poniedziałek, 26 września 2016

Rozdział 23 - Zostawcie mnie!

 Na polanę wyszła trójka herosów. Dwie dziewczyny, jedna szarooka blondynka, druga ruda, farbowana na wściekłą zieleń o niebieskich oczach i latynoski elf. Anka rozpoznała ich bez trudu. To byli Annabeth, grupowa domku Ateny, Kayla, jedna z najlepszych łuczniczek od Apolla i Leo, czyli jedyny władający ogniem półbóg. Tylko dlaczego wykrzyczeli te słowa jednocześnie i ich spojrzenia były tak nieobecne? Na dodatek nie były to ich głosy.
 Annabeth podeszła do Elsy, która uniosła na nią przerażone, zapłakane oczy. Z tej odległości Strażniczka mogła stwierdzić, iż z jakiegoś powodu źrenice dziewczyny znikły. Blondynka złapała ją za dłoń i brutalnie zerwała z jej palca pierścionek z łzy Księżyca. Frozenchild krzyknęła z bólu, przewracając się na trawę. Szybko poderwała się na równe nogi i cofnęła o kilka kroków.
 Pozostała dwójka herosów dołączyła do córki Ateny. Dłonie Leo płonęły, a Kayla miała w rękach naszykowany do strzału łuk.
 - Nie zbliżajcie się do mnie, proszę! - zawołała przestraszonym głosem córka zimy. Jakby w odpowiedzi rozległ się świst. Dziewczyna odruchowo osłoniła się rękami, jednak cios nie nastąpił. Ostrożnie otworzyła oczy. Wyprostowała się gwałtownie, widząc utkwioną w lodowym bloku przed nią strzałę, która jeszcze chwilę temu znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy - Zostawcie mnie! - krzyknęła z bólem Strażniczka, wystrzeliwując promień w stronę rudowłosej. Ręce córki Apolla wraz z łukiem zostały uwięzione w bryle lodu.
 - Nie masz prawa tu przebywać! - krzyknęli wszyscy troje na raz, co jeszcze bardziej przeraziło platynowowłosą. Ich głosy były identyczne-kobiece i starożytne, jakby ich właścicielka miała tysiące lat.
 Anka z szokiem wpatrywała się w to, co wyprawiało się przed jej oczami. Nie spodziewała się, iż jej matka posunie się tak daleko. Polka nie miała wątpliwości, że to Atena -  co prawda nigdy jej nie spotkała, ale właśnie tak opisywała jej głos Annabeth, a ona spędziła praktycznie cały semestr na Olimpie.
 Blondynka wiedziała, że bogini mądrości ma powód, dla którego to robi, jednak nie wierzyła w jego słuszność. W końcu nawet Atena może się mylić! Chciała zabić Percy'ego dla pewności, że nie obali Olimpu, a chłopak go ocalił i to kilka razy.
 Ale tu nie było boga, który wstawiłby się za Nikolą, tak jak Posejdon wstawił się za swoim synem. Platynowowłosa była zdana na siebie.
 To nie tak, że Anka nie chciała jej pomóc - ona nie mogła. Miała wrażenie, jakby jej nogi wrosły w grunt, a usta coś zakneblowało. Wiedziała, że to nie wina szoku, to samo było ze wszystkimi wokół, nawet Chejronem. Centaur usiłował coś powiedzieć, zwrócić na siebie uwagę trójki opętanych herosów, ale żaden odgłos nie opuszczał jego warg. Jakby bogini nie chciała dopuścić, żeby ktokolwiek jej przeszkodził w usunięciu zagrożenia.
 Samula na swoje nieszczęście zrozumiała już o co chodziło z tym jej przeczuciem. Miało stać się coś strasznego. Po policzku dziewczyny potoczyła się słona kropla.
 Najpotężniejszym herosom udawało się wychodzić cało ze starć z bogami. Ale nikt nigdy nie wygrał z tą Olimpijką. Nawet Percy, który był przecież jednym z najlepszych półbogów z ich generacji, nie chciał mieć wroga w tej bogini. Bo nawet najsilniejsi, obdarzeni największą mocą ludzie czy inne istoty, nie mogli równać się z mądrością Ateny.
 Kayla wciąż szarpała się z lodem, który nie chciał jej puścić, tak samo jak Leo - chwilę wcześniej posłał w stronę Strażniczki kulę ognia, więc Elsa była zmuszona go unieszkodliwić w, jej zdaniem, najlepszy sposób, czyli zamrażając mu ręce. Przynajmniej wtedy jej sumienie nie dręczyło jej aż tak bardzo, bo tylko się broniła i to w najmniej szkodliwy dla przeciwnika sposób, w jaki potrafiła.
 Za to większym problemem była córka Ateny, która ciągle na nią nacierała mieczem. Frozenchild stworzyła sobie własną broń, żeby mieć czym się bronić i blokowała jej ataki. Jednak mimo to ciągle musiała się cofać, bo sama nie atakowała. Nie mogła ustać długo w jednym miejscu; Annabeth ciosami zmuszała ją do wykonywania kolejnych kroków w tył.
 Przy kolejnym cofnięciu, Elsa poczuła jak kamyk obsuwa się spod jej trampek. Zachwiała się, co bezzwłocznie wykorzystała córka Ateny, wytrącając z jej dłoni broń. Strażniczka z trudem utrzymała równowagę, ale bogini, która opętała ową heroskę nie miała zamiaru dać jej czasu na odpoczynek. Kolejny cios padł z góry.
 Strażniczka Wiary wiedziała, że jeśli owy atak ją dosięgnie, jego siła rozpłata jej czaszkę albo jeśli przy odrobinie szczęścia uda się jej choć trochę ruszyć się w bok, praktycznie straci rękę. Miała tylko ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Spanikowana zrobiła jedyną rzecz, która zdawała się jej być słuszna - skrzyżowała uniesione przedramiona, osłaniając głowę i czekała na cud.
 Można powiedzieć, że się doczekała. Siła uderzenia omal nie wbiła ją w ziemię, jednak miecz zatrzymał się tuż nad jej rękami, jakby była tam niewidzialna tarcza. Platynowowłosa otworzyła lekko oczy, wciąż walcząc z heroską, która z nieludzką siłą napierała na nią i zobaczyła prześwitującą, delikatnie niebieskawą taflę, pomiędzy swoimi przedramionami, a ostrzem.
 Ciało półbogini zaczynało jaśnieć, jednak mimo to blondynka dalej naciskała, a jej siła wręcz wzrastała z każdą sekundą.
 Natomiast u Wilk było odwrotnie - czuła jakby jej ciało zmieniło się w kamień, niemal słyszała zgrzyty w stawach. Była praktycznie sparaliżowana, ale nie tylko przez fakt, że fizycznie cierpiała, usiłując się nie dać się zabić. Tu chodziło o coś całkiem innego. Nikola walczyła w dwóch bitwach jednocześnie i powoli zaczynała przegrywać. Nie tylko miecz na nią napierał, ale też jakaś nieznana jej starożytna moc. Coś czego nawet nie potrafiła nazwać.
 Elsa wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem, a jękiem, kiedy, wciąż opierając się zwielokrotnionej sile heroski, upadła na jedno kolano. Nadal z uporem maniaka walczyła.
 W końcu w akcie desperacji sięgnęła po swoją moc. Poczuła jak znajome, przyjemne zimno ogarnia jej ciała, wzmacniając je i dodając dziewczynie sił. Platynowowłosa powoli, ale bez zatrzymania, zaczęła się podnosić, milimetr po milimetrze. Gniew bogini stał się niemal namacalny. Heroska zaczynała jaśnieć coraz bardziej i Frozenchild już wiedziała, że musi to zakończyć jak najszybciej. Półbogini nie wyglądała na zdolną do wytrzymania magii istoty, która ją opętała dużo dłużej.
 Nikola już prawie stała i właśnie zbierała siły, żeby odepchnąć napastniczkę, kiedy stało się coś, czego nawet nie wzięła wcześniej pod uwagę. Valdez uwolnił się z oków lodu, topiąc go. I właśnie rzucał ogromną kulą ognia prosto w Wilk.
 Strażniczka nie miała możliwości obronienia się. Całą swoją siłę skupiała na Annabeth, przez co nie zdążyła nawet zareagować na ten atak. Skumulowane płomienie uderzyły ją prosto w pierś. Córka Ateny odskoczyła, unikając niewielkiego wybuchu.
 A Elsa pod wpływem takiej siły poleciała w tył, za krawędź klifu. Prosto w objęcia ostrych skał i spienionej, morskiej wody.
 Anka wyrwała się spod moc zaklęcia i podbiegła do brzegu urwiska z krzykiem. Przerażona usiłowała wypatrzyć gdzieś swoją przyjaciółkę, jednak nigdzie nie było widać jej pomarańczowej koszulki, czy jasnych szortów. Po policzkach heroski popłynęły łzy
 - Ni-nikola... - wyszeptała wstrząśnięta

wtorek, 20 września 2016

Rozdział 22 - Mam złe przeczucia...

 - Oj przestań! - roześmiała się Anka, ciągnąc Nikolę w stronę lasu. Strażniczka opierała się lekko, bo z opowiadań, które wcześniej słyszała, nie wolno było herosom wchodzić do lasu.
 Co i tak połowa obozowiczów oczywiście ignorowała. No bo czy istnieje wspanialsza śmierć niż bycie rozerwanym na strzępy przez potwory? Dla niektórych widocznie nie. Wilk podczas drogi zdążyła przyuważyć dwójkę herosów i jednego samego krążących w poszukiwaniu wyzwań.
 - Anka, to nie jest najlepszy pomysł, żeby się tu tak szwendać... tu są potwory - argumentowała kolorowowłosa, rozglądając się niepewnie
 - Dlatego nie powinnaś robić scen w środku lasu, tylko iść ze mną, żeby się stąd szybko wydostać - heroska pokazała jej język i pociągnęła mocniej, przyśpieszając. Ta dziewczyna większość słów potrafiła obrócić na swoją korzyść.
 Nagle Polka zatrzymała się przed ogromną skałą z wapienia. Elsa przyjrzała się jej sceptycznie.
 - Przyprowadziłaś mnie tu po to, żebym zobaczyła jakąś skałę? - westchnęła, kręcąc głową. Jednak blondynka zaklaskała podekscytowana w dłonie i zbliżyła się do kamienia. Zapukała w niego rytmicznie.
 Strażniczka z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, że wie co oznacza to stukanie. Widocznie jej zdolności językowe obejmowały też alfabet Morse'a.
 - Bóg Leo? - spytała zdziwiona.
 - Cichaj, to on wymyślił to hasło - towarzyszka machnęła na nią ręką. Dziewczyna była tak podekscytowana, że Frozenchild dziwiła się, iż jeszcze nie zaczęła podskakiwać jak mała piłeczka. W tym momencie była tak bardzo podobna do Anna, że zakuło ją to w serce.
 "Zapomnij o tym. Po prostu zapomnij. I tak już nigdy jej nie zobaczysz", pomyślała. Cokolwiek by się nie działo, nie miała zamiaru wracać do Arendell.
 Nagle w kamieniu pojawiła się sylwetka ogromnych drzwi, których skrzydła rozwarły się powoli. Za nimi stał Latynos, którego Nikola spotkała podczas jednego ze swoich napadów paniki.
 - Witam drogie panie w Bunkrze dziewiątym - wyszczerzył się chłopak.
 - No chodź! - zawołała Anka, wciągając ją do wnętrza. Tam Strażniczka nie zdołała powstrzymać pełnego zachwytu "łał" na widok tego co tam się znajdowało. Był to ogromniasty warsztat, pełen narzędzi, różnorakich planów, schematów, broni i map.
 - To wygląda jak jakieś centrum dowodzenia... - stwierdziła wciąż nieco oszołomiona. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Od razu przyszło jej na myśl, że North zzieleniałby z zazdrości na widok owego Bunkra, ale zaraz odepchnęła to od siebie. Mikołaj nie jest już dla niej ważny. Ani jakiekolwiek inny Strażnik. To tylko przeszłość.
 - Loca, mam dla ciebie niespodziankę - brązowowłosy zatarł ręce w uciesze. Wyciągnął ze swojego pasa wisiorek z zawieszką w kształcie sowy.
 - Dzięki! Uwielbiam takie sówki - ucieszyła się Polka, wyciągając do niego rękę. Jednak w tej samej sekundzie, w której jej palce zetknęły się z biżuterią, nad jej głową zajaśniał symbol bogini mądrości - głowa sowy.
