Na polanę wyszła trójka herosów. Dwie dziewczyny, jedna szarooka blondynka, druga ruda, farbowana na wściekłą zieleń o niebieskich oczach i latynoski elf. Anka rozpoznała ich bez trudu. To byli Annabeth, grupowa domku Ateny, Kayla, jedna z najlepszych łuczniczek od Apolla i Leo, czyli jedyny władający ogniem półbóg. Tylko dlaczego wykrzyczeli te słowa jednocześnie i ich spojrzenia były tak nieobecne? Na dodatek nie były to ich głosy.
Annabeth podeszła do Elsy, która uniosła na nią przerażone, zapłakane oczy. Z tej odległości Strażniczka mogła stwierdzić, iż z jakiegoś powodu źrenice dziewczyny znikły. Blondynka złapała ją za dłoń i brutalnie zerwała z jej palca pierścionek z łzy Księżyca. Frozenchild krzyknęła z bólu, przewracając się na trawę. Szybko poderwała się na równe nogi i cofnęła o kilka kroków.
Pozostała dwójka herosów dołączyła do córki Ateny. Dłonie Leo płonęły, a Kayla miała w rękach naszykowany do strzału łuk.
- Nie zbliżajcie się do mnie, proszę! - zawołała przestraszonym głosem córka zimy. Jakby w odpowiedzi rozległ się świst. Dziewczyna odruchowo osłoniła się rękami, jednak cios nie nastąpił. Ostrożnie otworzyła oczy. Wyprostowała się gwałtownie, widząc utkwioną w lodowym bloku przed nią strzałę, która jeszcze chwilę temu znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy - Zostawcie mnie! - krzyknęła z bólem Strażniczka, wystrzeliwując promień w stronę rudowłosej. Ręce córki Apolla wraz z łukiem zostały uwięzione w bryle lodu.
- Nie masz prawa tu przebywać! - krzyknęli wszyscy troje na raz, co jeszcze bardziej przeraziło platynowowłosą. Ich głosy były identyczne-kobiece i starożytne, jakby ich właścicielka miała tysiące lat.
Anka z szokiem wpatrywała się w to, co wyprawiało się przed jej oczami. Nie spodziewała się, iż jej matka posunie się tak daleko. Polka nie miała wątpliwości, że to Atena - co prawda nigdy jej nie spotkała, ale właśnie tak opisywała jej głos Annabeth, a ona spędziła praktycznie cały semestr na Olimpie.
Blondynka wiedziała, że bogini mądrości ma powód, dla którego to robi, jednak nie wierzyła w jego słuszność. W końcu nawet Atena może się mylić! Chciała zabić Percy'ego dla pewności, że nie obali Olimpu, a chłopak go ocalił i to kilka razy.
Ale tu nie było boga, który wstawiłby się za Nikolą, tak jak Posejdon wstawił się za swoim synem. Platynowowłosa była zdana na siebie.
To nie tak, że Anka nie chciała jej pomóc - ona nie mogła. Miała wrażenie, jakby jej nogi wrosły w grunt, a usta coś zakneblowało. Wiedziała, że to nie wina szoku, to samo było ze wszystkimi wokół, nawet Chejronem. Centaur usiłował coś powiedzieć, zwrócić na siebie uwagę trójki opętanych herosów, ale żaden odgłos nie opuszczał jego warg. Jakby bogini nie chciała dopuścić, żeby ktokolwiek jej przeszkodził w usunięciu zagrożenia.
Samula na swoje nieszczęście zrozumiała już o co chodziło z tym jej przeczuciem. Miało stać się coś strasznego. Po policzku dziewczyny potoczyła się słona kropla.
Najpotężniejszym herosom udawało się wychodzić cało ze starć z bogami. Ale nikt nigdy nie wygrał z tą Olimpijką. Nawet Percy, który był przecież jednym z najlepszych półbogów z ich generacji, nie chciał mieć wroga w tej bogini. Bo nawet najsilniejsi, obdarzeni największą mocą ludzie czy inne istoty, nie mogli równać się z mądrością Ateny.
Kayla wciąż szarpała się z lodem, który nie chciał jej puścić, tak samo jak Leo - chwilę wcześniej posłał w stronę Strażniczki kulę ognia, więc Elsa była zmuszona go unieszkodliwić w, jej zdaniem, najlepszy sposób, czyli zamrażając mu ręce. Przynajmniej wtedy jej sumienie nie dręczyło jej aż tak bardzo, bo tylko się broniła i to w najmniej szkodliwy dla przeciwnika sposób, w jaki potrafiła.
