poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 28 - Ulepimy dziś bałwana...

 Leżałam w łóżku. To chyba jakiś koszmar... może się obudzę i okaże się, że żadnego znaku nie ma? Schowałam twarz w poduszkę.
 Znowu byłam potworem, jak w tamtym życiu. Wtedy powodem była moja moc, a teraz znak. Zresztą co za różnica? To nie zmienia faktu, że jestem bestią.
 Gorsze jednak było to, iż kiedyś robiłam to nieświadomie, a teraz miałabym to robić z radością... z ust wyrwał mi się szloch.
 Ktoś zapukał do drzwi, ale ja tylko wtuliłam się mocniej w poduszkę. Do pokoju ktoś wszedł i poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Skuliłam się.
 - Elsa... nie chowaj się przede mną - powiedział cicho Jack, obejmując mnie. Wysunęłam się z jego ramion jak oparzona i odepchnęłam go lekko
 - Nie podchodź! Jeszcze ci coś zrobię... - spojrzałam na niego ze strachem
 - Nie bój się, Elsa, jestem tu. - powoli zbliżał się do mnie, a ja cofałam się - Zobaczysz, jeszcze będziesz się z tego śmiać... - prawie spadłam z łóżka, ale złapał mnie. Już chciałam zaprotestować, jednak zamknął mi usta pocałunkiem
 Próbowałam go odepchnąć, ale nie pozwolił mi. W końcu poddałam się i odwzajemniłam pocałunek wylewając z siebie cały żal, ból i strach. Rozluźniłam się. W jego ramionach czułam się bezpiecznie, jakby wszystko było odległe i mnie nie dotyczyło.
 Jego ręka znalazła się pod moją bluzką.
 - Tak pogrywasz? - szepnęłam mu do ucha. Zawładnęło mną uczucie, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Pożądanie.
 Odpowiedziałam mu tym samym i przylgnęłam do niego całym ciałem. Jego pieszczoty zaczęły robić się coraz odważniejsze.
 Nie wiem ile czasu minęło, ale w pewnym momencie chłopak odsunął się ode mnie lekko.
 - Teraz dasz mi się przekonać do wyjścia? - zamruczał mi do ucha
 - Ty... - zabrakło mi określenia - No wiesz?! Wykorzystywać biedną dziewczynę?!
 - Taka biedna to ty nie jesteś - zwrócił mi uwagę - No i, nie przeczę, chciałem cię pocałować - wyszczerzył się. Pufnęłam niezadowolona. - Wyjdziesz stąd?
 - Nadal uważam to za haniebny występek, lodowy diable - burknęłam wstając i poprawiając bluzkę, która nie wiadomo jakim cudem, była podwinięta aż do piersi... zbieg okoliczności, prawda?
 - Czyli wyjdziesz! - uśmiechnął się
 - Ale będę mogła zobaczyć Annę? - zapytałam cicho. Chłopak momentalnie spoważniał.
 - Nie wiemy jakie będą tego konsekwencje... - powiedział. Spojrzałam na niego błagalnie - Ale pierścień zostawiasz tutaj - zastrzegł. Chciałam zaprotestować, ale przerwał mi - Nie zwiększaj jej cierpienia - spuściłam głowę.
 Byłam taka samolubna... chciałam zobaczyć siostrę nie zważając na konsekwencje.
 - Ale najpierw masz coś zjeść. Siedzisz tu już 3 dni.
 Chciałam powiedzieć, że nie jestem głodna, ale zaburczało mi głośno w brzuchu. Zerknęłam w okolice swojego pępka. Zdrajca.
 Chłopak zachichotał pod nosem i wyciągnął mnie z pokoju w kierunku kuchni. Posadził mnie na krześle i zaczął coś przyrządzać. Wokół niego latały różne przedmioty i składniki. Widać pomagał sobie mocą wiatru, spryciarz. Po paru minutach wylądował przede mną talerz naleśników. I obowiązkowo nutella. Od razu wzięłam się za jedzenie. Nawet nie wiedziałam, że byłam aż tak głodna.
 Gdy skończyłam chłopak sięgnął po moją dłoń i zsunął mi pierścień. Poczułam nagły przypływ mocy.
 I gdzieś tam na granicy świadomości kryła się wściekłość...
 - Możemy iść? - zapytałam z nadzieją
 - Jeszcze tylko uspokój Pitch'a, dobrze? - poprosił - Albo chodzi po bazie, albo siedzi w pokoju, ale ciągle mamrocze pod nosem i wprowadza nerwową atmosferę.
 - Jest aż tak źle? - uniosłam brwi
 - Gorzej...
***
 Długo musiałam uspokajać i przekonywać Mroka. Naprawdę rozsierdziło go to, że wiedziałam co to za znak. I chyba wolałabym nadal nie wiedzieć...
 Teraz leciałam trzymana przez Jack'a w stronę Arendell. Jednak nadal nie byłam pewna czy dobrze robię. A co jeśli ją skrzywdzę? Chłopak chyba wyczuł moje zdenerwowanie.
 - Nie pozwolę, by coś się jej stało. - szepnął mi we włosy. Uspokoiło mnie to nieco, bo wiedziałam, że mogę mu zaufać.
 Ale czy mogę zaufać sobie...
 Wylądowaliśmy w moim starym pokoju.
 - Dlaczego...
 - Najpierw musimy sprawdzić czy wspomnienia nie wywołają u ciebie ataku - ruchem głowy wskazał pokój
 Podeszłam do łóżka i zaczęłam wodzić palcami po pościeli. To był ten sam komplet, który zostawiłam udając się do lodowego pałacu.
 Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
 - Elsa? - do moich uszu doszedł cichy głos Anny - Wiem, że tam cię nie ma... - od razu rozpoznałam tą melodię. Tak śpiewała pod moimi drzwiami, gdy utonęli nasi rodzice - Ludzie pytają, co i jak? - po policzkach zaczęły spływać mi łzy - Mówią "dalej żyj" i choć tak trudno mi, przestać nie chcę! - chciałam podbiec do drzwi, otworzyć je, pocieszyć ją, ale Jack schwytał mnie w żelazny uścisk. Nie spodziewałam się, że ma tyle siły... próbowałam mu się wyrwać, jednak nie byłam w stanie. Wyciągnął mnie przez okno i zaczęliśmy lecieć. Nie miałam pojęcia gdzie, bo nic nie widziałam przez łzy.
 Po chwili usłyszałam skrzypnięcie okiennic. Uchyliłam oko. Byliśmy w tym samym korytarzu co Anna. Jack postawił mnie przed nią.
 - Powiedz mi jak dalej żyć. Ulepimy dziś bałwana... - głos się jej załamał. Miała zamknięte oczy, więc nie widziała chłopaka. Mnie i tak nie mogła zobaczyć, bo nie wierzyła, że żyję.
 Podeszłam do niej i położyłam jej dłoń na policzku. A raczej próbowałam, bo przeszła prze nią na wylot. Załkałam.
 - W ciszy nocy Anioł krąży nade mną. Odległe, jasne światło, nie rozumiem tego, marzenia czy nie... Złapać twój obraz, twój słodki obraz, nieziemski. W twoich oczach smutek i odchodzisz w dal.*
 - Tego nie słyszałem - wyszeptał mi ledwo słyszalnie do ucha. Spojrzałam na niego nierozumiejącym wzrokiem - Śpiewała tak w każdą rocznice twojej śmierci.
 Wtuliłam się w niego szlochając. Nie mogłam znieść świadomości, że Anna cierpi.
 - Mój świetlisty Anioł, czysta dusza, jak dziecko śpi w białych chmurach, w wieczności dłoniach* - śpiewała dalej. Zrozumiałam czemu to co słyszałam nie zgadzało się z ruchami jej ust. Ona śpiewała w innym języku, ale jako strażniczka rozumiałam wszystkie. Wsłuchałam się jej głos. - Ty tjepier w raju, a ja sjebia nie poznaju** - śpiewała po rosyjsku. Nie wiedziałam, że zna ten język.
 Jack objął mnie i polecieliśmy do bazy.
 Podczas lotu dalej płakałam.

________________________
* - luźnie tłumaczenie piosenki "Кристина Арсентьева - Ангел" [nie znam jakoś wspaniale rosyjskiego, a wujek Google był bardzo niepomocny]
** - wers wymienionej wyżej piosenki zapisany tak, jak się go czyta.