środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 10 - Napad paniki

 Tego dnia czarnooka usiadła naprzeciwko Elsy. Strażniczka zaskoczona tą zmianą, uniosła głowę. Dziewczyna widząc, że uzyskała uwagę brązowowłosej, wstała i wyciągnęła do niej rękę. Córka zimy spojrzała na swoją dłoń, a potem na towarzyszkę. W jej oczach czaiła się niepewność. Kąciki ust obozowiczki uniosły się minimalnie, kiedy przekrzywiła delikatnie głowę.
 Dawna królowa Arendell zrozumiała o co jej chodzi. Przez ten czas nauczyła się odczytywać jej gesty. Miały coś w rodzaju własnego języka, który składał się z drobnych gestów i min. A to, co zrobiła czarnowłosa oznaczało "Dalej, dasz radę. Możesz mi zaufać"
 Elsa zdała sobie sprawę, że rzeczywiście jej ufa. Nigdy z nią nie rozmawiała, ale obozowiczka była dla niej wsparciem. Nawet jeśli nie miała pojęcia jak ona się nazywa.
 Złotooka ujęła jej rękę, a wtedy jej towarzyszka uśmiechnęła się i pomogła jej wstać. Jej oczy niemo prosiły o pozwolenie. Strażniczka niepewnie skinęła głową. Czarnowłosa zaczęła ją powoli prowadzić. Elsa podążała za nią z lekkim wahaniem.
 Po kilku minutach znalazły się obok ogromnego pawilonu, pełnego dzieci i nastolatków. Córka zimy zatrzymała się gwałtownie. Wyszarpnęła rękę z uścisku dziewczyny i zaczęła potrząsać głową na boki. Nie chciała tam iść. Dla niej było tam za dużo ludzi. Czarnooka uniosła dłonie w uspokajającym geście. Wskazała na pawilon, a potem na siebie i pokiwała głową. Potem wyciągnęła do niej rękę, ale Strażniczka cofnęła się, przyciskając pięści do serca.
 Towarzyszka wybranki Księżyca nakazała gestem jej zostać i sama ruszyła do jednej z grupek, która siedziała przy stole z numerem osiemnaście. Nastolatkowie, którzy tam byli, przywitali ją radośnie, przekrzykując się.
 - Rita, gdzie byłaś?! - wołali - Od tygodnia nawet nie zajrzałaś do naszego domku, coś się stało?
 - Kim jest dziewczyna, z którą szłaś? - zapytała jedna dziewczyna. Czarnowłosa nie odezwała się nawet słowem, tylko uśmiechnęła się i napisała coś w notatniku, który wyciągnęła z kieszeni i im pokazała. Elsa nie rozumiała, dlaczego dziewczyna się nie odzywa, ale nie zamierzała tego dociekać. To była prywatna sprawa czarnookiej.
 Strażniczka rozejrzała się po pawilonie. Obozowicze siedzieli przy dwudziestu ponumerowanych stołach. Każdy nastolatek był inny, jednak każdą grupę coś łączyło. Ci przy numerze dziesięć, byli niezwykle piękni, ci przy piątce mieli coś dziwnego w spojrzeniu, coś agresywnego i siłowali się na ręce, przekrzykując się, a w oczach tych przy szóstce błyszczała niezwykła inteligencja. Większość obozowiczy, nawet te małe, siedmio-, ośmioletnie dzieci, mieli przy sobie broń typu, nóż, miecz czy łuk. Łuk był szczególnie popularny przy stoliku siódmym, tam gdzie siedziała znana Elsie dziewczyna. Ta sama która ją opatrzyła.
 Strażniczka poczuła wyrzuty sumienia. Lisa prosiła ją, żeby przychodziła codziennie na zmianę opatrunków, ale córka zimy tego nie robiła. Tak jakoś... mało ją to interesowało.
 Nagle obozowicze wstali i zaczęli klaskać oraz pokrzykiwać. Chyba wiwatowali. Brązowowłosa poczuła jak serce zaczyna jej przyśpieszać. Nabierała szybkie, krótkie oddechy, uderzyła w nią fala ciepła. Kręciło się jej w głowie; była przerażona. Ta sytuacja była tak podobna do tej z dnia koronacji...
 Krzyki obozowiczy zmieniły się w jeden wielki harmider, ogłuszając ją. Otoczenie zaczęło się zlewać w niewyraźne barwy.
