poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 34 - Długa historia

 - Elsa! - zawołała Anna
 - Co? - zapytałam półprzytomnie
 - Ostudziłaś mi, delikatnie mówiąc, czekoladę! - odparła z wyrzutem
 - Sorry - mruknęłam i machnęłam ręką. Jej napój od razu zaczął parować - Sorry, again - troszkę ochłodziłam kubek, bo czekolada zaczynała już wrzeć.
 - Co ty zrobiłaś? - Jack spojrzał podejrzliwie na napój - Miałem wrażenie, że masz moc lodu...
 - I dobre miałeś wrażenie. Ale... to skomplikowane. Potrafię różne rzeczy. Uwierz - pstryknęłam palcami, a przed jego oczami pojawiło się kilka błysków
 - Wierzę, wierzę - powiedział. Roześmiałam się jak dziecko. - Co się śmiejesz?
 - Dlatego - pstryknęłam palcami i przed oczami Kristoff'a pojawiły się białe błyski. Mężczyzna spojrzal na dzieci i zapytał:
 - Elisa, czemu cię jest dwie? - zachichotałam
 - Moc Strażnika - powiedział oczarowany chłopak
 - Czyli co? - spytałam ciekawsko
 - Każdy Strażnik ją ma. Ząbek daje wspomnienia, Piasek daje piękne sny, North - zachwyt, Zając - nadzieję, a ja radość. Z tego co zaobserwowałem Pitch ma strach, a ty wiarę. Tyle, że wy nie jesteście Strażnikami - podrapał się po głowie
 - Ty miałeś tą moc przed wybraniem na Strażnika - zauważyłam
 - W sumie to tak - przytaknął - Ale... Pitch? - nie mógł powstrzymać grymasu. Spojrzałam na niego ponuro - No co? Może i jest dla ciebie rodziną, ale i tak go nie lubię. Pewnie jakąś strasznie daleką, bo nie jesteś do niego zbyt podobna.
 - Ekhm... Elsa? - Anna pokazała palcem na zdezorientowanego Kristoff'a - Możesz nie robić z Kristoffka królika doświadczalnego?
 - Przepraszam! - pstryknęłam palcami i zachichotałam. Kristoff nagle uświadomił sobie, że usiłuje zabawiać Jake'a lalką Elisy. Minę miał niezapomnianą. Stłumiłam chichot. - I wcale nie taką daleką. To ojciec mojej matki. - Jack zakrztusił się gorącą (w jego mniemaniu;tak serio była ledwo ciepła) czekoladą.
 - Żarty sobie stroisz... - wychrypiał. Westchnęłam ciężko
 - Dobra, wracamy na biegun. Chyba musisz mi wytłumaczyć parę spraw, Jack. Pa, słodziaki - potarmosiłam włosy dzieciaczkom - Wpadnę w najbliższym czasie - przytuliłam Anną i cmoknęłam Kristoff'a w policzek. Mężczyznę wmurowało
 - Ej, bo będę zazdrosny... - mruknął niezadowolony białowłosy chłopak
 - Nie masz o co. Po prostu moje lekcje etykiety nie zawierały pożegnań, więc zrobiłam to po licealnemu. - wzruszyłam ramionami
 - Co to znaczy lica... licean... licealnemu? - zapytała Anna
 - Długa historia. Opowiem wam to innym razem - moja siostra już otwierała usta by coś powiedzieć, ale jej przerwałam - Mało dziś nie zginęłam przez twoją straż, więc mi daruj, dobra? Muszę potrenować jeszcze z Pitch'em.
***
 - Własna siostra nasłała na ciebie strażników, ona cię nienawidzi. Zaprosiła Szwądękanta na bal, tego Szwądękanta, który chciał cię zabić... - mówił Mrok
 Wkurzyłam się, ale to nie była Furia. Ją kontrolowałam już bez problemu.
 Stałam z założonymi rękami naprzeciw Pitch'a. Siłą woli utworzyłam nad nim lodową łapę. Uśmiechnęłam się uroczo, zaskakując tym mężczyznę i pstryknęłam.
 - Ej! - zawołał, gdy został  złapany i uniesiony. Z trudem obrócił się i zmierzył wzrokiem lód - Niebieski - stwierdził. Uśmiechnęłam się i puściłam go. Nadal byłam zirytowana, więc wylądował twardo na podłodze. Stęknął, wstając i otrzepał się - Panujesz nad sobą. Co takiego wydarzyło się w Arendell?
 Opowiedziałam mu tylko ogólną historię. Wbiłam na imprezę, pogonili mnie strażnicy, oberwałam strzałą i wpadłam w trans. Potem pogawędka z siostrą i tyle. No dobra, poskarżyłam się na Szwądękanta, ale po prostu nie lubię faceta.
 - Omal nie umarłam. Byłam gdzieś na krawędzi, gdy przypomniałam sobie twoje słowa i zrozumiałam je.
 - Które?
 - "Twoja moc jest taka jaka wierzysz, że jest" - zacytowałam go - Skąd wiedziałeś?
 - Jak już ci to kiedyś mówiłem, znałem cię od samego początku. Od samego początku miałaś moc. Zamroziłaś swojego pierwszego smoczka jak go tylko dostałaś. Raz mało nie przyprawiłaś rodziców o zawał raczkując po zatoce, tworząc pod sobą lód - uśmiechnął się na to wspomnienie - Królewscy strażnicy nie mogli cię złapać, bo stworzyłaś lodowisko. Wracając do tematu, widziałem jak twoja moc się zmienia. Na początku była łagodna, pełna błysków jak w bajkach. Po dniu wypadku... to się zmieniło.
 - Pamiętam. Poślizgnęłam się i uderzyłam Annę. To mnie przeraziło - wyznałam
 - To nie była twoja wina. Asmodeusz był wściekły, bo opiekowałem się tobą. Tamtej nocy... - mężczyzna zacisnął usta - Pchnął cię lekko, gdy tworzyłaś bloki Annie. Kiedy się przewróciłaś, tak pokierował twoją dłonią, że trafiłaś siostrę. Twierdził, że zrobił z ciebie źródło mojej mocy. Trochę w tym racji było, bo twój strach dawał mi siłę. Od tamtego momentu nieingerowałem w twoje życie, zaglądałem tylko co jakiś czas. Zaczęłaś wierzyć, że twoja moc to przekleństwo, więc tak się stało. Nie kontrolowałaś jej, bo nie wierzyłaś, że możesz. Asmodeusz odwiedził cię znowu, gdy uciekłaś. Podsycił twoje obawy, twój strach i dlatego po raz kolejny zraniłaś siostrę. Ale jego moc nie była wystarczająco silna i w końcu wygrałaś. Zauważyłem, że twoja moc zmienia się razem z tym co ty o niej myślisz.
 Prześledziłam w pamięci wydarzenia, o których opowiadał. Nie pamiętałam Asmodeusza, ale po tym jak zwrócił mi uwagę o zmianie mocy, zauważyłam to.
 - Rzeczywiście... dziadku - nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego
 - Słucham? - spytał zaskoczony mężczyzna
 - Opiekowałeś się moją matką, a Księżyc powiedział, że była twoją córką. Jesteś moim dziadkiem - uściskałam go. mężczyzna niepewnie poklepał mnie po ramieniu - Nie pamiętasz swojego poprzedniego życia? Dlaczego nie poprosiłeś Ząbek, żeby ci pokazała twoje wspomnienia?
 - Wiesz, że Strażnicy mnie nienawidzą. Tylko twoja obecność i prośba, powstrzymuje ich od wywalenia mnie stąd. W najlepszym wypadku. - powiedział rozgoryczony - Słyszałem, że odkryłaś swoją moc od Księżyca - zmienił temat
 - A skąd? - zapytałam. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi - Tak, odkryłam moc Strażnika. To znaczy, że będę Strażnikiem?
 - Niekoniecznie. To moc Wybranego, ale Wielka Czwórka chciała poczuć się elitą i inaczej ją nazwała. Jaka jest twoja?
 - Wiara. A z tego co mówił Jack ty też masz moc. Strach. - powiedziałam, patrząc na niego z ciekawością
 - Poprawka. Moja moc to odwaga.
 - Jak to? Przecież... - zacięłam się
 - Asmodeusz pokazał mi jak odwrócić moc od Księżyca. Dlatego zamiast dawać im odwagę, przerażałem je.
 - Czemu to robiłeś? Mogłeś odmówić albo cokolwiek. Ale Jack mówił, że tobie to sprawiało radość. Patrzenie na to jak się boją. Niemożliwe żebyś tak się zmienił w ciągu kilku tygodni. - zauważyłam
 - Więzienie doskonałe - skwitował ponuro Pitch - Asmodeusz używając Starożytnej Magii może zniekształcić wspomnienia. Pragniesz zemścić się za rzekome krzywdy, choć nie zawsze one są prawdziwe. Jak w większości jego zaklęć, jest tylko jeden słaby punkt. Miłość. Ale kto pokochałby kogoś złego? Można rozpoznać kto jest pod wpływem Starożytnej Magii. Na lewej łopatce ma symbol - parę czarnych skrzydeł. Po zdjęciu uroku zostaje w tym samym miejscu blizna.
 - Emma też ma ten Znak? - spytałam
 - Tak. Ale w jej przypadku nie ma ratunku. Ona nie ma nikogo. Widziałaś jej stosunki z bratem - musiałam się z nim zgodzić. On ją serio nienawidzi. - Nie bez powodu to więzienie doskonałe. Zrażasz do siebie wszystkich, aż nie pozostaje nikt, kto mógłby cię uratować.
 - Ale Jack nie miał przypadkiem dwóch sióstr? - zapytałam
 - Miał nawet trzy. Jednak rok po jego śmierci została tylko Emma, szalała wtedy epidemia.
 - Och... - nic więcej nie byłam w stanie z siebie wykrztusić.
 Biedna dziewczyna... dałam sobie mentalnego policzka. Wrogowi się nie współczuje, jego można co najwyżej rozumieć.
 - Jutro mam zamiar odwiedzić Annę. Pójdziesz ze mną?
 - Już nie wymyślaj, dobrze? Idź z Jack'iem. - machnął ręką - Treningi są ci już niepotrzebne.
 - Ale ja chce mieć z toba treningi - naburmuszyłam się, wywołując tym uśmiech na twarzy Mroka - Będziesz mnie uczył korzystania z mocy!
 - W tym ci powinien pomóc Jack, w końcu macie podobną moc
 - Ale... cholera - skończyły mi się argumenty - Podaj mi rękę - powiedziałam ni z tego ni z owego
 Mrok patrzył na mnie chwilę dziwnie, ale wykonał polecenie. Wzięłam jego rękę w obie dłonie i przymknęłam oczy. Przez chwilę nic sie nie działo. Skupiłam się z całej siły.
 Przecież mogę to zrobić.
 Moją głowę wypełniły obrazy. Wyobraziłam sobie, że przechodzą przez moje ręce i ukazują się Pitch'owi. Ale sama też je widziałam. Arendell kilkadziesiąt lat wcześniej.

______________________________________
 Ledwo się wyrobiłam w terminie. Wybaczcie! Potworki, znaczy moje dwie jakże ukochane siostry cioteczne, umieją już otwierać drzwi i czytać. I męczą mnie ciągle o bajki na komputerze, więc zamiast pisać oglądałam "Krainę Lodu", "Strażników Marzeń" i obie części "Jak wytresować smoka". Niby fajne filmy, ale za dziesiątym razem to się już wszystkiego odechciewa...

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Ciekawe i fajne!
    Spoko, mam tak samo! Mój sześcioletni i dwuletni kuzyn też ciągle męczą mnie z krainą lodu i strażnikami marzeń! Jakby było tego mało to ich mama (moja ukochana ciocia! :) ) też uwielbia te bajki więc męczą mnie we trójkę XD
    Czekam na next i weny❄

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do LA. Szczegóły u mnie http://odnienawisci-p-p-domilosci.blogspot.com/2015/07/nominacje-blogow.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam ten ból...tylko ze mnie brat piastkami oklada po ramieniu....mnie ro nic nie boli XD serio!

    Rozdział boski! Czyli mrok jest straŻnikiem odwagi ^^ czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń