Ząbek patrzyła z niepokojem na Jacka. Białowłosy chłopak zaciskał palce na swym drewnianym kiju, a w jego oczach płonęła wściekłość. Strażniczka czuła, że duch zimy jest na skraju wytrzymałości nerwowej. Wiedziała, że jeśli teraz się nie uda, Jack straci wolę przetrwania. Ta odrobinka nadziei, słabnąca z każdym dniem, była jedyną rzeczą, która trzymała Strażnika Zabawy przy życiu. Chłopak nie miał już nic poza nią.
Za to Pitch wyglądał wręcz na zrelaksowanego. Tylko gdzieś na dnie jego oczy była odrobina niepokoju pomieszanego z lękiem.
Książę Koszmarów obawiał się co zastaną w cytadeli Asmodeusza. Wcześniej Elsa była pod "opieką" Anioła Zła tylko trzy dni, a jej stan był straszny. Teraz tkwiła tam kilka tygodni. Martwił się, że może być już za późno, bo widział na własne oczy jak Lord traktuje jeńców.
Nadal pamiętał tamtą ciemnowłosą dziewczynkę o różowych oczach zalewającą się krwią. Z plecami, które wyglądały jak krwawy ochłap mięsa, rękami, których skóra gdzieniegdzie była wręcz zwęglona, twarzą i szyją posiniaczonymi od uderzeń tak mocnych, że jej cera pękała pod ich wpływem, nogami pociętymi do tego stopnia, że patrząc na nie nawet nie byłeś pewny czy to są nogi.
Asmodeusz nie znał litości. Dopiero, gdy ofiary błagały o śmierć łaskawie je zabijał, chłonąc ich Energię. Czasem, kiedy ta była wystarczająco potężna, przejmował ułamek mocy zmordowanego. A moc tamtej dziewczynki była na tyle potężna, że Lord jeszcze przez tydzień był pijany jej magią i w pewnym stopni opanował ogień.
Pitch obawiał się siły Anioła. Jego potęga była ogromna, jeszcze zanim zaczął chłonąc Energię innych. A teraz Strażnicy zdecydowali się uderzyć. Nie miało to zbytniego sensu, bo byli o wiele słabsi od Lorda, ale jedna rzecz im sprzyjała.
Asmodeusz uwielbiał dramaturgię i teatralne oprawy. Chciał budzić strach, ale i podziw. Słudzy Księżycowego Pana mieli nadzieję, że uda im się to wykorzystać i uwolnić Elsę. Bez niej to będzie koniec.
- Możemy ruszać - powiedział North - W tym roku Gwiazdką zajmą się yeti. Obym tego potem nie żałował...- ostatnie zdanie wymruczał pod nosem
- Nie pokazujcie od razu na ile was stać - pouczył ich Pitch - Asmodeusz uwielbia teatralną oprawę, a i skromność nie leży w jego naturze. Nie jestem w stanie wam powiedzieć jak się zachowa, ale prawdopodobnie będzie chwalił się swym zwycięstwem - po tych słowach uniósł dłonie i Strażników spowiły cienie.
Zając słyszał wiele o Aniele Zła. Ale nic nie było wstanie przygotować go na to, co teraz zobaczył.
Asmodeusz siedział u szczytu stołu na rzeźbionym tronie, po prawicy mając jasnowłosą dziewczynę, której twarzy nie było widać, gdyż siedziała tyłem do przybyłych, a z lewej strony chłopak o miodowych włosach i zielonych oczach, w których błyskały złośliwe ogniki.
Lord sączył powoli wino, gdy jego słudzy spożywali spokojnie kolację. Gdy tylko zobaczył przybyszy, jego wargi rozciągnęły się w leniwym uśmiechu.
- Strażnicy! Jak miło was widzieć w ten jakże wyjątkowy wieczór! - rozłożył szeroko ręce
Dziewczyna, ubrana w suknię barwy ciemnego turkusu, drgnęła słysząc te słowa. Kielich w jej smukłej dłoni pokrył się szronem.
- Panie, gdybyś mnie uprzedził, naszykowałabym więcej nakryć - odezwała się cicho. Jackowi zabiło mocniej serce, gdy usłyszał jej głos.
Elsa, jego kochana Elsa żyje i jest cała.
- Ależ skarbie, nie masz co się stresować - odparł pobłażliwie Anioł - Sebhastien z radością zrobi to za ciebie - chłopak posłusznie rozstawił naczynia dla przybyłych - Czujcie się jak u siebie, ale nie zapominajcie, że jesteście gośćmi - powiedział z olśniewającym uśmiechem, wstając - Siadajcie! - wskazał dłonią wolne nakrycia - Możesz odejść, Sebhastienie - machnął ręką na sługę
- Tak, Panie - skłonił się chłopak i wyszedł, obrzucając po drodze Strażników pełnym pogardy spojrzeniem. Wybrańcy Księżyca byli tak zszokowani, że bez słowa wykonali jego polecenie.
Asmodeusz nie znał litości. Dopiero, gdy ofiary błagały o śmierć łaskawie je zabijał, chłonąc ich Energię. Czasem, kiedy ta była wystarczająco potężna, przejmował ułamek mocy zmordowanego. A moc tamtej dziewczynki była na tyle potężna, że Lord jeszcze przez tydzień był pijany jej magią i w pewnym stopni opanował ogień.
Pitch obawiał się siły Anioła. Jego potęga była ogromna, jeszcze zanim zaczął chłonąc Energię innych. A teraz Strażnicy zdecydowali się uderzyć. Nie miało to zbytniego sensu, bo byli o wiele słabsi od Lorda, ale jedna rzecz im sprzyjała.
Asmodeusz uwielbiał dramaturgię i teatralne oprawy. Chciał budzić strach, ale i podziw. Słudzy Księżycowego Pana mieli nadzieję, że uda im się to wykorzystać i uwolnić Elsę. Bez niej to będzie koniec.
- Możemy ruszać - powiedział North - W tym roku Gwiazdką zajmą się yeti. Obym tego potem nie żałował...- ostatnie zdanie wymruczał pod nosem
- Nie pokazujcie od razu na ile was stać - pouczył ich Pitch - Asmodeusz uwielbia teatralną oprawę, a i skromność nie leży w jego naturze. Nie jestem w stanie wam powiedzieć jak się zachowa, ale prawdopodobnie będzie chwalił się swym zwycięstwem - po tych słowach uniósł dłonie i Strażników spowiły cienie.
Zając słyszał wiele o Aniele Zła. Ale nic nie było wstanie przygotować go na to, co teraz zobaczył.
Asmodeusz siedział u szczytu stołu na rzeźbionym tronie, po prawicy mając jasnowłosą dziewczynę, której twarzy nie było widać, gdyż siedziała tyłem do przybyłych, a z lewej strony chłopak o miodowych włosach i zielonych oczach, w których błyskały złośliwe ogniki.
Lord sączył powoli wino, gdy jego słudzy spożywali spokojnie kolację. Gdy tylko zobaczył przybyszy, jego wargi rozciągnęły się w leniwym uśmiechu.
- Strażnicy! Jak miło was widzieć w ten jakże wyjątkowy wieczór! - rozłożył szeroko ręce
Dziewczyna, ubrana w suknię barwy ciemnego turkusu, drgnęła słysząc te słowa. Kielich w jej smukłej dłoni pokrył się szronem.
- Panie, gdybyś mnie uprzedził, naszykowałabym więcej nakryć - odezwała się cicho. Jackowi zabiło mocniej serce, gdy usłyszał jej głos.
Elsa, jego kochana Elsa żyje i jest cała.
- Ależ skarbie, nie masz co się stresować - odparł pobłażliwie Anioł - Sebhastien z radością zrobi to za ciebie - chłopak posłusznie rozstawił naczynia dla przybyłych - Czujcie się jak u siebie, ale nie zapominajcie, że jesteście gośćmi - powiedział z olśniewającym uśmiechem, wstając - Siadajcie! - wskazał dłonią wolne nakrycia - Możesz odejść, Sebhastienie - machnął ręką na sługę
- Tak, Panie - skłonił się chłopak i wyszedł, obrzucając po drodze Strażników pełnym pogardy spojrzeniem. Wybrańcy Księżyca byli tak zszokowani, że bez słowa wykonali jego polecenie.
Jack usiadł koło Elsy, z trudem panując nad chęcią porwania jej w objęcia. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi, wypatrując się w swój talerz, oddzielona od chłopaka kurtyną platynowych włosów, jakby zawstydzona.
- Częstujcie się! - powiedział rozbawiony ich zachowaniem gospodarz - Skarbie, polej naszym drogim gościom wina, pewnie są spragnieni po podróży.
Elsa podniosła się szybko, unikając dotyku Jacka i z głową pochyloną tak, by nikt nie mógł spojrzeć w jej oczy, wzięła butlę wypełnioną trunkiem, po czym wypełniła rozkaz Lorda. Asmodeusz poczekał cierpliwie, aż dziewczyna wróci na swe miejsce, a następnie uniósł swój kielich.
- Wznieśmy toast za Strażników i tę oto uroczą damę - puścił oczko do jasnowłosej - Wasze zdrowie! - oznajmił i wypił zawartość szklanego naczynia. Goście mechanicznie powtórzyli jego ruchy. Wszyscy, tylko nie Pitch, który zaciskał palce na krawędzi stołu. Jako jedyny nie uległ melodii głosu Anioła, bo znał jego sztuczki. Zirytowało go to, że pozostali tak łatwo się mu poddali.
Jednak bardziej pochłaniały jego uwagę relacje Elsy i Asmodeusza. Co takiego powiedział jej Lord, że zgodziła się mu służyć?
Jack musnął palcami ramię jasnowłosej dziewczyny.
- Elsa, dobrze się czujesz? - wyszeptał. Nie interesowało go, że ona służy Aniołowi. Martwił się o nią.
- Tak - jej słowa były ledwo słyszalna zza włosów - Źle ci z tym?
- Dlaczego miałoby być mi z tym źle? - zdziwił się - Wiesz jak się o ciebie martwiłem przez te tygodnie?
- To miłe - odparła - Ale nie przyszedłeś do mnie. Nie było cię tu przez ten czas. Tęskniłam za tobą, Jack - głos jasnowłosej się załamał
- Robiliśmy wszystko, ale nie mogliśmy cię znaleźć - powiedział błagalnie - Tu nie mieliśmy możliwości dostania się!
- No dobrze! - Asmodeusz klasnął w dłonie - A teraz czas na prezenty! W końcu mamy Gwiazdkę, no nie? - uśmiechnął się szeroko - Wy nic dla mnie nie macie, ale ja owszem! Skarbie, byłabyś tak miła? - zwrócił się do swej towarzyszki
- Oczywiście, Panie - poderwała się z miejsca i zniknęła w mrocznym korytarzu, aby zaraz wrócić z małym przedmiotem w rękach. Skłoniła się Lordowi i podała mu ową rzecz. Spuściła szybko głowę, jakby nie chciała, by na nią patrzono.
Jednak bardziej pochłaniały jego uwagę relacje Elsy i Asmodeusza. Co takiego powiedział jej Lord, że zgodziła się mu służyć?
Jack musnął palcami ramię jasnowłosej dziewczyny.
- Elsa, dobrze się czujesz? - wyszeptał. Nie interesowało go, że ona służy Aniołowi. Martwił się o nią.
- Tak - jej słowa były ledwo słyszalna zza włosów - Źle ci z tym?
- Dlaczego miałoby być mi z tym źle? - zdziwił się - Wiesz jak się o ciebie martwiłem przez te tygodnie?
- To miłe - odparła - Ale nie przyszedłeś do mnie. Nie było cię tu przez ten czas. Tęskniłam za tobą, Jack - głos jasnowłosej się załamał
- Robiliśmy wszystko, ale nie mogliśmy cię znaleźć - powiedział błagalnie - Tu nie mieliśmy możliwości dostania się!
- No dobrze! - Asmodeusz klasnął w dłonie - A teraz czas na prezenty! W końcu mamy Gwiazdkę, no nie? - uśmiechnął się szeroko - Wy nic dla mnie nie macie, ale ja owszem! Skarbie, byłabyś tak miła? - zwrócił się do swej towarzyszki
- Oczywiście, Panie - poderwała się z miejsca i zniknęła w mrocznym korytarzu, aby zaraz wrócić z małym przedmiotem w rękach. Skłoniła się Lordowi i podała mu ową rzecz. Spuściła szybko głowę, jakby nie chciała, by na nią patrzono.
- Elsa już nie wróci na służbę do Srebrzystego Oblicza, ale nie chciałaby przecież byście o niej zapomnieli, prawda skarbie? - rzekł dumni Lord
- Tak, Panie - odparła z wzrokiem wbitym w czubki pantofli
Jestem! Zaklepuję miejsce na kom! (Czytałam już wcześniej, ale nie mqm teraz czasu skomentować jakoś bardzo ambitnie. Jak skończę się uczyć to się za to wezmę. XD
OdpowiedzUsuńWera ;*
Dobra. Mam chwilę. W sensie nie mam, ale i tak piszę XD Więc... Ja pierdziu. Super. Ale kompletnie się pogubiłam. Jack nie jest z Anną, nadal kocha Elsę. Elsa nie jest figurką, jednak wnioskuje z ostatnich zdań że coś takiego powstało. Więc co? Jej dusza/osobowość jest w tym zamknięta, czy jak? Bo Epilog brzmiał tak, jakby tak było. W ogóle odnosiłam wrażenie, że to taka "zamrożona" w figurkę Elsa. No nic. On jej chyba zrobił pranie mózgu...? Hmm? Nic innego nie przychodzi mi do głowy, a El nie zachowuje się normalnie.
UsuńW każdym razie:
Pozdrawiam, życzę weny i KIEDY NEXT??? XD ^^
Wera ;*
PS. Przepraszam, że wczoraj nie skomentowałam właściwie, ale po nauce marzyłam tylko o tym, by się przespać. XD
Ja na każdej lekcji siedzę i udaję skupienie, a na serio to prawie śpię z otwartymi oczami xD I do tego jutro nie mam szkoły, yey!
UsuńCo do twojego zagubienia. Celowo to zrobiłam, żeby strollować czytelników :3 Domyślaj się :D
PS. Ma to pewien związek z rozdziałem 13...
Matko BOSKA! CO się tu stało! El..
OdpowiedzUsuńEl nie będzie strażnikiem prawda? (இ﹏இ`。)
Nie wiem co pisac....BO ROZDZIAŁ BOSKI... A i czy będzie cos w stylu bitwy? Typu straznicy vs Amodeusz (w tym EL ) ? Bo było by ciekawie... ^^
Czekam na więcej twoich teorii :3
UsuńNiech El zaśpiewa i zagra na skrzypcach „Shatter Me„ bo Astroxh jej kazal.... Będzie słodko jak Jack z bólem by patrzył na ból i cierpienie El.... ;-;
UsuńCześć! Blog czytałam od dłuższego czasu, nie wiem czy nawet nie skomentowałam jakiegoś rozdziału.
OdpowiedzUsuńAle ten...ten jest po prostu WSPANIAŁY!!! Nie mam jak specjalnie komentować bo uczę się o Piastach...
Wiem, historia to straszny przedmiot, sama ledwo wyrabiam na 4
UsuńJuhu! Nowy (komentujący) czytelnik!