Anka niemal czuła, jak wszelki ruch na klifie zamiera. Nikt nie uderzał o lód, nikt nie krzyczał; nastała śmiertelna cisza.
- Proszę... - wyszeptała ledwo słyszalnie Polka. Kilka łez, które czaiło się w kącika jej oczu, znalazło ujście i spłynęło po jej policzkach.
W oczach Elsy pojawił się dziwny błysk. Strażniczka przeniosła powoli wzrok na syna Hefajstosa, którego wciąż trzymała w górze.
Potem kilka rzeczy stało się jednocześnie. Skrzydła Frozenchild rozpadły się na pojedyncze pióra, jej suknia, włosy i tęczówki zmieniły kolor na błękit i blond. Przerażona Strażniczka puściła Valdeza, odskakując. Chłopak upadł ciężko na trawę, charcząc i dławiąc się powietrzem. Elsa odwróciła się do Anki, przyciskając dłonie do serca; miała wzrok zaszczutego zwierzęcia.
Herosi jakby wyczuwając jej słabość, zdołali przebić się przez ścianę lodu. Nikola krzyknęła ze strachu. Pobiegła, potykając się o własne nogi w stronę krawędzi klifu; trawa pod jej butami z kryształu pokrywała się śniegiem i szronem.
Samula nie była pewna co dokładnie stało się później. Pamiętała świst, wrzask, a potem Wilk spadającą, a właściwie sturliwującą* się z klifu po lodowej zjeżdżalni. Zostawiała za sobą ścieżkę rozmazanej krwi.
- Nikola! - krzyknęła po raz kolejny tego dnia Polka. Wskoczyła na lód, zjeżdżając z takim rozpędem, że omal nie ześlizgnęła się do morza.
Strażniczka leżała na małej patforemce zamarzniętej wody, w z wolna powiększającej się kałuży szkarłatu. Obok niej był nóż, który widocznie wysunął się z jej rany, kiedy się turlała.
Anka zadrżała od zimna, które promieniało od lodu i przewróciła Elsę na brzuch, żeby zobaczyć co się stało. Niemal cały tył jej sukni był w krwi, która sączyła się z głębokiego dźgnięcia w jej plecach. Ktoś musiał rzucić w nią sztyletem, kiedy usiłowała uciec. Samula poczuła jak robi się jej gorąco. Nie była medykiem - jej zdolności w tym zakresie nie były zbyt duże, znała zaledwie podstawy pierwszej pomocy.
Jedną ręką zaczęła uciskać ranę. Gdzieś czytała, że to właśnie należało robić w przypadku krwotoków. Zaś drugą zaczęła szukać pulsu na szyi Strażniczki. Ręce trzęsły się jej tak bardzo, że potrzebowała dobrej minuty, żeby znaleźć odpowiednie miejsce. Nie pamiętała ile powinno być uderzeń na minutę, czy nawet ile czasu to sprawdzała, ale wiedziała jedno - serce Frozenchild zwalniało.
A to oznaczało jedno - dziewczyna umierała.
- Trzymaj się - jęknęła Polka - Nie umieraj, zaraz coś wymyślę... - powieki Wilk uniosły się minimalnie.
- A... nia? - wyszeptała córa zimy z trudem. Chwilę później jej ciało zwiotczało.
- Nikola! Nikola! - wołała ją przerażona heroska - Nikola, obudź się! Nikola... - głos się jej załamał. Puls Strażniczki już zanikł. Niby mogła zacząć ją resuscytować, ale jaki był tego sens, skoro Frozenchild straciła już za dużo krwi? Było już za późno na pomoc.
Anka wtuliła twarz w plecy Elsy, szlochając i wyklinając bogów i Mojry. Jak mogli być tak okrutni i kazać patrzeć jej na śmierć przyjaciółki dwukrotnie tego samego dnia? Nie obchodziło ją nawet to, że Olimpijczycy mogli się odegrać na niej za te zniewagi. W sumie nie miałaby im za złe, gdyby ją za to zabili na miejscu. Patrzenie jak ktoś umiera, dwa razy, i dodatkowo świadomość, że się tą osobę zawiodło... to był o wiele gorsze.
Nie pamiętała, co się działo później. Widziała znajome twarze, słyszała głosy, które o coś pytały, czuła dłonie, które ostrożnie jej dotykały, rozginały jej palce, zaciśnięte na ręku Nikoli... Rozpoznała tylko Lisabelle, która nie będąc w stanie zmusić jej do połknięcia tabletek, wbiła jej w ramię igłę z jakimś środkiem.
Potem była tylko ciemność.
- Co robisz? - spytała zachrypniętym od krzyków i płaczu głosem. Leo odwrócił się gwałtownie, jakby myślał, że był tu sam. Odwrócił się do Samuli.
- Hej, Loca - mruknął przygaszony. To już samo w sobie było dziwne, bo był najbardziej rozrywkową i pełną energii osobą w całym Obozie - Zrobiłem całun dla niej. Jutro rano będzie jej pogrzeb.
Do oczu Polki napłynęły łzy. Pogrzeb... to brzmiało tak ostatecznie. Wiedziała, że jej przyjaciółka jest martwa, ale to... to dopiero uświadomiło jej, iż nigdy z nią nie porozmawia. Że to koniec. Pożegnanie na zawsze.
Blondynka powoli usiadła, a potem wstała. Otępiała podeszła do łóżka, gdzie leżała Frozenchild. Była otulona cieniutkim materiałem, utkanym z metalowych nitek w zimowe wzory. Syn Hefajstosa wcześniej majstrował przy zapięciu, żeby całun się trzymał.
Anka słyszała o tradycji Obozu Herosów, jaką było spalanie zmarłych. Podobno po wojnie z Gają płonęło wiele ciał. Wcześniej jednak nie wyobrażała sobie, co musieli czuć bliscy zmarłych, ich znajomi.
Ale na swoje nieszczęście tego ranka się dowie. Bo tym razem w ogniu stanie jej przyjaciółka.
- Loca, jak myślisz... czy Nikola by nam wybaczyła? - spytał cicho Valdez - Mi, Kayli i Ann?
- Nikola była dobrą osobą - powiedziała pustym głosem córka Ateny - Na pewno by wam wybaczyła. Ale to nie wy ją zabiliście. To żaden heros. Bogowie chcieli jej śmierci
- Ale dlaczego? Przecież nikomu nic wcześniej nie zrobiła...
- Nie była taka jak my... - wyszeptała Samula - Bogowie bali się jej. Uważali ją za zagrożenie. A oni zagrożenia eliminują...
----------
* - nie wiem czy to jest dobrze napisane, ale chodzi o to, że się sturlała. Polska język trudna język :<
- Proszę... - wyszeptała ledwo słyszalnie Polka. Kilka łez, które czaiło się w kącika jej oczu, znalazło ujście i spłynęło po jej policzkach.
W oczach Elsy pojawił się dziwny błysk. Strażniczka przeniosła powoli wzrok na syna Hefajstosa, którego wciąż trzymała w górze.
Potem kilka rzeczy stało się jednocześnie. Skrzydła Frozenchild rozpadły się na pojedyncze pióra, jej suknia, włosy i tęczówki zmieniły kolor na błękit i blond. Przerażona Strażniczka puściła Valdeza, odskakując. Chłopak upadł ciężko na trawę, charcząc i dławiąc się powietrzem. Elsa odwróciła się do Anki, przyciskając dłonie do serca; miała wzrok zaszczutego zwierzęcia.
Herosi jakby wyczuwając jej słabość, zdołali przebić się przez ścianę lodu. Nikola krzyknęła ze strachu. Pobiegła, potykając się o własne nogi w stronę krawędzi klifu; trawa pod jej butami z kryształu pokrywała się śniegiem i szronem.
Samula nie była pewna co dokładnie stało się później. Pamiętała świst, wrzask, a potem Wilk spadającą, a właściwie sturliwującą* się z klifu po lodowej zjeżdżalni. Zostawiała za sobą ścieżkę rozmazanej krwi.
- Nikola! - krzyknęła po raz kolejny tego dnia Polka. Wskoczyła na lód, zjeżdżając z takim rozpędem, że omal nie ześlizgnęła się do morza.
Strażniczka leżała na małej patforemce zamarzniętej wody, w z wolna powiększającej się kałuży szkarłatu. Obok niej był nóż, który widocznie wysunął się z jej rany, kiedy się turlała.
Anka zadrżała od zimna, które promieniało od lodu i przewróciła Elsę na brzuch, żeby zobaczyć co się stało. Niemal cały tył jej sukni był w krwi, która sączyła się z głębokiego dźgnięcia w jej plecach. Ktoś musiał rzucić w nią sztyletem, kiedy usiłowała uciec. Samula poczuła jak robi się jej gorąco. Nie była medykiem - jej zdolności w tym zakresie nie były zbyt duże, znała zaledwie podstawy pierwszej pomocy.
Jedną ręką zaczęła uciskać ranę. Gdzieś czytała, że to właśnie należało robić w przypadku krwotoków. Zaś drugą zaczęła szukać pulsu na szyi Strażniczki. Ręce trzęsły się jej tak bardzo, że potrzebowała dobrej minuty, żeby znaleźć odpowiednie miejsce. Nie pamiętała ile powinno być uderzeń na minutę, czy nawet ile czasu to sprawdzała, ale wiedziała jedno - serce Frozenchild zwalniało.
A to oznaczało jedno - dziewczyna umierała.
- Trzymaj się - jęknęła Polka - Nie umieraj, zaraz coś wymyślę... - powieki Wilk uniosły się minimalnie.
- A... nia? - wyszeptała córa zimy z trudem. Chwilę później jej ciało zwiotczało.
- Nikola! Nikola! - wołała ją przerażona heroska - Nikola, obudź się! Nikola... - głos się jej załamał. Puls Strażniczki już zanikł. Niby mogła zacząć ją resuscytować, ale jaki był tego sens, skoro Frozenchild straciła już za dużo krwi? Było już za późno na pomoc.
Anka wtuliła twarz w plecy Elsy, szlochając i wyklinając bogów i Mojry. Jak mogli być tak okrutni i kazać patrzeć jej na śmierć przyjaciółki dwukrotnie tego samego dnia? Nie obchodziło ją nawet to, że Olimpijczycy mogli się odegrać na niej za te zniewagi. W sumie nie miałaby im za złe, gdyby ją za to zabili na miejscu. Patrzenie jak ktoś umiera, dwa razy, i dodatkowo świadomość, że się tą osobę zawiodło... to był o wiele gorsze.
Nie pamiętała, co się działo później. Widziała znajome twarze, słyszała głosy, które o coś pytały, czuła dłonie, które ostrożnie jej dotykały, rozginały jej palce, zaciśnięte na ręku Nikoli... Rozpoznała tylko Lisabelle, która nie będąc w stanie zmusić jej do połknięcia tabletek, wbiła jej w ramię igłę z jakimś środkiem.
Potem była tylko ciemność.
***
Blondynka nie spała zbyt długo. Zaledwie dwie czy trzy godziny. Kiedy się obudziła, zobaczyła Valdeza, który stał nad łóżkiem, na którym leżała martwa Nikola. Majstrował coś przy czymś metalowym, bo Polka słyszała ciche brzęczenie.- Co robisz? - spytała zachrypniętym od krzyków i płaczu głosem. Leo odwrócił się gwałtownie, jakby myślał, że był tu sam. Odwrócił się do Samuli.
- Hej, Loca - mruknął przygaszony. To już samo w sobie było dziwne, bo był najbardziej rozrywkową i pełną energii osobą w całym Obozie - Zrobiłem całun dla niej. Jutro rano będzie jej pogrzeb.
Do oczu Polki napłynęły łzy. Pogrzeb... to brzmiało tak ostatecznie. Wiedziała, że jej przyjaciółka jest martwa, ale to... to dopiero uświadomiło jej, iż nigdy z nią nie porozmawia. Że to koniec. Pożegnanie na zawsze.
Blondynka powoli usiadła, a potem wstała. Otępiała podeszła do łóżka, gdzie leżała Frozenchild. Była otulona cieniutkim materiałem, utkanym z metalowych nitek w zimowe wzory. Syn Hefajstosa wcześniej majstrował przy zapięciu, żeby całun się trzymał.
Anka słyszała o tradycji Obozu Herosów, jaką było spalanie zmarłych. Podobno po wojnie z Gają płonęło wiele ciał. Wcześniej jednak nie wyobrażała sobie, co musieli czuć bliscy zmarłych, ich znajomi.
Ale na swoje nieszczęście tego ranka się dowie. Bo tym razem w ogniu stanie jej przyjaciółka.
- Loca, jak myślisz... czy Nikola by nam wybaczyła? - spytał cicho Valdez - Mi, Kayli i Ann?
- Nikola była dobrą osobą - powiedziała pustym głosem córka Ateny - Na pewno by wam wybaczyła. Ale to nie wy ją zabiliście. To żaden heros. Bogowie chcieli jej śmierci
- Ale dlaczego? Przecież nikomu nic wcześniej nie zrobiła...
- Nie była taka jak my... - wyszeptała Samula - Bogowie bali się jej. Uważali ją za zagrożenie. A oni zagrożenia eliminują...
----------
* - nie wiem czy to jest dobrze napisane, ale chodzi o to, że się sturlała. Polska język trudna język :<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz