środa, 13 lipca 2016

Rozdział 18 - Dobsz...

 Anka zaciągnęła Elsę do wnętrza domku, który wyglądał jak mieszkanie lalki barbie. Z zewnątrz jeszcze nie było tak źle, szare ściany, pomalowany dach i niebiesko-białe filary wyglądały majestatycznie, jednak wnętrze psuło ten efekt. Jak na gust Nikoli było zbyt przesłodzone. Różowe ściany z białymi wykończeniami, rubinowe drzwi, pastelowo zielone ramy łóżek i (jak podejrzewała Strażniczka) w zależności od płci błękitna bądź fiołkowa pościel. Przy każdym z nich stał kufer z imieniem właściciela. Dodatkowo wszędzie było czuć drogie perfumy. Nie były one oczywiście brzydkie, raczej idealnie pasowały do wystroju, jednak nie trafiało to w gust dziewczyny. Wolała albo królewski przepych, albo prostotę.
 Dodatkowo wszyscy mieszkańcy tego przybytku byli niezwykle piękni. Prawie jak lalki w domku dla lalek! Dziewczyna, która właśnie ścieliła swoje łóżko miała lśniące, czarne włosy do pasa, jasną cerę i pełne malinowe usta. Kiedy się obróciła, by włożyć złożony koc do kufra, Elsa dostrzegła jej twarz w całej okazałości. Lekko zarysowane kości policzkowe, błękitne oczy, idealnie dopasowany brązowy cień do powiek i delikatny róż na policzki nadawał jej wygląda Królewny Śnieżki. Miała także ładną figurę, wąskie ramiona i biodra, szczupłą talię...
 - O, hej! - zawołała jakaś dziewczyna. Jej nieco ciemniejsza karnacja, nierówno ścięte ciemnobrązowe włosy i zielone oczy przywodziły na myśl dziką Amerykę. Może była po części indianką? Miała właśnie taki typ urody - Cześć, Anka! - przywitała Polkę - A my to się chyba nie znamy. Piper McLean, córka Afrodyty - zwróciła się do Strażniczki
 - Nikola Wilk, nieuznana - odparła lekko niepewnie Elsa
 - Drachma, że to moja siostra albo córka Apolla? - rzuciła do Samuli
 - Stoi! - zawołała chętnie dziewczyna - Nie widziałaś gdzieś Lucy? Sprawa niecierpiąca zwłoki
 - Jest na randce z Derekiem od Hebe. Są razem od dwóch tygodni. To chyba jej najdłuższy związek w życiu - oznajmiła Indianka - Ale może ja będę w stanie wam pomóc?
 - Chodzi o zmianę wyglądu. Ale taką zupełną - blondynka zamachała rękami, usiłując określić o co jej chodzi. Była w tej chwili tak podobna do Anny z Arendell, że aż Elsa poczuła jak łzy gromadzą się jej w oczach. Zamrugała szybko, odganiając groźbę rychłego płaczu - Tak, żeby sama się ledwo w lustrze rozpoznała!
 - Ale po co aż tak? - zdziwiła się Piper - Nie lepiej zacząć od czegoś małego? - Polka westchnęła
 - Kola miała dosyć... traumatyczną przeszłość i chce zacząć od nowa. A do tego potrzebuje zmian! - wyrzuciła ręce w górę - Dlatego szukałam Lucy! Wiesz jak ona uwielbia takie przemiany.
 - Ale chyba nie wróci do jutra - oznajmiła przepraszająco McLean - Podobno wymknęła się już z Obozu i jest na jakiejś imprezie w Nowym Jorku. A co do tej odmiany, to jako grupowa czuję się zobowiązana do zastąpienia jej - dodała z psotniczymi ognikami w oczach. Widać było, że to nie jedyny powód, dla którego chciała to zrobić - Jakieś specjalne wymogi?
 - Włosy nie mogą być ani platynowe, ani ciemnobrązowe, a oczy niebieskie czy złote - powiedziała niepewnie Elsa. Córka Afrodyty obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Po kilku minutach wnikliwej obserwacji odwróciła się i zaczęła grzebać w kufrze ze swoim imieniem. Strażniczka nawet nie zauważyła, że stoją obok jej łóżka. Indianka zaklęła cicho - Muszę zarządzić w końcu inwentaryzację kosmetyków! Niestety ja farb, ani nic nie mam, ale założę się, że większość ma. Jak się zbiorą wieczorem, to się dowiem, czy potrzebne rzeczy są na miejscu, czy trzeba kogoś wysłać do miasta. Jutro do obiadu powinnam się ze wszystkim wyrobić.