Za to większym problemem była córka Ateny, która ciągle na nią nacierała mieczem. Frozenchild stworzyła sobie własną broń, żeby mieć czym się bronić i blokowała jej ataki. Jednak mimo to ciągle musiała się cofać, bo sama nie atakowała. Nie mogła ustać długo w jednym miejscu; Annabeth ciosami zmuszała ją do wykonywania kolejnych kroków w tył.
Przy kolejnym cofnięciu, Elsa poczuła jak kamyk obsuwa się spod jej trampek. Zachwiała się, co bezzwłocznie wykorzystała córka Ateny, wytrącając z jej dłoni broń. Strażniczka z trudem utrzymała równowagę, ale bogini, która opętała ową heroskę nie miała zamiaru dać jej czasu na odpoczynek. Kolejny cios padł z góry.
Strażniczka Wiary wiedziała, że jeśli owy atak ją dosięgnie, jego siła rozpłata jej czaszkę albo jeśli przy odrobinie szczęścia uda się jej choć trochę ruszyć się w bok, praktycznie straci rękę. Miała tylko ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Spanikowana zrobiła jedyną rzecz, która zdawała się jej być słuszna - skrzyżowała uniesione przedramiona, osłaniając głowę i czekała na cud.
Można powiedzieć, że się doczekała. Siła uderzenia omal nie wbiła ją w ziemię, jednak miecz zatrzymał się tuż nad jej rękami, jakby była tam niewidzialna tarcza. Platynowowłosa otworzyła lekko oczy, wciąż walcząc z heroską, która z nieludzką siłą napierała na nią i zobaczyła prześwitującą, delikatnie niebieskawą taflę, pomiędzy swoimi przedramionami, a ostrzem.
Ciało półbogini zaczynało jaśnieć, jednak mimo to blondynka dalej naciskała, a jej siła wręcz wzrastała z każdą sekundą.
Natomiast u Wilk było odwrotnie - czuła jakby jej ciało zmieniło się w kamień, niemal słyszała zgrzyty w stawach. Była praktycznie sparaliżowana, ale nie tylko przez fakt, że fizycznie cierpiała, usiłując się nie dać się zabić. Tu chodziło o coś całkiem innego. Nikola walczyła w dwóch bitwach jednocześnie i powoli zaczynała przegrywać. Nie tylko miecz na nią napierał, ale też jakaś nieznana jej starożytna moc. Coś czego nawet nie potrafiła nazwać.
Elsa wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem, a jękiem, kiedy, wciąż opierając się zwielokrotnionej sile heroski, upadła na jedno kolano. Nadal z uporem maniaka walczyła.
W końcu w akcie desperacji sięgnęła po swoją moc. Poczuła jak znajome, przyjemne zimno ogarnia jej ciała, wzmacniając je i dodając dziewczynie sił. Platynowowłosa powoli, ale bez zatrzymania, zaczęła się podnosić, milimetr po milimetrze. Gniew bogini stał się niemal namacalny. Heroska zaczynała jaśnieć coraz bardziej i Frozenchild już wiedziała, że musi to zakończyć jak najszybciej. Półbogini nie wyglądała na zdolną do wytrzymania magii istoty, która ją opętała dużo dłużej.
Nikola już prawie stała i właśnie zbierała siły, żeby odepchnąć napastniczkę, kiedy stało się coś, czego nawet nie wzięła wcześniej pod uwagę. Valdez uwolnił się z oków lodu, topiąc go. I właśnie rzucał ogromną kulą ognia prosto w Wilk.
Strażniczka nie miała możliwości obronienia się. Całą swoją siłę skupiała na Annabeth, przez co nie zdążyła nawet zareagować na ten atak. Skumulowane płomienie uderzyły ją prosto w pierś. Córka Ateny odskoczyła, unikając niewielkiego wybuchu.
A Elsa pod wpływem takiej siły poleciała w tył, za krawędź klifu. Prosto w objęcia ostrych skał i spienionej, morskiej wody.
