczyła jej zmienna natura, jednak łatwo ludzie obdarzali ją zaufaniem.
 - Jasne, wchodź. Ale lepiej żeby Rita poczekała na zewnątrz, bo Solance nie jest w najlepszym humorze po tym jej i Mel wybryku - stwierdziła rudowłosa
 Polka spojrzała na córkę Hebe, która pogoniła ją gestem. Blondynka zniknęła za drzwiami z delikatnym uśmiechem na ustach.
 Nie minęło pięć minut, zanim wyszła z budynku wymachując karteczką.
 Rita czasami myślała, że wie o niej wszystko. Sama śmiało mogła ją nazwać przyjaciółką, która znała chyba najwięcej jej sekretów. I mimo że ona spośród wszystkich herosów znała najlepiej Ankę, tak naprawdę nie była pewna, czy cokolwiek co o niej widziała, było prawdziwe. Nie miała pewności, które zachowanie Polki jest tym naturalnym - samotnika ze skłonnością do rozmyślań, czy może lekko szalonej duszy towarzystwa? Obydwie potrafiła pokazać, kiedy tylko znalazła się w odpowiednim towarzystwie. Wpuść ją między dyskutujących dorosłych - będzie rozmawiać z nimi na poziomie, zostaw ją na imprezie - będzie szalała z innymi. Była niczym kameleon - zmieniała się w zależności od otoczenia, chociaż nie zmieniała automatycznie poglądów. Stawały się one jedynie bardziej elastyczne.
 - Widzisz? Tak się to robi - wyszczerzyła się - Mam zaświadczenie o stanach lękowych u Nikoli, zwalniające z ćwiczeń w grupach i wspólnych posiłków. A i masz zezwolenie na pożegnanie się z nią jak będziesz wyjeżdżać.
 Rita zaklaskała w dłonie i przytuliła mocno towarzyszkę. Zaraz jednak ją puściła, przypominając sobie, że Polka nie lubi zbyt bliskich kontaktów fizycznych. Chociaż po tych kilku spontanicznych przytulasach od córki Hebe powoli zaczynała się otwierać przed innymi.
 - Jeszcze jakieś uwagi ogólne co do Nikoli? - zapytała Anka - Jakich tematów powinnam przy niej unikać? Albo coś w ten deseń?
 "Nie lubi rozmawiać o swoim byłym chłopaku, Jacku, nie wymawia w ogóle jego imienia, no i często płacze jak choćby o nim pomyśli. I nie bądź jej opiekunką. Bądź przyjaciółką"
 - Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Wiesz, że jestem słaba w tych kwestiach.

__________
* - w angielskim to słowo ma po prostu trzy litery (ass). Jakby ktoś nie wiedział o co mi chodzi, to o to miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę

czwartek, 9 czerwca 2016

Rozdział 15 - "I nic?!"

 - Czyli masz przewlekłą depresję, spowodowaną utratą rodziców. Schizofrenia zaś jest skutkiem traumy miłosnej, przez chłopaka, który cię zdradził - podsumowała Melanie. Nikola spuściła głowę, jej barki zatrzęsły się lekko od tłumionego szlochu. Rita wydęła usta i podsunęła Mel kartkę - A co to niby moja wina?! Ja tylko stwierdzam fakty - czarnooka dopisała kilka słów na papierze - Wiesz, że ja tylko pogorszę sprawę, nawet Ana lepiej pociesza ode mnie! Zresztą i tak musisz znaleźć kogoś, kto będzie potrafił się nią zająć, bo wyjeżdżasz za kilka dni. Może Ana będzie właśnie dobra. Zasadzi jej kopa w tyłek i skonfrontuje z rzeczywistością, a może to jej pomoże. Trzeba przetestować tą teorię.
 - Kim jest Ana? - zapytała brązowowłosa. Rita obróciła się do niej i napisała kilka słów.
"Ania. Wychowała się w Polsce, jak ty. Jest fajna, ale trochę... niedelikatna"
 - Nie jestem ze szkła - odparła Nikola - Zniosłam lata samotności, zniosę kilka bolesnych słów. Ale sama się tu nie odnajdę...
 "Dobra, może przy okazji nauczy cię walczyć mieczem. Nie jest w tym mistrzem, ale chyba i tak będzie lepsza niż te dzieci Aresa. One potrafią być okropne"
 - Twoja decyzja - wzruszyła ramionami Elsa - I tak znam tu tylko ciebie, Lisę, Mel i... Leo. - ostatnie imię powiedziała z lekką trudnością.
 "Dziwnie wypowiedziałaś jego imię. Nie lubisz go?"
 - Nie, nie o to chodzi! - zaprotestowała złotooka. Przygryzła dolną wargę, szukając odpowiednich słów - On jest... miły. Jest... zgrywusem. - po jej policzku potoczyła się łza - Jak On - wyszeptała
 - Nie chrzań - przewróciła oczami Melanie - To nie twój kochanek, Leo jest spoko. Powiem Anie, że po tygodniu ma cię z nim oficjalnie zapoznać. - Strażniczka wciągnęła gwałtownie powietrze
 - Nie! Nie chcę go znać! On przypomina Jego... - rozpłakała się
 - Nie dramatyzuj, konfrontacja z osobami podobnymi do tej, która spowodowała traumę, to jedna ze skuteczniejszych metod powrotu do normalności - powiedziała córka Ateny z nutką niecierpliwości w głosie
 - Rita! - zawołała zapłakana Elsa, patrząc na potomkinię Hebe. Czarnowłosa przygryzła wargę i powoli nakreśliła kilka słów na kartce.
 "To dla twojego dobra"
 - Nie przeżywaj - dodała Mel
 Nie przeżywaj.
 To dla twojego dobra.
 Niech nie wie nikt.
 Ukrywaj.
 Mówię ci przestań!
 Nie, Ania...
 Elsa, coś  ty zrobiła!
 W głowie dziewczyny znowu zapanował chaos. Wspomnienia, wyrwane z nich głosy, wszystko zlewało się w jedną całość. Złapała się za głowę i zaczęła nią machać na boki.
 Pamiętaj, nie wolno ci się denerwować.
 Boję się! To mnie przerasta...
 Nie zbliżać się!
 Więcej niż ty! Ty zawsze tylko wszystkich odtrącasz!
 - Przestańcie... - wyszeptała Nikola. Rita i Melanie wpatrywały się w nią z  mieszaniną lęku i troski - Przestańcie! - wrzeszczała złotooka
 - Trzeba jej dać coś na uspokojenie! Ma atak! - zawołała Mel - W tamtej szafce są leki! - wskazała na odpowiedni mebel i złapała rzucającą się po łóżku córę zimy - Nikola, uspokój się, Nikola! Posłuchaj mnie, Nikola! Wszystko jest dobrze, jesteś bezpieczna, nic się nie dzieje... W szufladzie są strzykawki! - krzyknęła do córki Hebe
 Ale jej słowa nie docierały do Strażniczki Wiary. Zmarła królowa była uwięziona wśród głosów, których już nigdy więcej nie chciała słyszeć. Bała się, była wręcz przerażona, a te słowa... one tylko to pogarszały. Była potworem, bestią, przeklętą...
 Elsa, proszę, proszę, ja nie chcę żyć w ten sposób...
 Więc odejdź!
 Była zagrożeniem dla swojego ludu, dlatego uciekła. Potem zagrażała swoją magią całemu światu i znowu uciekła. Teraz narażała tych ludzi, którzy nawet nie wiedząc kim jest, zaopiekowali się nią, dali jej schronienie, pomagali...
 Nie! Robię to dla twojego dobra!
 Więc odejdź, jeśli chcesz bezpieczna być...
 Narobiłaś totalnej zimy... w całym kraju...
 Ta klątwa ofiar chce!
 Tu wokół strach!
 Czy masz moc by powstrzymać tą zimę? Albo mnie?
 Nie czujesz nic, a nic. Nic nie czujesz. Nie czuj nic!
 Nie, proszę!
 Elsa dobrze pamiętała tamten dzień, kiedy strażnicy Arcyksięcia von Szwądękanta napadli na jej pałac. Pamiętała jak bardzo była przerażona, widząc jak mierzą do niej z kusz. Jednak jej magia ją obroniła. A szkoda... gdyby nie to, nie cierpiałaby tyle.
 Królowo! Chcesz zostać wiedźmą za jaką cię mają?!
 Anna nie wróciła...
 Połóż już kres tej zimie. Przywróć już lato, proszę.
 Zaopiekuj się moją siostrą!
 Elsa! Przed tym nie uciekniesz!
 Twoja siostra nie żyje! To ty ją zabiłaś!
 Anna!!! Och, Anna... Nie, błagam, nie...
 To wiedźma!
 Jestem zagrożeniem dla Arendell.
 Z ciężkim sercem oskarżam królową Elsę o zdradę. I skazuję ją na śmierć.
 Wiedźma! Rzuciła urok na nas wszystkich!
 Morderczyni! Straże, brać ją!
 To już nie jest twoja siostra...
 Elsa wyrwała się Melanie. Chciała uciekać, ale poczuła silny uścisk na ramieniu i ukłucie. Szarpnęła się, tracąc równowagę, po czym wylądowała na podłodze. Rzucała się, drapała siebie, podłogi, wrzeszczała - wszystko to po to, by ucichły głosy w jej głowie, by znikły te obrazy, jednak na niewiele się to zdało.
 Coś wkuło się w jej ramię. I znowu. I znowu.
 Ale nie było żadnych efektów.
 - Podaj jej więcej! - zawołała Mel, jednak Rita wyciągnęła do niej ręce z czterema pustymi strzykawkami - I nic?! - krzyknęła zszokowana - To prawie śmiertelna dawka! Pomóż mi ją unieruchomić! - poleciła córce Hebe. Czarnowłosa złapała Strażniczkę za ręce, starając się ją utrzymać, ale w napadzie histerii Elsa była od niej silniejsza.
 Melanie usiadła okrakiem na plecach Nikoli i sprzedała jej silny cios w głowę. Wybranka Księżyca wywróciła oczami i przestała się ruszać.
 - Nic jej nie będzie, pośpi tylko troszkę - powiedziała uspokajająco do czarnookiej.
 Rozległy się szybkie kroki i do szpitalika wpadła niczym burza Lisa. Błądziła chwilkę wzrokiem po łóżkach, a potem spojrzała na trzy heroski na podłodze, w tym jedną nieprzytomną.
 - Co tu się dzieje?! - krzyknęła. Mel podniosła się i przewróciła Elsę na plecy.
 - Nikola dostała znowu ataku histerii. Rzucała się jakby miała zaraz przekopać się do piwnicy albo się zabić - stwierdziła córka Ateny, wskazując rysy na niegdyś gładkim drewnie - Musiałam ją rąbnąć, żeby straciła przytomność. - wzruszyła ramionami
 - Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak leki uspokajające? - westchnęła ciężko Lisabelle - Myślałam, że jesteś bystrzejsza - Rita puknęła ją w ramię i podała jej cztery strzykawki. Lisa wciągnęła gwałtownie powietrze i niemal rzuciła się na Elsę. Szybko zbadała jej puls i sprawdziła oddech - Macie szczęście. Cztery dawki Haloparydolu to zdecydowanie za dużo! Trzydzieści miligramów na dobę, a osiemnaście jeśli jest stosowane pozajelitowo. A wy podałyście jej sto dwadzieścia do krwi! Przecież to ponad dziesięć razy więcej! Jeśli z tego wyjdzie to będzie naprawdę medyczny cud i będę skłonna wam wybaczyć. Ale na razie to musicie wyjść. I sprowadźcie Willa.
