sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 10 - Pocałunek

 Jack złapał się za twarz.
 - Chyba sierpowego to uczyłaś się od Ząbek - jęknął
 - Och... Jack, przepraszam - pisnęłam. Chciałam dotknąć policzka, ale wpół ruchu zrezygnowałam. Stworzyłam za to duży płatek śniegu i ruchem ręki posłałam go ku chłopakowi. Gdy tylko dotknął jego skóry, białowłosy odetchnął z ulgą.
 - Na przyszłość uprzedzaj, że mam cię nie całować, ok? - uśmiechnął się łobuzersko, a ja dostałam prawie palpitacji na ten widok - Bo urządzisz mnie jak Ząbek Mroka
 - A co mu zrobiła? - zapytałam zaciekawiona
 - Wybiła mu zęba sierpowym, a ja zdecydowanie nie chcę tak skończyć - zaśmiał się
 Zagryzłam wargę, usiłując nie wybuchnąć śmiechem. Jak ja mam się na niego wkurzyć? No jak?! Wzięłam głęboki wdech i opanowałam wyraz twarzy. Szkoda, że emocji się nie dało ogarnąć...
 - To cię teraz ostrzegam, żebyś nie próbował sztuczek - wycelowałam w niego palcem
 - A powiesz czemu uciekłaś? - zapytał przekrzywiając uroczo głowę
 - Prosiłam cię o coś - burknęła usiłując być na niego zła, ale nie potrafiłam - A jak ty byś się czuł?! Ja się w tobie zabujałam, a wy uważaliście, że jestem w zmowie z Mrokiem. - założyłam ramię na ramię - Wiesz jak to boli? I co miałam zrobić? Zostać? - zaśmiałam się gorzko - To byłoby o wiele gorsze.
 Jack patrzył mi chwilę w oczy z taką czułością, że kolana się pode mną ugięły. Złapał mnie, ratując przed upadkiem i pocałował.
 Tym razem go nie walnęłam. Czułam jego chłodne wargi, jego lekko cytrynowy zapach, przywodzący na myśl lodowce... ani się obejrzałam, całowałam Jack'a z równą gorliwością.
 Wplotłam palce w jego białe, jedwabiste włosy, a ręka chłopaka zawędrowała w okolice mojej talii. Objęłam go, przywierając całym ciałem.
 Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, takiej burzy emocji. Czułam go wszędzie... a jednak pragnęłam by był jeszcze bliżej.
 - O ho ho! Nie podejrzewałam cię o coś takiego, siostra!- odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Jack był czerwony jak burak, a sądząc po tym jak mnie piekły policzki, to moja twarz też miała taki kolor. - A mówiłaś, że nie chcesz z nim rozmawiać... - uniosła brwi
 - Eee... - wykrztusił zakłopotany Jack
 - Nic nie widziałaś - powiedziałam ściągając usta w wąską kreskę
 - Ależ oczywiście, siostrunio - przewróciła oczami z figlarnym uśmiechem - Lecimy w końcu? Czy turkaweczki chcą jeszcze pobyć same?
 - Anna! - zganiłam ją
 - Elsa! - przedrzeźniała mnie
 - Proszę cię... - jęknęłam
 - A o co? - zrobiła minę elfa North'a
 - Przestań. Proszę cię, przestań.
 - Dobra, ale lecimy czy stoimy?
 - Lecimy - wtrącił Jack
 Chłopak złapał nas obiema rękami w pasie, przerywając kolejną wypowiedź Anny. Dziewczyna na początku piszczała, a potem krzyczała radośnie. Wtuliłam się, na tyle ile pozwalała mi obecność siostry, w Jack'a.
 Gdzieś w połowie drogi, nad królestwem na jakiejś wyspie, zaczęły się kłopoty. Przed nami pojawił się czarny koń z piasku.
 - Jack, co się dzieje? - zapytałam zaniepokojona
 - Mrok - powiedział tylko jedno słowo, ale ogarnęło mnie przerażenie.

3 komentarze:

  1. No i masz Kiniaa ツ trochę Jelsowego romansu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. - Nie przedrzeźniaj mnie!
    - Nie przedrzeźniaj mnie!
    - PRZESTAŃ!
    - PRZESTAŃ!

    OdpowiedzUsuń