Anka wyrwała się spod moc zaklęcia i podbiegła do brzegu urwiska z krzykiem. Przerażona usiłowała wypatrzyć gdzieś swoją przyjaciółkę, jednak nigdzie nie było widać jej pomarańczowej koszulki, czy jasnych szortów. Po policzkach heroski popłynęły łzy
- Ni-nikola... - wyszeptała wstrząśnięta
Annabeth podeszła do Elsy, która uniosła na nią przerażone, zapłakane oczy. Z tej odległości Strażniczka mogła stwierdzić, iż z jakiegoś powodu źrenice dziewczyny znikły. Blondynka złapała ją za dłoń i brutalnie zerwała z jej palca pierścionek z łzy Księżyca. Frozenchild krzyknęła z bólu, przewracając się na trawę. Szybko poderwała się na równe nogi i cofnęła o kilka kroków.
Pozostała dwójka herosów dołączyła do córki Ateny. Dłonie Leo płonęły, a Kayla miała w rękach naszykowany do strzału łuk.
- Nie zbliżajcie się do mnie, proszę! - zawołała przestraszonym głosem córka zimy. Jakby w odpowiedzi rozległ się świst. Dziewczyna odruchowo osłoniła się rękami, jednak cios nie nastąpił. Ostrożnie otworzyła oczy. Wyprostowała się gwałtownie, widząc utkwioną w lodowym bloku przed nią strzałę, która jeszcze chwilę temu znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy - Zostawcie mnie! - krzyknęła z bólem Strażniczka, wystrzeliwując promień w stronę rudowłosej. Ręce córki Apolla wraz z łukiem zostały uwięzione w bryle lodu.
- Nie masz prawa tu przebywać! - krzyknęli wszyscy troje na raz, co jeszcze bardziej przeraziło platynowowłosą. Ich głosy były identyczne-kobiece i starożytne, jakby ich właścicielka miała tysiące lat.
Anka z szokiem wpatrywała się w to, co wyprawiało się przed jej oczami. Nie spodziewała się, iż jej matka posunie się tak daleko. Polka nie miała wątpliwości, że to Atena - co prawda nigdy jej nie spotkała, ale właśnie tak opisywała jej głos Annabeth, a ona spędziła praktycznie cały semestr na Olimpie.
Blondynka wiedziała, że bogini mądrości ma powód, dla którego to robi, jednak nie wierzyła w jego słuszność. W końcu nawet Atena może się mylić! Chciała zabić Percy'ego dla pewności, że nie obali Olimpu, a chłopak go ocalił i to kilka razy.
Ale tu nie było boga, który wstawiłby się za Nikolą, tak jak Posejdon wstawił się za swoim synem. Platynowowłosa była zdana na siebie.
To nie tak, że Anka nie chciała jej pomóc - ona nie mogła. Miała wrażenie, jakby jej nogi wrosły w grunt, a usta coś zakneblowało. Wiedziała, że to nie wina szoku, to samo było ze wszystkimi wokół, nawet Chejronem. Centaur usiłował coś powiedzieć, zwrócić na siebie uwagę trójki opętanych herosów, ale żaden odgłos nie opuszczał jego warg. Jakby bogini nie chciała dopuścić, żeby ktokolwiek jej przeszkodził w usunięciu zagrożenia.
Samula na swoje nieszczęście zrozumiała już o co chodziło z tym jej przeczuciem. Miało stać się coś strasznego. Po policzku dziewczyny potoczyła się słona kropla.
Najpotężniejszym herosom udawało się wychodzić cało ze starć z bogami. Ale nikt nigdy nie wygrał z tą Olimpijką. Nawet Percy, który był przecież jednym z najlepszych półbogów z ich generacji, nie chciał mieć wroga w tej bogini. Bo nawet najsilniejsi, obdarzeni największą mocą ludzie czy inne istoty, nie mogli równać się z mądrością Ateny.
Kayla wciąż szarpała się z lodem, który nie chciał jej puścić, tak samo jak Leo - chwilę wcześniej posłał w stronę Strażniczki kulę ognia, więc Elsa była zmuszona go unieszkodliwić w, jej zdaniem, najlepszy sposób, czyli zamrażając mu ręce. Przynajmniej wtedy jej sumienie nie dręczyło jej aż tak bardzo, bo tylko się broniła i to w najmniej szkodliwy dla przeciwnika sposób, w jaki potrafiła.