 - Aż tak bardzo ci brakuje Jasona? - spytała Polka
 - Po prostu muszę się czymś zająć - jęknęła Piper - Jestem grupową, nie powinnam opuszczać swoich na zbyt długo. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym być teraz z nim w Obozie Jupiter...
 Elsa uciekła od nich wzrokiem. Te słowa... McLean była prawdziwą przywódczynią taką, jaką ona powinna być. Albo chociaż częścią zespołu. Ta córka Afrodyty nie uciekała przed odpowiedzialnością. Została na swoim stanowisku, mimo że Jason, który był zapewne jej ukochanym, wyjechał. Ona też powinna zostać. Pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło.
 Ale zawiodła. Znowu. Najpierw swój lud, teraz Strażników. Była zbyt słaba... nie potrafiła walczyć, ciągle uciekała.
 A kiedy już zaczęła, nie potrafiła przestać. Nie była nawet pewna ile tu wytrzyma. Jedna osoba, ta na którą była skazana na czas nieokreślony, wiedziała, że Strażniczka kłamie. Pytanie brzmiało tyko kiedy poskłada w całość resztę faktów i wydobędzie na światło dzienne prawdę: Elsa nie miała najmniejszego prawa tu przebywać.
 Ale dałoby się to opóźnić. Musiałaby tylko sprawić, że Anka jej uwierzy. Tylko wykorzystać odrobinę swojej mocy...
***
  Nikola siedziała na swojej pościeli z kolanami przyciągniętymi do brody. Nie była to zbyt wygodna pozycja na kanadyjce, jednej z dwóch, które Polka pożyczyła dla nich, ale dziewczyna czuła taką potrzebę. Musiała sobie to wszystko spokojnie przemyśleć. To co zamierzała zrobić było drastycznym krokiem, dlatego nie mogła podjąć go bez dokładnego przemyślenia.
 Argumenty za: uniknie wykrycia, będzie bezpieczna.
 Argumenty przeciw: to nie fair wobec samej Anki i godzi we wszystkie wartości jakie wyznawała Elsa.
 Ale Elsa została w tamtym świecie, tu jest tylko Nikola.
 Zdecydowana wstała z kanadyjki i podeszła cichutko do śpiącej Polki. Wyciągnęła w jej kierunku drżącą rękę i...
 - Nie wiem co robisz, ale przestań, bo to wygląda co najmniej dziwnie - mruknęła zaspanym głosem blondynka. Strażniczka odskoczyła od niej gwałtownie.
 - Myślałam...
 - Że śpię? - dokończyła za nią, ziewając. Wyciągnęła się na łóżku, wydając z siebie cichy pomruk - Wybacz, że cię zawiodę, ale strasznie długo zasypiam. I zanim zasnę, to uchylam powiekę, więc co nieco widzę. I nie wiem co chciałaś zrobić, ale nie rób tego. Nikomu nic nie powiem - podniosła ręce w obronnym geście - Jestem po prostu strasznie ciekawska, a ty nie umiesz tworzyć na szybkiego wiarygodnych historyjek. A poza tym, ciesz się, że Mel ma zakaz zbliżania się do ciebie, bo skoro ja to zauważyłam to istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że ona tym bardziej. - Elsa schowała twarz w dłoniach
 - Wszystko poszło nie tak... - jęknęła - Nie tak!
 - Nie musisz znowu uciekać - oznajmiła Anka - Obóz może stać się twoim azylem. Pomogę ci. Jeśli Piper się postara, ten twój chłoptaś nawet jak tu trafi, co mało prawdopodobne, to cię nie rozpozna. Jesteś herosem, Nikola, a my potrafimy sobie radzić. Będzie dobrze, zobaczysz.
 - On mnie zostawił - powiedziała pustym głosem Strażniczka - Nie byłam wystarczająco dobra. Za brzydka, za głupia...
 - Ejejejejejej! - uciszyła ją Polka - Jeszcze raz powiesz mi, że jesteś brzydka i głupia, a przysięgam, że cię rąbnę. Kobieto! Połowa Obozu za tobą się ogląda, dodajmy, że ta druga tego nie robi, bo jest w związku, a ty mi chrzanisz, że jesteś brzydka? Co ty, kompleksy masz? Ogromne oczy, zgrabny nos - pstryknęła ją lekko w wymienione miejsce - i idealnie dopasowane usta, okrągła, ale nie dziecięca twarz i włosy, które wyglądają jakbyś dopiero co wyszła od fryzjera. - pociągnęła delikatnie kosmyk jej włosów - Jesteś jednym z ideałów, z tej samej partii co dzieci Afrodyty, bogini piękna! I niewielu domyśla się do kogo należy który domek na podstawie jednej osoby! Po prostu... - odetchnęła głęboko - Po prostu walnij się w tą łepetynę, to może ci się przejaśni! - przejechała sobie dłonią po twarzy i westchnęła - Powiedz mi, jak to jest, że tego dupka tu nie ma, a ty dalej pozwalasz się mu kontrolować?
 - Co masz na myśli? - zapytała nieco zaskoczona Elsa. Jak to kontrolować?
 - Dałaś sobie wmówić, że to twoja wina, a tak naprawdę to on tu jest idiotą! - zawołała Anka, wznosząc ręce ku niebu - Żyj tak, że jeśli tu trafi to pożałuje, że cię zostawił. Niech wie co stracił! Zaszalej! Weź się w końcu w garść i nie rycz za tym debilem. Jak życie daje ci cytryny zrób z nich lemoniadę! - wyrzuciła ręce w górę, po czym uświadamiając sobie co właśnie powiedziała, uderzyła się otwartą dłonią w twarz, wywołując śmiech u Frozenchild - Nie, to chyba jednak nie ten cytat...
 - No, chyba nie - przytaknęła brązowowłosa, wciąż rozbawiona
 - Ale tak na poważnie: jestem kobietą. Urodziła mnie kobieta. Moją mamę urodziła kobieta. Każdego faceta też urodziła kobieta. Kobiety są całą mocą tego świata. Ale mówią o nas słaba płeć... my nie jesteśmy słabe. Jesteśmy niezniszczalne. Żyj tak, żebyś jak spojrzysz za siebie była dumna. Uśmiechając się, idąc do przodu, walcząc, upadając i podnosząc się bez osoby, bez której nie wyobrażałaś sobie życia.
***
 - To aby na pewno dobry pomysł? - Elsa nie była do końca przekonana, szczególnie kiedy zobaczyła calutki stół zastawiony kosmetykami. I obok drugi z przyborami do nich. I jeszcze jeden z rzeczami do charakteryzacji.
 - Jasne! - zaklaskała w dłonie Lucy. Kiedy Strażniczka i Anka przyszły dziś do domku Afrodyty dziewczyna już była. Co prawda ledwo żyjąca i na kacu, ale zaraz ożywiła się na wieść o możliwości ucharakteryzowana kogoś. Jednak Nikola straciła całą pewność siebie, kiedy ją zobaczyła.
 Lucy miała rozpuszczone rude włosy z dwoma koczkami u góry i headpiece zrobiony z wielu matowozłotych łańcuszków, z których niektóre zwisały do ramion. Ale to była ta najnormalniejsza część.
 Skórę chyba pomalowała specjalnymi farbkami, bo nie dość, że była żółtawa, to niemal całą jej twarz (prócz okolic nosa, wewnętrznych kącików oczu i ust) była pokryta czerwonymi łuskami, z których każda lśniła w świetle. Tak samo szyja, ramiona, przedramiona i nogi z zewnątrz oraz dłonie i stopy z wierzchu. Widać to było doskonale, bo miała na sobie wydekoldowany crop top bez ramion i coś co zapewne było leginsami, ale obcięte do półuda. I to zapewne też sama pomalowała, bo wyglądało prawie jakby nic na sobie nie miała, tylko właśnie te łuski zasłaniały jej piersi i miejsca intymne. Dodatkowo oczy miała żółte z pionowymi źrenicami i złote pazury zamiast paznokci, tak dla dopełnienia efektu.
 Wyglądała jak połączenie smoka i człowieka, i choć było to jedynie narysowane, wyszło bardzo naturalnie. Była niemal naga, ale nie wyglądała prowokacyjnie czy nieprzyzwoicie. Po prostu magicznie.
 - Spokojnie, przypilnuję, żeby nie wymyśliła nic strasznego - zaoferowała się Piper.
 - Chodzi ci o to jak wyglądam? - spytała zaskoczona Lucy - Bogowie, serio? - roześmiała się głośno, a Elsa zarumieniła się ze wstydu - Po prostu wczoraj była przebierana impreza i to mój strój! - rozłożyła ręce i zrobiła piruet, prezentując się w całej okazałości - Wróciłam nad ranem i byłam wyczerpana, dlatego nie pozbyłam się tej charakteryzacji. A poza tym podoba mi się - dodała. Przyjrzała się Wilk uważnie, dokładnie lustrując jej twarz i sylwetkę - Kształtuje mi się już wizja twojej przemiany, ale mam jedno pytanie. Dlaczego masz na sobie tylko obozowe ciuchy i to zakrywające całe ciało. Ja bym się w tym ugotowała, mamy lato, helloooł...
 - Miałam w torebce trochę rzeczy, ale straciłam ją podczas ataku tego potwora - mruknęła cicho Elsa, naciągając rękawy swetra jeszcze mocniej, tak że zakrywały niemal całe dłonie - A te ciuchy... po prostu mi zimno... - bąknęła
 - Ta. Jasne. Już ci wierzę. - przewróciła oczami córka Afrodyty - Na dworze jest sto stopni*! Tniesz się, tak? - zapytała prosto z mostu
 - Nie, nie tnę się - warknęła złotooka. Lucy fuknęła, po czym złapała ją za nadgarstek, odciągając materiał i odkryła blizny po ranach. Strażniczka szybko wyszarpnęła rękę z jej uścisku, przyciskając ją do piersi i spoglądając wrogo na Smoczycę
 - A to to co?
 - Zdarzyło mi się parę razy - burknęła gniewnie - Ale już tego nie robię, postanowiłam zacząć od nowa. Mam zamiar zapomnieć o tamtym życiu i tylko dlatego wciąż tu jestem.
 - Masz popcorn? Zapowiada się niezła jatka - powiedziała teatralnym szeptem Anka do Piper. Wszystkie trzy dziewczyny spojrzały na nią jak na idiotkę - To bierzecie się za robotę czy nie? - spytała, korzystając z ich uwagi.
 - Co powiecie na Elsę z Krainy Lodu w dzisiejszych czasach? - zaproponowała Lucy. Elsa pokręciła stanowczo głową
 - Niebieskim oczom i platynowym włosom mówię stanowcze "NIE" - stwierdziła
 - Dobsz... - westchnęła niezadowolona córka Afrodyty i zamyśliła się - A takie niebieskie oczy mogę być? To kluczowe! - przegrzebała pudełko stojące na stole z charakteryzacjami i wyciągnęła z niego pudełeczko z triumfalnym "Ha!". Pokazała swoje znalezisko brązowowłosej do zaakceptowania - Nie są niebieskie niebieskie, tylko takie niebieskoszare, podobne do oczu Anki, ale jaśniejsze.
 Nieco zaskoczona Frozenchild spojrzała na Polkę.
 - To ty nie masz brązowych oczu? - wypaliła bez namysłu. Mina dziewczyny zmieniła się raptownie z radosnej na złą.
 - Obiecuję, że kolejnej osobie, która stwierdzi, że moje oczy są brązowe, przyłożę w ryj - powiedziała zirytowana - Mam niebieskoszare oczy! - wyrzuciła ręce w górę - Dobra, skoczę na Arenę, żeby Chejron nie kapnął się, że zawagarowałam. Pa! - pomachała i wybiegła z pastelowego domku, zostawiając Elsę samą na pastwę Lucy.

______
* - w skali Fahrenheita oczywiście. W Celsjuszach to ok. 38 stopni

3 komentarze:

  1. "Jeśli życie daje ci cytryny, to zrób z nich lemoniadę!" kocham ten cytat...
    Nie mogę się doczekać Elsy/Nicoli po metamorfozie!
    Rozdział super i mam nadzieję, że El się w końcu pozbiera
    Weny!
    PS. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak myślisz, jak będzie wyglądała?
      Kiedyś trafiłam na ten cytat na wattpadzie i po prostu musiałam go gdzieś dodać XD

      Usuń
  2. Fajnie by wyglądała z czarnymi włosami i ciemno szarymi oczami

    OdpowiedzUsuń