piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 12 - To postacie z bajek?!

 - Wzięłaś ten blok i kredki? - Rita westchnęła i przewróciła oczami, po czym pokazała owe przedmioty w swoich rękach - Nie wzdychaj tak. Musimy sprawdzić jak reaguje na poszczególne elementy Obozu, żebyśmy wiedzieli nad czym pracować - Córka Hebe na te słowa wyrzuciła ręce w górę w niemym geście "No przecież wiem!". Ewentualnie wołała o pomstę do nieba - Nie jęcz tak. I tak byś poszła, nawet jakbym cię nie prosiła. - Czarnooka zacisnęła lekko usta i wskazała obiema rękami na idącą obok nich Elsę, która szkicowała coś ołówkiem. Strażniczka w ogóle nie zwracała uwagi na to co się dzieje. Mel już nic nie powiedziała tylko zaprowadziła je przed zbrojownię - Nikola, co ci się z tym kojarzy?
 Wybranka księżyca jak na komendę przewróciła kartkę i w niezwykłym tempie zaczęła pokrywać białe tło kolorami. Melanie przyglądała się jej uważnie, analizując każdy jej gest. Elsa używała tylko odcieni niebieskiego, szarości, czerni, bieli i jasnego beżu.
 Większość kartki pokryła szarym, a pozostałą część błękitem i beżem. Wzięła do ręki czarną kredkę i zaczęła coś nią szkicować. Bezładne plamy nagle nabrały sensu. Była to dziewczyna - wyglądała jak Nikola, ale miała inny kolor oczu, włosów, była blada... Córka Ateny z podziwem patrzyła jak w ciągu kilku minut Strażniczka stworzyła tak niezwykle realistyczny obraz.
 Była pod tym względem utalentowana. Kobieta z rysunku wręcz promieniała zdecydowaniem i zacięciem. W smukłej dłoni miała miecz wykonany z kryształu bądź lodu, który przeszywał dziwnego stwora... wyglądał jak koń, który właśnie się rozpadał od miejsca, w którym jego ciało stykało się z ostrzem.
 Mel zmarszczyła brwi. Nie rozumiała dlaczego dziewczyna nie rysuje siebie tylko innych. Kobieta z rysuku wygląda jak jej kopia i to dosłownie, ale... Nikola ma złote oczy i brązowe włosa, a jej pobladła skóra nadal nosi ślady opalenizny. I coś jej się w tym nie zgadzało, bardzo nie zgadzało...
***
 Melanie spędziła już którąś z kolei godzinę przy książkach. Wcześniej jeszcze wyprosiła od Chejrona możliwość posiedzenia chwilę przy komputerze, jednak nie mogła znaleźć tego, czego szukała.
 Nicole była siostrą królowej, a więc jej nazwisko musiało gdzieś się pojawić, ale córka Ateny nawet nie potrafiła namierzyć tej władczyni. To było conajmniej dezorientujące. Na świecie pozostało jeszcze trochę monarchii, jednak większość albo nie posiadała koron, albo wygląd kobiet nie pasował.
 - Tęskniłaś, Sowiogłowa? - Mel podskoczyła na krześle, słysząc znikąd szept przy uchu. Odwróciła się i jej wzrok padł na zwijającego się ze śmiechu Valdeza. Tak, ten syn Hefajstosa nadzwyczaj uwielbiał żartować z ludzi.
 - Mniej niż się spodziewałam - burknęła. Latynos zajrzał jej przez ramię.
 - Ty, skąd ty masz takie realistyczne rysunki Jacka i Anny? - córka Ateny obróciła gwałtownie głowę na te słowa, o mały włos nie nokautując go.
 - Wiesz kto to jest?! - wykrzyknęła zaskoczona. Ona się męczy nad tym od kilku godzin, a on to tak po prostu wie?
 - Czy wy w ogóle bajek nie oglądacie? - uniósł brwi Leo - No jak można tego nie znać! Ja musiałem nie raz to obejrzeć w zastępczych rodzinach z młodszymi dzieciakami. Przecież to Jack Mróz ze Strażników Marzeń, a to Anna z Krainy Lodu - wskazał na odpowiednie szkice - O! A ta tutaj to Elsa! - dźgnął palcem obrazek białowłosej dziewczyny - Nie no, Riley byłaby wniebowzięta, gdyby miała takie rysunki...
 - To postacie z bajek?!
 - No przecież mówię - chłopak przewrócił oczami - Ankę pamiętam najlepiej, bo Rayli zmusiła mnie do przebrania się za nią. No i szalała na punkcie tego ducha zimy. A czemu tak właściwie ich szukasz?
 - Nicole ciągle rysuje te postacie. Ale byłam pewna, że to prawdziwi ludzie - zasępiła się córka Ateny. Przywykła do łatwych zagadek, do sytuacji, które potrafiła rozwiązać w kilka minut, do ludzi, na których wystarczyłoby, żeby spojrzała i już znała większość faktów z ich życia. Może traciła tą umiejętność?
 Na próbę spojrzała na Valdeza. Jej umysł odruchowo już zaczął analizować jego wizerunek. Praworęczny, pracujący fizycznie o czym świadczyły niewielkie odciski na jego rękach, wiecznie pobrudzone dłonie natomiast uściślały, że to mechanik, zajmuje się robotyką i konstruowaniem, bystre spojrzenie zdradzało, iż jest bardzo energiczny. Wiecznie uśmiechnięty, ale Mel już dawno zorientowała się, że to jego sposób na krycie smutku. W jego palcach niemal zawsze znajdowały się jakieś drobne części mechaniki, z których tworzył i rozkładał odruchowo proste maszyny. Był to jeden z oczywistrzych cech charakterystycznych dzieci Hefajstosa. Lewą ręką poruszał nieco mniej, oberwał w nią czymś, prawdopodobnie jakiś automaton wybuchł, o czym świadczyła także nastroszona bardziej niż zwykle brązowa czupryna i resztki sadzy na granicy włosów. W bluzce miał kilka wypalonych dziur, najpewniej znów był czymś na tyle podekscytowany, by zapłonąć. Tak, ta jego umiejętność samozapłonu bywała irytująca, na przykład kiedy przypadkowo spalił sobie spodnie na arenie, ale i pożyteczna. Kiedy do Obozu dostawał się jakiś ziejący ogniem potwór, chłopak mógł odwrócić jego uwagę nie martwiąc się, że zostanie spalony.
 Nie, jej umiejętności nadal działały równie sprawnie. To z tą dziewczyną musiało być coś nie tak. Uparcie wymykała się wszystkim wzorcom jakie znała Melanie.
 - A czemu je rysuje? - zapytał Latynos
 - No właśnie to próbuję ustalić! - wykrzyknęła zirytowana córka Ateny. Nienawidziła, gdy coś szło nie po jej myśli, szczególnie coś takiego. Ze względu na dar analizy, jaki odziedziczyła po matce, powinien rozwiązać ten problem w kilka sekund. Udało się jej określić bez znacznego problemu na jaką przypadłość cierpi złotooka, ale ona sama... to była zagadka dla Mel. I dziewczyna nie zamierzała się poddać dopóki jej nie rozwiąże. Dowie się kim była ta Nikole.
***
 "Tu możesz zacząć nowe życie"
 Może to byłą jej szansa na spokój? Przestać rozpamiętywać przeszłość i powoli o wszystkiem zapomnieć... Przecież może to zrobić. Wystarczy, że zintegruje się z tutejszym społeczeństwem, tak jak wtedy po ożyciu wmieszała się w ludzi. Czuła wyrażnie, iż to nie jest ten sam świat, a może i nawet wymiar. Ci obozowicze mówili o bogach, a miała pewność, że żaden nie istnieje tam, gdzie żyła wcześniej. Starała się jak najuważniej słuchać Northa i dlatego wiedziała, iż tak było. Te drzwi zaprowadziły ją do innego wymiaru, do miejsca, w którym teoretycznie nie wolno było jej przebywać, jednak moc Księżyca tu nie sięgała. Tu mogła naprawdę zacząć od nowa.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 11 - Była tu...

 - Niech nie wie nikt, nie zdradzaj nic... - Brązowowłosa śpiewała ledwo słyszalnie, apatycznym głosem. Rita zmarszczyła brwi, słysząc te słowa. Nie znała języka w jakim mówiła Elsa, ale podejrzewała, że to jakiś z Europy - Żadnych uczuć, od teraz tak masz żyć... bez słów, bez snów... łzom nie dać się... - po tym zdaniu już rozpłakała się  na dobre.
 Obozowiczka nie wiedziała jak zareagować na to. Nie miała pojęcia co nuciła jej towarzyszka, jednak brzmiało to bardzo smutno. Czarnooka bardzo chciała móc powiedzieć jej coś, co by ją pocieszyłe, ale był jeden problem. Rita była niemową. A Strażniczka nie wyglądała teraz na osobę, która jest w stanie coś przeczytać.
 Po chwili wahania czarnowłosa przysiadła obok niej i powoli objęła dziewczynę. Elsa na początku zesztywniała, jednak zaraz znowu zaczęła szlochać, tym razem wtulając się w córkę Hebe. Obozowiczka głaskała ją powoli po plecach, starając się ją uspokoić.
 Nagle jednak Strażniczka odskoczyła, wpatrując się swoimi wielkimi oczami w Ritę. Była przerażona. Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do niej, jednak kiedy usłyszała co brązowowłosa mamrocze, zatrzymała się. Tym razem wybranka Księżyca mówiła po angielsku.
 - Przepraszam, Anno... nigdy nie chciałam cię zranić - po jej policzkach zaczęły spływać świeże łzy - Tym razem trafiłam w serce... przepraszam, Aniu - schowała twarz w dłoniach, szlochając
 Rita złapała notatnik i napisała kilka słów, po czym podetknęła go Elsie prawie pod nos. Szturchnęła ją delikatnie, żeby zwróciła na nią uwagę. Strażniczka pociągnęła nosem i przeczytała zawartość kartki.
 "Jestem Rita. Tu nie ma żadnej Anny"
 - Była tu... - powiedziała wstrząśnięta złotooka, ale obozowiczka pokręciła głową - Była tu! Zabiłam ją! Powiedziała, że zamroziłam jej serce... Skórę pokrył szron, włosy miała jak śnieg... ona nie żyje! - zaszlochała - Ja ją zabiłam!
 Córka Hebe spojrzała na Elsę z niepokojem. Co ona wygadywała? Przecież były tu we dwie. No, w trójkę, jeśli doliczyć jakiegoś nieprzytomnego chłopaka, który oberwał wczoraj mocno w głowę i musiał tu zostać. Znowu pokazała Strażniczce notatnik.
 "Spokojnie. Wiem, że sobie poradzisz, musisz tylko się uspokoić"
 - Nie panuję nad tym! - jęknęła przerażona brązowowłosa - Ten lód pokrył już wszystko... to moja wina!
 "Tu nie ma żadnego lodu"
 - Jest, przecież go widzę! - zaoponowała córka zimy - Pokrył całe to miejsce...
 "Ciii...  spokojnie. Tu jesteś bezpieczna. To Obóz Herosów. Tu możesz zacząć nowe życie. Jak się nazywasz?"
 Elsa powiodła pustym wzrokiem po ścianach.
 - Jestem Nikola. Nikola Wilk - powiedziała pustym głosem. Nie wiedziała czemu skłamała. Po prostu czuła się... czuła się tak jakoś dziwnie.
 Strażniczka oddychała coraz szybciej, wpatrując się w lód, pokrywający powoli jej szkice. W tym jeden szkic jego... Po jej twarzy potoczyły się następne słone krople. To było dla niej za dużo! Nie rozumiała jak duch zimy mógł ją zdradzić z jej własną siostrą. I nawet słowem o tym nie wspomnieć, udając, że nadal ją kocha...
 A teraz lodowa moc znowu wymyka się jej spod kontroli. Zamroziła już niemal całe to pomieszczenie! A jeszcze niedawno tak dobrze sobie z magią radziła...
 Elsa położyła się spowrotem na łóżku i zwinęła w kłębek. Rita popatrzyła na nią z niepewnością. Z dziewczyną było ewidentnie coś nie tak. Obozowiczka miała pewność, że Strażniczka ma halucynacje. Opowiadała o jakiejś Annie, którą rzekomo zabiła, o lodzie, który niby pokrył szpitalik...
 Córka Hebe zastanawiała się nad ściągnięciem tu Melanie. Melanie była córką Ateny, a jej ojciec był psychiatrą. Dziewczyna często pomagała mu przy pracy, więc znała się na tym. Szczególnie, że jako córka bogini mądrości wszystkie informacje łapała w lot. Czarnowłosa była pewna, że dałaby radę pomóc Nicole albo przynajmniej zdiagnozować co jej jest. Rita z własnego doświadczenia wiedziała, jak trudno jest się pozbierać po niektórych traumatycznych zdarzeniach. Trzy lata temu sama popadła w depresję, po stracie ojca w wypadku, spowodowanym przez piekielnego ogara. Jej udało się uniknąć zmiażdżenia, ale senior Watson nie miał tyle szczęścia. Zmarł chwilę po zderzeniu, a jego ostatnimi słowami było "Twoja matka była inna. Idź do Long Island i wejdź jak najgłębiej w las. Biegnij i nie zatrzymuj się choćby nie wiem co. Oni ci pomogą". I miał rację. Chejron wszystko jej wytłumaczył, a Melanie pomogła jej odbić się od dna i powrócić do społeczeństwa.
 Rita z całych sił starała się być tym dla Elsy, kim była dla niej córka Ateny. Wsparciem. To by wystarczyło, gdyby to była jedynie depresja. Ale to trwało widocznie już długo zanim trafiła do Obozu. Zbyt długo. Zmieniło się w coś poważniejszego. I dlatego obozowiczka uznała, że potrzebna jest jej pomoc.
 Tylko nie miała pojęcia jak ściągnąć tu Mel. Wolała nie opuszczać Nikoli, bo nie wiedziała co może jej strzelić do głowy. Już raz próbowała się pociąć, a na nadgarstkach miała stare blizny. Zdecydowanie to trwało już dosyć długo.
 - I co tam u naszej pacjentki? - zapytała Lisa z uśmiechem na ustach chodząc do pomieszczenia. Rita zatrzymała ją gestem i szybko nagryzmoliła na kartce prośbę, po czym pokazała ją córce Apollina - Po co Melanie? Coś się stało? Bezimiennej się pogorszyło? - Watson pokiwała głową i napisała "Nikola miała zwidy. Chyba coś się stało z jej psychiką" - Czyli ja w tej kwestii na nic się nie zdam - mruknęła nieco przygaszona blondynka. Nie lubiła być nieprzydatna - Posiedź z nią, ja ściągnę Mel. I spróbuj wcisnąc w nią trochę nektaru i ambrozji! I jakiegoś normalnego jedzenia, bo Leo ma rację, ona wygląda jak żywy trup. - Rita spojrzała na nią jak na idiotkę, podniosła lekko ręce i rozejrzała się - No dobra, normalnego jedzenia to tu nie ma, ale ambrozja i nektar są w tej szafce! - zawołała złotowłosa, wskazując drewniany mebel stojący przy ścianie, po czym wybiegła z szpitalika.
 Córka Hebe spojrzała na wtuloną w siebie, wciąż płaczącą Strażniczkę, a potem na szafkę. I tak jeszcze kilka razy. Po namyśle stwierdziła, że najpierw pozwoli się Nikoli wypłakać, a dopiero wtedy da jej boskie jedzenie. Zresztą ta niepozorna, zabiedzona brązowowłosa miała o wiele więcej siły niż można by się spodziewać. Czarnooka po trzech latach treningu była niewiele od niej silniejsza.
 Ricie nadal brzmiały słowa jej matki. "W Obozie pojawi się dziewczyna. Łatwo ją rozpoznasz, ma niezwykłe, złote oczy. Nie pomylisz jej z nikim, bo to spojrzenie pozostaje w pamięci. Zajmij się nią. Ona bardzo potrzebuje pomocy".
 To było powodem, dla którego tak uważnie wypatrywała nowej przybyszki. Kiedy bogowie coś kazali, nie wolno było się im sprzeciwiać, jeśli chciało się żyć.
 Przynajmniej tak było w przypadku nakazów od Wielkiej Dwunastki. Pomniejsi bogowie dzielili się na dwie grupy: chorobliwie zazdrosnych o Dwunastkę i pałających nienawiścią do ich dzieci (np. Eros) oraz milszych, czasem nawet pomocnych, jak Iris. Hebe należała do tej drugiej grupy. Jej można było się sprzeciwiać. Ona to rozumiała.
 Ale kiedy Rita zobaczyła Elsę... poczuła, jakby ktoś wbił jej spilki w serce. Strażniczka mimo opalenizny była bardzo blada, cała w opatrunkach po ataku Łaskawej*, wychudzona i zabiedzona. Córka Hebe nie potrafiłaby tak czy siak przejść koło niej obojętnie. Jednak wybranka Księżyca bardzo dobrze się ukrywała. Gdyby nie uwaga matki, Watson chyba by jej nie zauważyła.
***
 - Jak się nazywasz? - Melanie starała się być cierpliwa, ale obojętność dziewczyny ja drażniła. Nawinęła na palec kosmyk kasztanowych włosów i zamyśliła się na chwilkę. Jej wzrok padł na kredki i blok, które leżały na szafce obok. Lisabelle twierdziła, że Nikola dużo rysuje. W głowie córki Ateny zaczął tworzyć się pomysł - Dobrze, spróbujmy inaczej. Masz tu kartki i coś do malowania. Na pierwszej kartce narysuj coś lub kogoś, kto sprawia, że jesteś szczęśliwa, a na drugiej coś lub kogoś, przez którego cierpisz - oznajmiła i podsunęła jej odpowiednie rzeczy. Brązowowłosa bez wahania je wzięła. Jej puste oczy nagle nabrał wyrazu, kiedy zaczęła tworzyć. - Czy ona w ogóle mówi?
 - Wszystkie badania, jakie byłam tu w stanie wykonać, wskazują, że jej aparat mowy jest w pełni sprawny - powiedziała Lisa - Dodatkowo Rita twierdzi, że zanim tu przyszłam, Nikola się odezwała. Stąd w ogóle znamy jej imię.
 - Co mówiła? - Mel zwróciła się bezpośrednio do czarnookiej. Córka Hebe wyciągnęła notatnik i szybko zaczęła pisać. Mieszkanka domku szóstego cierpliwie poczekała, aż skończy, a potem uważnie przeczytała zawartość kartki - Miała halucynacje, dostała ataku paniki na widok dużej grupy ludzi albo przez te wiwaty, nie odzywa się, chociaż może, prawie nie zauważa co się wokół niej dzieje, jest załamana, na nadgarstkach i przedramionach ma ślady autoagresji, ciągle płacze, praktycznie nie sypia... wydaje mi się, że to lekka schizofrenia połącząna z dosyć mocną depre... - urwała, kiedy spojrzała na Elsę. Brązowowłosa siedziała zgarbiona z dwoma kartkami przed sobą. Po jej policzkach spływały łzy. Melanie wzięła rysunki do ręki i obejrzała uważnie. Obydwie przedstawiały jednego chłopaka, o białych, nastroszonych włosach, oszronionej, granatowej bluzie z kapturem, brązowych spodniach trzy-czwarte u dołu związanych rzemykami i zakrzywionym kijem w ręku.
 Na drugim jednak towarzyszyły mu trzy osoby. Kobieta o rudych włosach związanych w dwa warkocze, ubrana w oliwkową balową suknię z ciemnym gorsetem. Pozostała dwójka to były dzieci. Dziewczynka miała nieco jaśniejsze włosy od, jak podejrzewała Mel, matki i złote oczy, a chłopczyk natomiast był blondynem o mocno rozjaśnionej czuprynie oraz niebieskich tęczówkach. Wszyscy trzymali się za ręce. Ten pierwszy chłopak o wyglądzie siedemnastolatka trzymał dłoń dwudziestoparoletniej kobiety, a po ich bokach były dzieci.
 Było to niczym obraz szczęśliwej rodziny.
 Córka Ateny zeskanowała wzrokiem twarz rudowłosej, a potem delikatnie ujęła brodę Nikoli i przyjrzała się jej obliczu.
 - Zakochała się w chłopaku swojej starszej siostry, najpawdopodobniej Angielki. Jako że jej siostra i ten chłopak mieli ze sobą dwójkę dzieci, zaręczyli się, ale nie mogli się pobrać ze względu na jego wiek, jest niepełnoletni. Załamana Nicole wpadła w depresję, jednak trauma była na tyle wielka, że zaczyna się u niej rozwijać schizofrenia. Uciekła z domu i wpadła na Łaskawą, które "zagnała" ją tutaj.
 - Nikola, nie Nicole - powiedziała Lisa
 - Weź się nie czepiaj

_______
*- tak niektórzy w Obozie określają Erynie

środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 10 - Napad paniki

 Tego dnia czarnooka usiadła naprzeciwko Elsy. Strażniczka zaskoczona tą zmianą, uniosła głowę. Dziewczyna widząc, że uzyskała uwagę brązowowłosej, wstała i wyciągnęła do niej rękę. Córka zimy spojrzała na swoją dłoń, a potem na towarzyszkę. W jej oczach czaiła się niepewność. Kąciki ust obozowiczki uniosły się minimalnie, kiedy przekrzywiła delikatnie głowę.
 Dawna królowa Arendell zrozumiała o co jej chodzi. Przez ten czas nauczyła się odczytywać jej gesty. Miały coś w rodzaju własnego języka, który składał się z drobnych gestów i min. A to, co zrobiła czarnowłosa oznaczało "Dalej, dasz radę. Możesz mi zaufać"
 Elsa zdała sobie sprawę, że rzeczywiście jej ufa. Nigdy z nią nie rozmawiała, ale obozowiczka była dla niej wsparciem. Nawet jeśli nie miała pojęcia jak ona się nazywa.
 Złotooka ujęła jej rękę, a wtedy jej towarzyszka uśmiechnęła się i pomogła jej wstać. Jej oczy niemo prosiły o pozwolenie. Strażniczka niepewnie skinęła głową. Czarnowłosa zaczęła ją powoli prowadzić. Elsa podążała za nią z lekkim wahaniem.
 Po kilku minutach znalazły się obok ogromnego pawilonu, pełnego dzieci i nastolatków. Córka zimy zatrzymała się gwałtownie. Wyszarpnęła rękę z uścisku dziewczyny i zaczęła potrząsać głową na boki. Nie chciała tam iść. Dla niej było tam za dużo ludzi. Czarnooka uniosła dłonie w uspokajającym geście. Wskazała na pawilon, a potem na siebie i pokiwała głową. Potem wyciągnęła do niej rękę, ale Strażniczka cofnęła się, przyciskając pięści do serca.
 Towarzyszka wybranki Księżyca nakazała gestem jej zostać i sama ruszyła do jednej z grupek, która siedziała przy stole z numerem osiemnaście. Nastolatkowie, którzy tam byli, przywitali ją radośnie, przekrzykując się.
 - Rita, gdzie byłaś?! - wołali - Od tygodnia nawet nie zajrzałaś do naszego domku, coś się stało?
 - Kim jest dziewczyna, z którą szłaś? - zapytała jedna dziewczyna. Czarnowłosa nie odezwała się nawet słowem, tylko uśmiechnęła się i napisała coś w notatniku, który wyciągnęła z kieszeni i im pokazała. Elsa nie rozumiała, dlaczego dziewczyna się nie odzywa, ale nie zamierzała tego dociekać. To była prywatna sprawa czarnookiej.
 Strażniczka rozejrzała się po pawilonie. Obozowicze siedzieli przy dwudziestu ponumerowanych stołach. Każdy nastolatek był inny, jednak każdą grupę coś łączyło. Ci przy numerze dziesięć, byli niezwykle piękni, ci przy piątce mieli coś dziwnego w spojrzeniu, coś agresywnego i siłowali się na ręce, przekrzykując się, a w oczach tych przy szóstce błyszczała niezwykła inteligencja. Większość obozowiczy, nawet te małe, siedmio-, ośmioletnie dzieci, mieli przy sobie broń typu, nóż, miecz czy łuk. Łuk był szczególnie popularny przy stoliku siódmym, tam gdzie siedziała znana Elsie dziewczyna. Ta sama która ją opatrzyła.
 Strażniczka poczuła wyrzuty sumienia. Lisa prosiła ją, żeby przychodziła codziennie na zmianę opatrunków, ale córka zimy tego nie robiła. Tak jakoś... mało ją to interesowało.
 Nagle obozowicze wstali i zaczęli klaskać oraz pokrzykiwać. Chyba wiwatowali. Brązowowłosa poczuła jak serce zaczyna jej przyśpieszać. Nabierała szybkie, krótkie oddechy, uderzyła w nią fala ciepła. Kręciło się jej w głowie; była przerażona. Ta sytuacja była tak podobna do tej z dnia koronacji...
 Krzyki obozowiczy zmieniły się w jeden wielki harmider, ogłuszając ją. Otoczenie zaczęło się zlewać w niewyraźne barwy.
 Elsa miała na sobie bluzkę na długi rękaw z golfem, długie spodnie oraz buty za kostkę, ale czuła się jakby była ubrana w tą samą sukienkę co pięć lat temu z peleryną i rękawiczkami. Ręce zaczęły się jej pocić od wyimaginowanego materiału, który według niej je okrywał. Złotooka przycisnęła drżące dłonie jeszcze bardziej do piersi i cofnęła się chwiejnie o kilka kroków.
 Rita, która towarzyszyła jej przez ostatnie trzy tygodnie, odwróciła się pod wpływem przeczucia. Była bardzo zaskoczona, kiedy zobaczyła przerażoną Elsę. Ruszyła w jej kierunku, ale okazało się to być niezbyt dobrym pomysłem. Brązowowłosa zaczęła biec.
 Strażniczka spanikowała. Miała wrażenie, że wszystko wokół niej pokrywa się szronem i lodem. Córka zimy, widząc czarnooką, zmierzającą w jej kierunku, przestraszyła się jeszcze bardziej i zaczęła uciekać. Rzeczywistość mieszała się jej ze wspomnieniami. Słyszała krzyk arcyksięcia von Szwądękanta, widziała ludzi z Arendell, którzy rozstępowali się przed nią i cofali w popłochu. "Potwór! Wiedźma!", krzyczeli. Widziała lód, który tworzył się pod jej stopami, choć tak naprawdę go tam nie było. Biegła, aż wpadła na jakiegoś chłopak. Odbiła się od jego klatki piersiowej i upadła na trawę.
 - Wszystko dobrze? - zapytał Latynos. Przez chwilę miała wrażenie, że już kiedyś go widziała. Wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wstać, ale widząc panikę na jej twarzy zrezygnował i kucnął obok niej - Czy coś się stało?
 Tak samo zapytała się jej ta kobieta z dzieckiem na rękach. "Wasza wysokość, czy coś się stało?". Potrząsnęła minimalnie głową i zaczęła się podnosić, stale zwiększając między nimi dystans, jednak czyjeś ręce ją powstrzymały. Odskoczyła gwałtownie, ale nie zdążyła tym razem uciec, bo ktoś mocno złapał ją za nadgarstek.
 - Rita, ona ma chyba jakiś napad paniki - powiedział chłopak, a czarnowłosa pokiwała głową. Zrobiła proszącą minę. Latynos złapał Elsę za ramiona i potrząsnął nią lekko - Spokojnie. Nic się nie dzieje. Jesteś w Obozie Herosów, jesteś bezpieczna. Nic ci nie grozi. Nikt cię tu nie skrzywdzi - Złotooka skupiła na nim wzrok, jakby nagle otrzeźwiała. Przestała się rzucać i schowała twarz w dłonie, szlochając - Chyba trzeba jej dać coś na uspokojenie. Jak ona się nazywa?
 Rita wzruszyła ramionami. Obozowicz uniósł brwi, ale pomógł jej zaprowadzić zapłakaną córkę zimy do szpitalika. Tam wpadli na Lisę, która miała akurat dyżur.
 - Bogowie! - zawołała, zaskoczona ich widokiem. Latynos i czarnowłosa posadzili szlochającą Elsę na jednym z łóżek - Co jej się stało?
 - Miała chyba jakiś napad paniki - Rita złapała chłopaka za rekę i wystukała coś - Dobra, będę tłumaczył - odpowiedział jej, a ona uśmiechnęła się w podzięce i kontynuowała czynność - Zabrała ją do pawilonu, ale dziewczyna nie chciała wejść. Rita stwierdziła, że przyniesie jej coś do jedzenia, bo w ciągu tych trzech tygodni nie widziała, żeby miała cokolwiek w ustach i do tego wygląda jak kościotrup - czarnooka dała mu kuksańca w bok - Dobra, dobra! To ostatnie to moja opinia. W każdym razie, gdy herosi zaczęli wiwatować, ona się przeraziła i zaczęła uciekać. No i wtedy wpadła na mnie. Chciała zwiewać dalej, ale Rita ją dogoniła, jakoś udało mi się ją uspokoić na tyle, by przestała się wyrywać, tyle że wtedy się rozpłakała i no... dalej płacze.
 Lisa pokiwała głową i wzięła jakąś strzykawkę. Wbiła ją w ramię Elsy, a ta po chwili położyła się na łóżku, już nie szlochając. Pod wpływem tak mocnych środków uspokajających była zbyt otępiała, by chociażby siedzieć. Wydawało się jej, że od świata oddziela ją tafla grubego szkła. Nie zareagowała nawet jak córka Apollina zaczęła zmieniać jej opatrunki. Co prawda Strażniczka powinna mieć je zmienione już dawno, ale unikała innych jak tylko się dało. Mimo to jednak rany bardzo dobrze się goiły. Zostały już jedynie blizny. Jak na gust Lisabelle, zagoiły się zbyt szybko.
 Belle była ciekawa dlaczego tak się stało. Może to jeden z darów dziewczyny po jej boskim rodzicu? Szkoda tylko, że brązowowłosa nie została jeszcze uznana. Obozowiczka była bardzo ciekawa, czyim dzieckiem ona jest. Była piękna, na swój sposób, miała ogromne wręcz oczy, ze trzy razy większe niż normalny człowiek, ale idealnie to pasowało do jej okrągłej twarzyczki, cienkich ust i drobnego noska. Jej urodę było widać mimo tej nienaturalnej chudości, zapadniętych policzków i podkrążonych od ciągłego płaczu oczów. Mogłaby być córką Afrodyty. Do tego rany dziewczyny szybko się zagoiły. Może jest jej przyrodnią siostrą?
***
 Ritę obudził odgłos ołówka na papierze. Nieco zaspana, wyciągnęła się na szpitalnym łóżku, gdzie spędziła noc, nie chcąc opuszczać Elsy i podniosła wzrok. Brązowowłosa już nie spała. Na posłaniu, za którym siedziała, były rozłożone obrazki. Dziewczyna rysowała coś w swoim szkicowniku.
 Czarnooka podeszła do niej i wzięła do ręki pierwszą z brzegu kartkę.
 Rysunek na niej przedstawiał... była tam lekko skośne oczy, zmarszczone brwi i przygryzione usta. Mimo iż twarz była nieco zniekształcona, obozowiczka rozpoznała tą postać. To był Leo Valdez, syn Hefajstosa, ten sam, który poprzedniego dnia pomógł jej zabrać Strażniczkę do szpitalika. Tylko dlaczego znalazł się na tym szkicu?
 Obok leżał podobny obrazek, ale zamiast Valdeza był zatroskany Chejron. Rita bardzo się zdziwiła, bo z tego co wiedziała, Elsa nigdy nie spotkała wicedyrektora obozu. Więc co on tu robił?
 Za to na trzecim rysunku był nieznany czarnowłosej chłopak. Miał nastroszone, jasne włosy, ciemne brwi, łagodne rysy twarzy. Jego oczy były niezwykle dokładnie wykonane, widać było na nich delikatny cień śnieżynki. Byłby to wspaniały obrazek, gdyby nie jego mina i spływające po policzkach łzy. Jego serce zostało strzaskane na kawałki, a przynajmniej takie Rita odnosiła wrażenie, patrząc na ten szkic. Tak samo jak poprzednie dwa, był nieco zniekształcony.
 Wyciągnęła z kieszeni swój notatnik i szybko naskrobała na nim "Co to?" i już chciała podać go Elsie, ale brązowowłosa siedziała nieruchomo. Wzrok miała wbity w pościel i wodziła nim, jakby to, na co patrzyła się poruszało. Tyle że tam nic nie było...
 Czarnooka zmarszczyła brwi i spojrzała na jej twarz. Mimika Strażniczki  zdradzała, że dziewczyna jest rozżalona i zła na siebie. I na to coś, na co patrzyła. Jej wzrok znaczył "znikaj". Tylko co ona tam takiego widziała?
 A potem Elsa otworzyła usta, a Rita po raz pierwszy usłyszała jej głos.