Za to większym problemem była córka Ateny, która ciągle na nią nacierała mieczem. Frozenchild stworzyła sobie własną broń, żeby mieć czym się bronić i blokowała jej ataki. Jednak mimo to ciągle musiała się cofać, bo sama nie atakowała. Nie mogła ustać długo w jednym miejscu; Annabeth ciosami zmuszała ją do wykonywania kolejnych kroków w tył.
Przy kolejnym cofnięciu, Elsa poczuła jak kamyk obsuwa się spod jej trampek. Zachwiała się, co bezzwłocznie wykorzystała córka Ateny, wytrącając z jej dłoni broń. Strażniczka z trudem utrzymała równowagę, ale bogini, która opętała ową heroskę nie miała zamiaru dać jej czasu na odpoczynek. Kolejny cios padł z góry.
Strażniczka Wiary wiedziała, że jeśli owy atak ją dosięgnie, jego siła rozpłata jej czaszkę albo jeśli przy odrobinie szczęścia uda się jej choć trochę ruszyć się w bok, praktycznie straci rękę. Miała tylko ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Spanikowana zrobiła jedyną rzecz, która zdawała się jej być słuszna - skrzyżowała uniesione przedramiona, osłaniając głowę i czekała na cud.
Można powiedzieć, że się doczekała. Siła uderzenia omal nie wbiła ją w ziemię, jednak miecz zatrzymał się tuż nad jej rękami, jakby była tam niewidzialna tarcza. Platynowowłosa otworzyła lekko oczy, wciąż walcząc z heroską, która z nieludzką siłą napierała na nią i zobaczyła prześwitującą, delikatnie niebieskawą taflę, pomiędzy swoimi przedramionami, a ostrzem.
Ciało półbogini zaczynało jaśnieć, jednak mimo to blondynka dalej naciskała, a jej siła wręcz wzrastała z każdą sekundą.
Natomiast u Wilk było odwrotnie - czuła jakby jej ciało zmieniło się w kamień, niemal słyszała zgrzyty w stawach. Była praktycznie sparaliżowana, ale nie tylko przez fakt, że fizycznie cierpiała, usiłując się nie dać się zabić. Tu chodziło o coś całkiem innego. Nikola walczyła w dwóch bitwach jednocześnie i powoli zaczynała przegrywać. Nie tylko miecz na nią napierał, ale też jakaś nieznana jej starożytna moc. Coś czego nawet nie potrafiła nazwać.
Elsa wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem, a jękiem, kiedy, wciąż opierając się zwielokrotnionej sile heroski, upadła na jedno kolano. Nadal z uporem maniaka walczyła.
W końcu w akcie desperacji sięgnęła po swoją moc. Poczuła jak znajome, przyjemne zimno ogarnia jej ciała, wzmacniając je i dodając dziewczynie sił. Platynowowłosa powoli, ale bez zatrzymania, zaczęła się podnosić, milimetr po milimetrze. Gniew bogini stał się niemal namacalny. Heroska zaczynała jaśnieć coraz bardziej i Frozenchild już wiedziała, że musi to zakończyć jak najszybciej. Półbogini nie wyglądała na zdolną do wytrzymania magii istoty, która ją opętała dużo dłużej.
Nikola już prawie stała i właśnie zbierała siły, żeby odepchnąć napastniczkę, kiedy stało się coś, czego nawet nie wzięła wcześniej pod uwagę. Valdez uwolnił się z oków lodu, topiąc go. I właśnie rzucał ogromną kulą ognia prosto w Wilk.
Strażniczka nie miała możliwości obronienia się. Całą swoją siłę skupiała na Annabeth, przez co nie zdążyła nawet zareagować na ten atak. Skumulowane płomienie uderzyły ją prosto w pierś. Córka Ateny odskoczyła, unikając niewielkiego wybuchu.
A Elsa pod wpływem takiej siły poleciała w tył, za krawędź klifu. Prosto w objęcia ostrych skał i spienionej, morskiej wody.
Anka wyrwała się spod moc zaklęcia i podbiegła do brzegu urwiska z krzykiem. Przerażona usiłowała wypatrzyć gdzieś swoją przyjaciółkę, jednak nigdzie nie było widać jej pomarańczowej koszulki, czy jasnych szortów. Po policzkach heroski popłynęły łzy
- Ni-nikola... - wyszeptała wstrząśnięta
Wow. Tego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuń