niedziela, 4 października 2015

Rozdział 44 - Zaczekaj!

 Już chyba piąty raz opowiadałam tą samą historię, bo Strażnicy przybywali pojedynczo i każdy chciał wiedzieć co się stało. Księżycu...
 - ...okazało się, że tym głosem była Emma, zresztą to ona za tym wszystkim stała. - skończyłam starannie ukrywając rozdrażnienie - Nie wiem co chciała przez to osiągnąć, ale jej nie wyszło.
 - Mało oryginalny sposób - skwitował zniesmaczony Pitch - Niemal zawsze korzysta z czyichś pomysłów.
 - A ten był niby czyj, twój, koleś? - sarknął Zając
 - Owszem, ja go pierwszy użyłem. Z tą różnicą, że mi się powiodło. - odparł Mrok z niezmąconym spokojem. Jack się zjeżył słysząc to. Temat mojej śmierci nadal był dla niego drażliwy.
 - Nie do końca, koleś. Elsa nadal żyje - wytknął mu "Kangur" Wielkanocny
 - Do końca. Umarła. - powiedział Pitch
 - Moment! - Czkawka uniósł nieco ręce - Wyjaśni mi ktoś o co teraz chodzi? Pogubiłem się.
 - Mrok wcześniej był naszym wrogiem. Troszkę to pogmatwane... Ukrył mnie przed Strażnikami na wiele lat. Jacka spotkałam przypadkowo, gdy opuszczałam pałac. Zabrał mnie do bazy bez mojej zgody - spojrzałam na niego ciężko. Chłopak wyszczerzył się tylko - W ten sposób Strażnicy w ogóle zdali sobie sprawę z mojego istnienia. Pitch zrobił się nieco... no dobra, bardzo zazdrosny i doszło do walki. Pokonałam go, ale wmówił mi, że umieram. No i zginęłam. Po jakichś dwóch latach się odrodziłam i zamieszkałam w niemagicznym świecie, pozbawiona pamięci. Porwała mnie Emma, potem uratował mnie Mrok.
 - Zabił cię, a następnie uratował? - zdziwił się wiking - A ja myślałem, że to kobiety są niezdecydowane...
 - Zmienił się - odparłam, a w mój ton wkradła się nutka irytacji. Ale mówiłam jak było. Jego kolory się zmieniły. Niegdyś szara cera nabrała zdrowszego odcienia, a czerń, którą kiedyś określałam mianem "zimnej i okrutnej", teraz miała "ciepły" odcień [wiem, że czarny nie ma odcieni, no ale chyba wiecie o co mi chodzi? dop. aut]. Nawet mrok, którym się posługiwał, stał się inny. Taki... przyjazny. Nie podejrzewałam, że użyję takiego określenia względem ciemności...
 Ciszę przerwał portal, który znikąd pojawił się w środku pomieszczenia.
 - Co na Thora... - wykrztusił Czkawka. Nie wiedział co to jest, bo North przyleciał saniami na Berk. Swoim zaprzęgiem wywołał niemałe zamieszanie wśród mieszkańców. Do sali wpadł zdyszany yeti. Nie byłam pewna co po wiedział, bo dla mnie to brzmiało jak mieszanina warknięć, chrząknięć i losowych sylab.
 Ale North rozumiał. I raczej nie były to dobre wieści.
 - Sprawdziliście na pewno?! Żadnego kontaktu?!! - krzyknął Mikołaj. Yeti coś odpowiedział. Wściekły North uderzył ogromną pięścią w stół, podrywając się - Strażnicy natychmiast do Bazy!!
 - North, co jest? Coś się stało? - spytałam zaniepokojona
 - Asmodeusz zaatakował Zębowy Pałac, Norę i Bazę. Nora jest spustoszona, pałac Zębuszki w kawałkach, ale nie wiadomo co z mleczuszką i pozostałymi. Phil nie mógł ich znaleźć - z ust Ząbek wyrwał się cichy okrzyk, za to oczy Zająca ciskały błyskawice - Yeti jakoś bronią Bazy, ale nie wytrzymają długo. Sam Asmodeusz tam jest.
 Zmroziło mnie na te słowa. Asmodeusz, okrutny anioł-psychopata, w którego cytadeli byłam więziona i torturowana.
 - Będzie dobrze, Elsa - Jack położył mi dłoń na ramieniu. Uśmiecham się w odpowiedzi, ale to nie jest prawdziwy uśmiech. Miałam przeczucie, że coś złego się stanie.
 - Elsa, odnajdź Pitcha i sprowadź na biegun. Reszta za mną! - skinęłam głową i wybiegłam, tworząc sobie po drodze skrzydła i wypatrując Mroka. Ludzie patrzyli w moją stronę i wytykali mnie palcami, ale to się nie liczyło. Teraz była wojna - Pitch! - zawołałam z rozpaczą, nie wiedząc jak go znaleźć.
 - Elso, czy coś się stało? - usłyszałam jego głos, gdy wyłonił się z jednego z cieni pode mną. Wylądowałam obok niego tak gwałtownie, że musiał mnie złapać za nadgarstki, abym nie upadła - Nora i Zębowy Pałac zniszczone, mleczuszka i reszta wróżek zniknęły. Baza zaatakowana, Asmodeusz tam jest - moje ostatnie słowa przeszły w ledwie słyszalny szept
 - Elso, musisz być silna - powiedział Mrok, patrząc mi w oczy - Teraz nie możesz się poddać. Chodźmy, maleńka, jesteś im potrzebna. - wtuliłam się w niego, gdy objęły nas cienie i przeniosły na biegun.
