wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 6 - Nie znowu...

 Dziewczyna właśnie rozczesywała swoje złote pukle, gdy z kąta jej ogromnego, pełnego obrazów i malowideł pokoju wyłonił się mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Blondynka otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia. Jej palce mocniej zacisnęły się na fioletowej szczotce.
 - Po co przybyłeś? - spytała, w duchu gratulując sobie, że głos jej nie zadrżał.
 - Jesteś potrzebna w Bazie - oznajmił, rzucając jej jedną z kul Northa. Roszpunka odruchowo ją złapała, po czym zmierzyła ją wzrokiem, marszcząc brwi. Spojrzała pytająco na Mroka - Założyłem, że nie zgodzisz się na podróż cieniami, więc wziąłem ci inny środek transportu.
 - Trudno zaprzeczyć - mruknęła pod nosem - Co takiego się stało? - zapytała głośno
 - Jack jest prawie martwy, Elsa została uwięziona w pozytywce, a poza tym to wszyscy cali - odparł Pitch
 - Jack umiera?! - pisnęła spanikowana - Muszę się tam jak najszybciej dostać! - chciała już rzucić kulą, ale Mrok złapał ją za rękę.
 - On nie u-mie-ra - zaakcentował każdą sylabę. Dziewczyna spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem. Mężczyzna puścił już jej dłoń. - On już właściwie nie żyje, ale nie może umrzeć dopóki Elsa jest uwięziona. On jest jedynym powodem, dla którego jeszcze nie rozbiłem tej przeklętej pozytywki.
 - Aha... - mruknęła - Ale i tak powinnam się tam szybko dostać. Baza Northa! - zawołała, ciskając śnieżną kulę. Tym razem Strażnik jej nie powstrzymał. Blondynka błyskawicznie wskoczyła w portal, na co Pitch zareagował westchnieniem. Księżniczka Korony miała według niego zdecydowanie zbyt dużo energii. Ze znudzoną miną przeszedł przez cień.
 Dziewczyna już tam była. Klęczała przy sofie, na której leżał Jack opleciony jej złocistymi włosami i śpiewała.
 - Ulecz każdą z ran
 Odmień losu
 Co stracone znajdź
 I zwróć mi dawny skarb
 Mój dawny skarb
 Białowłosy chłopak nawet nie drgnął, chociaż jego rany już całkiem się zasklepiły, a on sam wyglądał jak dawniej. Zdeterminowana księżniczka zaśpiewała jeszcze raz. I kolejny. Dopiero za trzecim razem Strażnik zaczął wykazywać jakieś akcje życiowe. Ciche sapnięcie uciekło z pomiędzy jego warg.
 Uradowana dziewczyna nie przerwała śpiewu, a wręcz włożyła w niego jeszcze więcej mocy. Jej głos nabrał pewności i siły. Strażnicy nagle odzyskali wigor, otaczając ową dwójkę półkolem. Nawet Mrok do nich podszedł.
 Przy dziesiątym powtórzeniu utworu powieki chłopaka zatrzepotały. Z trudem je otworzył i zaraz zamknął, oślepiony jasnym światłem. Jęknął cicho, zasłaniając ręką oczy. Roszpunka pisnęła z ekscytacji i przytuliła białowłosego. W niecałą  sekundę dołączyła do nich Ząbek.
 - Hej, spokojnie! - wychrypiał Jack - Zaraz mnie tu udusicie! Ej, ja wiem, że jestem boski, ale bez przesady! Dziewczynę mam!
 - Pewnie byłaby zadowolona gdyby to usłyszała - powiedział Pitch - Szkoda, że nie ma jak.
 - Nadal jest obrażona za tą akcję z Wiką i Kinią? - zapytał Strażnika Odwagi. Na te słowa Roszpunka i Ząbek wypuściły go z objęć.
 - Czekaj... co? - spytał Zając - Naprawdę umknęło ci, że chwilowo jest śnieżną kulą? - z twarzy Frosta zniknął uśmiech
 - Jak to? - potrząsnął lekko głową - O co ci chodzi? Przecież właśnie ją... chwila, dopiero co byliśmy na Berk... - przeczesał palcami włosy. Zgromadzeni spojrzeli po sobie, tocząc niemą walkę. Pitch westchnął zrezygnowany i powiedział:
 - Gdy byliśmy u wikingów, dostaliśmy informację o napadzie na Norę, Zębowy Pałac i Bazę. Walka toczyła się już tylko tu, domy Ząbek i Zająca była zniszczone. Niestety ty jak ostatni idiota poleciałeś prosto na Asmodeusza. - Mrok przewrócił oczami - Sytuacja zrobiła się dla ciebie groźna, bo Emma już cię obezwładniła, ale do akcji wkroczyła Elsa. Jednak trochę za mocno przyszalała z magią i straciła przytomność. Zanim zdążyliśmy zareagować, zastała porwana. Parę tygodni później udało nam się dostać do Cytadeli. Rozmowa z gospodarzem skończyła się tym, że wszyscy wylądowali oddzielnie, a ty z Elsą zmienioną w pozytywkę na pustyni. Jak już ściągnąłem wszystkich do Bazy byłeś właściwie martwy. Jedyne co cię trzymało przy życiu to owy bibelot. A właśnie teraz zostałeś przywrócony do świata. Jakieś pytania?
 - Tylko jedno. CO?! Nie, to niemożliwe... North - chłopak spojrzał z nadzieją na Strażnika - On robi sobie ze mnie żarty, prawda? Błagam cię, powiedz, że to nieprawda...
 - Jack... - tylko tyle udało się wykrztusić Świętemu Mikołajowi. Mrok pokręcił głową zrezygnowany i rzucił mu pozytywkę. Trochę nieostrożnie się z nią obchodził, ale Elsa nie mogła tego poczuć. Jedyne co w niej zostało to świadomość istnienia.
 Białowłosy odruchowo złapał przedmiot i spojrzał na niego nierozumiejącym wzrokiem. Jego palce zbielały, gdy zacisnął je kurczowo na bibelocie, jakby to była jego jedyna deska ratunku. Oczy mu się zaszły łzami.
 - Nie - oddech uwiązł mu w gardle - Nie... - powtórzył, a po policzku spłynęła mu słona kropla - Nie znowu... - wyszeptał. Czarny Pan położył mu dłoń na ramieniu. Jack podniósł na niego zeszklone oczy, a po chwili wyciągnął w jego stronę drżącą rękę z pozytywką - Ufała ci... - jego słowa były niewiele głośniejsze od szeptu - Kochała cię... dlatego to ty powinieneś się zająć nią. - wcisnął mu w dłoń bibelot i ruszył przed siebie. Po chwili zniknął w plątaninie korytarzy Bazy. Ząbek zaszlochała cichutko.
 Mrok patrzył się chwilę zaskoczony w pozytywkę. Nie za bardzo mógł uwierzyć, że Jack mu ją oddał. Nie widział sensu w jego działaniu. Dlaczego to zrobił, skoro mógł zatrzymać figurkę Elsy dla siebie?
 - Piasek, chodź na chwilę - zwrócił się Czarny Pan do niskiego ludka. Strażnik Snów uniósł brwi, zaskoczony jego prośbą, po czym poszedł za nim do dawnej komnaty platynowłosej.
 Pokój był urządzony w bogaty, a zarazem prosty sposób. Powierzchnie miał na pewno większą niż pomieszczenia przeznaczone dla pozostałych Strażników. Na ścianach panował błękit zmieszany z bielą w wzorze podobnym w równym stopniu do fal jak i do dymu. Po lewej stronie stało ogromne łóżko z niebieską pościelą. Obok niego była rzeźbiona szafa z ogromnym lustrem. Natomiast na przeciwko łoża stało biurko, a kawałek w lewo dobrze zaopatrzona biblioteczka z kilku regałów.
 Pitch usiadł na krześle obrotowym przy blacie i w zamyśleniu musnął palcem rysunki, które tam wisiały. Elsa miała talent do wychwytywania chwil tak, że jej rysunki potrafiły prowokować emocje. Jego wzrok powędrował na drugą stronę pomieszczenia. Było tam coś w rodzaju salki baletowej. Kąt był obstawiony dwoma lustrami z poręczą. Nadal były tam baletki, w których ćwiczyła, tuż obok lodowych skrzypiec.
 Piasek podleciał do obklejonej rysunkami ściany nad biurkiem i zaczął się przyglądać jednemu z nich. Przedstawiał mężczyznę łudząco podobnego do Mroka, tulącego do siebie małą dziewczynkę. Mała wpatrywała się w niego, a jej oczy błyszczały z radości. Jednak w tej scenie było coś niepokojącego, jakby ta scena odgrywała się tuż przed tragedią. Może to przez to lekkie wykrzywienie ust mężczyzny, a może jego odrobinę zmarszczone czoło? Albo ten kurczowy uścisk, jak gdyby miał jej już więcej nie zobaczyć...
 Ludek spojrzał pytająco na Pitcha, ale ten zignorował to. Mrok zaciskał palce na pozytywce, całą swoją wolę skupiając na ujarzmieniu emocji. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na nadzieję, bo to go złamie. Zbyt dobrze znał kręte drogi losu, który zawsze odbierał mu to co najdroższe i patrzył jak stara się pozbierać. Odezwał się dopiero, gdy udało mu się oddzielić od uczuć.
 - Możliwe, że połączenie naszych mocy będzie w stanie ją uwolnić - powiedział pustym głosem. Piasek podleciał do niego szybko i położył dłoń na pozytywce. Jego spojrzenie było tak przepełnione nadzieją, że Książę Koszmarów ledwo je wytrzymywał.
 Czarny piasek łączył się ze złotym, tworząc niezwykłe zawijasy na szklanej powierzchni, ale prócz walki o dominację magii nic się nie działo. Strażnik Snów położył dłoń na ręku Pitcha i razem skupili się na połączeniu światła i ciemności. Mrok syknął cicho z bólu. Moce nie chciały się zmieszać za żadne skarby, ale oni byli uparci. To co robili wywoływało w nich ogromne cierpienie, jednak nie rezygnowali.
 Jeszcze tylko chwilę, tylko momencik, przekonywali się w myślach, Dla niej warto.
 Nagle Strażnicy poczuli jak magia ich opuszcza, jak gdyby coś zaczęło ją wciągać w zastraszającym tempie. Oboje próbowali przerwać to dziwne połączenie, jednak na marne. Siły powoli ich opuściły, a wraz z nimi świadomość.

~*~

Wybaczcie, że tak krótko, ale i tak ledwo to napisałam.
Za to jutro zostanę podwójnie zamordowana,
a w trakcie wywiadówki to chyba ucieknę z domu ;-;
Wie ktoś jak obłaskawić bestę, znaczy mamę?
Bo tak jakby mam kilka trój, a ona będzie wściekła...
Pomóżcie, bo jak umrem, to wam nic więcej nie napiszę .-.