Przeraziłam się, słysząc ryk. To co się dalej stało, to przysięgam na tarczę Księżyca w pełni, że był wypadek! Do jednego głosu dołączył drugi, nieco wyższy i zniknął ciężar, który przygniatał mi klatkę piersiową. Oparłam się na rękach, ciężko oddychając. Spojrzałam ze strachem na kotłujące się stwory obok mnie. Czarny i biały. Dwa smoki szczepiły się w śmiertelnym uścisku i szukały miejsca, by zatopić kły w ciele przeciwnika. Czarnowłosy mężczyzna zbliżył się do walczących.
- Szczerbatek, przestań! Nie wolno! - czarny smok odwrócił łeb, spoglądając na niego. Druga bestia wykorzystała szansę i powaliła przeciwnika. Szykowała się do zadania ostatecznego ciosu, czyli splunięcia w przeciwnika niebieskim ogniem.
- Płatek, nie! - zwołałam, zrywając się na nogi. Skąd wiedziałam jak się nazywa? Właśnie nadałam jej imię. W końcu to ja ją stworzyłam. No, nieświadomie stworzyłam, ale jednak. Musiała być mi posłuszna - Zostaw go - smoczyca posłusznie zeszła z czarnego smoka, do którego zaraz podbiegł nieznajomy i zaczął go głaskać po łbie. Podeszłam do białołuskiej i zaczęłam ją miziać.
- Wspaniały z ciebie smok, moja mała, kochana Płatek. Śliczna jesteś...
Ja natomiast nie mogłam przestać się zachwycać Płatkiem. Tym jak światło odbijało się w jej śnieżnobiałych łuskach, niebieskimi jak morze oczami... nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. Smoczyca była dokładną kopią czarnego smoka, różniła się tylko kolorami i płcią. No i faktem, że była moim smokiem, a nie... właśnie, jak on się nazywa?
- Czy to Nocna Furia? - spytał mężczyzna
- Jeśli twój smok jest Nocną Furią, to ona też - odparłam, skupiając na nim swoją uwagę. Był wysoki, mniej więcej wzrostu Jacka i nawet przystojny. Jego ciemne włosy opadały lekko na lewą stronę, miał także opaloną cerę z kilkoma piegami i lekki zarost. Ubrany był w skórzany, czarno-brązowy kostium. Na prawym ramieniu, sprzączce na piersi i hełmie, który trzymał pod pachą był wytłoczony symbol przypominający łeb smoka. W stroju było pełno kieszonek, na przykład miejsce na nóż na lewym przedramieniu czy na coś przypominającego baterie przy prawej nogawce. Hełm miał trzy rzędy kolców przypominających smocze. Jakby go Kinia zobaczyła w szkole, to zaraz by na niego poleciała. Cóż, ona jest bardzo kochliwa.
Młody mężczyzna zbliżył się do Płatek o kilka kroków i dopiero słysząc dziwny, metaliczny dźwięk, zorientowałam się, że ma protezę w lewej nodze. Smoczyca zawarczała groźnie. Wyciągnął z schowka przy nogawce... coś. Pstryknął przycisk i z tego czegoś wysunął się trzyczęściowy szkielet ostrza i zapłonął. Dopiero teraz załapałam, że to miecz. Mężczyzna zaczął nim poruszać w hipnotyczny sposób, ale Płatek strzeliła i jego mieczyk teraz był w bloku lodu. Wspominałam już, że mój smok pluje lodem? Nie? No to teraz już wiecie.
- Chyba nie spodobał się jej twój ognisty miecz - stwierdziłam i zachichotałam widząc jego zaskoczoną minę.
- Ona strzela lodem. - powiedział z głupią miną - Jak to możliwe?
- To mój smok - odparłam jakby to wszystko tłumaczyło
- Nocne Furie nie strzelają lodem, Białowłosa Dziewczyno, Której Imienia Nie Znam
- Księżycu, gdzie moja etykieta! I pomyśleć, że to ja pouczałam Annę. Jestem Elsa, Strażniczka Wiary, dziecię zimy, Pani z Arendell. A ty jak się nazywasz?
- Czkawka, wódz Wandali, Pogromca Smoków... - powiedział skołowany
- Aaa, Czkawka! Z Berk, prawda? Na coś się jednak lekcje Northa zdają - uśmiechnęłam się przyjaźnie, ale mężczyzna nadal miał niezbyt pewną minę - Jak trafiłeś do Arendell?
- Leciałem - odparł unosząc brwi - Czemu pytasz i co to Arendell?
- Pytam się, bo nie powinieneś móc tu dotrzeć. To fizycznie nie możliwe. A Arendell to kraj, w którym się znalazłeś. Panuje tu moja młodsza siostra, Anna. Nie ma tu smoków, w odróżnieniu od świata, w którym ty mieszkasz.
- Świata? - spytał zaskoczony
- Jakimś cudem udało ci się przekroczyć granicę, co nie powinno się wydarzyć. Żeby udać się do innego magicznego świata, trzeba wiedzieć gdzie się kierujesz. A z tego co widzę, to właśnie cię uświadomiłam, że istnieje coś takiego jak Północne Wyspy i że nie należą one do Smoczego Archipelagu. Wnioskując z twojej miny to nie masz bladego pojęcia o czym mówię - westchnęłam - Smoczy Archipelag twój świat. Północne Wyspy mój świat. Ty jakimś cudem dostać się tu.
- Nie jestem idiotą - spojrzał na mnie ponuro - Twoja smoczyca zawsze jest taka... nieruchoma? - spytał. Spojrzałam na Płatek. Rzeczywiście siedziała sztywno i śledziła wzrokiem ruchy przybyszów.
- Mnie się pytasz? Ty jesteś tu znawcą smoków. Ja ją znam jakieś pięć minut - Czkawka zrobił jeszcze głupszą minę - Na jasność Księżyca... - mruknęłam. Ile można tłumaczyć? - To, że ona w ogóle powstała, to przypadek. Taki odruch obronny. Przestraszyłam się i stworzyłam smoka. Zwykle nad tym panuję, ale to i tak nic, parę lat temu zrobiłam tu zimę stulecia...
- Słucham?!
- Przejdźmy do pokoju dziennego, bo zaraz się wywalisz - powiedziałam i zaprowadziłam go do sali jadalnej. - Płatek zapoznaj się z Szczerbatkiem - poleciłam smoczycy. Usiadłam u szczytu stołu i wskazałam mu miejsce po mojej prawej. Usiadł, ale nadal dziwnie się na mnie patrzył. Westchnęłam, chowając twarz w dłoniach. Durne trzynaście (przypadek? nie sądzę) lat w zamknięciu i nie potrafię się dogadać z obcymi.
- Kto cię zamknął? - spytał mężczyzna. Czyli powiedziałam to głośno, cholera... Wyprostowałam się i położyłam dłonie na blacie.
Odetchnij, bo się udusisz, Lodówo.
Bosko, jeszcze wrócił ten głosik... Ale posłusznie wzięłam oddech, bo zorientowałam się, że od paru minut nie oddychałam.
- Rodzice - odpowiedziałam już opanowana. Jednak już zaczął pojawiać się szron na stole; nie potrafiłam o nich mówić bez emocji. Zawsze wtedy powracała tęsknota i smutek. Szybko odmroziłam blat, ale Czkawka to zauważył.
- Jak ty to... co?
- Płatek, przynieś miecz. - smoczyca natychmiast zniknęła za drzwiami, bo po chwili powrócić z bryłą lodu w pysku. Postawiła ją na stole i usiadła obok. Tworzenie istot żywych to nigdy nie była moja mocna strona. Dotknęłam jej pyska i skupiłam się, chcąc dać jej wolną wolę. Płatek zamruczała i zamrugała zaskoczona. A potem w podskokach podbiegła do Szczerbatka i zaczęła się z nim ganiać po sali. - Płatek! - krzyknęłam niezadowolona, bo smoki zaczęły niszczyć mi meble - Pobawcie się w sali albo na zewnątrz! Chyba wolałam już mieć w pałacu ogromnego bałwana, on przynajmniej nic nie niszczył...
- Bałwana? - spytał mężczyzna - Byłabyś tak łaskawa i wytłumaczyła mi co się tu, na Thora Wszechmogącego, dzieje?!
- Czego się tak wściekasz? - przewróciłam oczami. Otwierał już usta, ale nie pozwoliłam mu nic powiedzieć - Daj mi chwilkę, to nie takie proste. - zamyśliłam się. Jakby to najprościej wytłumaczyć? Dobra, spróbujmy tak - Jak już wspomniałam to rodzice trzymali mnie z dala od ludzi przez trzynaście lat. Bali się, że kogoś skrzywdzę. Nie potrafiłam kontrolować swojej mocy, zraniłam przez przypadek moją siostrę. Weź tak na mnie nie patrz! - uniosłam ręce w obronnym geście - Już nad tym panuję! Zginęli na morzu, gdy miałam osiemnaście lat. Jeszcze trzy lata nie opuszczałam pokoju, mimo siostry, która codziennie usiłowała namówić mnie na wyjście, ale ja za bardzo się bałam. W wieku dwudziestu jeden lat odbyła się moja koronacja. Oczywiście musiałam się pokłócić z siostrą, bo jakżeby nie, no i moja moc przestała być tajemnicą. Spanikowałam i zwiałam tu, w góry i stworzyłam sobie pałac. W wyniku zawiłej historii, w której w ostatecznym rachunku ucierpiał jeden gościu, bo Anka walnęła go z pięści w twarz, wróciłam na zamek, a ludzie mnie zaakceptowali. Zginęłam dwa lata później, po dwóch kolejnych Księżyc mnie wskrzesił.
- To ile masz lat, bo się pogubiłem? - zapytał
- Kobiet nie pyta się o wiek - wydęłam usta - Umarłam w wieku dwudziestu dwóch, a odżyłam jako wieczna siedemnastolatka. A, zapomniałabym - machnęłam ręką i rozmroziłam jego miecz. Chłopak patrzył się na to, nie dowierzając. Jeszcze kilka promieni i sala wróciła do stanu sprzed zabawy smoków.
- Jak ty to...
- Mam moc to korzystam - uśmiechnęłam się - A teraz czas na moje pytania - zatarłam ręce
- Podobno coś o mnie wiesz z lekcji Morta - powiedział
- Northa - poprawiłam go - Ale przestałam słuchać po kilku minutach, bo on strasznie zanudza. Z jego wykładu o Smoczym Archipelagu pamiętam jedynie, że zamieszkują ten świat wikingowie, największą wyspą jest Berk, sześć lat temu oswoiłeś Szczerbatka i zbratałeś swoich współplemieńców z smokami. Od roku jesteś wodzem, bo twój ojciec nie żyje, masz dziewczynę, Astrid bodajże i razem ze znajomymi prowadzisz Akademię. I to wszystko co pamiętam - wzruszyłam ramionami.
Leć z nim. Płatek polubiła Szczerbatka, tam będzie szczęśliwa - odezwał się głosik. Zamyśliłam się na chwilę. W sumie racja. No dooobra, jestem ciekawa jak wygląda Berk.
- Mogę polecieć z tobą do Smoczego Archipelagu? Arendell to nie miejsce dla Płatek. Po drodze byś mi trochę o sobie opowiedział.
- Czemu by nie? - stwierdził - Szczerbek! Płatek! - zawołał smoki. Biały smok podbiegł do mnie w podskokach "klaszcząc" płytkami grzbietowymi, które się rozdwoiły. - Siodło już masz jak widzę, strzemiona również. Tylko czy dałabyś radę naprawić jej ogon? Sterowanie nim bywa problematyczne i smok nie może latać sam.
- Zrobiłam dokładną kopię Szczerbatka - przyznałam - Ale Płatek powinna być samowystarczalna, bo przecież nie może zostać w Arendell... - machnięciem poprawił wadę jej ogona
- Czemu by nie? - powtórzył
- Północne Wyspy to nie miejsce dla smoków. Sam fakt, że ty i Szczerbek tu jesteście, to zamieszanie w porządku naszego wymiaru. Lepiej będzie jak wrócicie do swojego świata.
- A ty? Tobie wolno być na Berk? - spytał wiking
- Jestem Strażniczką, mogę podróżować po światach. To jeden z przywilejów. Polecimy? Jestem ciekawa jak wygląda Smoczy Archipelag - zatarłam ręce
- Nie będzie ci zimno? U nas jest chłodniej niż tu...
- Od lat coś w objęcia lodu mnie pcha - zanuciłam - Ja nigdy nie marznę. Kolejny plus tego, że mam moc lodu. Lecimy? - mężczyzna patrzył na mnie niezdecydowany - Czkawka, przecież nie zamarznę! To mi się przydarzyło raz i wystarczy.
- Dobra
Wiking pokazał mi co i jak, po czym wsiedliśmy na smoki. Płatek i Szczerbatek urządzili sobie wyścigi, pędząc z zawrotną prędkością przez chmury. Było to wspaniałe uczucie, ale jednak wolałam latać sama albo jak Jack trzymał mnie w ramionach...
Po drodze Czkawka opowiedział mi trochę o sobie. O tym jak znalazł swojego smoka, jak przekonał innych, że te stworzenia wcale nie są bezmyślnymi mordercami, jak po dwudziestu latach odnalazł matkę... jego historia sama w sobie nie była nudna, a on do tego umiał opowiadać, nie to co poniektórzy... Nawet nie zauważyłam kiedy przenieśliśmy się do Smoczego Archipelagu.
- To Czkawka! - usłyszałam męski głos - Nie jest sam!
Przed nami pojawiły się dwa smoki z jeźdźcami. Ten, który nas pierwszy zauważył był nawet wysoki, krągły, z blond włosami, zielonymi oczami i miłym wyrazie twarzy. Miał na sobie brązową, futrzaną bluzę z krótkim rękawem, zielone spodnie i futrzane kozaki. Dosiadał ciemnobrązowego smoka w małe, fioletowe plamki. Obok niego leciał niewysoki, ciemnowłosy, umięśniony mężczyzna z piegami, ubrany w bladozieloną koszulę bez rękawów, czarną, futrzaną kamizelką, brązowe spodnie i skórzane buty. Na głowie miał hełm z dwoma zakręconymi rogami. On siedział na czerwonobrązowym smoku, większym od jego brązowego towarzysza.
- Ooo, Astriś, twój chłopak przyleciał z inną. Mówiłem już, że pięknie dziś wyglądasz? - powiedział uwodzicielsko drugi. Dopiero wtedy dostrzegłam niebieskooką blondynkę za nimi. Miała warkocz, opaskę z niebieskimi kuleczkami, czerwoną spódnicę nabijaną ćwiekami, getry, jasnoniebieską koszulę, ochraniacze pokryte beżowym futrem oraz karwasze z jasnobrązowego materiału na rękach. Dziewczyna, podobnie jak jej niebiesko-żółty smok, nie wyglądała na przyjaźnie nastawioną. Może to wina faktu, że wpatrywała się we mnie z żądzą mordu i obosiecznym toporem w ręku stojąc na swojej bestii? To tylko taka luźna refleksja... zbliżała się zdecydowanie zbyt szybko na przyjacielską wizytę.
Zrobiłam z palców pistolet i wycelowałam w jej stronę.
- Nie podlatuj! Mam broń i nie zawaham się jej użyć! - Astrid to zaskoczyło do tego stopnia, że się zatrzymała i opuściła nieco topór, patrząc się na mnie jak na idiotkę.
- Stary, ta laska jest jakaś nienormalna! Chora jakaś czy co?! - zawołał ciemnowłosy mężczyzna
- To było głupie z twojej strony. - powiedziałam ze stoickim spokojem i strzeliłam w niego śnieżką z palca. Tak, to jest możliwie. A przynajmniej dla mnie.
- Tylko na tyle cię stać, Blondi? - zawołała rozgniewana Astrid
- Nie, a co? Chcesz sprawdzić, Wojowniczko? - również stając na smoku
Tak, wiem, nie powinno się drażnić ludzi, ale nie mogłam się powstrzymać. Tak zabawnie wykrzywiała usta, gdy się wściekała. Dziewczyna zacisnęła palce na toporze. Nagle zamachnęła się i rzuciła nim we mnie.
- Astrid! - krzyknął zszokowany Czkawka. Błyskawicznie oceniłam swoje szanse. Gdyby broń osiągnęła swój cel, straciłabym co najmniej dwie godziny na regenerację. Wywinęłam salto w tył i spadłam w dół. Byłam jakieś trzysta metrów nad ziemią.
Zderzenie czołowe za trzy, dwa, jeden...
W ostatniej chwili rozłożyłam skrzydła i wzleciałam w górę, kryjąc się pośród chmur. Podleciałam do nich po cichu, cały czas chowając się przed ich wzrokiem.
- Astrid, oszalałaś?! - krzyczał wódz Wandali - Ona była gościem! Jak mogłaś ją zabić?!
- Skąd wiesz, że nie żyje? - burknęłam dziewczyna, ale minę miała nietęgą
- Jej smoczyca jest tutaj! Nie miała szans, to było z trzysta metrów!
Stworzyłam ogromną śnieżkę, większą od mojej głowy i cisnęłam nią w Astrid. Oszołomiona blondyna ześlizgnęła się ze smoka, ale zanim spotkała się z ziemią, schwyciłam ją za kaptur.
- Na przyszłość prosiłabym nie rzucać we mnie ostrymi przedmiotami, mam dosyć prawie umierania. To potrafi zrobić się naprawdę nudne - powiedziałam, podlatując do ogłupiałych Jeźdźców i wrzucając ją na jej smoka. - I ogarnij się, nie podrywam ci chłopaka.
- Więc co robisz z nim? - zapytała nieufnie
- Wypełniam obowiązki. Jakimś cudem dostał się do mojego pałacu. Moim zadaniem jest pilnować, by ludzie nie przekraczali granicy, a on to właśnie zrobił. - odparłam z powagą
- Serio? - uniosła brwi
- Nie. Ale faktem jest, że znalazł się tak gdzie go nie powinno być, wparował do mojego pałacu i przyczynił się do rozwalenia mi jednej z komnat. - wyszczerzyłam się
- To Płatek nie ja! - zaprotestował Czkawka
- Ale gdyby nie ty i Szczerbek, to Płatek by nie istniała, więc siedź cicho jak dziewczyny rozmawiają. - Pogromcy Smoków zabrakło słów
- Ale jeśli choćby spróbujesz go podrywać...
- Spoko, nie będę próbować, Wojowniczko. Nie zamierzam spędzić kilku kolejnych godzin w transie.
- T-ty latasz... - wydukał blondyn
- No rzesz, Amerykę odkryłeś, wiesz?
_________________________
Przepraszam za spadek jakości i częstotliwości przybywania rozdziałów, ale umieram. Jest za gorąco... do tego w moim planie dnia jest dosyć mało czasu na pisanie. Przykładowy plan mojego dnia:
6:30 - pobudka
7:00 - 10:00 - rwanie borówki w upale, mózg wysiada
10:00 - 12:00 - odzyskanie częściowej sprawności psychicznej i obiad.
12:00 - 13:00 - przerwa, chwila przy kompie i opijanie się inką z lodem
13:00 - 19:00 - ważenie borówki, rwanie borówki, dziurawienie węża od nawodnienia
19:00 - 20:00 - przerwa, trochę przy kompie, oglądanie odcinka "Dr. House"
20:00 - 21:00 - ładowanie samochodu wózkiem widłowym, jazda na skup i wyładowywanie ręczne.
21:00 - 6:30 - spanie
Wybaczcie, ale po prostu mózg mi wysiada z gorąca, więc rozdziały mogą pojawiać się rzadziej
- Szczerbatek, przestań! Nie wolno! - czarny smok odwrócił łeb, spoglądając na niego. Druga bestia wykorzystała szansę i powaliła przeciwnika. Szykowała się do zadania ostatecznego ciosu, czyli splunięcia w przeciwnika niebieskim ogniem.
- Płatek, nie! - zwołałam, zrywając się na nogi. Skąd wiedziałam jak się nazywa? Właśnie nadałam jej imię. W końcu to ja ją stworzyłam. No, nieświadomie stworzyłam, ale jednak. Musiała być mi posłuszna - Zostaw go - smoczyca posłusznie zeszła z czarnego smoka, do którego zaraz podbiegł nieznajomy i zaczął go głaskać po łbie. Podeszłam do białołuskiej i zaczęłam ją miziać.
- Wspaniały z ciebie smok, moja mała, kochana Płatek. Śliczna jesteś...
Ja natomiast nie mogłam przestać się zachwycać Płatkiem. Tym jak światło odbijało się w jej śnieżnobiałych łuskach, niebieskimi jak morze oczami... nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. Smoczyca była dokładną kopią czarnego smoka, różniła się tylko kolorami i płcią. No i faktem, że była moim smokiem, a nie... właśnie, jak on się nazywa?
- Czy to Nocna Furia? - spytał mężczyzna
- Jeśli twój smok jest Nocną Furią, to ona też - odparłam, skupiając na nim swoją uwagę. Był wysoki, mniej więcej wzrostu Jacka i nawet przystojny. Jego ciemne włosy opadały lekko na lewą stronę, miał także opaloną cerę z kilkoma piegami i lekki zarost. Ubrany był w skórzany, czarno-brązowy kostium. Na prawym ramieniu, sprzączce na piersi i hełmie, który trzymał pod pachą był wytłoczony symbol przypominający łeb smoka. W stroju było pełno kieszonek, na przykład miejsce na nóż na lewym przedramieniu czy na coś przypominającego baterie przy prawej nogawce. Hełm miał trzy rzędy kolców przypominających smocze. Jakby go Kinia zobaczyła w szkole, to zaraz by na niego poleciała. Cóż, ona jest bardzo kochliwa.
Młody mężczyzna zbliżył się do Płatek o kilka kroków i dopiero słysząc dziwny, metaliczny dźwięk, zorientowałam się, że ma protezę w lewej nodze. Smoczyca zawarczała groźnie. Wyciągnął z schowka przy nogawce... coś. Pstryknął przycisk i z tego czegoś wysunął się trzyczęściowy szkielet ostrza i zapłonął. Dopiero teraz załapałam, że to miecz. Mężczyzna zaczął nim poruszać w hipnotyczny sposób, ale Płatek strzeliła i jego mieczyk teraz był w bloku lodu. Wspominałam już, że mój smok pluje lodem? Nie? No to teraz już wiecie.
- Chyba nie spodobał się jej twój ognisty miecz - stwierdziłam i zachichotałam widząc jego zaskoczoną minę.
- Ona strzela lodem. - powiedział z głupią miną - Jak to możliwe?
- To mój smok - odparłam jakby to wszystko tłumaczyło
- Nocne Furie nie strzelają lodem, Białowłosa Dziewczyno, Której Imienia Nie Znam
- Księżycu, gdzie moja etykieta! I pomyśleć, że to ja pouczałam Annę. Jestem Elsa, Strażniczka Wiary, dziecię zimy, Pani z Arendell. A ty jak się nazywasz?
- Czkawka, wódz Wandali, Pogromca Smoków... - powiedział skołowany
- Aaa, Czkawka! Z Berk, prawda? Na coś się jednak lekcje Northa zdają - uśmiechnęłam się przyjaźnie, ale mężczyzna nadal miał niezbyt pewną minę - Jak trafiłeś do Arendell?
- Leciałem - odparł unosząc brwi - Czemu pytasz i co to Arendell?
- Pytam się, bo nie powinieneś móc tu dotrzeć. To fizycznie nie możliwe. A Arendell to kraj, w którym się znalazłeś. Panuje tu moja młodsza siostra, Anna. Nie ma tu smoków, w odróżnieniu od świata, w którym ty mieszkasz.
- Świata? - spytał zaskoczony
- Jakimś cudem udało ci się przekroczyć granicę, co nie powinno się wydarzyć. Żeby udać się do innego magicznego świata, trzeba wiedzieć gdzie się kierujesz. A z tego co widzę, to właśnie cię uświadomiłam, że istnieje coś takiego jak Północne Wyspy i że nie należą one do Smoczego Archipelagu. Wnioskując z twojej miny to nie masz bladego pojęcia o czym mówię - westchnęłam - Smoczy Archipelag twój świat. Północne Wyspy mój świat. Ty jakimś cudem dostać się tu.
- Nie jestem idiotą - spojrzał na mnie ponuro - Twoja smoczyca zawsze jest taka... nieruchoma? - spytał. Spojrzałam na Płatek. Rzeczywiście siedziała sztywno i śledziła wzrokiem ruchy przybyszów.
- Mnie się pytasz? Ty jesteś tu znawcą smoków. Ja ją znam jakieś pięć minut - Czkawka zrobił jeszcze głupszą minę - Na jasność Księżyca... - mruknęłam. Ile można tłumaczyć? - To, że ona w ogóle powstała, to przypadek. Taki odruch obronny. Przestraszyłam się i stworzyłam smoka. Zwykle nad tym panuję, ale to i tak nic, parę lat temu zrobiłam tu zimę stulecia...
- Słucham?!
- Przejdźmy do pokoju dziennego, bo zaraz się wywalisz - powiedziałam i zaprowadziłam go do sali jadalnej. - Płatek zapoznaj się z Szczerbatkiem - poleciłam smoczycy. Usiadłam u szczytu stołu i wskazałam mu miejsce po mojej prawej. Usiadł, ale nadal dziwnie się na mnie patrzył. Westchnęłam, chowając twarz w dłoniach. Durne trzynaście (przypadek? nie sądzę) lat w zamknięciu i nie potrafię się dogadać z obcymi.
- Kto cię zamknął? - spytał mężczyzna. Czyli powiedziałam to głośno, cholera... Wyprostowałam się i położyłam dłonie na blacie.
Odetchnij, bo się udusisz, Lodówo.
Bosko, jeszcze wrócił ten głosik... Ale posłusznie wzięłam oddech, bo zorientowałam się, że od paru minut nie oddychałam.
- Rodzice - odpowiedziałam już opanowana. Jednak już zaczął pojawiać się szron na stole; nie potrafiłam o nich mówić bez emocji. Zawsze wtedy powracała tęsknota i smutek. Szybko odmroziłam blat, ale Czkawka to zauważył.
- Jak ty to... co?
- Płatek, przynieś miecz. - smoczyca natychmiast zniknęła za drzwiami, bo po chwili powrócić z bryłą lodu w pysku. Postawiła ją na stole i usiadła obok. Tworzenie istot żywych to nigdy nie była moja mocna strona. Dotknęłam jej pyska i skupiłam się, chcąc dać jej wolną wolę. Płatek zamruczała i zamrugała zaskoczona. A potem w podskokach podbiegła do Szczerbatka i zaczęła się z nim ganiać po sali. - Płatek! - krzyknęłam niezadowolona, bo smoki zaczęły niszczyć mi meble - Pobawcie się w sali albo na zewnątrz! Chyba wolałam już mieć w pałacu ogromnego bałwana, on przynajmniej nic nie niszczył...
- Bałwana? - spytał mężczyzna - Byłabyś tak łaskawa i wytłumaczyła mi co się tu, na Thora Wszechmogącego, dzieje?!
- Czego się tak wściekasz? - przewróciłam oczami. Otwierał już usta, ale nie pozwoliłam mu nic powiedzieć - Daj mi chwilkę, to nie takie proste. - zamyśliłam się. Jakby to najprościej wytłumaczyć? Dobra, spróbujmy tak - Jak już wspomniałam to rodzice trzymali mnie z dala od ludzi przez trzynaście lat. Bali się, że kogoś skrzywdzę. Nie potrafiłam kontrolować swojej mocy, zraniłam przez przypadek moją siostrę. Weź tak na mnie nie patrz! - uniosłam ręce w obronnym geście - Już nad tym panuję! Zginęli na morzu, gdy miałam osiemnaście lat. Jeszcze trzy lata nie opuszczałam pokoju, mimo siostry, która codziennie usiłowała namówić mnie na wyjście, ale ja za bardzo się bałam. W wieku dwudziestu jeden lat odbyła się moja koronacja. Oczywiście musiałam się pokłócić z siostrą, bo jakżeby nie, no i moja moc przestała być tajemnicą. Spanikowałam i zwiałam tu, w góry i stworzyłam sobie pałac. W wyniku zawiłej historii, w której w ostatecznym rachunku ucierpiał jeden gościu, bo Anka walnęła go z pięści w twarz, wróciłam na zamek, a ludzie mnie zaakceptowali. Zginęłam dwa lata później, po dwóch kolejnych Księżyc mnie wskrzesił.
- To ile masz lat, bo się pogubiłem? - zapytał
- Kobiet nie pyta się o wiek - wydęłam usta - Umarłam w wieku dwudziestu dwóch, a odżyłam jako wieczna siedemnastolatka. A, zapomniałabym - machnęłam ręką i rozmroziłam jego miecz. Chłopak patrzył się na to, nie dowierzając. Jeszcze kilka promieni i sala wróciła do stanu sprzed zabawy smoków.
- Jak ty to...
- Mam moc to korzystam - uśmiechnęłam się - A teraz czas na moje pytania - zatarłam ręce
- Podobno coś o mnie wiesz z lekcji Morta - powiedział
- Northa - poprawiłam go - Ale przestałam słuchać po kilku minutach, bo on strasznie zanudza. Z jego wykładu o Smoczym Archipelagu pamiętam jedynie, że zamieszkują ten świat wikingowie, największą wyspą jest Berk, sześć lat temu oswoiłeś Szczerbatka i zbratałeś swoich współplemieńców z smokami. Od roku jesteś wodzem, bo twój ojciec nie żyje, masz dziewczynę, Astrid bodajże i razem ze znajomymi prowadzisz Akademię. I to wszystko co pamiętam - wzruszyłam ramionami.
Leć z nim. Płatek polubiła Szczerbatka, tam będzie szczęśliwa - odezwał się głosik. Zamyśliłam się na chwilę. W sumie racja. No dooobra, jestem ciekawa jak wygląda Berk.
- Mogę polecieć z tobą do Smoczego Archipelagu? Arendell to nie miejsce dla Płatek. Po drodze byś mi trochę o sobie opowiedział.
- Czemu by nie? - stwierdził - Szczerbek! Płatek! - zawołał smoki. Biały smok podbiegł do mnie w podskokach "klaszcząc" płytkami grzbietowymi, które się rozdwoiły. - Siodło już masz jak widzę, strzemiona również. Tylko czy dałabyś radę naprawić jej ogon? Sterowanie nim bywa problematyczne i smok nie może latać sam.
- Zrobiłam dokładną kopię Szczerbatka - przyznałam - Ale Płatek powinna być samowystarczalna, bo przecież nie może zostać w Arendell... - machnięciem poprawił wadę jej ogona
- Czemu by nie? - powtórzył
- Północne Wyspy to nie miejsce dla smoków. Sam fakt, że ty i Szczerbek tu jesteście, to zamieszanie w porządku naszego wymiaru. Lepiej będzie jak wrócicie do swojego świata.
- A ty? Tobie wolno być na Berk? - spytał wiking
- Jestem Strażniczką, mogę podróżować po światach. To jeden z przywilejów. Polecimy? Jestem ciekawa jak wygląda Smoczy Archipelag - zatarłam ręce
- Nie będzie ci zimno? U nas jest chłodniej niż tu...
- Od lat coś w objęcia lodu mnie pcha - zanuciłam - Ja nigdy nie marznę. Kolejny plus tego, że mam moc lodu. Lecimy? - mężczyzna patrzył na mnie niezdecydowany - Czkawka, przecież nie zamarznę! To mi się przydarzyło raz i wystarczy.
- Dobra
Wiking pokazał mi co i jak, po czym wsiedliśmy na smoki. Płatek i Szczerbatek urządzili sobie wyścigi, pędząc z zawrotną prędkością przez chmury. Było to wspaniałe uczucie, ale jednak wolałam latać sama albo jak Jack trzymał mnie w ramionach...
Po drodze Czkawka opowiedział mi trochę o sobie. O tym jak znalazł swojego smoka, jak przekonał innych, że te stworzenia wcale nie są bezmyślnymi mordercami, jak po dwudziestu latach odnalazł matkę... jego historia sama w sobie nie była nudna, a on do tego umiał opowiadać, nie to co poniektórzy... Nawet nie zauważyłam kiedy przenieśliśmy się do Smoczego Archipelagu.
- To Czkawka! - usłyszałam męski głos - Nie jest sam!
Przed nami pojawiły się dwa smoki z jeźdźcami. Ten, który nas pierwszy zauważył był nawet wysoki, krągły, z blond włosami, zielonymi oczami i miłym wyrazie twarzy. Miał na sobie brązową, futrzaną bluzę z krótkim rękawem, zielone spodnie i futrzane kozaki. Dosiadał ciemnobrązowego smoka w małe, fioletowe plamki. Obok niego leciał niewysoki, ciemnowłosy, umięśniony mężczyzna z piegami, ubrany w bladozieloną koszulę bez rękawów, czarną, futrzaną kamizelką, brązowe spodnie i skórzane buty. Na głowie miał hełm z dwoma zakręconymi rogami. On siedział na czerwonobrązowym smoku, większym od jego brązowego towarzysza.
- Ooo, Astriś, twój chłopak przyleciał z inną. Mówiłem już, że pięknie dziś wyglądasz? - powiedział uwodzicielsko drugi. Dopiero wtedy dostrzegłam niebieskooką blondynkę za nimi. Miała warkocz, opaskę z niebieskimi kuleczkami, czerwoną spódnicę nabijaną ćwiekami, getry, jasnoniebieską koszulę, ochraniacze pokryte beżowym futrem oraz karwasze z jasnobrązowego materiału na rękach. Dziewczyna, podobnie jak jej niebiesko-żółty smok, nie wyglądała na przyjaźnie nastawioną. Może to wina faktu, że wpatrywała się we mnie z żądzą mordu i obosiecznym toporem w ręku stojąc na swojej bestii? To tylko taka luźna refleksja... zbliżała się zdecydowanie zbyt szybko na przyjacielską wizytę.
Zrobiłam z palców pistolet i wycelowałam w jej stronę.
- Nie podlatuj! Mam broń i nie zawaham się jej użyć! - Astrid to zaskoczyło do tego stopnia, że się zatrzymała i opuściła nieco topór, patrząc się na mnie jak na idiotkę.
- Stary, ta laska jest jakaś nienormalna! Chora jakaś czy co?! - zawołał ciemnowłosy mężczyzna
- To było głupie z twojej strony. - powiedziałam ze stoickim spokojem i strzeliłam w niego śnieżką z palca. Tak, to jest możliwie. A przynajmniej dla mnie.
- Tylko na tyle cię stać, Blondi? - zawołała rozgniewana Astrid
- Nie, a co? Chcesz sprawdzić, Wojowniczko? - również stając na smoku
Tak, wiem, nie powinno się drażnić ludzi, ale nie mogłam się powstrzymać. Tak zabawnie wykrzywiała usta, gdy się wściekała. Dziewczyna zacisnęła palce na toporze. Nagle zamachnęła się i rzuciła nim we mnie.
- Astrid! - krzyknął zszokowany Czkawka. Błyskawicznie oceniłam swoje szanse. Gdyby broń osiągnęła swój cel, straciłabym co najmniej dwie godziny na regenerację. Wywinęłam salto w tył i spadłam w dół. Byłam jakieś trzysta metrów nad ziemią.
Zderzenie czołowe za trzy, dwa, jeden...
W ostatniej chwili rozłożyłam skrzydła i wzleciałam w górę, kryjąc się pośród chmur. Podleciałam do nich po cichu, cały czas chowając się przed ich wzrokiem.
- Astrid, oszalałaś?! - krzyczał wódz Wandali - Ona była gościem! Jak mogłaś ją zabić?!
- Skąd wiesz, że nie żyje? - burknęłam dziewczyna, ale minę miała nietęgą
- Jej smoczyca jest tutaj! Nie miała szans, to było z trzysta metrów!
Stworzyłam ogromną śnieżkę, większą od mojej głowy i cisnęłam nią w Astrid. Oszołomiona blondyna ześlizgnęła się ze smoka, ale zanim spotkała się z ziemią, schwyciłam ją za kaptur.
- Na przyszłość prosiłabym nie rzucać we mnie ostrymi przedmiotami, mam dosyć prawie umierania. To potrafi zrobić się naprawdę nudne - powiedziałam, podlatując do ogłupiałych Jeźdźców i wrzucając ją na jej smoka. - I ogarnij się, nie podrywam ci chłopaka.
- Więc co robisz z nim? - zapytała nieufnie
- Wypełniam obowiązki. Jakimś cudem dostał się do mojego pałacu. Moim zadaniem jest pilnować, by ludzie nie przekraczali granicy, a on to właśnie zrobił. - odparłam z powagą
- Serio? - uniosła brwi
- Nie. Ale faktem jest, że znalazł się tak gdzie go nie powinno być, wparował do mojego pałacu i przyczynił się do rozwalenia mi jednej z komnat. - wyszczerzyłam się
- To Płatek nie ja! - zaprotestował Czkawka
- Ale gdyby nie ty i Szczerbek, to Płatek by nie istniała, więc siedź cicho jak dziewczyny rozmawiają. - Pogromcy Smoków zabrakło słów
- Ale jeśli choćby spróbujesz go podrywać...
- Spoko, nie będę próbować, Wojowniczko. Nie zamierzam spędzić kilku kolejnych godzin w transie.
- T-ty latasz... - wydukał blondyn
- No rzesz, Amerykę odkryłeś, wiesz?
_________________________
Przepraszam za spadek jakości i częstotliwości przybywania rozdziałów, ale umieram. Jest za gorąco... do tego w moim planie dnia jest dosyć mało czasu na pisanie. Przykładowy plan mojego dnia:
6:30 - pobudka
7:00 - 10:00 - rwanie borówki w upale, mózg wysiada
10:00 - 12:00 - odzyskanie częściowej sprawności psychicznej i obiad.
12:00 - 13:00 - przerwa, chwila przy kompie i opijanie się inką z lodem
13:00 - 19:00 - ważenie borówki, rwanie borówki, dziurawienie węża od nawodnienia
19:00 - 20:00 - przerwa, trochę przy kompie, oglądanie odcinka "Dr. House"
20:00 - 21:00 - ładowanie samochodu wózkiem widłowym, jazda na skup i wyładowywanie ręczne.
21:00 - 6:30 - spanie
Wybaczcie, ale po prostu mózg mi wysiada z gorąca, więc rozdziały mogą pojawiać się rzadziej
Jej!!! Pierwsza!!! Przy tym rozdziale się sporo naśmiałam... A przy" - Podobno coś o mnie wiesz z lekcji Morta - powiedział" mało co nie zleciałam z krzesła ze śmiechu. Przypomniał mi się fragment z księżniczki i żaby.... "Mama odi"... "Lama rodzi...?"
OdpowiedzUsuńNie no boska jesteś nie ma co...! Z twojego planu dnia śmiem wnioskować, że ... mieszkasz na wsi...?
Nie! Cofnij! To nie miało tak zabrzmieć! Tylko skoro zbierasz borówki to pewnie jesteś z wioski, bo raczej w mieście nie rosną... Weny i czekam na next!
UsuńSpokojnie, nie jestem tak drażliwa! To stwierdzenie faktu, więc czemu miałabym się złościć? Mieszkam w Krainie Sadów i pomagam mamie w pracy. To raczej normalne. Mam po prostu trochę obowiązków, bo moja starsza siostra jest alergiczką i ona głównie pomaga w domu. No a poza tym mam radochę, widząc miny pracowników, gdy mama każe mi załadować busa. Najśmieszniejsze mieli, kiedy jako dziewięciolatka jechałam ze skrzyniopaletą pełną jabłek (to waży jakieś 400kg) z odważnikami na siedzeniu (za lekka byłam i nie chciał działać, taki rodzaj zabezpieczenia, by dzieci nie prowadziły) z okrzykiem "Z drogi! Dziecko za kierownicą!", bo Ukraińcy (czyli pracownicy) zagadali się i stali na środku podwórka, przez co nie mogłam manewrować. Moja siostra siedziała wtedy na drzewie i się śmiała widząc tą sytuację XD
UsuńAle z Ciebie Agentka... ;D
UsuńBoże!!! Normalnie wygrałam życie! <33
OdpowiedzUsuńTen rozdział był normalnie świetny! Ja tą Else normalnie uwielbiam! Z charakteru jest toćka w toćke jak ja! Uwielbiam <3
Spoko, rozumiem! U mnie też upał! Dlaczego Jack nie może pogonić lodowatego wiatru!? Jack! Zlituj sie no!
Po za tym twój dzień jest podobny do mojego! Z tą różnicą, że zamiast zbierania borówek to mam sprzątanie (ciocia ma taką ,,manie sprzątania,,) i ja kłade się spać trochę po dwunastej (zawsze sie wysypiam. nia potrzebyje duzo snu!)
Oki doki, czekam na rozdział!
Elso nie zapominaj ze masz Jacka!!!!
OdpowiedzUsuń