 A tam już nie było czasu na wątpliwości. Oderwałam się od Pitcha i rzuciłam w wir walki, tnąc lodowym mieczem likantropy i wilki utkane z samego zła. Gdzieś na lewo ode mnie Zębuszka cięła przeciwników skrzydłami i sztyletem, po prawo Zając dzielnie stawiał opór najeźdźcom, ale ci przygniatali go masą, jednak już po chwili zauważyłam, że z pomocą nadchodzi mu Mrok. Piasek akurat wyleciał przez okno.
 Szybko dobiłam swoich wrogów i skoczyłam za nim. Na zewnątrz toczyła się jeszcze większa bitwa. Wszystkie yeti były na dachu, ochraniając Northa, który siekł swymi mieczami. Piasek wzlatywał gdzieś w górę. Uniosła wzrok i zobaczyłam Jacka.
 Leciał prosto na samego Asmodeusza, niszcząc każdego mrocznego konia na swojej drodze. A Anioł Zła tylko się uśmiechał drwiąco. Nagle stało się coś co sprawiło, że moje serce niemal stanęło.
 Jeden z likantropów, mogłabym przysiąc, że przez chwilę widziałam w jego wnętrzu Emmę, rzucił się na niego od tyłu i wyszarpnął mu laskę z dłoni. Białowłosy zniknął w kotłowaninie czerni, do której co chwila dołączał nowy wróg.
 Z moich ust wyrwał się przeraźliwy krzyk i połowa koszmarów rozpłynęła się w powietrzu. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Dławiąc się powietrzem, leciałam do Jacka. Nie wiedziałam co robię. Gdzieś na granicy świadomości odnotowałam, że moje ciało świeci. Ale nie mogłam się dostać do ukochanego.
 Wrzasnęłam z bólu, uwalniając ogromną ilość mocy.
 Ostatnie co zobaczyłam to zszokowanego Jacka, już z laską w ręku. Potem była ciemność.
***
 Obudziłam się w swoim pokoju. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się, wstając. Mój brzuch zaburczał, dopominając się o swoje prawa, a uśmiechnęłam się pod nosem. Czas na śniadanie.
 Ruszyłam do kuchni, gdy nagle tknęło mnie przeczucie. Wiedziona instynktem ruszyłam do pokoju Jacka. Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy zobaczyłam jego dodającą otuchy postać. Już chciałam wejść do środka, gdy usłyszałam głos
 - A co jeśli ona się dowie? - Anna była zaniepokojona, białowłosy uśmiechnął się czule i przytulił ją do siebie - Jeśli zauważy jak Elisa i Jake są do ciebie podobni? Jak... - chłopak zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem
 Z ust wyrwał mi się cichy okrzyk. Jack natychmiast oderwał się od rudowłosej królowej i obejrzał w moją stronę. Zasłoniłam usta dłońmi, ale to nie wiele dało; wydałam z siebie zduszony szloch.
 - Elsa... - białowłosy zrobił krok w moją stronę, jednak ja odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Podłoga zamarzała pod moimi bosymi stopami, bo nawet nie zauważyłam kiedy zgubiłam buty, a po policzkach lały mi się łzy. Jak on mógł mi to zrobić? I to z Anną?! - Zaczekaj! - krzyczał za mną duch zimy. Dogonił mnie i przyszpilił do ściany - Elsa, proszę...
 - Zostaw mnie - wyjęczałam
 - Daj mi wytłumaczyć, Śnieżynko...
 - Nie nazywaj mnie tak - zachrypiałam, wykręcając głowę, by nie musieć patrzeć na jego twarz - Myślałam, że mnie kochasz... - szepnęłam - Dlaczego pozwoliłeś mi wierzyć w to?
 - Elso... wydawało mi się, że cię kocham - odparł, kręcąc głową - Ale gdy umarłaś, zrozumiałem, że tak naprawdę kochałem twoją siostrę... ty mnie zauroczyłaś swoją mocą i twarzą łudząco podobną do jej... ale jesteś zbyt podobna do mnie, Elso. Nie mogę kochać kogoś takiego jak ja...
 Dalej nie słuchałam jego wymówek, tylko odepchnęłam go i z pomocą magi przeniosłam się do mrocznego lasu, tuż koło cytadeli Asmodeusza. Łzy rozmazywały mi obraz, ale jakimś cudem nie wpadłam na drzewo, przedzierając się przez gęstwinę. Na polanie zobaczyłam Anioła Zła, zapatrzonego w nocne niebo podczas nowiu. Na ustach miał leniwy uśmieszek, który zmienił się w grymas zaskoczenia, gdy zobaczył mnie.
 Upadłam przed nim na kolana i załkałam:
 - Zabierz mnie stąd, proszę... niech przestanie boleć... - schowałam twarz w dłoniach. A on zaskakująco delikatnie wziął mnie za ręce i podniósł na nogi.
 - Jeśli naprawdę tego pragniesz... - rozszlochałam się jeszcze głośniej i wtuliłam w niego. Potrzebowałam czyjejś bliskości, a na Jacka nie mogłam liczyć. Na Strażników też nie, bo przecież wiedzieli, musieli wiedzieć, że Jack kocha Annę...
 - Więc chodź - wyszeptał w moje włosy; czułam jego oddech na skórze. Objął mnie ramionami i zakrył skrzydłami, jakby chciał odgrodzić nas od świata.
 I świat zniknął.

8 komentarzy:

  1. Wooooow... nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy...
    Bądź co bądź, przyznam się szczerze, że nie bardzo kojarze jak w ogóle Twoje opowiadanie się zaczęło ani jak to wszystko przebiegało... :( Przepraszam... ale naprawdę nie jestem w stanie sobie nic przypomnieć oprócz tego, że anioł więził Elsę, że miała jakiś pierścień i że nie miała pamięci...
    Przepraszam, okropnie Cię przepraszam! Nie wiem jak mogłam zapomnieć! Jestem jakaś nienormalna... :( Po stokroć przepraszam!!!


    Co do samego rozdziału to też wszystko działo się szybko i trudno mi było wyłapać gdzie akurat teraz Elsa jest. Ale przeczytam jeszcze raz i będzie dobrze ;)
    Co do Jack'a i Anny... Łoł... Elsa chciała oddać za niego życie, a on się zesfatał z jej siostrą... super...
    Życzę weny, siły, wytrwałości i czasu na pisanie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj jeszcze raz to sobie przypomnisz XD
      Księżycu jak zobaczyłam twój komentarz, to zaczęłam się szczerzyć jak debil do komputera. Mina mamy jak weszła - bezcenna. Córcia się śmieje, a w tle Pih - Echo... pytała się czy nie zidiociałam od przebywania na słońcu (kochana mama...).
      Wiki tobie też weny, bo nie chcę znowu czekać dwóch tygodni na rozdział :*

      Usuń
  2. Nieeeeeeee......!!! (ryczę) Jack jak mogłeś jej to zrobić... Błagam powiedz że to tylko sen. Proszę..... Musisz zrobić Jelse po prostu musisz. Wszystkie blogi, które czytam jak narazie kończą się na tym że Elsa jest z kimś innym i Jack jest z kimś innym. To koszmar (gorszy od Mroka). Proszę nie... To sen, to sen, to sen... Proszę tak bardzo proszę zrób Jelsę błagam... ( szloch, rozpacz ). A tak w ogóle to rozdział świetny ale proszę Cię bardzo Jelsa musi istnieć.
    Pozdro, weny! 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Artysta nie musi, artysta może" jak to mówi Plastuś (nauczyciel plastyki w moim gimnazjum)
      Znam ten ból, Anonimie, Wika też znęca się nad czytelnikami i rozdzieliła Jelsę...

      Usuń
  3. Dziewczyno co to było !?
    Ja rozumiem ,że to twój blog więc się nie obrażaj
    (Proszee)ale ...
    JAK MOGŁAŚ NAM CZYTELNIKOM TO ZROBIĆ ?!
    Anka i Jack ?Nie to nie możliwe ...
    Prosze Cię zrób tak ,że to był sen albo jakaś manipulacja Asmodeusza. lub Emmy !
    Jeszcze raz proszeee... niech wróci Jelsa .I nie odbierz źle mojego komentarza ale jestem wstrząśnięta ...
    Czekam na next .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimie dodaj sobie dopisek z jakimś nickiem, bo nie wiem jak się do ciebie zwracać xD
      I nie zdradzaj moich zawodowych tajemnic, wróżbito/-tko... Muszę walnąć trochę dramatyzmu, bo będzie nudno, a to uznałam za najlepszy zwrot akcji :3

      Usuń