 - Witaj w Obozie Herosów, córko Ateny - uśmiech Latynosa stał się jeszcze szerszy, choć wydawało się to niemożliwe.
 - Jak ty to... - zszokowana Polka urwała wpół zdania.
 - Ma się swoje sposoby, Loca - syn Hefajstosa poruszył zabawnie brwiami, wywołując u dziewczyny napad śmiechu. Blondynka w przypływie emocji objęła chłopaka, omal nie łamiąc mu żeber - Dusisz - stęknął brązowowłosy. Nowouznana córka Ateny błyskawicznie od niego odskoczyła, chowając ręce za plecami - A ty, Nik? Gotowa poznać swojego boskiego rodzica? - Wilk z trudem powstrzymała się od panicznego krzyku. Nie miała pojęcia jak działał ten wisior, ale nie chciała zwracać na siebie uwagi bogów. Szczególnie, że Anka ostrzegała ją, iż ci jej poszukują.
 - Nie, dzięki - uśmiechnęła się krzywo - Wolę poczekać
***
 Chejron uderzył trzy razy kopytem o beton. Wszyscy obecni w pawilonie zamilkli, spoglądając na wicedyrektora Obozu. Obok niego stała Rachel.
 - Herosi! Dziś kolacja odbędzie się o godzinie dziewiętnastej na klifie - ogłosił centaur - Więcej może powiedzieć wam nasza Wyrocznia
 - Dlaczego nie tu? - krzyknął jakiś syn Aresa. Rudowłosa śmiertelniczka wystąpiła krok do przodu i powiodła wzrokiem po herosach. Miała minę profesjonalisty, mimo że nie była do końca pewna co robi.
 - Duch Pytii przemówił. Dziś wydarzy się coś bardzo ważnego na klifie i wszyscy musimy być przy tym obecni - oznajmiła spokojnie
 - Co takiego? - zawołała jedna z córek Demeter, wstając. Miała włosy barwy pszenicy i oczy w odcieniu zachmurzonego nieba. Zmarszczyła swój odrobinę zadarty nosek
 - Dowiemy się tego dziś wieczorem - oczy Rachel błysnęły gadzią zielenią, kiedy usiłowała wyciągnąć więcej informacji od ducha Pytii, ale nie udało się jej uzyskać żadnej odpowiedzi. Zacisnęła odrobinkę usta, zirytowana. Jak chciała się czegoś dowiedzieć, to nie mogła, a kiedy nie chciała to zaraz pluła zielonym dymem i przepowiadała przepowiednie, które zmieniały bieg historii. Gdzie tu sens?
 - Co ci tak mina zrzedła? - szepnęłam Anka do Nikoli
 - Dziś pełnia - mruknęła Strażniczka
 - Co, może jesteś wilkołakiem? - zachichotała Polka, ale zaraz spoważniała - Chwila, czy one istnieją? Dobra, nieważne. - zamachała rękami - Powiedz, że nie jesteś, po prostu to powiedz - córka zimy zaśmiała się, widząc jej podenerwowanie
 - U was ich nie ma i nie, nie jestem - pokręciła głową z szerokim uśmiechem, wciąż odrobinkę się podśmiewając. No cóż, Samula wiedziała jak ją rozśmieszyć kilkoma słowami czy minami. Jak zdążyła zauważyć przez ostatnie tygodnie, Polka często się zgrywała co albo denerwowało ludzi, bo się z nimi drażniła, albo ich śmieszyło. A jednocześnie w razie potrzeby potrafiła pomóc.
 To jak wiele oblicz miała ta dziewczyna, nie przestawało jej zadziwiać. Jakby była kilkorgiem ludzi jednocześnie. Elsa chciała dodać coś jeszcze, ale przeszkodził jej głos Chejrona
 - Koniec ogłoszeń, herosi, czas na posiłek!
***
 Nikola była zmuszona przyznać, że polubiła Valdeza. Chłopak był podobny do Jacka i mimo że czuła ból w sercu za każdym razem jak na niego spoglądała, nie potrafiła nie śmiać się z jego dowcipów.
 Gdyby ktoś jej kazał porównać Leo z Frostem, bez wahania stwierdziłaby, iż wyglądu są do siebie podobni. Zawadiackie uśmieszki, radosny błysk w oku, psikusiarze... a jednak różnili się od siebie jak ogień i lód. Syn Hefajstosa miał ciemne włosy oraz czarne oczy. No i zdolność samozapłonu. Za to Strażnik Zabawy był białowłosy i miał te hipnotyzująco niebieskie tęczówki.
 - Ciekawe o co chodzi - rozmyślania Elsy przerwał głos Anki. Kolorowowłosa potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się niechcianych myśli - Jak myślisz?
 - Nie wiem - mruknęła nieco nieprzytomnie córka zimy.
 - Mam złe przeczucia... - wymamrotała cicho Samula, ale Strażniczka i tak to usłyszała. Zadrżała lekko, słysząc, iż heroska też to czuje. Tego wieczora miało stać się coś złego.
 - Czy to już wszyscy?! - krzyknęła Rachel, ściągając na siebie uwagę obozowiczów. Nie słysząc zaprzeczeń, odeszła od stołu, przy którym siedziała wraz z Chejronem i zaczęła przechadzać się pomiędzy dziećmi bogów. Jej oczy błyszczały jadowitą zielenią. Nagle zatrzymała się na przeciwko Wilk. Złapała ją za rękę, po czym, mimo jej protestów, wyciągnęła ją na sam środek polanki na klifie, którą otaczali półkolem półbogowie.
 Kiedy Strażniczce udało się już wyrwać z jej uścisku, znajdowała się w miejscu, gdzie każdy dobrze ją widział. Dziewczyna rozglądała się gorączkowo, jak zwierze zagonione w kąt. Nie miała jak uciec przed ich ciekawskimi spojrzeniami, które zdawały się przewiercać ją na wylot.
 Anka poderwała się z ziemi, chcąc zabrać stamtąd koleżankę, jednak nim zdążyła zrobić chociażby krok w jej stronę, stało się coś niezwykłego.
 Na niebie znikąd pojawił się drugi księżyc w pełni. Jego blask skupił się w jednym miejscu, na Elsie. Strażniczka wydała z siebie krzyk, ni to bólu, ni to zaskoczenia. Herosi zamarli, widząc, co się z nią działo.
 Skóra Frozenchild straciła jakiekolwiek ślady opalenizny, nabierając jaśniutkiego koloru, włosy wydłużyły się aż do talii i zbielały, zaś jej oczy, na które Samula miała bardzo dobry widok, gdyż Nikola była zwrócona akurat w jej stronę, zmieniły swoją barwę na lodową.
 Elsa z przerażeniem spojrzała na swoje dłonie. Były blade, takie jak wcześniej, w jej nieśmiertelnej formie. Księżyc ją zdemaskował... w momencie kiedy nadprogramowy satelita zniknął z nieba, dawna władczyni Arendell upadła na kolana, chowając twarz w dłoniach i szlochając.
 - Duchu! Jak śmiesz przebywać w Obozie z naszymi dziećmi!

piątek, 9 września 2016

Rozdział 21 - Anka, co ty wyprawiasz?!

 Anka zdążyła już zacząć panikować i już chciała pobiec do Chejrona, jednak w ostatniej chwili mignęła jej niebiesko-czarna czupryna wśród drzew. Odetchnęła z ulgą i już uspokojona poszła w stronę dziewczyny. Nikola siedziała na małej polance w środku lasu, z kolanami przyciśniętymi do klatki piersiowej.
  Polka usiadła powoli obok niej, odchylając się w tył i podpierając rękami. Światło słońca, które docierało tu przez korony drzew było niezbyt mocne i rozproszone, dlatego mogła utkwić wzrok w górze.
  - Nie jesteś z Polski. Nie jesteś taka jak my. I nie powinno cię tu być. - powiedziała jakby do siebie Polka. Po policzkach kolorowowłosej spłynęły świeże łzy - Więc dlaczego tu przybyłaś? - Strażniczka nie odpowiedziała, szlochając z twarzą ukrytą w dłoniach. Anka położyła jej dłoń na ramieniu - Musisz uważać. Bogowie cię szukają - dodała, patrząc na towarzyszkę z troską. Nikola odjęła ręce od zapłakanej twarzy, spoglądając na nią z niezrozumieniem - Będzie dobrze - Wilk rozpłakała się jeszcze bardziej, wtulając się w Polkę.
  Blondynka nieco niezręcznie pogłaskała ją po plecach. Nie za bardzo umiała zajmować się osobami, które płaczą. Wiedziała tylko jedno.
  Jeśli Melanie się o tym dowie, to będzie koniec dla Nikoli.
***
  Anka mruknęła nieprzytomnie i zaczęła macać pod poduszką w poszukiwaniu telefonu. Były one co prawda zakazane, ale dziewczyna nie za bardzo się tym przejmowała. Nigdzie nie dzwoniła, ani nie pisała, wszelką łączność ze światem miała wyłączoną. Nawet poprosiła Leo, żeby usunął z niego wszelkie gadżety, które umożliwiały namierzanie go.
  Blondynka ziewnęła przeciągle i odblokowała go, spoglądając na godzinę. Była ledwo czwarta nad ranem. Opadła z powrotem na posłanie, wzdychając z irytacją. Po co obudziła się o tej godzinie?
  Nagle tknięta przeczuciem obróciła się w stronę, gdzie spała, a przynajmniej powinna spać Nikola. Z zaskoczeniem stwierdziła, że Strażniczki tam nie ma. Wyplątała się szybko z koca i dotknęła pościeli swojej towarzyszki. Była jeszcze ciepła, co oznaczało, że dziewczyna zniknęła całkiem niedawno.
Polka czym prędzej wstała, poprawiając bluzkę, która zawinęła jej się odkrywając brzuch i cicho podeszła do drzwi. Były lekko uchylone, więc pewnie tędy córka zimy opuściła domek.
  Heroska powoli wyszła, nasłuchując. Gdzieś z góry dobiegło ją ciche szlochanie. I coś jakby jęknięcie? Zaniepokojona Anka niemal pobiegła, wciąż starając się zrobić jak najmniej hałasu, do drabinki, która była na tyłach domku i wspięła się po niej na dach.
  Księżycowi było niedaleko do pełni. Dodatkowo na środku polany z domkami było nigdy nie gaszone ognisko. Dlatego Polka widziała dziewczęcą postać, która siedziała na jednej z przybitych płasko do dachu drabin. I jej włosy do ramion, które falowały na delikatnym wietrze, i jej trzęsące się od płaczu ramiona.
  I błysk ostrego metalu w jej dłoni.
  Na początku blondynkę wmurowało na ten widok. Nie spodziewała się, że Nikola wciąż się tnie. Ale potem szok zastąpiła złość. Dziewczyna ruszyła w stronę Strażniczki tak gwałtownie, że omal nie spadła z dachu i wyrwała jej z dłoni zakrwawioną żyletkę, kalecząc sobie przypadkowo palce, kiedy zacisnęła je nieco za mocno wokół ostrego przedmiotu.
  - Czy ciebie już do końca popiendyliło?! - krzyknęła na nią wkurzona - Ciąć się?! Miałam cię za mądrą dziewczynę, a nie jakąś piendyloną masochistkę! - Wilk skuliła się, co z lekka ocuciło Samulę. Polka wzięła głęboki wdech i kontynuowała - Dlaczego to robisz? - spytała już ciszej i spokojniej
  - T-ta pust-tka... to j-ją zapełn-nia - wyszeptała córka zimy. Jej towarzyszka zacisnęła usta, po czym ostrożnie wzięła rękę dawnej królowej Arendell. Starła rąbkiem koszulki krew, która wypływała z świeżych ran i niemal warknęła. Na nadgarstku Wilk były trzy kreski, które wciąż krwawiły. Puściła ją z westchnieniem.
  - Spójrz na mnie - powiedziała. Strażniczka niepewnie uniosła na nią wzrok. Polka miała zdecydowaną minę - Może to cię oduczy cięcia się - stwierdziła i jednym szybkim ruchem przejechała żyletką po swoim ręku, sycząc z bólu. Elsa wciągnęła gwałtownie powietrze, przerażona tym co robiła jej koleżanka.
  - Anka, co ty wyprawiasz?! - krzyknęła. Blondynka przeciągnęła ostrzem kolejny raz, tworząc na nadgarstku kolejną krwawiącą kreskę. Wilk chciała ją powstrzymać, jednak Samula odepchnęła ją i z niemałym trudem, zrobiła sobie trzecią ranę, po czym zrzuciła żyletkę z dachu. - Oszalałaś?! Co ty robisz?!
  - Mam zamiar nauczyć cię, że tak się nie robi - Polka walczyła z łzami, które napływały jej do oczu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiła i nie była przyzwyczajona do tego bólu. Kiedy udało się jej już odgonić słone krople, wzięła rąbek koszulki i przyłożyła go do ran - Za każdym razem, kiedy zobaczę u ciebie tego typu rany, zrobię sobie identyczne - powiedziała z pewnością w głosie - Więc pamiętaj, jeśli zranisz siebie, to i mnie jednocześnie. Chodź, trzeba to opatrzyć, bo ja nie mam zamiaru mieć blizn jak jakaś masochistka
***
  - Cześć, Rachel - zza fioletowej zasłony wyjrzała Anka, trzymając w ręku dwa małe, płaskie pudełka. Słysząc jej głos, rudowłosa odwróciła się - Co robisz? - spytała, wchodzą do środka.
  - Staram się określić o co tu chodzi - westchnęła wyrocznia, machnięciem ręki wskazując na obraz, przedstawiający jakąś zamazaną postać na tle lasku, który rósł na klifie - Ale duch Delf milknie...
  - To trochę słabo... - mruknęła Polka - Nieważne. Załóżmy, że mam pewne podejrzenia co do tej całej sytuacji z tajemniczą osobą. Czy mogłabyś mi powiedzieć coś więcej? Mam tu małe wspomożenie - dziewczyna zaśmiała się lekko, grzechocząc pudełkami. Podała je Rachel. Dare przeczytała tytuł.
  - Historyjkowe kostki? Naprawdę? - uniosła brwi. Blondynka pokiwała głową - Cóż, mogę spróbować, ale niczego nie obiecuję. Pytia nie chce wyjawić zbyt dużo informacji...
  Śmiertelniczka usiadła po turecku na podłodze, rozsypując małe sześcianiki przed sobą. Kości było łącznie dwadzieścia jeden, a każda miała na wyryte na ściankach po sześć obrazków. Anka przykucnęła obok niej, przyglądając się, jak rudowłosa układa kostki. Nie obracała ich, tylko przekładała w jakby sznur, w którym raz miał dwa sześciany szerokości, a innym razem jeden.
  - No dobra, spróbujmy - mruknęła Wyrocznia, kładąc palec na pierwszych dwóch kostkach, które przedstawiały kielich i koronę. Jej oczy rozbłysły jadowitą zielenią - Pochodzi z wysokiego rodu - głos Rachel brzmiał, jakby mówiły trzy dziewczyny jednocześnie. Przełożyła palec na wizerunek Ziemi - Nie jest stąd. To niewyszkolona, ale niebezpieczna wojowniczka. To co widać, to maska, która skrywa jej prawdziwe oblicze - musnęła kostkę z ogniem, hełmem, okiem, dwoma maskami z starożytnego greckiego teatru i człowieczkiem, którego cień wyglądał jak potwór - Prawda jest ukryta - kraty i znak zapytania - Ale Księżyc wydobędzie śmiertelną magię - sierp księżyca, piorun, kocioł i czaszka - Strach przed ciosem, który zepchnie tą osobę w toń... - przesuwała palcem dalej, po przestraszonej minie, ludziku, który osłaniał się rękami, strzałą, tarczą i falami. Zatrzymała się dopiero nad zdenerwowaną minką. Zamrugała, a jej oczy i głos wróciły do pierwotnego stanu - Jest jeszcze śmiercionośny gniew, ale nie wiem do kogo należy... - westchnęła - To nie ma sensu. Dlaczego Artemida miałaby coś ujawniać?
  - Może chodzi o jedną z jej Łowczyń? - zaproponowała Anka, mimo że znała prawidłową odpowiedź. To wszystko było o Nikoli. Ale wiedziała, że gdyby Rachel dowiedziała się, iż to Wilk jest tą osobą, powiedziałaby Chejronowi, a wtedy kolorowowłosa musiałaby uciekać.
  A Polka nie potrafiła ją na to skazać