***
 - Nie możesz zabronić nam zbliżać się do niej! - krzyknęła Mel
 - Właśnie, że mogę! - wrzasnął wściekły ordynator szpitalika. Był naprawdę zbulwersowany jak dowiedział się o całej sytuacji z atakiem Nikoli - Mogę i to zrobię! Przez tydzień nie wolno się wam do niej, ani do szpitala zbliżyć! To było skrajnie nieodpowiedzialne z waszej strony. - z trudem opanował wzburzenie - Podałyście jej zabójczą dawkę jednego z najsilniejszych neuroleptyków. Najprawdopodobniej jej mózg został bezpowrotnie naruszony, podobnie jak układ hormonalny i nerwowy. Jeśli ona się w ogóle obudzi, to wątpliwe, żeby kiedykolwiek wróciła do pełnej sprawności. Lisa jest jej lekarzem i ona się nią zajmie.
 - A ja jestem jej psychiatrą! - krzyknęła kasztanowowłosa - Trafiła tutaj z ciężkim przypadkiem depresji, stanami lękowymi i początkami schizofreni. Potrzebuje fachowej opieki!
 - Tak ci przypomnę, że to dzieci Apolla, nie Ateny są lekarzami. Będzie miała odpowiednie warunki - warknął Solance
 Rita wzięła notatnik i zaczęła coś pisać, ale Melanie wyrwała jej go z rąk.
 - Leo nauczył mnie Morse'a. Będzie szybciej - powiedziała. Córka Hebe złapała jej rękę i zaczęła szybko wystukiwać rytm - Nikola potrzebuje kogoś kogo zna. Mimo swojej twardej postawy jest niezwykle delikatną osobą.
 - Katie się nią lepiej zajmie.
 - Przydzielcie jej Ankę - przekazała Mel - Mówiłyśmy Nikoli o niej, zgodziła się na zapoznanie z nią. Obie są Polkami, to może pomóc w nawiązywaniu kontaktu. Proszę cię, spędziłam z nią pierwsze dwa tygodnie jej pobytu tutaj, ona naprawdę potrzebuje wsparcia.
 - No z tego co ja wiem, to ta Słowianka nie jest najlepszym wyborem - stwierdził powiątpiewająco chłopak - Mi każecie obchodzić się z nią jak z porcelaną, a chcecie ją zostawić z dziewczyną, która nie potrafi pocieszać?
 - Anka może i tego nie potrafi - odparła Melanie - Może i potrafi walnąć głupotę, która rani, powiedzieć prawdę czasem aż zbyt dobitnie. Ale za przyjaciółmi zawsze stoi murem. Potrafi być strasznie wredna, to prawda, ale kiedy sprawa jest poważna, nigdy cię nie zostawi na pastwę losu. Jest osobą, której Nikola teraz potrzebuje. Da jej przysłowiowego kopa w dupę, ale nie zostawi jej. Ona tego właśnie potrzebuje.
 - Will, ona ma rację - wtrąciła się Lisa - Nikola ma ślady po autoagresji, potrzebuje pomocy. Jeśli nie chcesz dopuszczać do niej Mel i Rity, co moim zdaniem nie jest dobrym pomysłem, to chociaż Ankę. Ona przecież nic nie zrobiła!
 Blondyn mierzył ją przez chwilę wzrokiem. Jego przyrodnia siostra zdawała się być pewna swoich słów. Po chwili namysłu Solance skinął głową, zezwalając na to. Jednak nadal miał skwaszoną minę. Nie lubił narażać swoich pacjentów na śmierć czy trwałe kalectwo.
 - Kiedy tylko się obudzi podaj jej ambrozję, szklanka dwa razy na dobę i uważnie ją obserwuj pod kątem objawów jatronnego parkinsonizmu. Jeśli zauważysz cokolwiek, od razu mnie informuj - polecił Lisabelle i wyszedł. Złotowłosa odprowadziła go smutnym wzrokiem.
 - Sorry, za niego. Musiałam go o tym poinformować - usprawiedliwiła się - Może i jest moim bratem, ale szefem też. O poważnych sprawach trzeba mu mówić, a Nikola jest obserwowana od samego początku...
 - To nie twoja wina - przerwała jej Mel - Ale w ramach pokuty możesz dopilnować, żeby Ana została przydzielona do Nicole. Okej, Izzy?
 - Lizzie jeśli już - poprawiła ją Lisa - Jasne, zajmę się tym. Ale jak na razie muszę was poprosić o opuszczenie terenu szpitalika
~*~
A komenty gdzie? :"(