- Jaja sobie robisz - wtrąciłam skołowana
- ...i dlatego przerwałem wam trening - skończył - To pierwszy taki przypadek, żeby dwie osoby naraz...
- Jaja sobie robisz - powtórzyłam
- Czy ja bym cię nabierał? - przekrzywił uroczo głowę
- Tak! Ty ciągle mnie nabierasz! - skrzywił się jakby coś mu się przypomniało. Niemiłe coś. Zmarszczyłam lekko brwi, zaskoczona jego reakcją. Chłopak uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Nie w takiej sprawie. - odparł
- Ale jak? Mówisz, że jednocześnie, ale jak? Z tego co wiem, zawsze była jedna osoba naraz!
- Promień się rozdzielił na dwa, w jednym pojawił się kontur twojej postaci, a w drugim jego. Księżyc was wybrał na Strażników.
***
Minął tydzień. Tydzień odkąd ja i Pitch zostaliśmy wybrani. Po złożeniu przysięgi, starałam się poprawić stosunki reszty do Mroka. W drugą stronę zresztą też. Ale oni są strasznie oporni... udało mi się tylko sprawić, że tolerowali się nawzajem. I to tylko dlatego, że straciłam kontrolę nad darem od Księżyca i mocą przekonałam ich, że są po jednej stronie. Załamać się można...
Rozległ się dźwięk chatu. Spojrzałam na laptopa. Drżącą ręką rozwinęłam pasek i odtworzyłam nagranie.
- JAK MOGŁAŚ?! MY TU OD ZMYSŁÓW ODCHODZIMY!!! GDZIE BYŁAŚ PRZEZ TE CHOLERNE PÓŁ ROKU?! U MNIE ZA GODZINĘ I MASZ SIĘ WYTŁUMACZYĆ!!! - skuliłam się. Moja najlepsza kumpela, Wika, była serio wściekła - Jak miałaś epicki romans i uciekłaś z chłopakiem, to ci wybaczymy! - usłyszałam głos Kingi. Uśmiechnęłam się - ALE JEŚLI NIE MASZ ŻADNEGO WYTŁUMACZENIA, TO NIE MA PRZEBACZ! ZNAJDĘ I ZATŁUKĘ!!! - wydarła się jeszcze Wiktoria i nagranie się skończyło
Do pokoju wpadł jak burza Jack.
- Kto ci grozi?! - spojrzałam na niego jak na idiotę. Widać usłyszał tylko trzy ostatnie słowa.
- To tylko Wika - powiedziałam uspokajająco. Opuścił laskę, ale nie wydawał się przekonany. Przewróciłam oczami - Tak się tylko mówi
- Co z wami jest nie tak? - zapytał Jack, wzdychając
- Wszystko - wyszczerzyłam się - Czemu zawdzięczam twoją wizytę?
- Raczej wiesz...
- Aha - zaczęłam odpisywać Wice na Facebook'u. Nagle gwałtowny wiatr zatrzasnął mi pokrywę laptopa i wyrwał go z rąk. - Jack! Oddawaj to! - próbowałam mu zabrać komputer, ale cały czas mi się wyślizgiwał. W końcu przestałam i spojrzałam na niego ze złością - Czyli czas na środki ostateczne - wycedziłam. Machnęłam ręką i Jack'a otoczył niebieski kokon.
- Elsa? Co ty wymyśliłaś? - zapytał niepewnie. Zrobiłam palcem kółeczko i kokon z chłopakiem w środku zaczął wirować. - ŁOOO!!! - zachichotałam i pstryknęłam. Kokon zniknął i Jack zatoczył się na biurko. Na jego widok zgięłam się wpół ze śmiechu. Łzy mi leciały ciurkiem z rozbawienia.
- Całkiem ci ładnie w moich ciuchach - powiedział - I co w tym takiego strasznego, że nazwałaś to środkami ostatecznymi?
- Lustro... jest... tam! - wykrztusiłam między napadami śmiechu. Chłopak zmrużył podejrzliwie oczy i spojrzał w skazaną stronę. Zachłysnął się powietrzem, a ja wyrwałam mu swoją własność z rąk.
- ELSA! NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁAŚ!!! - krzyknął zdruzgotany - Przestań się śmiać albo cię zamrożę! - dodał ze złością, celując we mnie palcem. Tak się trzęsłam ze śmiechu, że cudem odstawiłam komputer. Nie chciał mi oddać laptopa (z zalogowanym Facebookiem! jeszcze mi karniaka by wstawił!), to zamieniłam nam ciuchy. Teraz ja byłam ubrana w oszronioną bluzę i odwiązane rzemykami spodnie, a on w moją suknię...

Po prostu nie mogłam się nie śmiać. Jack za to był wściekły.
- Elsa, to nie jest śmieszne! Oddaj mi moje ciuchy! - wrzeszczał.
- Było oddać kompa - prychnęłam
- Kobieto, błagam cię...
- No dobra - zgodziłam się łaskawie. Machnęłam ręką i ciuchy wróciły na swoje miejsca w błysku błękitnego światła. Chłopak odetchnął z ulgą.
- Ale trzeba przyznać, że wygodna jest ta twoja kiecka - powiedział. Pokazałam mu język w odpowiedzi.
- A właśnie - klasnęłam w ręce - Mógłbyś podrzucić mnie do Bursy? Umówiłam się na spotkanie z Wiką i Kingą. Chociaż to za wiele powiedziane. Ona zażądała spotkania. W każdym razie, mógłbyś? Nie wiem w którą to stronę, a jak znowu podkoszę North'owi kule, to się w końcu facet zorientuje...
- To ty mu je podkradłaś? I znowu za ciebie oberwałem... - burknął nadal obrażony
- Kto by podejrzewał taką niewinną dziewczynkę jak ja - pocałowałam go w policzek. Chłopak się rozchmurzył
- Ta, niewinną... - mruknął pod nosem - Tworzysz skrzydła?
- Nie, Lodowy Móżdżku. I muszę się przebrać, bo nie pokażę się im w tej sukience. I zaniesiesz mnie, bo nie chcę zwracać uwagi skrzydłami. A teraz wyjdź, chcę zmienić ciuchy - powiedziałam, popychając go w stronę drzwi
- Idę, idę - podniósł ręce w geście poddania. Gdy już wyszedł, podeszłam do szafy. Niby mogłam sobie stworzyć ciuchy na zawołanie, ale lubiłam mieć pełną garderobę. Wybrałam białą koszulkę na ramiączka i dżinsy. Spojrzałam na toaletkę i wzięłam z niej srebrną bransoletkę ze śnieżynką, którą dał mi Jack. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i rozpuściłam włosy. Opadły miękkimi falami na ramiona. Miałam już wyjść do chłopaka, gdy przypomniałam sobie o pierścionku. I o tym, że w tamtym świecie jest teraz jesień. Narzuciłam sobie na ramiona krótką, brązową skórzaną kurteczkę i założyłam pierścień. Po ciele rozlało mi się ciepło i po chwili byłam w drugiej postaci. Otworzyłam drzwi. Jack złapał mnie na "pannę młodą" i wylecieliśmy przez okno.
Zadrżałam. Może i w tamtej postaci lubiłam chłód, ale w tej szybko marzłam. Wtuliłam się w białowłosego. On coś szepnął w powietrze i wiatr zaczął mnie omijać, dzięki czemu już nie marzłam. Po kwadransie byliśmy już na miejscu. Ściemniało się już, więc były małe szanse, że ktoś nas zobaczy.
- Dziękuję - powiedziałam cmokając go w policzek
- Jutro robimy tu zimę, Śnieżynko - odparł
- Przecież jest jesień - zwróciłam mu uwagę
- Co z tego? - uśmiechnął się łobuzersko - Kiedy po ciebie przylecieć?
- Jutro, bo dziewczyny pewnie będą mnie maglować całą noc - pocałował mnie jeszcze na pożegnanie i odleciał. Wślizgnęłam się do Bursy i poszłam do swojego pokoju. Drzwi były zamknięte, ale na szczęście nie zapomniałam kluczy.
W środku się nic nie zmieniło od dnia, gdy Emma mnie stąd zabrała. Wzięłam telefon z szafki i zaczęłam przeglądać nieodebrane połączenia i wiadomość. Wszystkie od Wiki i Kingi.
- Są mocno wkurzone - mruknęłam pod nosem. Wyciągnęłam jeszcze z szafy swoją ulubioną granatową torebkę, a właściwie torbę, bo w niej można było zmieścić książkę A4 lub dwie dwulitrowe cole. Wrzuciłam do niej telefon, biżuterię, którą tu zostawiłam i album. Były w nim zdjęcia z różnych imprez, na które chodziłam z przyjaciółkami. Zerknęłam na zegarek.
- Cholera... - zaklęłam. Miałam 5 minut do spotkania z dziewczynami i 2 kilometry do przejścia. Wyczarowałam sobie rolki i wyjechałam szybko z pokoju.
Wyrobiłam się cudem. Idealnie o 21 zapukałam do drzwi Wiktorii. Jak tylko mi otworzyła, powiedziałam zmachana:
- Korki były...
- Jesteś w rolkach - zwróciła mi uwagę
- A co ty myślisz, że na chodniku nie ma korków? - prychnęłam. Wpuściła mnie do środka i wraz z Kingą zrobiłyśmy grupowy uścisk. Wika była wysoką, czarnowłosą dziewczyną o zielonych oczach, a Kinia dosyć niską, niebieskooką blondynką.
- Oglądamy "Jak wytresować smoka", oglądasz z nami? - zapytała Kinga
- A co to? - spytałam
- Bajka - wyszczerzyła się Wika
- Dajesz - odwzajemniłam uśmiech.
Okazało się, że to fajny film. Mimo, że dziewczyny widziały już go kilka razy, ale i tak puściły mi drugą część. Potem zaczęła się trudniejsza część. Pytania.
- Gdzie byłaś? - zapytała Wika
- Eee... z takim jednym wyjechałam - powiedziałam nieśmiało. Nie wymyśliłam historyjki, która by usprawiedliła moją nieobecność. O-oł...
- Ooo! - powiedziały równocześnie
- Jak się nazywa?
- Znamy go? - zaczęły się przykrzykiwać
- Chodzi do naszego liceum?
- Jaki ma kolor włosów?
- A oczy?
- Wysoki jest?
- Przestańcie! - zawołałam - Wykończycie mnie tymi pytaniami! - spojrzały na mnie wyczekująco. - Nazywa się Jack i raczej go nie znacie. Ma białe włosy i nieziemskie oczy... znaczy niebieskie! - poprawiłam się - Jest nieco wyższy ode mnie - byłam pewna, że jestem czerwona.
- Rumieni się! Kocha go! - pisnęła Kinga
- Zamknij się - burknęłam, ale one tylko się roześmiały
- Jak się poznaliście? - zapytała Wiktoria. I co ja mam im powiedzieć?! Że porwał mnie z mojego prywatnego pałacu, który sama stworzyłam?!
- Wpadłam na niego w parku - wykręciłam się. Tak naprawdę, to ona wpadł. I to nie na mnie tylko na blok lodu, który zrobiłam.
- Kręcisz - powiedziała krytycznie Kinga
- Wcale nie! - zaprotestowałam
- Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć kiedy kłamiesz - odparła blondynka
- Nie kłamię - powiedziałam z całą stanowczością na jaką mnie było stać.
- Dlaczego zmyślasz? - spytała Wika
- Nie uwierzyłybyście, gdybym powiedziała wam prawdę - westchnęłam ciężko
- To jakiś psychopata? Mamy go zlać? - zapytała zaniepokojona Kinga
- Nie, Jack jest wspaniały, po prostu... - urwałam, bo zobaczyłam go w oknie. Dziewczyny zauważyły, że nie patrzę się na nie i obejrzały się
- Ktoś tam jest? - spytała Wika. Mogłam jednak przysięgnąć, że Kinia go zobaczyła.
- A... nie. Zaraz wracam, tylko do łazienki pójdę - uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam w stronę toalety. Zapaliłam światło i za pomocą monety zamknęłam ją od zewnątrz. Zdjęłam pierścionek, poszłam z powrotem do pokoju i podeszłam do okna. Trochę mnie zabolało, że mnie nie widzą, ale cóż... - Jack, co ty tu robisz? - szepnęłam do niego
- Odwiedzam cię - odparł szczerząc się
- Miałeś wracać na biegun - warknęłam
- Śnieżynko, no wiesz? Ranisz moje uczucia! - udał urażonego. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Kinga patrzy się w naszą stronę.
- Ona cię widzi? - spytałam
- Gdyby widziała mnie jeszcze ta druga, to mógłbym wpaść na waszą imprezkę. - widząc moją minę zaraz powiedział - Elsa, nie denerwuj się - przekrzywił uroczo głowę
- Wika, zrobiłabyś mi kawę? Zaraz tu usnę - ziewnęła
- Co ty znowu robiłaś po nocy, co? - westchnęła jej rozmówczyni
- Tak ci przypomnę, że była domówka u Tomka, na którą nie chciałaś pójść. To zrobisz mi? Mokkę na przykład, bo zasnę w połowie przepytywania Elsy. - czarnowłosa pokręciła głową zrezygnowana i poszła do kuchni. Kinga podeszła do nas - Elsa, to ty?
- No, Śnieżynko, oto pierwsza osoba, która cię widzi. Trzeba zrobić imprezkę! - roześmiał się chłopak
- Zamknij się - powiedziałam naburmuszona - Bo znowu to zrobię.
- Już jestem grzeczny! - uniósł ręce w obronnym geście
- Ładnie to tak grozić duchom zimy? - zapytała belferskim tonem Kinga
- Sam się prosi! - zaprotestowałam - Zabrał mi kompa z zalogowanym Facebookiem!
- Grabisz sobie, Jack, oj grabisz sobie. - dziewczyna pogroziła mu palcem - Właź, Jack, zanim Wika wróci i ochrzani mnie za wpuszczanie zimna
- Kinia, mokka raz... - urwała nagle - Ty go widzisz?!
- Czego się człowiek dowiaduje w takich momentach... - westchnęłam i założyłam pierścionek.
- O, Elsa! Skąd się tu wzięłaś? Kinia, zamknij to okno, zimno się robi - powiedziała Wiktoria
- Właź Lodowy Móżdżku - powiedziałam do chłopaka - Wszyscy cię widzą, więc się nie schowasz.
- Nadal się boczysz? Co mam zrobić, paść na kolana i prosić cię o wybaczenie? - pytał białowłosy - Nie robić jutro zimy? Przeprosić Mroka, za to, że jest idiotą?
- Już nie wymyślaj - burknęłam - Mrok nie jest idiotą, przerabialiśmy to już, tak? Ale możesz przede mną poklęczeć, ciekawie by było - uśmiechnęłam się do niego
- Moja Królowo Śniegu, wybacz mi ten haniebny występek - ukłonił się. uśmiechnęłam się
- Znaj mą łaskawość, Strażniku. Ale spróbuj jeszcze raz zabrać mi kompa z zalogowanym Facebookiem to zobaczysz, zrobię ci ten numer przy wszystkich Strażnikach.
- Nie byłabyś tak okrutna - wyszczerzył się
- Pewny jesteś? - zapytałam unosząc rękę, ale on zareagował błyskawicznie. Złapał mnie za ręce i przyparł do ściany. Nasze twarze dzieliły milimetry - Ekhm, Jack, mamy widownię...
- I co z tego? - pocałował mnie w czoło
- Byłbyś tak łaskaw i już mnie puścił? Już mnie wpakowałeś wystarczająco...
- A jeśli tego nie zrobię? - droczył się ze mną. Uśmiechnęłam się uroczo.
- Znam to spojrzenie, co tym raaaa! - ostatnie słowo przeszło w krzyk, gdy lodowa łapa uniosła go w górę. - No wiesz?!
- Ostrzegałam - powiedziałam, ale usunęłam lodową rękę.
- Wytłumaczy mi ktoś co się tu dzieje?! - zawołała wkurzona Wika.
Ups...
- To tylko Wika - powiedziałam uspokajająco. Opuścił laskę, ale nie wydawał się przekonany. Przewróciłam oczami - Tak się tylko mówi
- Co z wami jest nie tak? - zapytał Jack, wzdychając
- Wszystko - wyszczerzyłam się - Czemu zawdzięczam twoją wizytę?
- Raczej wiesz...
- Aha - zaczęłam odpisywać Wice na Facebook'u. Nagle gwałtowny wiatr zatrzasnął mi pokrywę laptopa i wyrwał go z rąk. - Jack! Oddawaj to! - próbowałam mu zabrać komputer, ale cały czas mi się wyślizgiwał. W końcu przestałam i spojrzałam na niego ze złością - Czyli czas na środki ostateczne - wycedziłam. Machnęłam ręką i Jack'a otoczył niebieski kokon.
- Elsa? Co ty wymyśliłaś? - zapytał niepewnie. Zrobiłam palcem kółeczko i kokon z chłopakiem w środku zaczął wirować. - ŁOOO!!! - zachichotałam i pstryknęłam. Kokon zniknął i Jack zatoczył się na biurko. Na jego widok zgięłam się wpół ze śmiechu. Łzy mi leciały ciurkiem z rozbawienia.
- Całkiem ci ładnie w moich ciuchach - powiedział - I co w tym takiego strasznego, że nazwałaś to środkami ostatecznymi?
- Lustro... jest... tam! - wykrztusiłam między napadami śmiechu. Chłopak zmrużył podejrzliwie oczy i spojrzał w skazaną stronę. Zachłysnął się powietrzem, a ja wyrwałam mu swoją własność z rąk.
- ELSA! NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁAŚ!!! - krzyknął zdruzgotany - Przestań się śmiać albo cię zamrożę! - dodał ze złością, celując we mnie palcem. Tak się trzęsłam ze śmiechu, że cudem odstawiłam komputer. Nie chciał mi oddać laptopa (z zalogowanym Facebookiem! jeszcze mi karniaka by wstawił!), to zamieniłam nam ciuchy. Teraz ja byłam ubrana w oszronioną bluzę i odwiązane rzemykami spodnie, a on w moją suknię...

Po prostu nie mogłam się nie śmiać. Jack za to był wściekły.
- Elsa, to nie jest śmieszne! Oddaj mi moje ciuchy! - wrzeszczał.
- Było oddać kompa - prychnęłam
- Kobieto, błagam cię...
- No dobra - zgodziłam się łaskawie. Machnęłam ręką i ciuchy wróciły na swoje miejsca w błysku błękitnego światła. Chłopak odetchnął z ulgą.
- Ale trzeba przyznać, że wygodna jest ta twoja kiecka - powiedział. Pokazałam mu język w odpowiedzi.
- A właśnie - klasnęłam w ręce - Mógłbyś podrzucić mnie do Bursy? Umówiłam się na spotkanie z Wiką i Kingą. Chociaż to za wiele powiedziane. Ona zażądała spotkania. W każdym razie, mógłbyś? Nie wiem w którą to stronę, a jak znowu podkoszę North'owi kule, to się w końcu facet zorientuje...
- To ty mu je podkradłaś? I znowu za ciebie oberwałem... - burknął nadal obrażony
- Kto by podejrzewał taką niewinną dziewczynkę jak ja - pocałowałam go w policzek. Chłopak się rozchmurzył
- Ta, niewinną... - mruknął pod nosem - Tworzysz skrzydła?
- Nie, Lodowy Móżdżku. I muszę się przebrać, bo nie pokażę się im w tej sukience. I zaniesiesz mnie, bo nie chcę zwracać uwagi skrzydłami. A teraz wyjdź, chcę zmienić ciuchy - powiedziałam, popychając go w stronę drzwi
- Idę, idę - podniósł ręce w geście poddania. Gdy już wyszedł, podeszłam do szafy. Niby mogłam sobie stworzyć ciuchy na zawołanie, ale lubiłam mieć pełną garderobę. Wybrałam białą koszulkę na ramiączka i dżinsy. Spojrzałam na toaletkę i wzięłam z niej srebrną bransoletkę ze śnieżynką, którą dał mi Jack. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i rozpuściłam włosy. Opadły miękkimi falami na ramiona. Miałam już wyjść do chłopaka, gdy przypomniałam sobie o pierścionku. I o tym, że w tamtym świecie jest teraz jesień. Narzuciłam sobie na ramiona krótką, brązową skórzaną kurteczkę i założyłam pierścień. Po ciele rozlało mi się ciepło i po chwili byłam w drugiej postaci. Otworzyłam drzwi. Jack złapał mnie na "pannę młodą" i wylecieliśmy przez okno.
Zadrżałam. Może i w tamtej postaci lubiłam chłód, ale w tej szybko marzłam. Wtuliłam się w białowłosego. On coś szepnął w powietrze i wiatr zaczął mnie omijać, dzięki czemu już nie marzłam. Po kwadransie byliśmy już na miejscu. Ściemniało się już, więc były małe szanse, że ktoś nas zobaczy.
- Dziękuję - powiedziałam cmokając go w policzek
- Jutro robimy tu zimę, Śnieżynko - odparł
- Przecież jest jesień - zwróciłam mu uwagę
- Co z tego? - uśmiechnął się łobuzersko - Kiedy po ciebie przylecieć?
- Jutro, bo dziewczyny pewnie będą mnie maglować całą noc - pocałował mnie jeszcze na pożegnanie i odleciał. Wślizgnęłam się do Bursy i poszłam do swojego pokoju. Drzwi były zamknięte, ale na szczęście nie zapomniałam kluczy.
W środku się nic nie zmieniło od dnia, gdy Emma mnie stąd zabrała. Wzięłam telefon z szafki i zaczęłam przeglądać nieodebrane połączenia i wiadomość. Wszystkie od Wiki i Kingi.
- Są mocno wkurzone - mruknęłam pod nosem. Wyciągnęłam jeszcze z szafy swoją ulubioną granatową torebkę, a właściwie torbę, bo w niej można było zmieścić książkę A4 lub dwie dwulitrowe cole. Wrzuciłam do niej telefon, biżuterię, którą tu zostawiłam i album. Były w nim zdjęcia z różnych imprez, na które chodziłam z przyjaciółkami. Zerknęłam na zegarek.
- Cholera... - zaklęłam. Miałam 5 minut do spotkania z dziewczynami i 2 kilometry do przejścia. Wyczarowałam sobie rolki i wyjechałam szybko z pokoju.
Wyrobiłam się cudem. Idealnie o 21 zapukałam do drzwi Wiktorii. Jak tylko mi otworzyła, powiedziałam zmachana:
- Korki były...
- Jesteś w rolkach - zwróciła mi uwagę
- A co ty myślisz, że na chodniku nie ma korków? - prychnęłam. Wpuściła mnie do środka i wraz z Kingą zrobiłyśmy grupowy uścisk. Wika była wysoką, czarnowłosą dziewczyną o zielonych oczach, a Kinia dosyć niską, niebieskooką blondynką.
- Oglądamy "Jak wytresować smoka", oglądasz z nami? - zapytała Kinga
- A co to? - spytałam
- Bajka - wyszczerzyła się Wika
- Dajesz - odwzajemniłam uśmiech.
Okazało się, że to fajny film. Mimo, że dziewczyny widziały już go kilka razy, ale i tak puściły mi drugą część. Potem zaczęła się trudniejsza część. Pytania.
- Gdzie byłaś? - zapytała Wika
- Eee... z takim jednym wyjechałam - powiedziałam nieśmiało. Nie wymyśliłam historyjki, która by usprawiedliła moją nieobecność. O-oł...
- Ooo! - powiedziały równocześnie
- Jak się nazywa?
- Znamy go? - zaczęły się przykrzykiwać
- Chodzi do naszego liceum?
- Jaki ma kolor włosów?
- A oczy?
- Wysoki jest?
- Przestańcie! - zawołałam - Wykończycie mnie tymi pytaniami! - spojrzały na mnie wyczekująco. - Nazywa się Jack i raczej go nie znacie. Ma białe włosy i nieziemskie oczy... znaczy niebieskie! - poprawiłam się - Jest nieco wyższy ode mnie - byłam pewna, że jestem czerwona.
- Rumieni się! Kocha go! - pisnęła Kinga
- Zamknij się - burknęłam, ale one tylko się roześmiały
- Jak się poznaliście? - zapytała Wiktoria. I co ja mam im powiedzieć?! Że porwał mnie z mojego prywatnego pałacu, który sama stworzyłam?!
- Wpadłam na niego w parku - wykręciłam się. Tak naprawdę, to ona wpadł. I to nie na mnie tylko na blok lodu, który zrobiłam.
- Kręcisz - powiedziała krytycznie Kinga
- Wcale nie! - zaprotestowałam
- Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć kiedy kłamiesz - odparła blondynka
- Nie kłamię - powiedziałam z całą stanowczością na jaką mnie było stać.
- Dlaczego zmyślasz? - spytała Wika
- Nie uwierzyłybyście, gdybym powiedziała wam prawdę - westchnęłam ciężko
- To jakiś psychopata? Mamy go zlać? - zapytała zaniepokojona Kinga
- Nie, Jack jest wspaniały, po prostu... - urwałam, bo zobaczyłam go w oknie. Dziewczyny zauważyły, że nie patrzę się na nie i obejrzały się
- Ktoś tam jest? - spytała Wika. Mogłam jednak przysięgnąć, że Kinia go zobaczyła.
- A... nie. Zaraz wracam, tylko do łazienki pójdę - uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam w stronę toalety. Zapaliłam światło i za pomocą monety zamknęłam ją od zewnątrz. Zdjęłam pierścionek, poszłam z powrotem do pokoju i podeszłam do okna. Trochę mnie zabolało, że mnie nie widzą, ale cóż... - Jack, co ty tu robisz? - szepnęłam do niego
- Odwiedzam cię - odparł szczerząc się
- Miałeś wracać na biegun - warknęłam
- Śnieżynko, no wiesz? Ranisz moje uczucia! - udał urażonego. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Kinga patrzy się w naszą stronę.
- Ona cię widzi? - spytałam
- Gdyby widziała mnie jeszcze ta druga, to mógłbym wpaść na waszą imprezkę. - widząc moją minę zaraz powiedział - Elsa, nie denerwuj się - przekrzywił uroczo głowę
- Wika, zrobiłabyś mi kawę? Zaraz tu usnę - ziewnęła
- Co ty znowu robiłaś po nocy, co? - westchnęła jej rozmówczyni
- Tak ci przypomnę, że była domówka u Tomka, na którą nie chciałaś pójść. To zrobisz mi? Mokkę na przykład, bo zasnę w połowie przepytywania Elsy. - czarnowłosa pokręciła głową zrezygnowana i poszła do kuchni. Kinga podeszła do nas - Elsa, to ty?
- No, Śnieżynko, oto pierwsza osoba, która cię widzi. Trzeba zrobić imprezkę! - roześmiał się chłopak
- Zamknij się - powiedziałam naburmuszona - Bo znowu to zrobię.
- Już jestem grzeczny! - uniósł ręce w obronnym geście
- Ładnie to tak grozić duchom zimy? - zapytała belferskim tonem Kinga
- Sam się prosi! - zaprotestowałam - Zabrał mi kompa z zalogowanym Facebookiem!
- Grabisz sobie, Jack, oj grabisz sobie. - dziewczyna pogroziła mu palcem - Właź, Jack, zanim Wika wróci i ochrzani mnie za wpuszczanie zimna
- Kinia, mokka raz... - urwała nagle - Ty go widzisz?!
- Czego się człowiek dowiaduje w takich momentach... - westchnęłam i założyłam pierścionek.
- O, Elsa! Skąd się tu wzięłaś? Kinia, zamknij to okno, zimno się robi - powiedziała Wiktoria
- Właź Lodowy Móżdżku - powiedziałam do chłopaka - Wszyscy cię widzą, więc się nie schowasz.
- Nadal się boczysz? Co mam zrobić, paść na kolana i prosić cię o wybaczenie? - pytał białowłosy - Nie robić jutro zimy? Przeprosić Mroka, za to, że jest idiotą?
- Już nie wymyślaj - burknęłam - Mrok nie jest idiotą, przerabialiśmy to już, tak? Ale możesz przede mną poklęczeć, ciekawie by było - uśmiechnęłam się do niego
- Moja Królowo Śniegu, wybacz mi ten haniebny występek - ukłonił się. uśmiechnęłam się
- Znaj mą łaskawość, Strażniku. Ale spróbuj jeszcze raz zabrać mi kompa z zalogowanym Facebookiem to zobaczysz, zrobię ci ten numer przy wszystkich Strażnikach.
- Nie byłabyś tak okrutna - wyszczerzył się
- Pewny jesteś? - zapytałam unosząc rękę, ale on zareagował błyskawicznie. Złapał mnie za ręce i przyparł do ściany. Nasze twarze dzieliły milimetry - Ekhm, Jack, mamy widownię...
- I co z tego? - pocałował mnie w czoło
- Byłbyś tak łaskaw i już mnie puścił? Już mnie wpakowałeś wystarczająco...
- A jeśli tego nie zrobię? - droczył się ze mną. Uśmiechnęłam się uroczo.
- Znam to spojrzenie, co tym raaaa! - ostatnie słowo przeszło w krzyk, gdy lodowa łapa uniosła go w górę. - No wiesz?!
- Ostrzegałam - powiedziałam, ale usunęłam lodową rękę.
- Wytłumaczy mi ktoś co się tu dzieje?! - zawołała wkurzona Wika.
Ups...
Rozdział świetny! Oj Elsa pokazuje ostatnio pazury.... "Charakterną sobie wybrał"- jak to było u mnie w ostatnim rozdziale. Podoba mi się jak się tak droczą, napewno to słodko wygląda. A więc wszystko boskie, cudne i nieziemskie, a ja czekam niecierpliwie na next'a i życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńSzkoła zmienia ludzi :D Moja koleżanka, wcześniej była spokojna i ułożona, a teraz? Jeździmy autobusem do miasta, spóźniamy się na niemal wszystkie powrotne, łazimy po okolicznych miejscowościach (ostatnio przeszłyśmy łącznie 20 kmXD ) wpadamy bez zapowiedzi do znajomych... Olka się śmiała, że jak tak dalej pójdzie to wejdziemy do Domu Nauczyciela i wydrzemy się "Panie Fliszkiewiczu! My na herbatkę!! Pod którym numerem Pan mieszka?!" ciekawe jak by zareagował...
UsuńHahahahahahahahahahahaha!!!! Rycze ze śmiechu!!! Już widze te tłumaczenia !! XD .
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAAHAHAHAHAHA! Ten rozdział był prześmieszny! HIHIHI! Poryczałąm się! Czekam na next!
OdpowiedzUsuń