sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 29 - Nie mogłem znieść tych ich ciągłych mizianek...

 - Śnieżynko... - zaczął niepewnie Jack
 - Tak? - wychrypiałam. Gardło miałam zdarte od szlochania
 - Nie powinienem cię do niej zabierać - powiedział smutno
 - Nie, nie to tak. Cieszę się, że ją zobaczyłam... - powiedziałam, ale łzy nie dodały mi wiarygodności
 - Jeśli chcesz, możemy tam polecieć jeszcze jutro - zaproponował - Może będzie ci łatwiej jak zobaczysz ją radosną.
 - Co tak właściwie u niej? - spytałam
 - Wydaje mi się, że jest w miarę zadowolona. Przez pierwsze miesiące była kompletnie rozbita, ale Kristoff pomógł się jej pozbierać. Jakoś się trzyma... - w jego głosie wyczułam nutę niepewności
 - Czemu mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego - zapytałam marszcząc brwi
 - Nie było mnie tam od 2 lat... - przyznał cichutko. Spojrzałam na niego takim wzrokiem, że od razu zaczął się usprawiedliwiać - Nie denerwuj się! - wyciągnął przed siebie ręce w obronnym geście - Dziewczyno, ja rozpaczałem przez te trzy lata! Anna ogarnęła się po pół roku z pomocą Kristoff'a! Nie mogłem znieść tych ich ciągłych mizianek - zarumienił się lekko - Najgorsze zrobiła mi rok po twojej śmierci. - dodał grobowym głosem
 - Co? - zapytałam zaintrygowana. Co takiego mogła zrobić Anna? Jack przyłapał ją i Kristoff'a na całowaniu?
 A może na czymś więcej?
 - Nie było mnie w Arendell od 4 miesięcy. Jak zwykle szwendałem się po krainach, zarówno zwykłych jak i magicznych. Wieczorem wpadłem jak co tydzień do bazy North'a. I wiesz co mi dała Ząbek? Kopertę. A w niej zaproszenie na ślub! - gderał. Od tej strony go nie znałam - Dopiero rok. Rok temu zginęłaś, chronią ją, a ona olewa twoje poświęcenie i rozkręca imprezę! Kompletny brak szacunku dla zmarłych...
 Zamknęłam mu usta pocałunkiem. Dopiero, gdy miałam pewność, że nie zacznie od nowa swojego wywodu, odsunęłam się od niego lekko, spoglądając w jego piękne niebieskie oczy, o barwie pomiędzy lodem, a niebem, tak łagodne i czułe...
 Dałam sobie mentalnego policzka. Skup się!
 - Jack, Anna ma prawo do szczęścia. Nie chciałabym, by była smutna czy rozpaczała całe życie. Ona stanęła na wysokości zadania, które przerosło ciebie. Żyj dalej. To trudne i nie każdy temu może sprostać. Ona miała jeszcze Kristoff'a... - powiedziałam
 Jeszcze długo rozmawialiśmy i wcale nie spędziliśmy tego czasu na całowaniu się.
 No, może trochę.
 Albo nieco więcej niż trochę.
 Ewentualnie cały ten czas...
 Ale w każdym razie po, jak mi się wydawało, godzinie poszłam do Pitch'a. Niestety, nie było go w pokoju gościnnym. Gdy spytałam Zając gdzie on jest, to stwierdził, że gdzieś wyszedł. Futrzak nie omieszkał wyrazić swojego niezadowolenia, że on w ogóle tu jest. Maruda się znalazła... przy nim znowu zaczęłam kichać. Czyli mam uczulenie na coś związanego z zającem... może na futro? Nie wtedy na widok kota Kingi, koleżanki z klasy, też bym kichała...
 - Elsa? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Pitch'a, który wyszedł właśnie z głębokiego cienia w kącie
 - Pitch! - ucieszyłam się - Właśnie cię szukałam, mam do ciebie ogromną prośbę.
 - O co chodzi? - zapytał
 - Muszę nauczyć się panować nad Furią - odparłam zdecydowanie - Muszę umieć powstrzymać ją w przypływach gwałtownych emocji, żeby nie skrzywdzić... nikogo - prawie powiedziałam Anny, ale nie byłam pewna czy mogę mu zdradzać co zamierzam zrobić. Zmierzył mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że on wie czemu się chcę nauczyć kontrolować Znak.
 - Mogę wiedzieć czemu do mnie się z tym zwracasz? - spytał
 - Wiesz czemu. Ty też... - urwałam - Widziałam w twoich oczach czerwony błysk, gdy byłeś wściekły. Masz Znak Czerwonego Księżyca. Ale umiesz go kontrolować, bo nigdy wcześniej nikt nie zauważył nic dziwnego, żaden ze strażników czy Obdarzonych - dodałam
 - Tak - Mrok zgarbił się, przez co wyglądał jakby postarzał się o kilkanaście lat. Z westchnieniem odsłonił ramię. Jego Znak był bliźniaczo podobny do mojego.
 - Pomożesz mi? - spytałam cichutko
 - Wiesz, że te lekcje nie będą przyjemne dla żadnego z nas? - upewnił się
 - Tak - potwierdziłam zdecydowanie
 - Skoro tak bardzo zależy ci na siostrze...


~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie mi tą przerwę! Obiecuję, że będę dodawać co najmniej jeden rozdział tygodniowo! Miałam załamanie nerwowe spowodowane problemami rodzinnymi, do tego nauczyciele cisnęli i na dokładkę praca w polu. Żyć, nie umierać, co nie?

3 komentarze:

  1. Świetny i pisz dalej. Nic nie szkodzi, ze miałaś taka przerwę. Kazdy ma gorszy okres w swoim życiu. Ważne, ze wróciłaś ! Weny, chęci i czasu !!!!!!!!!
    ~Matylda

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeeeeeeeejjjj ;-; nareszcie wróciłaś !! :DD. Nie przejmuj się i pisaj dalej.. weny i czekam na NEXT'a (ps.nie tylko jedna osoba została :) )

    OdpowiedzUsuń