 Elsa miała na sobie bluzkę na długi rękaw z golfem, długie spodnie oraz buty za kostkę, ale czuła się jakby była ubrana w tą samą sukienkę co pięć lat temu z peleryną i rękawiczkami. Ręce zaczęły się jej pocić od wyimaginowanego materiału, który według niej je okrywał. Złotooka przycisnęła drżące dłonie jeszcze bardziej do piersi i cofnęła się chwiejnie o kilka kroków.
 Rita, która towarzyszyła jej przez ostatnie trzy tygodnie, odwróciła się pod wpływem przeczucia. Była bardzo zaskoczona, kiedy zobaczyła przerażoną Elsę. Ruszyła w jej kierunku, ale okazało się to być niezbyt dobrym pomysłem. Brązowowłosa zaczęła biec.
 Strażniczka spanikowała. Miała wrażenie, że wszystko wokół niej pokrywa się szronem i lodem. Córka zimy, widząc czarnooką, zmierzającą w jej kierunku, przestraszyła się jeszcze bardziej i zaczęła uciekać. Rzeczywistość mieszała się jej ze wspomnieniami. Słyszała krzyk arcyksięcia von Szwądękanta, widziała ludzi z Arendell, którzy rozstępowali się przed nią i cofali w popłochu. "Potwór! Wiedźma!", krzyczeli. Widziała lód, który tworzył się pod jej stopami, choć tak naprawdę go tam nie było. Biegła, aż wpadła na jakiegoś chłopak. Odbiła się od jego klatki piersiowej i upadła na trawę.
 - Wszystko dobrze? - zapytał Latynos. Przez chwilę miała wrażenie, że już kiedyś go widziała. Wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wstać, ale widząc panikę na jej twarzy zrezygnował i kucnął obok niej - Czy coś się stało?
 Tak samo zapytała się jej ta kobieta z dzieckiem na rękach. "Wasza wysokość, czy coś się stało?". Potrząsnęła minimalnie głową i zaczęła się podnosić, stale zwiększając między nimi dystans, jednak czyjeś ręce ją powstrzymały. Odskoczyła gwałtownie, ale nie zdążyła tym razem uciec, bo ktoś mocno złapał ją za nadgarstek.
 - Rita, ona ma chyba jakiś napad paniki - powiedział chłopak, a czarnowłosa pokiwała głową. Zrobiła proszącą minę. Latynos złapał Elsę za ramiona i potrząsnął nią lekko - Spokojnie. Nic się nie dzieje. Jesteś w Obozie Herosów, jesteś bezpieczna. Nic ci nie grozi. Nikt cię tu nie skrzywdzi - Złotooka skupiła na nim wzrok, jakby nagle otrzeźwiała. Przestała się rzucać i schowała twarz w dłonie, szlochając - Chyba trzeba jej dać coś na uspokojenie. Jak ona się nazywa?
 Rita wzruszyła ramionami. Obozowicz uniósł brwi, ale pomógł jej zaprowadzić zapłakaną córkę zimy do szpitalika. Tam wpadli na Lisę, która miała akurat dyżur.
 - Bogowie! - zawołała, zaskoczona ich widokiem. Latynos i czarnowłosa posadzili szlochającą Elsę na jednym z łóżek - Co jej się stało?
 - Miała chyba jakiś napad paniki - Rita złapała chłopaka za rekę i wystukała coś - Dobra, będę tłumaczył - odpowiedział jej, a ona uśmiechnęła się w podzięce i kontynuowała czynność - Zabrała ją do pawilonu, ale dziewczyna nie chciała wejść. Rita stwierdziła, że przyniesie jej coś do jedzenia, bo w ciągu tych trzech tygodni nie widziała, żeby miała cokolwiek w ustach i do tego wygląda jak kościotrup - czarnooka dała mu kuksańca w bok - Dobra, dobra! To ostatnie to moja opinia. W każdym razie, gdy herosi zaczęli wiwatować, ona się przeraziła i zaczęła uciekać. No i wtedy wpadła na mnie. Chciała zwiewać dalej, ale Rita ją dogoniła, jakoś udało mi się ją uspokoić na tyle, by przestała się wyrywać, tyle że wtedy się rozpłakała i no... dalej płacze.
 Lisa pokiwała głową i wzięła jakąś strzykawkę. Wbiła ją w ramię Elsy, a ta po chwili położyła się na łóżku, już nie szlochając. Pod wpływem tak mocnych środków uspokajających była zbyt otępiała, by chociażby siedzieć. Wydawało się jej, że od świata oddziela ją tafla grubego szkła. Nie zareagowała nawet jak córka Apollina zaczęła zmieniać jej opatrunki. Co prawda Strażniczka powinna mieć je zmienione już dawno, ale unikała innych jak tylko się dało. Mimo to jednak rany bardzo dobrze się goiły. Zostały już jedynie blizny. Jak na gust Lisabelle, zagoiły się zbyt szybko.
 Belle była ciekawa dlaczego tak się stało. Może to jeden z darów dziewczyny po jej boskim rodzicu? Szkoda tylko, że brązowowłosa nie została jeszcze uznana. Obozowiczka była bardzo ciekawa, czyim dzieckiem ona jest. Była piękna, na swój sposób, miała ogromne wręcz oczy, ze trzy razy większe niż normalny człowiek, ale idealnie to pasowało do jej okrągłej twarzyczki, cienkich ust i drobnego noska. Jej urodę było widać mimo tej nienaturalnej chudości, zapadniętych policzków i podkrążonych od ciągłego płaczu oczów. Mogłaby być córką Afrodyty. Do tego rany dziewczyny szybko się zagoiły. Może jest jej przyrodnią siostrą?
***
 Ritę obudził odgłos ołówka na papierze. Nieco zaspana, wyciągnęła się na szpitalnym łóżku, gdzie spędziła noc, nie chcąc opuszczać Elsy i podniosła wzrok. Brązowowłosa już nie spała. Na posłaniu, za którym siedziała, były rozłożone obrazki. Dziewczyna rysowała coś w swoim szkicowniku.
 Czarnooka podeszła do niej i wzięła do ręki pierwszą z brzegu kartkę.
 Rysunek na niej przedstawiał... była tam lekko skośne oczy, zmarszczone brwi i przygryzione usta. Mimo iż twarz była nieco zniekształcona, obozowiczka rozpoznała tą postać. To był Leo Valdez, syn Hefajstosa, ten sam, który poprzedniego dnia pomógł jej zabrać Strażniczkę do szpitalika. Tylko dlaczego znalazł się na tym szkicu?
 Obok leżał podobny obrazek, ale zamiast Valdeza był zatroskany Chejron. Rita bardzo się zdziwiła, bo z tego co wiedziała, Elsa nigdy nie spotkała wicedyrektora obozu. Więc co on tu robił?
 Za to na trzecim rysunku był nieznany czarnowłosej chłopak. Miał nastroszone, jasne włosy, ciemne brwi, łagodne rysy twarzy. Jego oczy były niezwykle dokładnie wykonane, widać było na nich delikatny cień śnieżynki. Byłby to wspaniały obrazek, gdyby nie jego mina i spływające po policzkach łzy. Jego serce zostało strzaskane na kawałki, a przynajmniej takie Rita odnosiła wrażenie, patrząc na ten szkic. Tak samo jak poprzednie dwa, był nieco zniekształcony.
 Wyciągnęła z kieszeni swój notatnik i szybko naskrobała na nim "Co to?" i już chciała podać go Elsie, ale brązowowłosa siedziała nieruchomo. Wzrok miała wbity w pościel i wodziła nim, jakby to, na co patrzyła się poruszało. Tyle że tam nic nie było...
 Czarnooka zmarszczyła brwi i spojrzała na jej twarz. Mimika Strażniczki  zdradzała, że dziewczyna jest rozżalona i zła na siebie. I na to coś, na co patrzyła. Jej wzrok znaczył "znikaj". Tylko co ona tam takiego widziała?
 A potem Elsa otworzyła usta, a Rita po raz pierwszy usłyszała jej głos.

3 komentarze:

  1. Nie w takim momencie no... Fantastycznie zbudowałaś napięcie i wprost nie mogę doczekać się next'a. Lubię sposób w jaki piszesz i bardzo przyjemnie mi się czyta Twoje opowiadanie. Wspaniały rozdział, do tego długi. Czego chcieć więcej? Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.
    Alissa

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Czekam na następny rozdział. Weny

    OdpowiedzUsuń